[Weekend] Chciałem recenzować gry
Typowy dzień gracza. Wstaje trzy godziny po zrzuceniu budzika, który oberwał prawym prostym, gdy po trzeciej drzemce nie zrozumiał, że należy się zamknąć. Ociężały spacer do lodówki, zdrapanie resztek naleśników z garmażu, szybka toaleta, popołudnie. Można zaczynać zabawę, co tutaj mamy… Steam, biblioteka, wszystkie gry, klik! Twoja kolej! Gracz naparza w co chce, jak chce i jak długo chce, a ze względu na popularność bundli i promocji może sobie tych kilka godzin zaaranżować, jak tylko zapragnie.
Robi się wieczór, można iść spać, bo jutro będzie wyglądać podobnie. I jeszcze gdyby tylko za to płacili… Trochę pójdę na bakier z tematem obecnego weekendu, bo nie czuję się rozczarowany ani zawiedziony, jednak nie wszystko wygląda tak, jak wydaje się z wierzchu.
Przede wszystkim – każda czynność wykonywana z obowiązku smakuje inaczej, niż ta, za którą wzięliśmy się z własnej woli w wybranym czasie. Weźmy takie GTA V. Każdy chciałby dostać GTA V za darmo, grać bez ograniczeń i zarwać niejedną noc. Są nawet tacy, którzy przeszli grę ciurkiem po nocnej premierze. Ale oni sami to zaplanowali. Jeśli chcesz być recenzentem, bądź gotów na to, że choćby płonęły ci oczy, choćbyś miał dosyć jednakowego przekazu treści przez kilka/kilkanaście godzin, choćbyś chciał zmienić grę na film czy książkę dla zachowania równowagi przez dwie godziny – nie. Termin goni, a na luksus otrzymania kopii dwa tygodnie przed premierą rzadko można liczyć. Wyobraźcie sobie, że lubicie spaghetti i możecie dostać je na koszt firmy, z tym że nie jest wam dane się delektować, bo trzeba zjeść je w ciągu dwudziestu sekund.
Później zaś przychodzi do spisania wrażeń, w których mimo dręczącej was zgagi musicie postawić się w sytuacji kogoś, kto zamówi spaghetti w wybranym przez siebie momencie, o dogodnej porze i w odpowiednim towarzystwie, smakując je swoim tempem. Ponadto przyjdzie wam sprawdzić, czy nie ma problemu z jedzeniem makaronu samą łyżką, nożem i czy na pewno niemożliwe jest jedzenie słomką. Analiza jakości gry polega bowiem na sprawdzaniu nawet tych opcji, którymi większość świata nawet nie zawróci sobie głowy. A nuż po włączeniu tego i owego w ustawieniach wykrzaczy się save, albo określona kombinacja umiejętności danej postaci jest technicznie niegrywalna? Możecie sobie wyobrazić, co dzieje się z pieczołowicie budowanym przez twórców rytmem narracji i tym podobnymi rzeczami, dzięki którym gry wchłaniają nas bez reszty pod warunkiem, że im pozwolimy. Tu się nie pozwala.
Dodatkowo trzeba być gotowym na niemożliwe do przewidzenia reakcje odbiorców. Upraszczając, jeśli recenzujesz tytuł, który obchodzi więcej niż dziesięcioro czytelników, żadna opinia czy ocena nie będzie dobra. Zawsze znajdą się komentarze krytyczne, mniej lub bardziej uargumentowane. Jest to o tyle ważne, że na początku pracy recenzenta czeka nauka „rozdzielenia mózgu”. Innymi słowy, tak samo, jak opinii redagującego tekst nie odbiera się osobiście, tylko praktycznie, tak trzeba wyrobić sobie sito odbioru komentarzy. Nie ma z tym problemu przy newsach, gdzie po prostu ktoś może wytknąć nam pomyłkę w informacji. Recenzja to analiza podparta osobistym gustem autora, więc krytyka może ugodzić dużo głębiej. Umiejętność radzenia sobie z tym zjawiskiem jest oczywista, jeśli myślimy o pracy recenzenta, ale nie musi być pospolita i łatwa w przyswojeniu.
