[Sprawdzam] Najgorsza gra od lat
Serio, nie przypominam sobie żadnej innej produkcji, na którą zareagowałabym aż tak alergicznie. Zgadujcie bez czytania tekstu, o której mowa!
Inkbound
Shiny Shoe | PC | taktyczna • roguelite • kooperacja • wczesny dostęp


O tym, że twórcy Monster Train wydali w maju nową grę taktyczną, dowiedziałam się przypadkiem i po opublikowaniu w CDA mojej zeszłorocznej topki – szkoda, bo Inkbound miałby szansę znaleźć się w pierwszej piątce. Choć nie wyszedł jeszcze z wczesnego dostępu, wkręcił mnie na tyle mocno, że od piątku gram w niego w każdej wolnej chwili i zdążyłam już namówić dwójkę domowników do zakupu. Kupiły mnie zróżnicowane postaci, satysfakcjonująca personalizacja buildu, taktyczne walki polegające w dużej mierze na pozycjonowaniu bohatera oraz możliwość zabawy w co-opie. Otoczka fabularna w klimacie fantasy nie trafia do mnie kompletnie i przez monologi enpeców raczej przelatuję wzrokiem, niż je czytam (niektóre mają voice acting – tych słucham), niektóre obiekty mogłyby się mniej zlewać z tłem, a do tego chyba z dziesięć godzin zajęło mi wykombinowanie, jak przesuwać kamerę w trakcie starć (z Shiftem), ale poza tym wpadłam jak śliwka w kompot. Ninja jest, mam wrażenie, OP, ale testowałam dopiero trzy postaci i może wkrótce zmienię zdanie. Polecam Inkbounda wszystkim cyfrowym taktykom!
Baldur’s Gate 3
Larian Studios | PC, PS5, XSX | RPG • kooperacja
W przeszłości grałam w pierwszego i drugiego Baldura – wydaje mi się nawet, że je ukończyłam – i oba wspominam dobrze. Dwie sesje z „trójką” uświadomiły mi, jak bardzo zmieniły się moje preferencje. Niewiele mam do zarzucenia trzeciej części – no, może poza mało intuicyjną, trochę toporną taktyczną walką, średnio przystępnym interfejsem i tym, że początkowa fabuła nie porwała mnie ani nawet nie zaintrygowała. A jednak, mimo że miałam przednie towarzystwo do co-opa oraz widziałam morze możliwości oferowanych przez „trójkę”, kompletnie nie mam ochoty w nią grać. Na drugą sesję umówiłam się trochę z obowiązku i po niej wiedziałam już, że chyba czas pogodzić się z tym, że od lat nie lubię erpegów, a przynajmniej tych cyfrowych. Trochę też przypomina mi się sytuacja, którą miałam z Mass Efectem – pozytywne wspomnienia z dwiema pierwszymi odsłonami, kilka lat przerwy i przykre doświadczenie z „trójką”, która odrzuciła mnie po paru godzinach – jednak te doświadczenia nie są analogiczne. W przypadku Sheparda czułam, że po przetestowaniu dziesiątek indyczków zrobiłam się zwyczajnie wybredna, a gra nie dorastała do moich oczekiwań wobec branży; w przypadku nowego Baldura doceniam złożoność interakcji ze światem i potrafię zrozumieć powody, dla którego można w tej grze przepaść na dziesiątki czy setki godzin. Mnie osobiście ta perspektywa niestety przytłacza zamiast ekscytować, a nie po to siadam przed komputerem, żeby się męczyć.
Priest Simulator: Vampire Show
Asmodev | PC | FPS • akcja • wczesny dostęp
Nabrałam się na przytłaczająco pozytywne recenzje polskiego Priest Simulatora na Steamie, bo nie spodziewałam się, że gracze mogą chwalić coś aż tak żałosnego i prostackiego. Wypchanego kloacznym humorem oraz wulgaryzmami – niestety bardziej w formie przecinka niż dla podkreślenia wypowiedzi – w takim stopniu i w momentach tak niepotrzebnych, że nawet ja, bluzgająca w domu dość namiętnie, czułam się zażenowana. Spodziewałam się głupawej okołokościelnej satyry z suchymi żartami rodem z „1670”, które obejrzałam z przyjemnością, a otrzymałam w większości nieśmiesznego gniota, w który z powodu tych prymitywnych dialogów wstyd mi było grać, do tego stopnia, że usunęłam z archiwum filmik z zapisem streamu. Po trzech godzinach – i tak dziwię się, że tyle wytrzymałam – wyłączyłam grę z poczuciem olbrzymiego niesmaku. Podobały mi się trzy rzeczy – strzelankowa sekwencja z samego początku, konwencja filmu dokumentalnego i niestety okazjonalne żarciki z tytułowego fachu – lecz całą resztę najchętniej wrzuciłabym do jakiegoś dołu i zalała betonem. Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzi bawią różne rzeczy, ale mnie trudno znaleźć w tej niskich lotów produkcji cokolwiek wartościowego.
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do soboty po 12). Do zobaczenia!