[Sprawdzam] Trzy szybkie randki
Na jedną wybrałam się pod piramidy, ale szybko z niej uciekłam.
Ten Dates
Wales Interactive, Good Games Media | PC, PS5, PS4, XSX, XBO, NS | interaktywny film FMV • symulator randkowy
W walentynki wyszedł sequel Five Dates, interaktywny film FMV, w którym bohaterowie wybierają się na tzw. speed dating – szybkie randki z nieznajomymi ludźmi. Ten Dates to w zasadzie dwie historie, bo Mishę i Ryana czeka po pięć randek z różnymi osobami. Wśród potencjalnych przyszłych partnerów znaleźli się choćby programista (nieśmiały, z koszulą w kratę, wcale nie stereotyp...), sympatyczna piłkarka czy zajarana astrologią gotka. Wątki LGBT występują dwukrotnie, po jednym dla każdego bohatera, i w obu przypadkach zostają wprowadzone jako spontaniczne sceny. Z jednej strony miło, że twórcy się na nie zdecydowali, z drugiej to trochę „no niech mają chociaż tę jedną opcję romansową”. Ten Dates wyraźnie daje do zrozumienia, czego oczekuje druga osoba, i nieraz miałam wrażenie, że muszę się z kimś ciągle zgadzać, żeby randka się udała. Jako Misha, którą grałam najpierw, ogarnęłam to zbyt późno i do wyboru pod koniec miałam tylko dwoje potencjalnych partnerów, jako Ryan już pięcioro. Ogółem bawiłam się przy Ten Dates dobrze, trochę się pośmiałam, a gra – podobnie jak Five Dates – zaprojektowana jest w taki sposób, że przy kolejnych podejściach można odkrywać dodatkowe sceny. I nie mam tu na myśli pojedynczych kwestii dialogowych, choć oczywiście też, ale np. całe kolejne randki.
Pharaoh: A New Era
Triskell Interactive | PC | city builder • remake • starożytny Egipt



Nie grałam nigdy w oryginalnego Faraona, więc na remake mogłam spojrzeć przez standardowe, a nie różowe okulary. Ukończyłam kilka początkowych, tutorialowych misji – trzy czy cztery – i nie rozumiem, czym zachwycają się gracze. Samo budowanie egipskich miasteczek połączone z próbami obłaskawienia bogów jest jeszcze w porządku, nawet jeśli każdorazowo wznosi się je od zera, ale czuć, że to stara gra w nowym wydaniu. Nie da się nie zauważyć, że choć zmieniają się mapy – odrobinę, bo to przecież ciągle piach z odrobiną trawy i żyznej ziemi u wybrzeża Nilu – robi się w kółko to samo. Wiem, że gra z czasem się rozkręca, bo nie widziałam choćby wojskowości czy handlu, ale gdybym Nową Erę kupiła, już po tych paru ogranych sekwencjach żałowałabym zakupu. To nie tytuł dla mnie i nie potrzebuję 50 misji (tyle ponoć trwa kampania), by się o tym przekonać. Nie jest to zły city builder, ale branża poszła do przodu i to, co było akceptowalne czy nawet pożądane w 1999 roku, niekoniecznie trafia do graczy w 2023. Mogłabym pewnie jeszcze zagryźć zęby i przeżyć powtarzalność (choć nie wiem po co), ale interfejsu znieść nie mogę. Nie wiadomo na przykład, co symbolizują liczne ikonki w budynkach, więc klikasz w ciemno i modlisz się do Ra, żebyś wybrał dobrą zakładkę, bo jak ją wyłączysz, to zamyka się wszystko, z budowlą włącznie, i musisz zaczynać od zera. Sporo jest w Faraonie zmiennych, którymi można się bawić, jeśli się do nich dokopiesz samodzielnie, bo zaimplementowany w pierwszych misjach samouczek uczy tylko części z nich. Mnie to zniechęciło, a co ciekawe, ten nieintuicyjny, toporny interfejs został całkowicie przerobiony względem oryginalnego i mnóstwo osób woli ten z 1999 roku. Narzekają też na brak w remake’u obecnej kiedyś w grze polskiej wersji językowej. Plus za muzykę, która jest naprawdę ładna i przypomniała mi czasy, kiedy byłam wkręcona w taniec arabski.
DUCK: Dangerous Ultimate Cartridge Kidnapper
Duck Team | PC | minigierki • retro
Bzdurny tytuł dla fanów WarioWare czy Spookware – zbiór 100 króciutkich minigierek (w większości poniżej minuty), które trzeba pokonać jedna po drugiej. Będziesz strzelać gole, bombardować statki, uderzać kogoś młotkiem odpowiednią liczbę razy, zapamiętywać szczegóły kapelusza czy łapać turlające się beczki. W DUCK: Dangerous Ultimate Cartridge wszystko to próbuje zrobić grupa kaczek. Każda z nich musi zmierzyć się z dwudziestoma zróżnicowanymi sekwencjami z rzędu, mając do dyspozycji kilka żyć. Przyznaję, że gdyby nie opcja „grania na kodach” – możliwość wpisania QTE na kursorach, by wrócić do zawalonej minigierki – nie zrobiłabym nawet pierwszej serii, a w ciągu krótkiej sesji ukończyłam prawie dwie (wywaliłam się na ostatnim fragmencie, bo był długim i zwyczajnie męczącym labiryntem). Taki progres nie byłby także możliwy, gdybym nie przesiadła się z pada na klawiaturę. Granie na kontrolerze okazało się niesamowicie trudne i niewygodne i nikomu go w przypadku DUCK: Dangerous Ultimate Cartridge Kidnapper nie polecam – już chyba lepiej grać na klawiaturze w Dark Souls!
„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI.
Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 13 lub 18, w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!