6
24.01.2022, 17:58Lektura na 5 minut

Melodia roku 2021, czyli podsumowanie naprawdę dziwnych 12 miesięcy

Podobno cały świat to ogromny wzór matematyczny. Inna, bardziej poetycka wizja przedstawia nasz glob jako wielką pieśń. Wsłuchując się w jej rytm, postaram się podsumować 2021 rok.


Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Gdyby o 2021 roku w świecie gier mówić jak o muzyce, na pierwszym planie na pewno byłaby krwawiąca orkiestra pod batutą upadłego dyrygenta, czyli Activision Blizzard. Afera związana z Bobbym Kotickiem, który utrzymywał skostniałą kulturę firmy, tolerującą klasizm i seksizm, wyjątkowo nie rozeszła się po kościach (to najbardziej zaskakujący aspekt sprawy). Oglądaliśmy walczącą o odzyskanie równowagi gigakorporację, z której struktur odchodziły kolejne osoby – na czele z tymi, które zajmowały stanowiska odpowiedzialne za prowadzenie projektów pokroju Diablo IV i Overwatch 2. Bliżej było tym grom do „Ave Maria” niż do „Marsza weselnego” Mendelssohna, ale zbawienie zdążyło przyjść w styczniu 2022 – bębenek Microsoftu w rękach Phila Spencera znów zagrzewał do kupowania wszystkich i nieoszczędzania nikogo.

Mieszankę piekielnych organów i sił broniących ludzkości, które lubią wybrzmiewać w rockowych operach, usłyszelibyśmy, wspominając premierę Halo Infinite. Seria wróciła do epickich solówek oraz podniosłych partii orkiestrowych, które pamiętamy z czasów, gdy komponowało ją studio Bungie. Obecny utwór trzeba było nieco skrócić, przez co takie opcje jak zabawa w kooperacji czy powtarzanie misji fabularnych czekają jeszcze na wprowadzenie do gry (co-op dostaniemy dopiero w maju 2022). Oklaski na stojąco kompozytorzy zgarnęli jednak za udostępnienie komponentu multiplayerowego za darmo na PC i Xboksach – z taką promocją nic dziwnego, że pobito rankingi popularności. 


Ars nova

W popowe refreny, pasujące do kolorowych koktajli, z sukcesem wjechała Forza Horizon 5. Tytuł niebojący się tropikalnego zróżnicowania najpiękniejszą melodię grał jednak silnikami swych wspaniałych pojazdów. FH5 przypomniała, jak uniwersalnym i przystępnym gatunkiem są wyścigi, i potrafiła uzależnić od siebie graczy niezainteresowanych w ostatnich latach żadnym innym tytułem tego typu. W minionym roku swą gitarową pieśń, pełną lekkości i magnetyzmu, kontynuował także najpopularniejszy zespół świata, duma Kioto – Nintendo. Znane melodie, tak jak zawsze, powróciły do domów milionów melomanów, ciesząc nowymi wersjami Super Mario 3D World, Pokémon Diamond, Mario Party czy Pokémon Swap. Mocną pozycję Japończyków umacniały też nowości w postaci kontynuacji WarioWare i Metroida. Sprawdzona formuła kolejny raz oparła się modzie, uwydatniając swe pomnikowe wibracje. Dobre wibracje.

Po tak żywych nutach poświęćmy chwilę na diminuendo, które przynosi niemal vangelisowy Returnal. Housemarque zbudowało swe brzmienie na kontraście niepokojącej samotności i zapełnienia ekranu akcją tak żywą, jakby James Brown powrócił na nasz świat, by wyśpiewać wszystkim, jak „dobrze się czuje”. To paradoks, ale jedna z najbardziej niepokojących i wymagających produkcji roku wybitnie ukoiła naszego wewnętrznego gracza, zadowalając jego oczy, uszy, palce i oczywiście serce.


