rek

[Sprawdzam] Kokier spaniel

[Sprawdzam] Kokier spaniel
Patrol nasz! Radę da! Już jadą nam z pomocą! Gdy mamy jakiś kłopot, uratują nas!

Paw Patrol: On a Roll!

Torus Games | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS, 3DS | platformowa • gradaptacja • dla dzieci


Poszłam za ciosem i dwa tygodnie po Mojej Znajomej Śwince Peppie ukończyłam wydaną w 2018 roku gradaptację „Psiego Patrolu”. W Paw Patrol: On a Roll! jest znacznie więcej zawartości i chyba nikt o zdrowych zmysłach nie ma wątpliwości, że to lepsza gra dla dzieci – dłuższa, bardziej zróżnicowana i zawierająca więcej rozgrywki. Wcielasz się w niej kolejno w znane z kreskówki pieski, których imion zdążyłam się w międzyczasie nauczyć: Chase ma trampolinę i dobry węch, Marshall przenośny sprzęt do prześwietleń, Skye lata, a Everest, której płeć z jakiegoś powodu zmieniono na męską, potrafi zjeżdżać na desce snowboardowej. Każdy z ośmiu zwierzaków ma dwie umiejętności, a także może prosić znajome czworonogi o pomoc. Zabawa polega na skakaniu po platformach, wykorzystywaniu zdolności specjalnych do pokonywania przeszkód (np. rozwiązywania prostych sekwencji logicznych) i zbieraniu znajdziek (psich przysmaków i złotych odznak), a wszystko to przy akompaniamencie upierdliwego narratora. Niestety im dalej w las, tym gorzej – mimo zróżnicowanych talentów (choć i tu zdarzają się wyjątki: czuły węch i słuch działają de facto tak samo) rozgrywka jest powtarzalna jak diabli i niewielu dorosłych graczy będzie miało z niej frajdę. Drugą połowę gry wymęczyłam, choć dzieci moich widzów były zachwycone. Najgorsze, że 200 kości (platynę!) zdobyłam na 15 z 16 map, podczas gdy na jednej… zagapiłam się i ominęłam przedostatni przysmak podczas sekwencji podwodnej. Nie mam już jednak siły wracać do tej infantylnej gry, przez co moja przygoda z Psim patrolem pozostanie na zawsze niekompletna.

 

Ghost on the Shore

like Charlie | PC | symulator spacerowicza • eksploracja wyspy



Pewna dziewczyna eksploruje wyspę, słysząc w głowie głos ducha zamieszkującego kiedyś okolicę. Razem próbują odkryć, co dokładnie wydarzyło się w tym malowniczym, dziś opuszczonym miejscu. To symulator spacerowicza, jakich wiele – ze słuchaniem kaset, czytaniem listów i przeszukiwaniem porzuconych, zrujnowanych budowli. Jego siłą są przyzwoite dialogi mogące ponoć popchnąć relację i finał historii w różne strony oraz dobry voice acting, dzięki któremu główna bohaterka brzmi jak Yennefer z Netfliksowego „Wiedźmina”, a i pozostałym postaciom nie brakuje charakteru. Rozmowy przypominają trochę pogawędki przez krótkofalówkę z Firewatcha, a wizje doświadczane na wyspie – sekwencje wspomnień rodem z Everybody’s Gone to the Rapture. Choć grało mi się dobrze, przyznać muszę, że ze względu na powolne tempo opowieść nie porywa, a dziwaczne, kiepsko uzasadnione zakończenie – przynajmniej to, które przypadło mi w udziale, bo innych nie widziałam – bardzo mnie rozczarowało.

 

Iron Lung

David Szymanski | PC | obsługa łodzi podwodnej • horror

https://www.youtube.com/watch?v=58XkJzd1ZqY&ab_channel=DavidSzymanski

Maksymalnie dwugodzinny horror „na gryza”. Skazaniec, w którego się wcieliłam, zamiast odbyć karę śmierci zostaje zamknięty – dosłownie zalutowany od zewnątrz – w łodzi podwodnej. Zamiast wody ze wszystkich stron otacza go morze krwi. Jego zadaniem jest sfotografowanie kilku anomalii znajdujących się w miejscach o konkretnych współrzędnych, a powtarzalna, nudnawa rozgrywka polega niemal wyłącznie na nawigacji z użyciem mapy oraz pstrykaniu zdjęć. Oczywiście nie doczytałam briefingu, więc pierwsze, co zrobiłam, to wpłynięcie wprost w przeszkodę, zobaczenie ekranu „game over” i powrót do menu. Za drugim razem, kiedy odkryłam już, jak działa na szczęście łatwe sterowanie łodzią, lawirowałam między migającymi punktami jak stary wilk morski, unikając złowrogiego pikania. Straszne momenty w Iron Lung policzyć mogę na palcach jednej ręki, co trochę mnie rozczarowało, jednak mój chłopak – który panicznie wręcz boi się wszystkiego, co podwodne – uznał to za jedno z najbardziej przerażających growych doświadczeń swojego życia. Jak widać, lęk to emocja tak subiektywna, że trudno na jego podstawie oceniać jakość tytułu. Jest „w porządku”, więc jeśli tematyka cię interesuje, możesz rozważyć wydanie na niego dwóch dyszek.

 

„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI

Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!

4 odpowiedzi do “[Sprawdzam] Kokier spaniel”

  1. „Everest, której płeć z jakiegoś powodu zmieniono na męską, potrafi zjeżdżać na desce snowboardowej”
    Płeć Zumy też zmieniono, bo w oryginale to chłopak, ale ta zmiana jest akurat pozytywna. Zuma dobrze pasuje na dziewczynę i dzięki temu w przeciwieństwie do oryginału pies dziewczynka nie jest tylko jedna, nie jest słodkim małym pieskiem który ma wszystko w kolorze różowym (Everest nie jest w podstawowym składzie).
    Te zmiany są chyba po prostu spowodowane końcówkami imion. Zuma to ona (w Brazylii też) a Everest to on, Everest poszedł a Zuma poszła. Wydawało mi się to głupie, ale małe dzieciaki serio mogły by mieć z tym problemy, skoro mają problem nawet z tym, że słowo Skye ma rodzaj żeński, ponieważ zdarzają się np. zdania „szukam mojego skaja”.
    Mimo wszystko, takie zmiany mogą okazać się problematyczne w przyszłości. Zmianę Zumy na dziewczynę oceniam pozytywnie ale Everest na chłopaka mocno negatywnie.

    • Z żoną ostatnio mieliśmy podobną rozmowę (tak, rodzice małych dzieci miewają ciekawe tematy;). O dziwo, naszym dzieciom płcie psiej ekipy (na razie) nie robią różnicy 🙂

    • Iza „9kier” Pogiernicka 1 kwietnia 2022 o 08:41

      Ja bym wolała, żeby zmian nie było, choć rozumiem, skąd się mogły wziąć. Skoro ktoś może mieć na imię Kuba i być chłopcem, a dzieci sobie z tym radzą, to do Zumy też się przyzwyczają. 🙂

  2. Ja widzę GIFy! Ja widzę!

Dodaj komentarz