Dochodzi do tego świadomość innego punktu widzenia, niż perspektywa większości czytelników (być może ktoś pamięta, jak mądrzyłem się na ten temat na prelekcji w Łodzi). Bezpłatna kopia gry, analityczne spojrzenie, bycie na bieżąco z nowościami, obserwacja trendów w branży – często będą to nie podobieństwa, a różnice i trzeba brać na to poprawkę.
Być może zatem was rozczaruję – fakt, recenzja opiera się na regularnym długim graniu, ale nigdy nie jest i nie będzie to ten rodzaj grania, do którego przez lata się przyzwyczailiście i który tak polubiliście.
Dlaczego więc żadnemu ze znanych mi recenzentów gry jeszcze nie obrzydły mimo lat doświadczenia? Widzicie… akcja w Gearsach jest uzależniająco szybka niezależnie od tego, ile już gramy i jak często robimy przerwy na toaletę. Magiczna atmosfera Podróży nie traci uroku w perspektywie bliskiego deadline’u. Solidne produkcje bronią się skutecznie nawet wtedy, kiedy fizycznie odechciewa się w nie grać. Później z kolei – wierzcie mi – niewiele jest lepszych uczuć, niż wstawienie ostatniej kropki do gotowego, powstającego w bólach i zmęczeniu, tekstu.
Sprawdźcie sami.
Czytaj dalej
-
„Czołgi” przejęły Gamescom 2025, czyli relacja z Wargaming Day w Kolonii
-
1Szef Diablo odchodzi. W końcu! I to mimo że Diablo 4… było dobrą grą. W swoim gatunku
-
8Poświęciłem 2 lata i 2000 godzin, aby wygrać Ligę Mistrzów Stalą Brzeg
-
3Czy to mniejsze Kroniki Myrtany? Przybliżamy modyfikację do Gothica – Złote Wrota 2: Serce Bogini

Zacznijmy od popularnej prawdy objawionej. Redaktor czasopisma o grach to zawód idealny, bo gra cały dzień w gry i mu za to płacą.Regularnie gra całymi dniami, płacą… zawód idealny? Posłuchajcie, moi drodzy, w co chcecie się tak naprawdę bawić.
Swego czasu chciałem być takim recenzentem…;p teraz może też bym chciał/mógł być, ale raczej dopchać się itd to nie będzie łatwo, więc…|Ogólnie mam świadomość tego, że mógłbym znielubić granie (to możliwe? Błagam niech to podziała! ^^), ale już sam w mojej historii ps3 i pc miałem kilkukrotnie tak, że do przejścia danej gry po prostu się zmuszałem… No oczywiście zdarzało się parę gier, które wyłączałem po godzinie, bo wgl ich nie mogłem strawić. Ciekawi mnie obecnie tylko kwestia zarobków ;]
Dzięki. Ciekawy artykuł. Rozwiewa wiele wątpliwości.
DEO, myślę, że wielu graczy ma tak miało chociaż raz w życiu. Dla mnie produkcją nie do przełknięcia był pierwszy AC.
Tylko porównywanie zjedzenia spaghetti w 20 sekund, a przejście GTA V w 2tyg nie powinno mieć miejsca. Nie licząc Online, tryb fabularny zabrał mi jakieś 3-4 dni.
A wiesz, Adziorze, że ten tekst wcale mnie nie zniechęcił do starania się o „posadę” recenzenta? :> Jestem świadom tych trudności, z którymi na co dzień walczycie, ale jestem gotów się poświęcić, bo pisanie recenzji po prostu sprawia mi przyjemność. 😉 Tylko niestety nie wiem jak zacząć, bo stwierdziłem po wielu przemyśleniach, że moja recenzja GTA V na blogu CDA była do kitu (w głowie ułożyłem sobie lepszą, ale „na papierze” wyszło ciut gorzej 😀 ). Ale się nie poddam! 😛
Spoko artykuł 🙂
Myślę, że taka praca lepsza niż pospolita „Obsługa klienta”.
