[Sprawdzam] A gdyby tak zagrać w Morrowinda?
The Elder Scrolls III: Morowind
PC, XBO | Bethesda Game Studios| RPG • otwarty świat
Lata temu Morrowind uświadomił mi, że nie cierpię erpegów w otwartym świecie. Zapamiętałam go jako przytłaczającą, nudną grę pełną blach tekstu i po dziś dzień pozostaje on jedyną odsłoną serii The Elder Scrolls, jaką miałam nieprzyjemność ograć. (Nie w całości, zatrzymałam się jakoś na Vivek). Przy dziesiątkach okazji narzekałam na Morrowinda i trochę dla zabawy ustawiłam stream ze znienawidzonej gry Bethesdy jako jeden z celów podczas streamu charytatywnego – ostatecznie zebraliśmy ponad 2000 zł, a w efekcie wczoraj powróciłam do nastoletniego koszmaru. Produkcja zachowała oczywiście wszystkie wady, które zapamiętałam z dzieciństwa, a do tego jeszcze brzydko się zestarzała. Niekończące się plansze z nieudźwiękowionym tekstem u niemal każdego enpeca to rzecz w 2020 roku kompletnie niejadalna, muzyka tak samo jak niemal dwie dekady wcześniej wżera się w mózg powtarzanym w kółko motywem, starcia są nieintuicyjne i w przypadku niedoświadczonych, niewyspecjalizowanych postaci przeciągają się w nieskończoność. Stream był przezabawny – przez przypadek ukradłam książkę, niechcący dźgnęłam kogoś włócznią i trafiłam do więzienia świeżo po wypuszczeniu na wolność oraz jako bardka niewprawiona w wojaczce bohatersko uciekałam przed larwą. Nigdy więcej.
Wide Ocean Big Jacket
PC, NS | Turnfollow | przygodowa • biwak
60-90 minut sympatycznej przygodówki, w której dwie pary i tym samym dwa pokolenia – dorosłych i nastolatków – jadą razem na biwak. To, ponownie jak Florence z zeszłego tygodnia, produkcja typu „wycinek z życia”. Wspólny wyjazd do lasu będący chwilą oddechu od codziennego życia sprawia, że bohaterowie mają więcej czasu na przemyślenia i zastanawiają się nad różnymi aspektami swoich związków. Całość jest przy tym całkiem nieźle napisana (pomijając może okazjonalne błędy, które początkowo uznałam za ekspresję artystyczną, ale po zobaczeniu „it’s” zamiast „its” zaczęłam mieć wątpliwości) i nada się zarówno dla starszych, jak i młodszych graczy. (Może nie takich całkiem najmłodszych, więc nie sadzajcie przed ekranem swoich dzieci, chyba że chcecie, żeby – uwaga, spoiler! – ciotka odwaliła za was rozmowę o pierwszym razie). Fabuła dotyka istotnych spraw, np. tego, czy na biwaku powinno się sikać w publicznej toalecie, czy w krzakach, i jest całkiem ujmująca – tzw. „comfort food” na krótki wieczór.
Lair of the Clockwork God
PC | Sive Five Games | platformowa • przygodowa
Już drugi raz w ciągu ostatnich miesięcy developerzy robią mi taką przykrą niespodziankę. Najpierw Gambrinous znane z prześwietnego Guild of Dungeoneering stworzyło nudnawe Cardpocalypse, z którym pożegnałam się po kilku godzinach, teraz Size Five Games – studio mające na koncie angażujące The Swindle, które rozkochało w sobie zwłaszcza enkiego – wypuściło powolne, zabugowane i męczące Lair of the Clockwork God. Nie rozumiem „bardzo pozytywnych” opinii na Steamie, bo w mojej opinii interesujący jest tu tylko pomysł – połączenie platformówki i point’n’clicka. Niestety fakt, że dwójka bohaterów pokonuje kolejne etapy wspólnie (postać z platformówki może skakać, a ta z przygodówki używać przedmiotów), a nie osobno, odbija się negatywnie na zbyt ślamazarnym, jak na mój gust, tempie. Pierwszemu wrażeniu nie pomogło to, że w ciągu dwóch godzin gra dwukrotnie po prostu się wyłączyła. Nie miałam okazji zobaczyć wielu sekwencji Lair of the Clockwork God, ale z tych, które widziałam, podobała mi się zaledwie jedna, w której jeden bohater bierze drugiego na plecy i pruje z nim przez niszczejące miasto. Plusem produkcji jest możliwość ustawienia w opcjach, jak dużo gadają postaci – domyślnie paplają niemal non stop, a że nerdowski humor jest czasami w porządku, a innym razem żenuje, ostatecznie polecam ustawić dialogi na „low”, a nawet „critical”. Tak czy siak, podziękuję!
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (w tygodniu ok. 20, w weekendy ok. 16). Do zobaczenia!
Czytaj dalej
35 odpowiedzi do “[Sprawdzam] A gdyby tak zagrać w Morrowinda?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Morrowinda ograłem jakoś w 2016 roku po raz pierwszy, i na tą chwilę to dla mnie NAJLEPSZA część TES’ów.|Zero prowadzenia za rękę, zero znaczników. Coś pięknego. Na dodatek większość czasu korzystałem podczas eksploracji z mapy z TES Anthology odwiedzając każde wypatrzone na niej ruiny czy inne interesujące miejsca jak np. wraki statków.|Na 100% wrócę do niego za jakiś czas by po raz kolejny wycisnąć z tego świata wszystko co się da, i znając życie znów jako dunmer.
Ja myślę, że Morrowind byłby teraz dużo lepszy gdyby dołożyć parę modów graficznych
@9kier – Ale muzyke w Morrowind to ty szanuj;)
Morrowind. Tum tum tum, tum tum tum, tum tum tum, tutututum. Kocham. Ale cieszę się, że 9kier dalej jest największą alternatywką w redakcji CDA
Ja też od Morrowinda się odbiłem, zapamiętałem głównie dużo lokacje wypełnione nijaką zawartością i ściany tekstu. :V Nie mam żadnego problemu z czytaniem (patrz: Planescape Torment), ale tekst tam był strasznie generyczny, w sensie często niczego nie wnosił do fabuły, a musiałeś przez niego przebrnąć, żeby wyciągnąć potrzebne informacje. Plus były to wariacja tego samego o tym samym (zamień wilki czy tam coś na coś innego, nazwę lokacji na inną, wstaw trochę zapychacza i mamy tekst do kolejnej misji). 😉
SerwusX – o nie, nie. Teksty były istotne i było mnóstwo świetnych questów. Widocznie nie ograłeś jej tak jak trzeba. Adecki90 – zgadzam się w zupełności. Ja natomiast pierwszy raz grałem w Morrowinda jak wyszedł na Xboxie niedaleko po premierze jeszcze po angielsku (niesamowity klimat, grafika szczególnie ta woda, wolność, swoboda, przeciwieństwo takich gier jak Crusaders might and magic).
Później kiedy udało mi się zdobyć komputer, który to dźwignął to było jeszcze w 2004 to rozegrałem najpierw ok 300h, później drugi raz podobną ilość już z modami np. na własny dom obok Balmory. Niesamowita gra, niesamowity klimat.9kier – akurat muzyka J. Soula to była podstawa tej gry (dlatego też kapitalne było to, że dodali część muzyki z Morrka i klimatu w oficjalnym dodatku do Skyrima). W tamtych czasach większość gier miało jakieś powtarzalne motywy więc dziwię się zarzutowi.
/pijany chyba jakiś
Morrowind jest genialny – najlepsza część serii. Atmosfera nie do podrobienia, bogata zawartość i wciągający wątek główny inspirowany Lovecraftem robi robotę. Nigdy nie rozumiałem szkalowania Morrowinda, ale każdą grę łatwo kaleczyć.
A co gdyby wyeksponować w Morrowindzie to co najlepsze? :-)|https:youtu.be/lE6sUMB0Gpk
@Esoteric – Najbardziej nie rozumien szkalowania braku znacznikow „tutaj baranku jest cel twojej misji i nie wazne jestes POSZUKIWACZEM przygod” to byla gra w poszukiwanie przygod i panietam jedna z lepszych gdzie musialem znalezc kolesia, co ma ksiazke, w ktorej jest napisane ze iles metrow za skala o ksztalcie reki jest twoj cel(nie pamietam co to bylo). To ze zdazyly sie pewnie 2 bledy w takich misjach nie znaczy ze cala gra jest zla. Natomist Skyrim jest ok teraz gdy prawie nie mam czasu;)
*nie ważne, że
Szkalowanie Morrowinda zawsze na propsie! Podchodziłem do tej gry kilka razy i za każdym się odbijałem. Drewno większe niż w Gothicu, procentowa szansa na trafienie czy blok, mimo że walka toczy się w czasie rzeczywistym, stworzyłem „dobrą” postać, która, o ironio, ma problem z trafieniem zwykłych szczurów, dialogi sztywne, całe ściany tekstu….NIGDY więcej! Morrowind to gówno.
elvenoor – jak nie rozumiałeś na czym opierała się mechanika gry, a z książek to czytasz tylko raz na jakiś czas cd-action to nie dziwne, że gra była gówniana 😛 Jeśli byś stworzył dobrą postać to byś trafiał zawsze ale tego nie rozumiesz. Trudno, żeby dialogi były wesołe w takim regionie, historii wyspy i fabuły widać też nie znasz.
