Brak prezesa, brak zarządu, brak wypłat. Przedstawiamy kulisy absurdalnej sytuacji w Brave Lamb Studio
Brak kontaktu do osób decyzyjnych, bo… takich w firmie po prostu nie ma. Prezes opuścił pokład wraz z radą nadzorczą, a w studiu panują akcjonariusze niemogący wybrać nowego szefa. CD-Action porozmawiało z pracownikami Brave Lamb, a także byłym prezesem i największym akcjonariuszem firmy.
Puls Biznesu (PB) opisał problemy zarządu Brave Lamb Studio (BLS). Przytoczmy pokrótce to, czego dowiedzieliśmy się ze wspomnianego raportu: firma współpracowała z francuskim wydawcą, Naconem, i na podstawie umowy mogła czerpać zyski z War Hospital już od dnia premiery i od pierwszego sprzedanego egzemplarza, co miało zapewnić studiu stabilność finansową.
Problem w tym, że według PB to nie do końca tak wyglądało, a umowa zakładała wkład Naconu w wysokości 685 tys. euro. Kwota ta ostatecznie wzrosła aż do 1,5 mln euro. Jak się później okazało, Brave Lamb mogło liczyć na jakiekolwiek wpływy z War Hospital dopiero, gdy przychody przekroczą pięciokrotność nakładów wydawcy, co oznacza 7,9 mln euro. To wszystko doprowadziło do utraty zaufania przez największego akcjonariusza, Movie Games, a w czerwcu złożono zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez były zarząd BLS. Co ważne w kontekście reszty tekstu, Movie Games nie ma w Brave Lamb Studio udziałów większościowych, a ponad połowę akcji posiada czterech inwestorów indywidualnych.
Na początku bieżącego roku w skład zarządu Brave Lamb wchodzili Maciej Nowak i Michał Dziwniel. Ten pierwszy zrezygnował ze stanowiska wiceprezesa na tydzień przed premierą War Hospital (4 stycznia 2024) i jak sam twierdzi, „gra była ukończona, a termin jej wydania niezagrożony, więc najważniejsze obowiązki wobec inwestorów zostały wypełnione”. Inaczej sprawa wygląda z Dziwnielem, który odszedł wraz z wszystkimi członkami rady nadzorczej w połowie maja tego roku. Jak tłumaczy sam zainteresowany w rozmowie z PB, już pod koniec 2023 planował „zredukować swoje zaangażowanie w BLS do roli wiodącego akcjonariusza, niezarządzającego jednak już spółką”.
Według PB rezygnacja Dziwniela nastąpiła po publikacji pierwszego raportu sprzedażowego War Hospital przez Nacon. Co więcej, w styczniu Dziwniel zmienił funkcję z członka zarządu na prezesa oraz podpisał umowę wydawniczą na Enemy of the State.
A co z pracownikami?
Na ten moment Brave Lamb to studio bez zarządu, bez rady nadzorczej i – co najważniejsze w kontekście pracowników – bez wypłat. Sporo mogło zmienić się na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki z 27 maja 2024 roku, jednak nie wybrano nawet przewodniczącego spotkania, a uczestnicy rozeszli się do domów. Porozmawialiśmy z zespołem developerskim Brave Lamb Studio i zapytaliśmy, jak cała ta sytuacja wygląda z jego perspektywy.
W marcu zatrudniono nowe osoby i rozpoczęła się produkcja Enemy of the State (wydawcą zostało warszawskie B.Games S.A.). Developerzy pracowali nad tytułem, lecz na początku maja pojawiły się informacje o możliwych opóźnieniach wynagrodzeń za kwiecień. Zespół miał być poinformowany o dalszych krokach 15 maja, ale zamiast tego dowiedział się o rezygnacji Dziwniela za pośrednictwem krótkiej notki na wewnętrznym komunikatorze pracowników firmy na platformie Discord.