Nie każda praca jest lekka, ale jeśli robimy to co lubimy i spełniamy się, to według mnie jest wszystko w porządku 🙂 . Szukam pracy prawie 3 rok od ukończenia szkoły, nic nie ma dla mnie…
Ten tekst raczej mało kogo zniechęci. Jak kiedyś krótko napisał smuggler : 'Recenzowanie gier to wciąż praca, ale zawsze lepsze to niż np. wstawianie tabelek w Excelu”
No tak. Lepiej pracować przy łopacie na deszczu i skwarze za śmieszne pieniądze. Faktycznie bardzo ciężka ta wasza praca.
Dlatego nie marzę o pracy recenzentki – nie umiem pisać „na termin”.
@Adzior|Jeśli chciałeś tym sposobem zmniejszyć sobie konkurencję, to chyba się to nie udało. Ta robota i tak wygląda różowo i w porównaniu do klasycznej biurowej pracy (i nie tylko), faktycznie taka jest 🙂
Czasami jeszcze stoi ci nad ramieniem redaktor czasopisma i pilnuje abyś zbyt dobrze/niedobrze nie pisał o danej grze, bo wydawca albo odpowiednio posmarował (chociażby poprzez wykupienie reklam, dodanie gadżetów do numeru itp.) albo posmarowała konkurencja. Wtedy dopiero powstaje problem i dylemat u recenzenta. Ale przecież pieniądze nie śmierdzą, więc delikatnie można się sprzedać 🙂
@Adzior|That’s better than sex! 😀
Redakcje nie utrzymują się z jakiegoś „smarowania”, czy „dołączanych gadżetów”, ale ze sprzedaży pisma czytelnikom w warunkach dużej konkurencji. Dziwne, niewiarygodne recenzje błyskawicznie podkopałyby wiarygodność (a odzyskać ją o wiele trudniej niż stracić), sprzedaż poleciałaby na łeb, i byłoby to bardziej dotkliwe finansowo niż brak pojedynczej reklamy (w każdym numerze są dziesiątki reklam, więc pomysł że jeden reklamodawca może skutecznie szantażować redakcję pojedynczą reklamą jest dosyć durnowaty).
@Ylthin to jak skończyłaś szkołę? Pisanie/granie jest pracą, jak każda inna czynność zawodowa. Idziesz do pracy, dostajesz zadanie do wykonania…ot zwykły dzień w pracy. A tzw deadline’y nie są tylko i wyłącznie domeną zawodu recenzenta. W każdym zawodzie masz terminy, jak czegoś nie zrobisz dziś, to jutro będzie już za późno. Ja jak nie wyślę zamówienia do godziny 13, to na drugi dzień będę w…iadomo gdzie. Jak zamówię przez przypadek 100 zamiast 10 też będzie katastrofa.
Na wszystko jest na prawdę bardzo mało czasu. Nieraz system się zawiesi i klepiesz 100 pozycji w 15 minut. I potem nie jesteś w stanie stwierdzić, czy aby gdzieś się nie pomyliłeś, bo nie ma na to czasu…
Biorąc jeszcze pod uwagę, że można dostać do recenzji grę, w którą w ogóle się nie chce grać, a to czeka osoby świeże w redakcji itp. to na pewno nie jest to łatwe. Szacunek dla Całej redakcji za to, że zwyczajnie się Wam chce 🙂
Na budowie to jest dopiero zapierdziel.
I jeszcze te screeny trzeba robić.. :/ C’nie?
@ZiomekGit, a jaką prawdziwą konkurencję ma CDA na rynku w PL?
@down – to chyba jasne i niewymagające zbędnych wyjaśnień: internet.
@korinogaroWitaj w świecie wszędobylskiego Internetu. Kiedyś nie było metakrytyka, dostęp do stałego łącza nie był tak powszechny, że ludzie kupowali CD-Action także dla gier, a dzisiaj wiele osób uważa, że może bezkarnie ściągnąć grę z neta, bo płaci za transfer 😛
Raczej ludzie uważają, ze informacja jest za darmow w necie – to po co czasopismo. A przecież sposób podania informacji jest wiele razy ważniejszy.
Temat wałkowany już niezliczoną ilość razy, chyba każdy, kto chciałby zostać recenzentem po kilku takich tekstach będzie miał dość.