Rozumiem, że w tych czasach może się już nie podobać ale w 2002 roku to była magia. A oczekiwania wobec obliviona miałem jeszcze większe…niestety tam prócz świetnej optymalizacji i znakomitego silnika (ta fizyka przedmiotów) oraz niezłej grafiki to reszta była spaprana…
Morrowind – gra mojego życia. Spędziłem przy niej jakieś 3 lata, czasem grając i 14h dziennie.|Nadal czasem odpalę, chociażby na Androidzie, dzięki OpenMW.
Książki to akurat czytam i to więcej niż Ty, Scouser. W erpegach cenię sobie dialogi, historię, świat…Tylko ja podziękuję za odkrywanie tego drogą przez mękę, gdy mechanika gry jest gówniana, gdy tworzę postać, według mnie dobrą, a głupiego szczura walnąć nie potrafię, mimo że napierdzielam w niego ile wlezie. I TO W CZASIE RZECZYWISTYM! Nie, nie i jeszcze raz nie. Dziękuję za coś takiego. Do Gothicka przywykłem, przyswoilem sobie sterowanie, mimo że też toporne.
ALE jednak w Gothicku to miało sens. Gralem w gry z systemem D&D – tam też miałem „pudła” i „trafnienia”, ale tam to również MIAŁO SENS, bo było to TUROWE! Ten, kto wpadł na „świetny” pomysł wdrożenia losowości trafień w grze w czasie rzeczywistym, powinien zostać zesłany na zapierdzielanie na galerze. Serio! I jeszcze raz: guzik mnie obchodzi historia, jeśli gra nie ułatwia mi jej odkrywania. A Morrowind to spaprał po całości.
Uwielbiałem Morrowinda, ale prawda jest okrutna: zestarzał się paskudnie. Mody są jak makijaż: wygląda zjadliwie, ale mechanika jest przestarzała i trochę bez sensu. To samo z Oblivionem, niedawno próbowałem przejść jeszcze raz, ale mechanicznie jest słabo. To są gry, które lepiej ciepło wspominać, ale niekoniecznie do nich wracać po latach. Niestety, jak ktoś nie załapał się „wtedy”, to teraz tych gier nie pokocha. Chyb, że fanowskie remake’i wypalą. Silnik Skyrim’a nie jest idealny, ale przystępniejszy.
@elvenoor – jeśli chodzi o walkę to się zgadzam w 100% pewnie dlatego po 20 godzinach grania Nordem wróciłem grałem magiem ciemnym elfem i tak do dzisiaj we wszystkie Elder Scrollsy:) Może jestem dziwny ale dla mnie grafika się zestarzała dobrze.
O dziwo Gothicki lepiej się zestarzały. Może dlatego, że nie trzeba było ich przystosowywać do konsol. Taki Xbox (ten z 2001) sporo ograniczał Morrowind pod względem ilości ścieżek dialogowych czy pola widzenia (ta mgła to zabieg pozwalający na zaoszczędzenie pamięci… i ukrycie jak mała była na prawdę wyspa Vvardenfell). Koszmarny interfejs to już trademark serii od czasów Obliviona (specjalnie dostosowany do sterowania padem). No i podział mapy na komórki, też żeby zaoszczędzić na pamięci.
@lukaszsa|Ja zawsze gram Argonianinem od Morrowinda. Odporność na trucizny i choroby + oddychanie pod wodą = OP. Opłacało się poświęcić możliwość noszenia zamkniętych hełmów i butów (pamięta ktoś, że to w ogóle była rzecz?). Mój ojciec grał chyba nordem z toporem właśnie, i o Talosie, ile chorób zbierał po każdej walce z byle larwą czy innym cliff racerem.
Jak nabić komentarze? Powiedzieć, że popularna gra się nie podoba 😛 Ja pójdę o krok dalej – Elder Scrollsy ssają. Ostatnio grałem w świetną metroidvanię – Chasm. Jak ktoś nie grał to polecam. 5 godzin gry, ale całkiem fajne, aż musiałem „platyne wbić”. Nie wiem czy było w cyklu i czy była recenzja w CDA, bo dopiero tydzień temu dowiedziałem się o jej istnieniu, a została wydana w 2018 roku wg google.