Zdaniem naszych rozmówców od tego momentu wszelki kontakt miał się po prostu urwać. Dotyczy to zarówno ponagleń dotyczących uregulowania zaległych płatności, jak i wypowiedzeń. Wraz z początkiem czerwca prace stanęły w miejscu, tym samym zespół znalazł się w wyjątkowo trudnym położeniu. Pracownicy nie otrzymali żadnych wiadomości, o wszystkim dowiedzieć się zaś mieli wyłącznie dzięki szefowi projektu, Sebastianowi Gajdzińskiemu – inaczej całą sytuację poznaliby dopiero w momencie publikacji raportu Pulsu Biznesu. Ten sam człowiek (który odmówił rozmowy z nami ze względu na obawy przed oskarżeniem o ujawnienie informacji poufnych) miał być również kandydatem na nowego prezesa, jednak na walnych zebraniach nie doszło nawet do etapu głosowania. Developerzy zrealizowali wszystkie zlecenia, wywiązali się ze swoich umów i od połowy maja przestali otrzymywać kolejne instrukcje. Nie chcieli porzucać projektu z dnia na dzień, dlatego do końca miesiąca nad nim działali.
Pracownicy przygotowali nawet demo tworzonej gry, aby rozesłać je w celu zakontraktowania nowego wydawcy (Dziwniel miał wcześniej ich poinformować, że B.Games nie wypłaciło środków za kolejny miesiąc). Niestety w firmie obecnie nie ma nikogo, kto mógłby zawierać takie umowy. Developerzy posiadają również sprzęt do zwrotu, tylko nie mają kogo o tym poinformować ani komu tej elektroniki przekazać. W Brave Lamb brakuje też osoby pełniącej funkcję reprezentanta studia i tym samym będącej w stanie wystosować odpowiednie oświadczenie.Większość sześcioosobowej ekipy wysłała przedsądowe wezwanie do zapłaty, a wyznaczony przez developerów termin minął. Sprawa mogła więc trafić do sądu, ale na to potrzeba odpowiednich funduszy, którymi jednak nie dysponuje ktoś, kto został świeżo zatrudniony i po trzech miesiącach wciąż nie otrzymał nawet złotówki. Co więcej, zdaniem pracowników Dziwniel miał doskonale zdawać sobie sprawę z trudnej sytuacji finansowej jednego z członków ekipy i o niczym go nie poinformował.
W BLS obowiązują typowe umowy B2B, a w przypadku nowych pracowników te wygasły wraz z początkiem czerwca. Inna sprawa dotyczy osób z dłuższym stażem – kontrakty wiążą je z firmą aż do przyszłego roku. Wypowiedzenia zostały złożone wraz z prośbą o uregulowanie długu, ale przypomnijmy, że to nie standardowe i transparentne rozwiązanie umowy przez firmę, tylko inicjatywa samych pokrzywdzonych. „Na papierze” wygląda to tak: nie ma zarządu, przez Pocztę Polską przechodzą kolejne wypowiedzenia, a firma składa się na ten moment wyłącznie z akcjonariuszy.
Wersja byłego prezesa
Skontaktowaliśmy się z Dziwnielem. Pierwszy podjęty przez nas temat dotyczył obecnej sytuacji pracowników. Jak twierdził, „wynagrodzenia w Brave Lamb Studio wypłacane są standardowo z dołu 15. dnia każdego miesiąca”. Odniósł się jedynie do kwestii wynagrodzeń za kwiecień – za więcej nie czuje odpowiedzialności z uwagi na rezygnację z funkcji prezesa zarządu dnia 15 maja 2024 roku. Pieniądze miały nie zostać wypłacone w terminie „ze względu na brak uzgodnionej wcześniej wpłaty na konto spółki ze strony wydawcy (B.Games – dop. red.)”.
Dziwniel mówił: „Wyrażam ubolewanie z tego powodu, szczególnie mając na uwadze fakt, że przez poprzedni okres ponad trzech lat, w których pełniłem w spółce funkcje zarządcze, nie było opóźnień z wypłatami wynagrodzenia”. Do powyższych słów dodał: „W ramach solidarności z całym zespołem ja również nie otrzymywałem wynagrodzenia za wskazane miesiące za wykonaną na rzecz spółki pracę”. Tu warto jednak zaznaczyć, że (powołując się na jego profil w serwisie LinkedIn) nie była to jedyna praca Dziwniela, już od lutego 2024 pracuje bowiem w firmie Triple Espresso jako vision holder (zwiastun zaprezentowanej w czerwcu gry Copa City zdobył miliony wyświetleń).
Zapytaliśmy również o podjęcie rozmów z akcjonariuszami w sprawie potencjalnego następcy, który dalej prowadziłby studio. Dziwniel odpowiedział: „Już pod koniec 2023 roku informowałem niektórych akcjonariuszy oraz nowego Przewodniczącego Rady Nadzorczej, że najpóźniej w drugim kwartale 2024 roku zamierzam zredukować moje zaangażowanie w Brave Lamb Studio do roli akcjonariusza i zrezygnować z zarządzania bieżącą działalnością spółki”.
Dziwniel zaznaczał też, że „obowiązek zapewnienia spółce struktur wykonawczych spoczywa w równym stopniu na wszystkich akcjonariuszach”. Dodatkowo podkreślił, że wśród akcjonariuszy panuje spore niezdecydowanie: „Bierna postawa niektórych z nich uniemożliwia skuteczne zwołanie i przeprowadzenie walnego zgromadzenia w celu wyboru nowego składu Rady Nadzorczej, która następnie powołuje Zarząd, o co wnioskowałem”.
Zapytaliśmy Dziwniela, czy wiedział, że firma nie będzie w stanie wypłacić pieniędzy na czas, i jeżeli tak, to czemu nie poinformował pracowników, aby mogli poszukiwać nowego źródła utrzymania. Uważa on, że nie jest prawdą, iż pracownicy nie zostali powiadomieni o możliwości wystąpienia opóźnień za kwiecień 2024 roku: „Przekazywałem tę wiadomość za pośrednictwem kierowników zespołów”. Pracownicy BLS potwierdzają, że 9 maja pojawiły się informacje o późniejszej wypłacie, jednak miały one trwać zaledwie tydzień, a już 15 maja zamiast poznać kolejne wieści o przelewach, dowiedzieli się o rezygnacji Dziwniela. Było zbyt późno, aby jakkolwiek zareagować. Pozostali bez pieniędzy, a kwestię wypłat miał rozwiązać następny zarząd, który do tej pory się nie utworzył.
Na koniec Dziwniel podkreślił raz jeszcze, że solidarnie z całą załogą również nie otrzymał wynagrodzenia za kwiecień. Dodał: „Na przestrzeni poprzedniego roku dwa razy obniżyłem poziom mojego wynagrodzenia za prace producenckie do finalnego poziomu 50% nominalnej wartości na mojej umowie ze spółką”.
Komentarz akcjonariusza
Z powodu impasu w rozmowach między pracownikami a Dziwnielem skontaktowaliśmy się z Movie Games, czyli największym akcjonariuszem BLS. Mateusz Wcześniak (prezes firmy) oraz Agnieszka Hałasińska (wiceprezeska) zdają sobie sprawę z sytuacji osób zatrudnionych przez BLS i w ramach własnych możliwości okazują wsparcie, „utrzymując ich ubezpieczenie w Lux Med”. Dopytałem o sprawę wspomnianego feralnego walnego zgromadzenia, na którym nie doszło nawet do głosowania nad nowym składem rady nadzorczej.
Zgodnie z zaplanowanym porządkiem obrad po otwarciu zgromadzenia powinno się wybrać przewodniczącego spotkania. Zgłoszono paru kandydatów, jednak „żaden nie został wybrany z powodu nieuzyskania wystarczającej liczby głosów”. Dowiedzieliśmy się, że w zgromadzeniu „uczestniczyło osobiście lub przez pełnomocników kilku innych akcjonariuszy reprezentujących w sumie znaczną część ogólnej liczby głosów w BLS, jednak przez brak wybrania przewodniczącego zgromadzenie musiało zostać zakończone”.
Po walnym zgromadzeniu odbyło się również spotkanie, na którym z grona akcjonariuszy posiadających powyżej 5% bezpośrednio pojawiło się tylko Movie Games. Poza tym dwóch innych akcjonariuszy zastąpił pełnomocnik, jednak „nie był umocowany do podejmowania żadnych wiążących kroków”.
Zapytaliśmy o wspomnianą przez Dziwniela „bierną postawę akcjonariuszy”, przez którą cała sprawa nie może ruszyć dalej. Movie Games wyraża zmartwienie aktualną sytuacją BLS i brakiem propozycji mogących ją zmienić. Z 23% akcji MG „nie ma uprawnień do samodzielnego zwołania zgromadzenia” – wymagane jest tutaj bowiem posiadanie co najmniej 50% kapitału zakładowego lub co najmniej 50% ogółu głosów. Dalej MG wskazało, że „z powodu braku osób w zarządzie BLS nie możemy nawet wysunąć żądania o jego zwołanie”. Jednocześnie Wcześniak i Hałasińska wyrazili poparcie dla „zaproponowania strategii, która będzie korzystna zarówno dla pracowników, jak i akcjonariuszy BLS”.
Movie Games jako akcjonariusz nie może opłacać pracownika firmy, w której ma akcje, bo taka czynność bez podstawy prawnej narażałaby na poszkodowanie akcjonariuszy MG. Poza tym takiej sprawy nie da się rozwiązać, jeżeli pozostali akcjonariusze przemawiają przez pełnomocnika. Z rozmowy z pełnomocnikiem obecnym na spotkaniu po walnym zgromadzeniu miało wynikać, że akcjonariusze BLS, których reprezentował, „nie przekazali żadnych pomysłów ani planów działania w związku z tą bezprecedensową sytuacją”.
Warto nadmienić, że, powołując się na Puls Biznesu, ponad połowę akcji BLS posiada czterech inwestorów indywidualnych: Michał Dziwniel, Dariusz Jamioła, Artur Michalski oraz Szymon Okoń. Wszyscy wspomnieni mają po kilkanaście procent akcji BLS.
Developerzy uważają, że nie otrzymali wystarczającej pomocy od akcjonariuszy. Czują, że zostali pozostawieni na pastwę losu. Wspomniany Lux Med nie gwarantuje pieniędzy na leki, dalej nie stabilizuje ich sytuacji finansowej, a i nie dochodzi też ze strony akcjonariuszy do wsparcia w formie rekomendowania pracowników innym firmom czy solidaryzowania się z nimi na rynku pracy.
Wydawca i perspektywa na przyszłość
Rozmawialiśmy z przedstawicielem B.Games (wydawcą Enemy of the State), który udzielił konkretnych odpowiedzi w sprawie Brave Lamb Studio, ale ostatecznie, ze względu na toczące się postępowanie przeciwko Dziwnielowi, zdecydował się nie umieszczać swojego komentarza w tekście.
Developerzy zwrócili się o pomoc do Związku Pracowników Branży Gier. My zaś poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie. Związek twierdzi, że „brak organu zarządzającego spółką komplikuje i tak trudną sytuację pracowników dochodzących należnych wynagrodzeń. Od strony prawnej jedynym rozwiązaniem jest wystąpienie do sądu o ustalenie tymczasowego zarządcy”. Miałoby to na celu dochodzenie roszczeń od osób, które odpowiadają za wybór zarządu, czyli udziałowców spółki. Według Związku mamy do czynienia z kolejną sprawą, w której „zastępowanie umowy o pracę umowami cywilnoprawnymi przerzuca na zatrudnionych odpowiedzialność za decyzje biznesowe zarządu”.
Pracownicy Brave Lamb Studio, mimo świadomości, że znajdują się na przegranej pozycji, nie chcą się poddawać. Wszyscy zgodnie zamierzają dochodzić swoich praw i starać się wyegzekwować zaległe płatności. Podkreślają również, że dalej pokładają nadzieje w projekcie, a ich wiara w zespół pozostała niezachwiana.
Jak dowiedzieliśmy się z kilku źródeł, na koncie firmy mają znajdować się środki gotowe do wypłaty, chociaż nie jest to kwota, która mogłyby pokryć wynagrodzenie całego zespołu.
Czytaj dalej
Rodowity bałuciarz i entuzjasta popkultury. W wolnych chwilach czyta sporo pulpy. Kontakt: filip.chrzuszcz@cdaction.pl