Niesamowicie celny tekst. Co do malkontentów – wiecie, dlaczego praca recenzenta jest taka ciężka? Posłużę się przykładem kolegi z branży, piszącego dla jednego z większych polskich portali.|Premiera tytułu AAA. Od jej momentu ma 32h na zakup gry (z funduszy własnych!), ogranie 18godzinnej fabuły i napisanie rzeczowego i przyjemnego w lekturze tekstu na 10k znaków. Wynagrodzenie? Zwrot kosztów za grę. Z tego też powodu spora część dziennikarzy gamingowych musi łączyć swoje „hobby” z „prawdziwą pracą”.
@down: Dla takich portali po prostu nie należy pisać.
@nismoGT Nie wiem, skąd wziąleś informację o przechodzeniu GTA w 2 tygodnie
@DonPesos to kolega jest chyba w branży łosi wyborowych. No chyba że traktuje to jako czasowe cierpienie mające na celu wystrzelenie go potem na pozycję pełnoprawnego (opłacanego) recenzenta na jakimś portalu albo w jakimś czasopiśmie. Możliwe jest jeszcze że znalazł sobie taki sposób na finansowanie swojego hobby, ale szczerze mówiąc efektywniej by wyszło zrobić kilka nadgodzin. Co do konkurencji, miałem na myśli taką z którą pismo walczy na rynku a nie w starciu z którą poległ już dawno.
Czasem zamiast narzekać warto pomyśleć ile pracy musiała włożyć osoba pisząca dany materiał. Samemu zawszeć jakąś myśl w kilku zdaniach. Tego nam Polakom czasem bardzo brakuje, zamiast postawić się w sytuacji drugiej osoby – atakujemy. Kwestia niedowartościowania? Nudy czy złego nastroju?
Cóż, bardzo chętnie byśmy sprawdzili sami, ale jak to zrobić, skoro nie masz warunków na recenzję nowych gier?
Znowu ktoś kto recenzuje gry narzeka jaką to ma ciężką pracę. Bez przesady panowie.
123pawel – możesz pochwalić się swoim tekstem/próbami napisania tekstu? Albo opisać wrażenia jak to jest? Nie? To buzia w miskę.
Oj, oj. Współczuję, tak ciężkiej pracy. Może po prostu się lepiej zwolnij i daj miejsce temu komu będzie się chciało pisać, albo raczej pracować?
https:www.youtube.com/watch?v=tPQgPs9xaBk&oref=https%3Awww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DtPQgPs9xaBk&has_verified=1
Pierwsze 30 sekund. Nie mogłem się powstrzymać w tej sytuacji.
@Taliak, i znów, „zrób coś lepiej albo się zamknij…”. Polecam, żebyś się dowiedział czym są komentarze i krytyka. W gimnazjum już tego nie uczą?
@down |Teraz uczą tylko głupot :/
Niby tekst prawdziwy, tylko że dla recenzentów to jest praca. Nikt im nie broni po godzinach sobie grać w co chcą i jak chcą, natomiast w porównaniu do wielu innych (a nawet większości innych zawodów) to granie zawodowe jest relatywnie przyjemne. Pisanie zapewne mniej, ale jak ktoś umie i lubi to wielkich problemów nie ma. Inna sprawa, że trzeba mieć talent i inteligencję, żeby pisać ciekawie i prawdziwie. Sam zawód jednak nie wydaje mi się ciężki ani trochę (w porównaniu z innymi).
Recenzent gier – to najlepsza praca(to bardzo ciężka praca). Bo jn.|1)musisz przejść gre np (Far Cry 3)-na dzień dobry na najniższym poziomie 10h, poziom wyżej kampania 20 h po czym oceniasz więcej istotnych rzeczy(czego recenzenci i tak nie robią)|2)misje poboczne kolejne 10h na najniższym poziomie (w sumie mamy już 20h kampani|3)multi bądz koperacja kolejne 10h a w przypadku Far Cry 3 20h dam suma na dzień dobry 40h.|I teraz to co najgorsze|4)przelanie recenzja na papier plusy i minusy suma 50h
Więc z bogiem życze mając na uwadzę ze recenzja musi być na czas. |Niedodałem jeszcze poradników bo recenzent mało tego że w niektórych serwisach sami piszą, a to bardzo czasochłone zajęcie zdjećia, opisy.|Więc dajmy grę Far Cry 3 to spokojnie 60h można sobie odliczyć z życia.|Nie wspominajac o wiedzminie 2, skrymie 5, czy Assasynie Creedzie 4 bo te gry to już może godzin powyżej 100 każda z nich-wszystkie aspekty łacznie z kampanią, multi, zadania poboczne.
@IhS – tu nie chodzi bys czul wspolczucie. Po prostu praca, jak praca. Chodzi razej o to, zebyscie nie mysleli, ze „ale to fajne jest”. Czasem jest fajne, ale czesto to po prostu wlasnie TYLKO praca. Jak odsniezanie chodnika. Idziesz i machasz lopata, choc miesnie wyja, ze masz dosyc, nogi mokre, a zoladek piszczy o jedzenie, ale musisz jeszcze te 100 metrow do fajrantu odwalic albo ci wywala z pracy. Fajnie mi sie gralo w ME3, majac swiadomosc, ze jestemw pierwszej setce graczy, ktorzy poznaja zakonczenie.
Ale gralem w to okolo 28 godzin w czasie okolo 36 godzin (dniem i noca praktycznie, z drobna przerwa na sen) a to jednak nie bylo tak fajne jakbym sobie te gre podzielil na np. 4-6 godzinne seanse. No i wisialo nade mna, ze w nastepnych 12 godzinach musze napisac recenzje… albo z „pierwsi w Polsce” zrobi sie nam w nastepnym numerze „hej, pamietacie jeszcze te gre”? 🙂
@Tommy50 – jako, ze jestem pracownikiem najemnym od lat wielu to powiem ci, ze sa prace i prace – z niektorych naprawde mozna czerpac satysfakcje, z innych niekoniecznie. Nie radze uogolniac. A co do „recenzenta z ludu” to czesto piszemy, ze np. „za te cene sie nie oplaca” czy „poczekajacie na reedycje” itd. Zakladamy jednak, ze jak ktos odpala gre na sprzecie za pare tysiecy zlotych, to dylemat czy wydac 100 zl na gre czy nie nie jest dla niego bardzo kluczowy.
Chyba w każdej branży pisanej jest podobnie, przynajmniej z punktu widzenia bezrobotnego eks-pismaka, czyli mnie. Nie sposób nie zgodzić się ze słowami o „ostatniej kropce” – jednak później następują kolejne czytania tekstu, poprawki, cięcia korektora (tu akurat miałem dobrze, bo łączyłem oba stanowiska) i tak dalej; postawienie kropki na końcu wcale nie zamyka pracy nad tekstem, Adzior oszukuje 🙂 . Modyfikując kilka akapitów, można przedstawić ogólne – i mylne – wyobrażenie o pracy dziennikarza.
Ale postawienie tej finalnej kropki daje satysfakcje. Ale faktem jest, ze to dopiero poczatek, a nie koniec pracy nad tekstem.
Stąd też napisałem, że nie sposób się z tym nie zgodzić – moment zamknięcia pierwszej wersji tekstu, szczególnie takiego, w który włożyliśmy ogrom pracy, to jest COŚ. To jak wrzucenie do ust Hallsa przy uciążliwym katarze – spora ulga, ale jest świadomość, że czeka nas jeszcze sporo pracy, by na stałe uwolnić się od problemu.
@Tommy50 – jak go nie stac na nowe gry, to niech czeka na reedycje – sam nie kupuje wiekszosci nowosci w dniu premiery, wychodzac z zalozenia, ze dobra gra przez pol roku sie nie zestarzeje i zyje.|A jesli gra kosztuje standardowa cene, to nie ma co wydziwiac, „ze nie stac” – to jakby narzekac, ze kupilem na raty Ferrari ale mnie nie stac na zimowe opony do niego.
@IHS – a dla mnie to tekst pod tytulem „wcale nie jest az tak fajne jak myslicie pracowac w fabryce czekolady” („ale bym jadl i jadl i jadl…”). Nie powiem, ze to zla praca. Wprost przeciwnie. Ale to nie oznacza, ze jest zawsze fajnie, slodko i przyjemnie, bo „gra w pracy i mu za to placa”. Cos, co jasno swieci zwykle ma tez dlugi cien. 🙂