[Po mojemu] Trupy z szafy
![[Po mojemu] Trupy z szafy](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/6f9157a8-67ef-4619-aa76-b3c8c523b45d.jpeg)
Kiedy w 2008 roku Ubisoft zapowiedział I Am Alive, można było spodziewać się hitu. Samotny wędrowiec wiedziony przez osobiste rozterki przemierza nieprzyjazny, współczesny świat po katastrofie, gdzie każdy łyk wody smakuje jak wino i decyduje o przetrwaniu. Wydawało się, że koncepcja jest na tyle wdzięczna, by powstał hit i na tyle prosta, że nie można było tego sknocić. Losy produkcji stanęły jednak pod znakiem zapytania, a gdy w końcu wydano ją w nieprzyjemnie okrojonej formie w tym roku, okazało się, że najlepiej o tej grze zapomnieć. Wcześniej fatalnym epilogiem zakończyła się historia Duke Nukem Forever – shootera, o którym przez kilkanaście lat zdążyły powstać legendy. Książę jednak powrócił, lecz był to powrót w fatalnym stylu, a ostateczny kształt rozgrywki sprawił, że nawet ci, którzy planowali kupić tę produkcję w ramach symbolicznego pomnika branży, musieli się pięć razy zastanowić, czy gra jest warta złamanego pensa. A jeszcze wcześniej dużo mówiło się o pierwszym S.T.A.L.K.E.R’ze. Choć odniósł sukces, nie dało się ukryć, że nie spełnia w stu procentach wizji twórców, których ambicje okazały się nie do zrealizowania i część planowanej zawartości w grze się nie pojawiła.
Bo widzicie – świat jest na tyle brutalny, że nawet kiedy marudzimy na pojawiające się co roku odsłony Call of Duty i Assassin’s Creed tak naprawdę nie lubimy zbyt długo czekać na gry. Przyzwyczailiśmy się, że od zapowiedzi do premiery mija najwyżej rok. Właściwie niespotykane są wystąpienia twórców, na których prezentują swoje nowe dzieło i zdradzają datę premiery trzy-cztery lata naprzód. Jak potwierdzają przykłady Ubisoftu i Gearbox – ma to sens. Im dłużej gra pozostaje w produkcji i im bardziej rozstawia się w czasie ujawnianie kolejnych informacji, zaczyna wirować niepotrzebna spirala oczekiwań. Skoro bowiem nad czymś pracuje się tak długo, musi być to przełomowe arcydzieło, bo przecież świetne gry nieraz powstawały krótko. Ale niestety, można srodze się zawieść, bo nie sposób mierzyć się z plotkami o wielomiesięcznym rodowodzie.
Można mówić, że lepiej, że te gry się pojawiają. Raz, że wymaga tego zwykła ludzka konsekwencja i dopinanie działań do końca. Że lepiej, jeśli produkcja wyjdzie, jaka by nie była, bo nic się nikomu złego nie stanie, a komuś może się spodobać. Jest w tym trochę racji, ale co by się nie działo, zawsze takie gry będą oceniane przez pryzmat przedłużających się prac. Nie służy to nikomu – recenzenci po raz kolejny będą pisać „niezłe, ale po takim czasie spodziewaliśmy się czegoś więcej”, gracze powiedzą to samo, a twórcy będą pluć sobie w brodę, że niepotrzebnie puścili w świat coś, co już po drodze sprawiało problemy i było niezbyt obiecujące.
Pomimo typowej dla Blizzarda twórczej arogancji (sami sobie ze wszystkim narzucają tempo i jak na złość nie chcą spaprać żadnego tytułu) nie czekam z niecierpliwością na informację o projekcie Titan. Już dawno przestałem interesować się Agentem od Rockstara, chociaż braci Houser uważam za osoby z punktu widzenia branży nieocenione. I będę tak podchodził do każdej gry, której kształt pozostanie nieznany przez dłużej niż trzy lata. Za bardzo lubię twórców, żeby widzieć, że nie doskakują do poprzeczki tylko przez upływ czasu.
Czytaj dalej
13 odpowiedzi do “[Po mojemu] Trupy z szafy”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Przed czterema laty strasznie spodobało mi się technologiczne demo gry, która ostatecznie ukaże się jako The Unfinished Swan. Dobrze się stało, bo pomysł z poznawaniem świata przez paćkanie farbą jest ciekawy. To jednak jeden z nielicznych projektów, który słusznie wyciągnięto z zamrażarki.
Jeszcze pół biedy, jak ktoś zapowie jakiś NOWY tytuł i zostanie on zamrożony, a nagle pojawi się po kilku latach i okazuje się, że jest gniotem, nikogo to zbytnio nie będzie ruszać, ot kolejna słaba gra. Najgorzej jest, jak gracze czekają kilka ładnych lat na kontynuację dobrej gry, prace zostaną wstrzymane i nie daj Boże przejmie ten tytuł jakaś inna firma i wypuszczając gniot zepsuje dobre imię serii. Tak jak to było na przykład z Disciples III.
magzczarnejhuty|Ciężko się nie zgodzić – a to co zrobiono z Disciples 3 woła o pomstę.
przestańcie, ja dalej czekam na prawdziwą kontynuacje Disciples II.
„niezłe, ale po takim czasie spodziewaliśmy się czegoś więcej”|Przeczytane na CD-Action.. :>
Disciples 3 miało jedną wadę – dubbing (jak prawie każda gra fantasy). Reszta była inna niż D2, ale nie było to jakieś złe, a przynajmniej nie na tyle by mówić o zepsuciu dobrego imienia serii.
Fajnie, ale co ma do tego Minas Tirith?
a ja dalej czekam na gothica ale prawomocnego następce I i II, star wars battlefront 3, call of duty w drugiej wojnie światowej, sim city godne dwójki… A najbardziej to chciałbym star wars jedi knight powrotu serii!
FF Versus XIII.|/thread
Wciąż czekam na Antichamber, sprawdźcie demo które jest dostępne pod nazwą „Hazard: The journey of life”.
@Ganjalf|Wygląd.
Valve to i tak najlepsze, mówią że robią przez kilka lat HL3 a nawet 1 screena czy tam już nawet artworka nie chcą pokazać xP
Wszystko zależy od tego czy studio zawiesiło projekt, bo A) nie miało czasu/środków na jego realizację, które potem jednak się odnalazły, czy B) nie był obiecujący, a potem obniżono standardy.|DN:F należało zostawić w spokoju, żeby został w wyobraźni w takiej idealnej formie. Gra nie miała od dawna szans na spełnienie oczekiwań.