Powróciłem po 3 latach do Medieval Dynasty. Ten polski średniowieczny survival mocno się rozwinął
W 2021 roku recenzowałem w CDA polskiego „średniowiecznego sima”, czyli Medieval Dynasty. Gra była całkiem sympatyczna, choć jeszcze obciążona rozmaitymi „chorobami wieku dziecięcego”. Autorzy obiecywali nie spocząć na laurach i nie tylko połatać, ale też stale rozwijać swe dzieło. W trzy lata później postanowiłem sprawdzić, czy dotrzymali słowa.
Na wszelki wypadek przypomnę z grubsza, z czym mamy do czynienia. Po pierwsze to survival, bo musimy przetrwać w niezbyt przyjaznym świecie, samemu dbając o swe wyżywienie, warunki bytowe itd. Po drugie to też RPG. Do tego dołóżcie elementy building sima (tworzymy narzędzia i broń, wznosimy rozmaite budynki od zera), tycoona (handlujemy, produkujemy, zarabiamy, zarządzamy poddanymi), symulatora życia (jemy, chorujemy, uprawiamy ziemię, polujemy, żenimy się, płodzimy dzieci) oraz strategii.
Mechanika rozgrywki została dobrze zaprojektowana i zapewnia sensowny balans pomiędzy zarządzaniem zasobami, budowaniem i rozwijaniem osady oraz interakcjami z enpecami. Wcielamy się w Racimira, młodego chłopa, który ocalawszy z masakry, jaką banda rabusiów zafundowała jego rodzinnej wsi, wyrusza na poszukiwanie wuja. Szybko okazuje się, że wspomniany krewny też odszedł już z tego świata (acz post mortem odegra jeszcze ważną rolę w tej historii). A że okolica, gdzie ostatnio przebywał, jest piękna i przyjazna, chłopak uznaje, iż to idealne miejsce, by zacząć zupełnie nowe życie. I o tym właśnie ta opowieść.
Dla każdego coś dobrego
Dużo frajdy w Medieval Dynasty zapewniają spore możliwości personalizacji doznania. Hardkorzy mogą sobie grać w bardzo realistyczny symulator, gdzie niemal każda czynność wymaga masy klikania, a rozmaitych problemów pojawia się multum. Na starcie choćby wzniesienie prymitywnej chałupki zajmuje kilka kwadransów czasu rzeczywistego! Bo potrzebujemy do tego drewna… ale nie mamy nawet siekiery. Więc najpierw należy nazbierać patyków i kamieni, by zrobić z nich jej namiastkę. A ścięcie i porąbanie drzewa na kłody to dopiero skromny początek (narzędzia zaś notorycznie się zużywają)!
Podobnie jest z tworzeniem społeczności. Każdego z potencjalnych mieszkańców naszej osady musimy zaprosić do siebie i przekonać do przeprowadzki. Ale gdy już mamy kilku ludzi wokół siebie, robi się przyjemniej, gdyż można zająć się organizacją ich pracy i pozbyć się sporej części przyziemnych obowiązków. Fajnie patrzeć, jak powoli, bo powoli, ale nasza wioska zaczyna się rozrastać, a Racimir awansuje w lokalnej hierarchii. Oczywiście spodziewajcie się rozmaitych nieprzyjemności: złej pogody, bandytów, nieurodzaju, zarazy… Ot, uroki średniowiecza. Założenie dynastii też wcale nie jest proste. Jeśli myślicie, że friendzone i „mam już kogoś” to metody współczesnych pań, możecie się nieźle zdziwić. Trzeba się tu sporo napocić, m.in. zdobywając odpowiednią reputację i flirtując intensywnie, by znaleźć swą drugą połówkę.
Brzmi dość przerażająco? Za trudne? Zbyt złożone? Bez obaw. Jeżeli chcecie pograć w coś w rodzaju średniowiecznego Animal Crossing, też się da to zrobić. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w menu mnóstwo rzeczy odpowiednio poustawiać (np. szybkość przyrostu doświadczenia) lub całkiem powyłączać (ataki bandytów, zatrucia pokarmowe, wyziębienie itd.). Krótko mówiąc: i hardkor, i niedzielny gracz znajdują tu coś dla siebie.