The Real Folk Blues

W zalewie albumów niezależnych i wydawnictw niszowych na front wybił się dmący w nordycki róg Valheim. Ścinanie drzew i budowanie osad po raz kolejny okazało się okładem na uszy zmęczone kakofonią wyrzucaną przez duże wytwórnie. Świat japońskiej alternatywy oświetliła nam Gnosia, opowiadając fantastyczną historię rozgrywającą się na pokładzie statku kosmicznego. Taką, w której mimo ogromnej dawki futuryzmu czujemy, że tym, kogo najwytrwalej i najdłużej szukamy, jest nie Obcy, a człowiek. Wyjątkowa to pozycja, której linię melodyczną można porównać do soundtracku z popularnego serialu. Podobne odczucia budzi także Lost Judgment. Gra Segi po raz kolejny zabrała nas na parkiet, by powykręcać nam ręce. Przy okazji mogliśmy też przeżyć wielką opowieść obyczajową, przekładaną komedią i tragedią.

Wypada również zaznaczyć, jak blisko ambitnej, pełnej emocji i barw kreskówki znalazło się Psychonauts 2. Tytuł ten cechuje wyczuwalna frywolność, akcentowana nie tylko w scenariuszu, ale i poprzez głębokie sięgnięcie do odstawionego na dalszy tor gatunku platformówek 3D. Honoru klasycznej filmowej epiki broni Resident Evil Village – jest to pompowany akcją straszak, w którym mamy zdecydowanie więcej Jamesa Bonda niż Polańskiego. Wiktoriański przepych słychać tu na każdym kroku. Podkreśla się to zbyt rzadko, a to najpewniejsza siebie, najbardziej samoświadoma wielka premiera ostatnich miesięcy.  


Gdyby o roku 2021 w świecie gier mówić jak o muzyce, na pierwszym planie byłaby krwawiąca orkiestra pod batutą upadłego dyrygenta.


Klasyk pytał „Gdzie jest dzisiaj rap?”. I niestety powrót albumu, który był jego kwintesencją, nie wypalił przez karygodne błędy w miksie i masteringu. Wciąż można poczuć brudny chodnik i płonącą benzynę, odpalając Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition. Więcej w tym jednak pobłażliwości dla historii snutej przez weterana niż autentycznego podziwu na widok wciąż sprawnego i bystrego dziadka, który może i je sucharki maczane w herbacie, ale robi to wciąż własnymi zębami. Inna kolekcja klasyki na szczęście zaśpiewała swe partie bez fałszu, wykonując „Arię smutku” z taką samą gracją jak osiemnaście lat temu. Castlevania Advance Collection jest już trochę zbyt jazzowa na dzisiejszy przebój, ale w nowych hitach bez przerwy odbija się jej echo. Melomani nigdy nie przestali jej kochać.


Inkantacja Disco

By finiszować z wdziękiem, powinienem wyróżnić jeszcze dwa szczególne koncerty, które odbyły się w 2021 roku. Zbudowana od nowa ekstaza widziana w Nier Replicant ver.1.22474487139... to kwintesencja poezji śpiewanej, mylonej przez laików z niewiele wnoszącym, melodyjnym popem. Pamiętajmy jednak, że to tutaj, słysząc „Piosenkę starożytnych” (Song of the Ancients), odkrywamy, jaki ciężar może na swych barkach nieść bohater erpega o walce z dzikami i ratowaniu świata. Unikalne to wydawnictwo, wymagające wielu odsłuchów.

Koda, grande finale, zakończenie – niech to wszystko podkreśli nam wydarzenie, jakim było (w końcu) ukazanie się na konsolach najlepszej gry z gatunkiem muzycznym w tytule, czyli Disco Elysium. Od niedawna możemy je przeżywać także w polskim języku, dzięki gargantuicznym wysiłkom tłumaczy. Jeżeli przygodówka może być operą, to ta produkcja zdecydowanie przynależy do tego szlachetnego gatunku – świetnie, że więcej osób mogło się o tym przekonać. 

I tak oto nasze noworoczne jam session dobiegło końca. W tle słychać już tylko dzwonki, gołąbki i śnieg wydający pod butami charakterystyczny dla branży gier dźwięk crunch, crunch, crunch. A jaki był album roku? Oczywiście i jak zwykle – Twój ulubiony.


Czytaj dalej

Redaktor
Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Szukam serca w najbardziej niszowych i przegapionych grach oraz pęknięć w pomnikach wielkich hitów. Życie tak dobre, że mam wyrzuty sumienia. Publikuję w CDA od 2020.

Profil
Wpisów22

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze