1
1.01.2025, 14:04Lektura na 8 minut

Space Station 13 jest grą, w której możesz (niemal) wszystko [FELIETION]

Symulator chirurga, śledztwa detektywistyczne, czy system budowania maszyn produkcyjnych. Każdy z tych elementów to materiał na kilka osobnych gier. A co jeżeli bym wam powiedział, że istnieje jedna, która ma je wszystkie… i to na dodatek w kosmosie?


Jakub „Haverok” Szotarski

Na zmianie nie działo się dziś nic interesującego. Jako asystent trochę pokręciłem się po głównym korytarzu stacji i pomogłem w kilku departamentach, zanim zaczęło mi burczeć w brzuchu. Zdecydowałem się udać do mesy, ale kucharza oczywiście nie było, więc musiałem się zadowolić ciepłym rosołem z automatu. Kiedy AI melodyjnym głosem poinformowała, że przechodzimy na niebieski alarm, nie przejąłem się tym zbytnio.

Agenci Syndykatu? Tutaj? Co za bzdura! Wiedziałem jednak, że ochrona może się zrobić mocno przewrażliwiona, więc postanowiłem przyspieszyć moją wycieczkę tunelami konserwacyjnymi. Ludzie zostawiają tam dużo przydatnych gratów i nikt nie zauważy, że gwizdnąłem sobie skrzynkę z narzędziami. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wejść za tamten zakręt, ale zamarłem, widząc świeży ślad krwi. Gdy sięgałem po komunikator, aby poinformować o tym szefa ochrony, nagle usłyszałem charakterystyczne skrzypienie o wiele za dużych butów klauna. Kiedy zacisnął dłoń na klaksonie, było już za późno.

„HONK”.

Spotkanie z nowo powstałą cywilizacją Golemów? Nie ma sprawy!
Spotkanie z nowo powstałą cywilizacją Golemów? Nie ma sprawy!

Wyobraźcie sobie stację kosmiczną rodem z „Deep Space 9” albo „Babilon 5”. Twór taki, aby działać, potrzebuje rozmaitych departamentów: od inżynierów, przez naukowców, aż po lekarzy dbających o zdrowie mieszkańców. Oczywiście musi być też ochrona pilnująca porządku oraz cargo, którego główne zajęcie stanowi zamawianie i dystrybucja zapasów dla pozostałych miejsc pracy. Z jakiegoś powodu stacja zatrudnia także klauna i mima, związanych profesjonalną relacją wahającą się od zaciekłej wrogości do głębokiej przyjaźni (nie pytajcie).

A teraz wyobraźcie sobie, że każda z tych osób, tych mróweczek, które muszą współistnieć, aby to wszystko się nie rozleciało… to faktyczny, żywy gracz. Żaden tam enpec czy inne oskryptowane badziewie. Gość robiący wam tosta w mesie to taki sam człowiek z krwi i kości jak wy. Aha, jeszcze jedno. Najprawdopodobniej na stacji znajduje się zdrajca, usiłujący w jakiś sposób sabotować waszą pracę. I owszem, to też gracz. Brzmi nierealnie ambitnie? Cóż, możecie przekonać się sami, gdyż to, co tutaj opisałem, dotyczy istniejącej gry Space Station 13, produkcji całkowicie darmowej.

Zdarza się tak, że ewakuacja załogi kończy się tragicznie, a zło wygrywa pławiąc się w krwi i flakach.
Zdarza się tak, że ewakuacja załogi kończy się tragicznie, a zło wygrywa pławiąc się w krwi i flakach.

To nie jest Księżyc

No dobrze – skąd to się właściwie wzięło? Cóż, może trudno w to uwierzyć, ale to, co miało się stać Space Station 13, było pierwotnie projektem z czasów szkoły średniej jegomościa podpisującego się nickiem Exadv1 i stanowiło… symulator atmosfery i zachowań gazów. Stąd właśnie pomysł, aby akcję umieścić w kosmosie – by dało się uwzględnić próżnię dla ciekawszych efektów. Młody twórca rozpoczął pracę na mało już dzisiaj znanej(-nym) platformie/silniku BYOND (złośliwi mówią, że obecnie służy niemal wyłącznie do uruchamiania SS13).

Sam zainteresowany twierdzi, że w czasach, kiedy zaczynał pracę nad oryginalną wersją (czyli w 2003 roku), nie za bardzo interesował się wartościowaniem narzędzi do tworzenia gier. W wywiadzie dla The Black Pants Legion zdementował także plotkę krążącą wśród społeczności SS13, jakoby ktoś „ukradł” mu kod źródłowy, a zniechęcony tym faktem Exadv1 zakończył swoją karierę i usunął się w cień. Prawda jest jednak inna: gdy po paru latach od przerwania prac młody developer zobaczył, co działo się z jego dziełem, postanowił skontaktować się z twórcami pierwszych projektów i pomógł im położyć podwaliny pod grę, którą staram się wam przybliżyć. No bo co ma oznaczać tu „wszystko” tak buńczucznie umieszczone przeze mnie w tytule artykułu?

Przy odrobinie wyobraźni nawet Mim może zostać dowódcą pancernej brygady kartonowych czołgów!
Przy odrobinie wyobraźni nawet Mim może zostać dowódcą pancernej brygady kartonowych czołgów!

Załoga i zdrajca Pośród nas                                                         

Jako przykład weźmy moją ulubioną karierę – koronera. Swego czasu grałem zwyczajnym lekarzem, ale bardzo szybko odkryłem, że preferuję, gdy pacjenci nie próbują pyskować po zabiegu. Do zadań rzeczonego koronera należy zadbanie, aby każdy denat miał dobrze sporządzony raport autopsyjny z fotografią, do wglądu głównego lekarza medycznego czy ochrony. Oczywiście gra w wypadku śmierci daje szansę powrotu, więc muszę dbać o to, żeby ciała były bezpieczne i gotowe do sklonowania przez genetyków. Należałoby też pilnować, by nikt nie rozkradł rzeczy należących do „pacjentów”, i upewnić się, by trafiły z powrotem do ich departamentów lub w ręce potencjalnego następcy. Moja pomoc okazuje się nieodzowna w przypadku badania spraw morderstw. Na przykład włókna z białych rękawiczek mogą wskazywać na mima, a ślady po kłach na szyi i niedobór krwi są jednoznacznym dowodem na to, że mamy do czynienia z wampirem (!).

Ról i zawodów jest tu od groma. Botanicy dbają o to, by do kuchni trafiały rośliny nadające się do spożycia, ale mogą też np. zająć się… produkcją narkotyków. Na czele załogi stoi kapitan, który musi tym całym bałaganem zarządzać. Stacja pracuje dla korporacji Nanotrasen, a jej główne zadania to wydobywanie plazmy, cennego, acz mocno wybuchowego minerału, oraz prowadzenie badań naukowych. Kapitan ma liczną rzeszę doradców w postaci głów departamentów czy szefa ochrony, ale jego najcenniejszym sojusznikiem jest sztuczna inteligencja. I tak – ją także prowadzi jeden z graczy. Istnieje pewien dowcip o AI, mówiący o tym, że to tak naprawdę bardzo skomplikowany mechanizm do otwierania drzwi. Jeżeli bowiem wcielimy się w wirtualnego asystenta Stacji Trzynastej, bardzo często będziemy słyszeć błagania ludzi o wypuszczenie ich z pomieszczeń, do których nie powinni mieć dostępu, a do których „przypadkiem” się dostali.

Niektórzy chcą tylko patrzeć jak stacja płonie.
Niektórzy chcą tylko patrzeć jak stacja płonie.

Oczywiście to niejedyne zadanie AI, gdyż można ją uznać za faktyczną zarządzczynię stacji. Na szczęście ona sama ma własnych pomocników w postaci robotów i „borgów” (syntetyków ze sztucznymi lub organicznymi mózgami) stanowiących jej „kończyny”. Można więc pomyśleć, że nic nie ogranicza jej potęgi, istnieje jednak kilka zestawów zasad domyślnie wgranych do AI stacji, a te najpopularniejsze oparte są rzecz jasna na prawach robotyki Asimova. Konieczność stosowania się do tych reguł to jedno z najtrudniejszych wyzwań i dlatego większość serwerów pozwala na grę sztuczną inteligencją dopiero po zdobyciu doświadczenia w innych zawodach.Dodajmy, że zdrajcy mogą oczywiście dostać się do jej rdzenia i ją przeprogramować i niezwykle szybko dla załogi to kosmiczne Dwarf Fortress zamienia się w System Shocka.

