[Sprawdzam] Seksualna metafora
I inne fetysze przeznaczone dla posiadaczy pecetów.
Clickolding
Strange Scaffold | PC | kliker • thriller
Na gry Strange Scaffold trafiam ostatnio przypadkiem. Najpierw wyciągnęłam z czeluści Steama Life Eatera opowiadającego o porywaniu ludzi dla Wielkiego Przedwiecznego, później testowałam demo ekologicznej strzelanki I Am Your Beast, wreszcie zainteresowałam się mrocznym Clickolding. I każdorazowo dziwię się, widząc nazwę studia. Jego najnowsze dzieło to krótkometrażowy thriller, w którym zamaskowany mężczyzna w fotelu każe postaci gracza… klikać na trzymanym w dłoni urządzeniu. Jego reakcje i prośby (takie jak zmiana tempa, odwrócenie się tyłem czy wpatrywanie w wiszący na ścianie obraz) są dość oczywistą seksualną metaforą – jeszcze łatwiejszą w odczycie przez wybrany tytuł i osadzenie akcji w hotelowym pokoju – mimo że w Clickolding nie pojawiają się sceny erotyczne. Trudno nie widzieć w tej niedługiej fabule odzwieciedlenia pewnego fetyszu. Jestem bardzo ciekawa kolejnych gier studia, bo realizuje naprawdę intrygujące projekty.
Nobody Wants to Die
Critical Hit Games | PC | detektywistyczna • cyberpunk • noir
To zdecydowanie najlepsza polska gra, z jaką miałam do czynienia w tym roku. Dobrze napisana, dopieszczona technicznie, ładna, z angażującymi sekwencjami śledztwa, kapitalnym voice actingiem oraz smakowitym połączeniem cyberpunku (wyraźnie inspirowanego „Modyfikowanym węglem”) i noir. Debiut Critical Games kreśli świat, w którym śmierć nie jest ostateczna, bogaci zmieniają ciała jak rękawiczki, a biedni – niedający rady opłacić subskrypcji na „powłokę” – trafiają do banku pełnego uśpionych tożsamości. Gracz wciela się w detektywa policji na przymusowym urlopie, nieoficjalnie zaangażowanego w sprawę serii zabójstw. Nobody Wants to Die zajmuje jakieś 6-8 godzin, w którym to czasie przeplata sekwencje gromadzenia wskazówek na miejscu zbrodni z wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu, wyciągania wniosków niczym w grach z Sherlockiem Holmesem, a także prowadzenia rozlicznych dialogów rodem z interaktywnych filmów. Wprawdzie nie do końca jestem zadowolona z podjętych przez siebie decyzji, a w efekcie uzyskanego zakończenia, ale dwie sesje z grą podobały mi się bardzo. Doskonałe wejście studia do branży.
The Last Alchemist
Vile Monarch | PC | crafting • logiczna • alchemia
Mam wobec The Last Alchemist – polskiej grze o naukowcu szukającym leku na swoją chorobę – mieszane uczucia. Początek niespecjalnie mi się podobał, głównie ze względu na nieprzyjazne sterowanie, problemy z optymalizacją oraz to, że zwyczajnie nie przepadam za craftingiem, zwłaszcza jeśli chodzi o budowanie maszyn. Wkrótce poznałam jednak trzon mechaniki – tworzenie różnych rodzajów mikstur z rozmaitych esencji wyciągniętych z okolicznych zasobów – i faktycznie się wkręciłam. Sklejanie sekwencji coraz bardziej skomplikowanych substancji to w zasadzie rozwiązywanie łamigłówek logicznych poprzez szukanie komponentów o odpowiednim kształcie. Niestety mój entuzjazm z czasem opadł. Jeśli wierzyć zapisom rozgrywki na YT, po przeszło ośmiu godzinach jestem w jakichś 70-85% fabuły, jednak raczej nie mam ochoty jej kończyć. Pomimo radości, jaką daje mi kombinowanie, w jaki sposób zbudować kolorowy wzór, została ona przysypana przez nieustanny grind: ciągłe bieganie po te same zasoby potrzebne do wykreowania komponentów wymagających wielu etapów pracy, nieustannie zapchany ekwipunek, w którym obiekty się nie stackują, oraz poczucie bycia ograniczoną przez limit energii czy niepotrzebny cykl dobowy, którego jedynym celem jest zapisywanie progresu. Przydałoby się to wszystko uprościć i dopowiedzieć pewne rzeczy, by gracz nie miał poczucia, że w wolnym czasie idzie do roboty na drugi etat.
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do soboty po 12). Do zobaczenia!