[Sprawdzam] Bluźniercza Trójca
„Tych, którzy usilnie pukają w zakazane drzwi, w końcu odwiedzi ten, kto ich strzeże”.
Faith: The Unholy Trinity
Airdorf Games | PC | przygodowa • akcja • horror • trylogia
Airdorf to jeden z najciekawszych twórców krótkometrażowych horrorów, a Faith jest bez dwóch zdań jego najlepszym dziełem – czy raczej trzema. Ta fantastyczna seria, składająca się do tej pory z dwóch tytułów dostępnych na itch.io, w październiku doczekała się trzeciego rozdziału i już jako trylogia trafiła do szerszej publiczności za pośrednictwem Steama. Czekałam na Bluźnierczą Trójcę od wielu miesięcy i przyznać muszę, że trzecia odsłona trzyma poziom poprzednich – nie rozczarowała mnie nawet pomimo faktu, że otrzymałam ponoć najgorsze z zakończeń. Faith: The Unholy Trinity – wykorzystujące prosty pixel art i retrowersje znanych utworów – opowiada o księżach, demonach i egzorcyzmach, a robi to w sposób tak klimatyczny (patrz: powyższy cytat), że od czterech lat, bo mniej więcej wtedy poznałam „jedynkę”, stawiam Airdorfa w topce swoich ulubionych cyfrowych twórców. Wie, jak umiejętnie straszyć, nie zniechęca poziomem trudności sekwencji logicznych i starć z demonami, a do tego nafaszerował Faith olbrzymią liczbą sekretów. Przy okazji pozwolę sobie polecić inne jego pikselowe krótkometrażówki, zwłaszcza świetne Summer Night ze zbioru Dread X Collection.
Marvel Snap
Second Dinner Studios, Inc. | PC, iOS, And | karcianka PvP • Marvel • free-to-play • wczesny dostęp
Wiedziałam, że zbliża się premiera Marvel Snapa, ale celowo pominęłam ją, planując swoje pecetowe przygody. Po pierwsze kompletnie nie jarają mnie superbohaterowie, a Marvel wręcz odrzuca; po drugie gra wygląda paskudnie i wizualnie jedyne, co mi się w niej podoba, to niektóre grafiki na kartach; po trzecie niespecjalnie ekscytuje mnie PvP; po czwarte nudzą mnie karcianki na punkty; po piąte to dopiero wczesny dostęp. Ostatecznie jednak namówił mnie kolega o podobnym guście i postanowiłam dać Snapowi szansę – w efekcie spędziłam z nim 8,5 godziny i wbiję pewnie jeszcze więcej, choć być może już na telefonie, a nie na PC. Choć pełnoprawna wersja desktopowa jest w drodze, na razie gra na każdym kroku krzyczy, że jest zaledwie portem z mobilnym rodowodem. Kiedy jednak przymknęłam oko na oprawę graficzną i fakt, że nie znam połowy bohaterów na ekranie, okazało się, że – choć wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały nadchodzącą katastrofę – Marvel Snap to kawał prostej, dobrej karcianki. Po złożeniu niewielkiej talii z postaci o różnych zdolnościach gracz rusza do boju, a jego celem okazuje się wygranie na punkty w dwóch z trzech lokacji na mapie (trochę kojarzy mi się to z Warhammerem: Inwazją) w ciągu sześciu krótkich tur. Największą zaletą gry są właśnie krótkie, dynamiczne starcia, które sprawiają, że nawet po klęsce poprawienie czegoś w decku i wskoczenie z powrotem do PvP zajmuje zaledwie chwilę. Podoba mi się zróżnicowanie lokacji, choć mam nadzieję, że będzie jeszcze większe, oraz superbohaterów, mechanika tytułowego „snap”, czyli możliwości zwiększenia stawki, a także mnóstwo zadań dziennych (jak w Hearthstonie) i ogólnych. Upgrade’y kart są tylko wizualne (i dają dostęp do nowych opcji), a i matchmaking działa sprawnie, na moim obecnym poziomie przeplatając bitwy z prawdziwymi przeciwnikami i tymi sterowanymi przez AI. Ci ostatni nie są zbyt mądrzy, więc przez pierwsze 4-5 godzin nie przegrałam żadnego meczu – na szczęście teraz zdarza mi się lamić i nie zniechęcam się tym, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Jestem bardzo ciekawa, w którą stronę pójdzie rozwój Marvel Snapa – mam nadzieję, że w więcej interakcji między kartami oponentów – i na pewno od czasu do czasu będę do niego zaglądać.
SuchArt: Genius Artist Simulator
Goose Minded | PC, NS | malarstwo

Od czasu Passpartout: The Starving Artist – które, swoją drogą, w 2023 doczeka się sequela – nie miałam na dysku żadnej gry poświęconej malowaniu obrazów na zamówienie. A takiej poważniejszej, jak SuchArt, nigdy. Podczas gdy Passpartout to taki bieda-Paint (i mowa oczywiście o starych wersjach programu, nie obecnej), w którym niewiele jest poza wyborem koloru farby i grubości pędzla, w SuchArt zrealizowanym w konwencji SF można mieszać barwy (na palecie, płótnie, a nawet podłodze) w odpowiednich proporcjach czy produkować tubki i spraye w dowolnym odcieniu. Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by połączyć zielony z niebieskim tam, gdzie stoisz, spryskać żółcią wszystkie ściany, a potem biegać z gąbką i czyścić (albo nie). A do tego – to dopiero oburzające – pędzle trzeba płukać, a farby mają czelność się kończyć! W ciągu 3,5 godziny spędzonych z gra udało mi się zrealizować zaledwie jedno zlecenie, kolorowego jednorożca na wielkim płótnie. Bawiłam się całkiem dobrze, nie mogę SuchArt nic zarzucić i tym bardziej dziwi mnie to, że niespecjalnie ciągnie mnie do powrotu. Może dlatego, że kiedy mam ochotę malować, wyciągam z kartonu prawdziwe akwarele?
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 13 lub 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!