Medieval Dynasty always changes
Muszę pochwalić oprawę graficzną Medieval Dynasty, Unreal Engine 4 robi swoje. Jak dla mnie to średniowiecze jest jednak nieco zbyt sielskie i cukierkowe, troszkę w stylu powstających w latach 50. bądź 60. filmów historycznych, w których wszyscy zawsze nosili nowiutkie ciuchy i byli nienagannie czyści. Ale cokolwiek by mówić, wygląda to naprawdę ślicznie. Eksploracja daje sporo radości i parę razy przyłapałem się na tym, że po prostu chodziłem sobie po mapie, podziwiając widoczki. W porównaniu z tym, w co grałem w 2021 roku, rozbudowano oprawę dźwiękową, wizualnie zaś jest ładniej (choćby więcej animacji). Odczuwalnie poprawiono też optymalizację. Zero zwiech, niemal żadnych glitchy czy przycinek.
Skoro zaś mówimy o tym, co się w grze przez te lata zmieniło… Developerzy faktycznie nie rzucali słów na wiatr i nieustannie przy Medieval Dynasty pracowali. Są więc już dostępne porty na współczesne konsole (PS4 i PS5, XBO i XSX). Ba, mamy nawet osobną wersję VR (spin-off Medieval Dynasty New Settlement). Dodano nowe mapy i wcześniej nieobecny tryb co-opowy dla maksymalnie czterech osób. W grze jest teraz kreator postaci: można tworzyć awatary męskie i żeńskie z możliwością wyboru fryzury, zarostu, koloru oczu, blizn na twarzy i struktury kości.
Zmieniono również niektóre mechanizmy ekonomiczne, np. teraz nie da się szybko dorobić, skupiając się na tworzeniu ogromnej liczby podstawowych produktów takich jak gliniane kubki. Narzędzia kamienne są obecnie mniej wydajne niż kiedyś, ale za to łatwiej można uzyskać te bardziej zaawansowane, metalowe. Przemieszczanie się po drogach to stosunkowo bezpieczny sposób podróżowania, ale chodząc „na skróty”, dużo bardziej niż w 2021 ryzykujemy napotkanie różnych nieprzyjemności, np. dzikich zwierząt. Te zaś stały się szybsze, mądrzejsze i agresywniejsze – polowanie na dziki stanowi obecnie prawdziwe wyzwanie. Poprawiono też skalowanie interfejsu (pierwotnie były z tym pewne problemy). I oczywiście mamy teraz do dyspozycji znacznie więcej rozmaitego ekwipunku, przedmiotów, struktur itd. Rzecz jasna to nie wszystkie zmiany… twórcy zaś nie zwalniają tempa i zamierzają dalej rozbudowywać Medieval Dynasty.
Średniowiecze wciąga!
Na Metacriticu gra ma przyzwoite 73%, na Steamie z ok. 32 tys. recenzji pozytywnych jest 90% (w ostatnich trzech miesiącach Medieval Dynasty dostało 85% „pozytywów”). A jako pointę, pod którą zasadniczo mogę się podpisać, zacytuję znalezione w internecie podsumowanie jednego z graczy: „Kupiłem trochę z ciekawości, trochę z nudów. Ani się nie obejrzałem, a z kolegami w pracy dyskutujemy o tym, jak rośnie żyto i jak można zostać łatwo zabitym przez borsuka. Coś ta gra ma w sobie, że ciągnie mnie do niej jak alkoholika do flaszki. Szczerze polecam”. Ja też.
W CDA od numeru 02/1996, a formalnie od 01/1997. Nawet sam już nie bardzo się orientuję, ile razy byłem w tym czasie naczelnym lub jego zastępcą. Od zawsze lubię strategie, a także wszelkie gry, w których fabuła odgrywa rolę pierwszoplanową. Ostatnimi czasy najchętniej grywam – dla własnej przyjemności – w produkcje pokroju XCOM.