[Sprawdzam] Jestem kurczakiem
Mam na to papier.
Moja Znajoma Świnka Peppa (My Friend Peppa Pig)
Petoons Studio | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | przygodowa • gradaptacja


Tak, przeszłam grę z Peppą w całości. Tak, zdobyłam wszystkie osiągnięcia. Tak, słuchałam piosenki z kurczakami chyba z siedem razy. W głowie mi się nie mieści, jak gra trwająca 2 godziny może kosztować ponad 140 zł, ale to, jak mniemam, magia licencji na znaną markę. Jednak abstrahując nawet od długości – w końcu lepsze to niż rozpychane znajdźkami i pobocznymi questami otwarte światy – Moja Znajoma Świnka Peppa nie jest dobrą grą. Wprawdzie faktycznie brzmi i wygląda jak odcinek kreskówki, jednak na tym, personalizacji postaci i może na kontroli rodzicielskiej, pozwalającej ograniczyć dzieciakom czas przed ekranem, kończą się komplementy. My Friend Peppa Pig to festiwal powtarzalnych dialogów i sekwencji, które co chwilę krzyczą „jestem grą zrobioną dla kilkulatków, którym wszystko jedno, czy widzieli już tę scenę, czy nie”. Produkcja dla tych, którym nie przeszkadza, że można przedstawić się setny raz Tacie Śwince, choć chwilę temu byliśmy z nim na wycieczce, albo że nie da się przeklikać kolejnego wyjazdu do Zamku Wichrów i patrzenia na okolicę przez teleskop. Albo uciążliwy narrator, albo Peppa wołająca bohatera i nieruszająca się z miejsca, albo nieprzetłumaczone na polski piosenki. Nawet grę dla młodszych odbiorców można zrobić dobrze i z sensem (patrz: Chuchel!), ale Petoons Studio poszło na łatwiznę. Uśmiałam się, to prawda, ale z innych powodów, niż chcieliby twórcy. To gra zrobiona dla pieniędzy – w czym nie byłoby niczego złego, gdyby oferowała w zamian jakąkolwiek wartość.
It Takes Two
Hazelight | PC, PS5, PS4, XSX, XBO | kooperacja • akcja • platformowa
enki miał wolny cały tydzień i w końcu mogliśmy usiąść do ostatniej gry Hazelight. Poprzednia, A Way Out, zachwyciła mnie i miałam nadzieję, że It Takes Two również złapie mnie w swoje sidła, a potem nie wypuści do napisów końcowych. Kiedy to piszę, jesteśmy w 1/4 fabuły i… nie czuję nic. Wisi mi i powiewa to, czy znajdziemy czas na kontynuację, choć zdaje się, że do enkowego serducha w przeciwieństwie do mojego gra znalazła drogę. W scenariuszu, w którym małżeństwo na krawędzi rozwodu zostaje przemienione w lalki i próbuje dotrzeć do swojej zdruzgotanej pociechy (a przy okazji zapewne do siebie wzajemnie), dzieje się mnóstwo. I choć zazwyczaj w takich sytuacjach pochwaliłabym różnorodność sekwencji zręcznościowych – od skakania i bujania, przez strzelanie, po latanie – tu odnoszę wrażenie, że developerzy chcieli wrzucić do gry wszystko. Potrafię wyobrazić sobie, skąd biorą się zachwyty graczy – w końcu i gracz się nie nudzi, i temat zawsze aktualny, i dobrze napisane, świetnie nagrane dialogi – ale sama ich nie podzielam. Za krótko grałam, by powiedzieć, że A Way Out było nieporównywalnie lepsze, lecz na pewno miało w sobie to coś, co potrafiło utrzymać mnie przy ekranie do samego końca.
Webbed
Sbug Games | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | platformowa • logiczna



Gdy chłopak pewnej pajęczycy zostaje porwany przez złego ptaka, postanawia ona ruszać na ratunek. W tym celu musi znaleźć sobie pszczelą przewodniczkę, zaskarbić sobie przychylność mrówek oraz zdobyć paliwo od żuków. Od czego zaczniesz jako gracz – twoja sprawa. I powiem wprost: gdybym na samym początku zeszła do mrowiska, pożegnałabym się z Webbed po godzinie, bo „industrialna” sekwencja pod ziemią, bazująca na przenoszeniu obiektów za pomocą pajęczyn, wymęczyła mnie straszliwie. Na szczęście ruszyłam wcześniej w prawo, w kierunku ula, po drodze zbierając nektar, bujając się na sieciach i pożerając muchy. Ile w tym było prostej wolności, wzmaganej jeszcze przez zieleń drzew i błękit nieba! Zbierałam małe pajączki, strzelałam laserami (tak!) i eksplorowałam ten uroczy świat, od czasu do czasu potańcując, jak na słodkiego skakuna przystało. Tym większym rozczarowaniem okazało się zejście pod ziemię, nudne i uciążliwe. Wiem, że do Webbed, które wcześniej mi się podobało, już nie wrócę, bo mrowisko obrzydziło mi rozgrywkę na dobre. Nie zobaczę krainy żuków, a i chłopak pozostanie nieuratowany. Swoją drogą, gdzie indziej mogła powstać gra o pająkach, jeśli nie w Australii?
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!