A skoro już o zdrajcach mowa, należy wspomnieć, iż zależnie od serwerów (jako że przez naturę gry różnią się one od siebie znacznie) mamy bardzo szeroki wachlarz. Począwszy od agentów Syndykatu, którzy muszą po prostu coś ukraść lub niepostrzeżenie zamordować swój cel, przez kultystów próbujących przyzwać na stację lovecraftowską kreaturę, skończywszy na wielkiej żelatynowej masie inspirowanej potworem z filmu „Blob – zabójca z kosmosu” z 1958 roku (jej gameplay zamienia SS13 w coś na kształt RTS-a).

A może by tak zmierzyć się z ksenomorfami? Serwer Colonial Marines zupełnie zmienia dynamikę rozgrywki!
A może by tak zmierzyć się z ksenomorfami? Serwer Colonial Marines zupełnie zmienia dynamikę rozgrywki!

Wybierz swoje miejsce wśród gwiazd

Space Station 13 to gra trudna do opisania ogólnikami także ze względu na to, iż każdy serwer posiada swoją charakterystyczną otoczkę i może się znacznie różnić od pozostałych. Na jednym będziemy mieli bogactwo obcych ras grywalnych. Inny położy bardzo duży nacisk na roleplay, a rundy potrwają kilka godzin zamiast standardowych dwóch. Jeszcze inny, Colonial Marines, totalnie zmieni zasady i przeniesie nas do uniwersum Aliena, gdzie oddziały żołnierzy zmagają się z hordami ksenomorfów, a pomiędzy nimi można natknąć się okazjonalnie na spanikowanego cywila czy Predatora usiłującego udowodnić swoją wartość na polowaniu.

W czym zatem tkwi haczyk? Cóż, po pierwsze, choć jest stale rozwijane, Space Station 13 ma bardzo umowną grafikę i mimo ciągłego ulepszania sprite’ów bliżej mu do Tibii niż nowoczesnych produkcji. Po drugie sterowanie nazwałbym dość siermiężnym i nieprzystępnym, co wynika po części z założeń tego dzieła. Po trzecie (i tego głównie dotyczy „niemal” w tytule) największe ograniczenie tej „nieograniczonej” gry stanowi czynnik ludzki i serwer, na który trafimy. Ponieważ jest to darmowa i opensource’owa produkcja, każdy administrator ma prawo nałożyć takie zasady, jakie mu się żywnie podobają. Przeważnie nie da się po prostu podejść do kogoś i zdzielić go kluczem francuskim, bo nam się nie spodobał. Takie zachowanie może na nas szybko zrzucić gniew moderatorów.

Spokojnie, AI jest kompetentna, lojalna i na pewno nas nie zdradzi...
Spokojnie, AI jest kompetentna, lojalna i na pewno nas nie zdradzi...

Inna niż inne

Dla mnie SS13 to nie tyle gra, co specyficzny mikrosystem. Doznanie bardzo unikatowe, które swoim rozmachem zawstydza niejeden ambitny, wysokobudżetowy projekt. W żadnej innej produkcji nie zdarzyło mi się przeszczepić drugiemu graczowi oczu kosmicznego sowieta, brać udziału w przyjmowaniu delegacji rodziny królewskiej superinteligentnych szlamów (wcielając się w samego monarchę) czy uciekać z karceru za pomocą kostki mydła.

Kiedy razem z kumplem opowiadaliśmy o rundach, jakie zdarzało nam się mieć na Stacji Trzynastej, nasi znajomi odnosili wrażenie, że opisujemy im gorączkowe majaki. Z czasem przywykli, a po wspólnej grze w podejrzanie podobną Barotraumę szybko zrozumieli, skąd się tam wziął specyficzny podział ról załogi i klauni. Space Station 13 jest szalone i swoim szaleństwem czaruje i buduje mnogość scenariuszy, jakich próżno szukać w innych tytułach.


Redaktor
Jakub „Haverok” Szotarski

Wyczołgałem się z odmętów Internetu, żeby gadać o grach i popadać w dygresje. Przez bardzo dziwny splot wydarzeń od siedmiu lat pracuję jako writer/researcher na kanale youtube'owym zajmującym się Dragon Ballem. CD-Action to mój detoks autorski. Jak będę duży, zostanę poważnym pisarzem – tak sobie powtarzam od jakichś30 lat . W mojej głowie na stałe gra melodia z głównego menu Morrowinda i „Instrument of Surrender” ze ścieżki dźwiękowej do Disco Elysium. Przyślijcie pomoc!

Profil
Wpisów2

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze