[Sprawdzam] Kategoria: dom
Po co siedzieć w czterech ścianach, skoro można siedzieć w sześciu?
Firmament
Cyan Worlds | PC, PS5, PS4 | logiczna • eksploracja



Produkcje Cyan Worlds – Myst, Obduction, teraz Firmament – są tak charakterystyczne, że nie potrzeba logo studia, by rozpoznać autorów. Z jednej strony to komplement, w końcu ekipa ma własny styl, stały i niezależny od branżowych trendów; z drugiej nietrudno zgodzić się z tym, że robi ona w kółko to samo i nie idzie z duchem czasu. Jeśli grałeś w jeden tytuł Cyan, grałeś we wszystkie. Na szczęście twórcy już jakiś czas temu zdecydowali się zrezygnować ze statycznych ujęć na rzecz swobodnego poruszania się po mapie, jednak inne aspekty ich dzieł – np. brak autozapisu czy wrzucanie gracza do sporego świata bez jakiejkolwiek pomocy, a w efekcie wysoki poziom trudności – jak były, tak są. Developerzy tworzą, mam wrażenie, gry dla przygodowo-logicznych weteranów, nie bacząc na to, by były przystępne także dla reszty. Przyznaję, że brak prowadzenia za rękę daje satysfakcję, ale jednocześnie pamiętam, że finał Obduction – jedynej produkcji Cyan, jaką ukończyłam – całkiem mnie przytłoczył, zdecydowanie przekraczając moje ówczesne zdolności logiczne. Z Firmamentem (słowa-klucze: eksploracja, aktywacja urządzeń, podróżowanie pomiędzy krainami) na razie jeszcze jest pod tym względem w porządku, ale w chwili pisania tego tekstu jestem na grę obrażona, i to nie tylko z powodu przydługich animacji oraz pozbawionych polotu monologów. Jak się okazało, mój brak progresu w pewnym momencie wynikał z błędu, w dodatku zgłaszanego developerom zaraz po premierze. Nikt tego nie załatał, straciłam chyba ze dwie godziny na próbę odkręcenia sytuacji, a ostatecznie, wkurzona jak diabli, musiałam wczytać starego sejwa. Dobrze, że takiego miałam i że, ze względu na wysoki poziom trudności, chyba nic w międzyczasie nie odkryłam... Ot, szczęście w nieszczęściu – ale i tak robię sobie kilka dni przerwy na ochłonięcie.
Astrea: Six-Sided Oracles
Little Leo Games | PC | roguelike • kości • budowa talii


Po pierwszej sesji z pełną wersją tego kostkowego roguelike’a – drugiej, jeśli wliczać także zabawę z demem, ale był tam tylko jeden akt – jestem już pewna, że Astrea: Six-Sided Oracles zostaje na moim dysku i czeka na moment, w którym chwilowo znudzi mnie Wildfrost. Trafia do mnie budowa „talii” z rozmaitych k6 (bezpiecznych, zbalansowanych i ryzykownych, które potrafią przechylić szalę zwycięstwa na stronę gracza albo, jak w moim ostatnim „runie”, całkowicie go pogrążyć…), podoba mi się konieczność równoważenia obrażeń zadawanych przeciwnikom i sobie (by odblokować zdolności), rozwój buildu pomiędzy potyczkami (pomocnicy, wykuwanie specjalnych ścian na kościach, mniejsze i większe błogosławieństwa) jest odpowiednio zróżnicowany, a i oniryczną oprawę audiowizualną uważam za stylową, wpadającą w oczy, uszy czy inne wybrane otwory. Pisząc to, narobiłam sobie zresztą smaka i być może odpalę Astreę, kiedy tylko uporam się dziś z obowiązkami, zwłaszcza że odblokowałam nową postać, której nie miałam jeszcze okazji przetestować. Fani roguelike’ów, wrzucajcie grę na listę życzeń!
The Bunny Graveyard
Pichon Games | PC | horror • przygodowa • elementy skradanki i akcji

Horrorowa przygodówka The Bunny Graveyard doczekała się pierwszego rozdziału, ponad trzykrotnie większego (i chyba łatwiejszego) niż demo dostępne jakiś czas temu. Ze względu na słodko-gorzką, intrygującą konwencję – króliczycę zarządzającą grupą pomocników-łapek , tajemnicze zaginięcia czy enigmatyczny, zamknięty labirynt – oraz udane sceny gore przeleciałam przez pilotażowy odcinek w jedno popołudnie i wcale tego nie żałuję. Nie ukrywam jednak, że w międzyczasie mój entuzjazm wobec produkcji opadł. Trochę przez podział fabuły na części, które wydawane mają być co kilka miesięcy, trochę przez większą, niż bym chciała, zawartość sekwencji skradankowych z chowaniem się po krzakach, a trochę przez oprawę wizualną. Sama pikselowa grafika mi odpowiada – ba, uważam, że kolorowe, urocze miejscówki takie jak ogród ładnie kontrastują z okazjonalną brutalnością – ale wiele lokacji jest tak ciemnych, że naprawdę nic nie widać. Rozumiem, że to horror i ma być strasznie, ale kogoś tutaj poniosło.
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do soboty po 12). Do zobaczenia!