@elvenoor jak napoierdzielałeś w niego ile wlezie to nic dziwnego , ze nie trafiałeś bo wyprztykałeś się ze staminy
Łoooo, co tu się wydarzyło przez noc 😮
@darthRaven, mam tak samo, witaj w klubie 🙂
@elvenoor -po prostu widać, że nie rozumiałeś mechaniki gry. Akurat Morrowind był bardzo łatwy i nic tam nie utrudniało poznawania historii, szczególnie jak się poznało grę bo wtedy już od początku można było w kilkanaście godzin zrobić mocarną postać. Nie było sztucznych ograniczeń w postaci skalowania itd, szedłeś praktycznie gdzie chciałeś, mogłeś zakończyć grę w 2h albo szlajać się 200h po wyspie w poszukiwaniu przygód. Tyle, że tak jak pisałem rozumiem, że nawet w 2010 roku można było się od niej odbić
Gra, która zdobyła mnóstwo nagród, sprzedała się bardzo dobrze i miała fanbase tworzący mody kilkanaście lat (do czasu Skyrima w sumie bo później było tylko gorzej ale jednak to robi wrażenie). Na tamte czasy to było coś, za 15 lat możliwe, że W3 będzie dla niektórych „gówniany” tak jak dla niektórych W1 jest „gówniany” już teraz, a to też bzdura akurat. Te gry to nie maluch racery.
Ah, Morrowind, moje osobista gra-legenda.|Nie tylko bardziej toto zarobaczone i niestabilne niż oczekiwałem, także nudniejsze, bardziej prostackie i monotonne niż ustawa przewiduje. Taki mój anti-seller serii: od czasu niemal ukończenia tego nigdy więcej nie tknąłem żadnej gry Beth – wytrzymałem do samego końca, po czym gra uniemożliwiła mi wykonanie ostatniego questa. Byłem wtedy młodszy i zdrowszy, pewnie dziś też wytrwał bym tylko do Vivec ;)BTW Muzyka w grze jest Ś-R-E-D-N-I-A
@elvenoor „Gralem w gry z systemem D&D – tam też miałem „pudła” i „trafnienia”, ale tam to również MIAŁO SENS, bo było to TUROWE! Ten, kto wpadł na „świetny” pomysł wdrożenia losowości trafień w grze w czasie rzeczywistym, powinien zostać zesłany na zapierdzielanie na galerze.”Pewnie jesteś za młody i nie słyszałeś o takich starych niszowych grach jak seria baldurs gate, albo world of warcraft 😉
Zresztą większość gier D&D to gry w czasie rzeczywistym, szczególnie te najbardziej znane. Więc zgaduje że ta twoja turowa gra to pewnie „Świątynia pierwotnego zła”, bo w sumie to nie przypomina mi się żadna inna popularna gra D&D w systemie turowym.
@wolf13000 – że też chce Ci się tłumaczyć rzeczy oczywiste… Baldur, Icewind, Neverwinter nights, KOTOR 1,2, wszystkie z systemem aktywnej pauzy z szansami trafienia. Może chodziło o Jagged Alliance 😛 |oj @elvenoor wyczuwam fanboya Gothica 😉 (akurat Gothica też uwielbiam więc spiny, po prostu często osoby lubujące się w Gothicu prowadziły walki w necie i na żywo z fanami Elder Scrolls.)
Oj, a ja za to wyczuwam cholernego fanboya Morrowinda. Ja fanboyem Gothicka nie jestem, bo choć go bardzo cenię, dostrzegam w nim wiele wad, do któych jednak idzie się przyzwyczaić.|Grałem w Neverwinter Nigjhts 2. Gralem w Drakensanga. Grałem też w Baldurs Gate. Pierwsze dwa ogrywało mi się dobrze, trzeci, niestety, byl dla mnie zbyt archaiczny. Nie grałem w tę grę „za dzieciaka”, „ominął mnie Morrowind. Próba wejścia teraz do tych gier kończyła się szybko znużeniem i poddaniem się,
nie chcąc babrać się z pokrętnymi mechanikami. No sorry, nie moje klimaty, nie podeszlo mi to. Ale o ile Baldura jeszcze bym mógł się nauczyć, myślę, tak Morrowind jest, byl i będzie dla mnie gównem, więc przyklaskuję 9Kier. NIGDY więcej do tego nie wrócę. |Aha, i jeszcze coś: w WoWa grałem na trialu, wbiłem Worgenem kilka leveli, bo mnie kolega zachęcił, ale odpuściłem. Nie czuję zupełnie tej mechaniki walki, choć światem się mocno interesuję. Tak więc, wam wszystkm fanbojom Morrka powiem jedno: OK BOOMERS
Może grał w Wizardry 8? Tam miałeś przemieszczanie w czasie rzeczywistym, a walkę turową właśnie z losowymi szansami trafienia. |PS- moja ulubiona w tamtych latach, dodatkowo pozwalała na import drużyny z 7, czyli praktycznie (przy dobrym i cierpliwym graczu) granie tymi samymi postaciami przez 20 lat czasu rzeczywistego. |Goodbye, Sir-Tech. |PS- czy ktoś ma jakieś informacje na temat późniejszych arcydzieł na mobilki i PS2? Da się w to grać?