[Weekend] Jak się piraciło starocie?

[Weekend] Jak się piraciło starocie?
Skoro już mówimy w tym tygodniu o piratach - opowiem wam jak się piraciło gry we wczesnych latach 80-tych, gdy polscy gracze "pykali" na ZX Spectrum 48K czy Atari 800 XL. Ba, posiadacze C-64, szczególnie ze stacją dysków, uważali się za arystokrację i patrzyli z góry na "spektrumniarzy" i atarowców, którzy rewanżowali się im określeniem "złommodory".

Zatem od początku. Jeśli mieszkałeś w miarę dużym mieście, szedłeś sobie na giełdę komputerową, zwykle w niedzielę. Jeśli nie mieszkałeś, to jechałeś do takiego miasta, co czasem zajmowało z godzinę-dwie czasu, a uwzględniwszy że jeździło się PKP/PKS zajmowało to jeszcze więcej, bo trzeba było dopasować się do rozkładu jazdy. Kupowałeś bilet, stojąc wcześniej z 2-3 kwadranse w długiej kolejce, po czym szedłeś do „swojego” pirata – w dobrym tonie było kupować zawsze u tego samego gościa.

Po jakimś czasie witaliście się po imieniu, gadaliście o nowych gierkach, dostawałeś zniżki dla stałego klienta itd.. Wybieraliście grę, facet uruchamiał tzw. kopier, czyli program kopiujący. Na Spectrumie nazywał się Copy-Copy. Problem polegał na tym, że gry zwykle zajmowały całą (bardzo przecież niedużą – 48 czy 64 KILObajty) pamięć, a kopier też przecież potrzebował trochę miejsca.

Zatem wyglądało to tak (z punktu widzenia pirata): wgrywamy kopier z kasety. Wyjmujemy kasetę. Znajdujemy kasetę z grą, przewijamy ją (wedle licznika) do miejsca, gdzie gra się znajduje – na kasecie C-60 zwykle mieściło się 10 gier na Spectruma, po 5 na każdej stronie. Odpalamy kasetę i wgrywamy część gry. Część, bo całość się nie mieściła, bo kopier zajmował trochę pamięci. Wyjmujemy kasetę. Bierzemy kasetę od klienta. Zgrywamy kawałek, który nie wszedł. Wyjmujemy kasetę klienta. Wkładamy kasetę z grą. Dogrywamy resztę. Wyjmujemy kasetę. Wkładamy kasetę klienta. Dogrywamy resztę.

Gotowe! Tadam!…

Po ok. 10-15 minutach gra była już skopiowana. Pracochłonne i męczące. A co powiedzieć o posiadaczach Atari, gdzie gra wgrywała się nie 5 minut, a 20? W czasie czterogodzinnej giełdy mogli więc skopiować góra 10-12 gier. Jak sobie z tym poradzono? Zaczęto używać popularnych w latach 80-tych „bumboksów” czyli dwukieszeniowych magnetofonów. Wystarczyło tylko włożyć swoją kasetę z grą, do drugiej kieszeni kasetę klienta i włączyć tryb „szybkiego kopiowania” (czyli z ok 2-3x większą prędkością niż standardowe przewijanie podczas odtwarzania).

Gra kopiowała się w góra 2 minuty (albo w powiedzmy 5-8 dla posiadaczy Atari)! I nie trzeba było nic mieszać, wachlować się kasetami itd. Taki magnetofon kupowało się w peweksie (czyli w sklepie, gdzie mieszkaniec PRL mógł kupić zachodnie towary, o ile posiadał zachodnią walutę, rzecz jasna) za 70-150 dolarów. A pamiętając, że pensje w PRL to było zwykle 10-30$ miesięcznie, to nie był to mały wydatek… Ale że bardzo szybko się zwracał, bo potrafił (skromnie licząc) potroić zyski pirata, to na typowej giełdzie w latach 80-tych XX wieku widziałeś więcej bumboksów niż na głównej ulicy Bronksu w „gorączce sobotniej nocy”.

…To, co tutaj napisałem, zainspirowało mnie do stworzenia z 6x dłuższego tekstu, poświęconego giełdzie komputerowej (i jej bywalcom) w czasach PRL. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to ujrzycie go w kolejnym CDA. [Smuggler]

78 odpowiedzi do “[Weekend] Jak się piraciło starocie?”

  1. @kumpel33333|Ile jest dzieciaków, które obecnie zdają sobie sprawę z ilości pracy wkładanej w produkt? Mówisz o moralności z pozycji dojrzałej osoby. Przypomnij sobie co miałeś w głowie gdy byłeś szczeniakiem.

  2. I nawet piractwo z historycznego punktu widzenia jest ciekawym tematem. Powiem Wam, że człowiek nawet nie postrzegał rzeczywistości w kat. piraty i oryginały. Po prostu kupował i grał. Zaczynałem od oryginałów 🙂 „Bug Attack” (z pistoletem), „Flight Simulator” (II?????) i „Missile Command”. „(…) Moralność(…) To nie są uniwerslane zasady obowiązujące w każdym zakątku Ziemi” – są, są – dzikusa kopniesz w tyłek i będzie mnie gonił z maczugą – tego nie obejdziesz.

  3. @atari|Będzie gonił z maczugą? A nie nadstawi drugiego policzka? Dwie różne reakcje. Zemsta vs Wybaczenie. Która właściwa? I gdzie tu uniwersalność?

  4. 17 lat mam ale pamiętam jeszcze Pegasusa, godzinami grało się z kolegą w Mario, Tanki i Wojownicze żółwie ninja

  5. Miałem gumiaka kiedyś(zx spectrum) z grami na kasetach szpulowych. Wiecie takie duże:) Potem rodzina zaszalała i kupiła kasprzaka to to już była klasa. Ten kto nie kopiował gier na kasetach, dwa magnetofony podpięte, nie stroił śrubokrętem głowicy to co Wy wiecie o zabijaniuxD Flamastrem znaczyłeś sobie miejsca na kasecie gdzie masz daną grę ech to był hardkor. Ładowałeś grę z 10-15 minut, a pod koniec sąsiad walnął drzwiami to wywołało wstrząs i cały misterny plan w, poszedł się paść.

  6. [czy pisanie na forum po 5 beer jest zakazane?] 😉 ) Powiem Wam, że jest tęsknota za tamtymi czasami to coś niezwykłego. Są już dzieciaki, które tęsknią za pokemonami, San Andreas i to pewnie też jest ok – to już nie mój świat. Pamiętam Atari i Commodore. Amiga czy wczesne PC to już Telekomputer. EZptrE -oj tam , oj tam – czasami fajnie jest wrócić do przeszłości – serio 😉 . Polecam OST z „Jackie Brown” na sobotnie wieczory 🙂

  7. Weel by Cię nie skłamać, mam akurat jackie brown na vhs akurat na swoim video. Wersje z canal plus, nagraną w czasach jak telewizja miała jaja i lektor tlumaczył jak należy:) Ale po wczorajszym jestem za słaby by to uruchomić to pozostanę w war thunder, miłego wieczoru:)

  8. W takim razie trzeba napisać artykuł „Jak piraci się obecnie” – świetne uzupełnienie. ;] Ktoś odważny?

  9. Ich tez będziecie kamienować ? 🙂 „Patrycja Rodzińska: Jak długo pracujesz w tej branży?|Michał Kiciński: Od początku. W gry zacząłem grać w podstawówce, a CD Projekt założyliśmy z Marcinem Iwińskim w wieku 20 lat – na drugim roku studiów. Zawodowo jestem w tej branży już 15 lat.|Skąd pomysł na CD Projekt?|Z Marcinem Iwińskim jesteśmy przyjaciółmi ze szkolnej ławki. Namiętnie graliśmy w gry. Byliśmy stałymi bywalcami na giełdzie na Grzybowskiej…..cut”

  10. kamieniwać kamieniować 🙂 „Marek Tymiński. Jego City Interactive, polski gigant z branży komputerowej, dzięki produkcji właśnie takich gier jest wart ponad 340 mln zł…cut….róg ulic Grzybowskiej i Jana Pawła II w Warszawie. Tam Tymiński stawiał pierwsze kroki w biznesie. – Proszę się nie łudzić, że sprzedawałem gry z oryginalnym hologramem w ładnie zapakowanych pudełkach. To były czasy pirackich kopii – wali prosto z mostu biznesmen.” 🙂

  11. a tutaj fragmencik z forbsa..: |” Polski przemysł gier zbudowała grupa komputerowych maniaków, którzy w latach 80. zaczynali od handlowania na giełdach komputerowych. Na warszawskiej giełdzie spotykali się Adam Kiciński i Marcin Iwiński (CD Projekt) oraz Marek Tymiński (City Interactive), we Wrocławiu Adrian Chmielarz (People Can Fly) i Paweł Marchewka. Ten drugi dojeżdżał z Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie chodził do szkoły podstawowej. Techland założył jako uczeń technikum.” 🙂

  12. Swojego czasu też zajmowałem się piractwem. Będąc jeszcze w podstawówce byłem jednym z nielicznych którzy posiadali nagrywarkę. Dodatkowo mając ojca który często jechał do warszawy i odwiedzał niezupełnie legalnych handlarzy grami, miałem dostęp do naprawdę wielu produkcji. Nauczyłem się robić własne instalatory aby np. wrzucić kilka części Worms na jeden dysk, tak aby instalowały się z jednego programu. Wiem że to powód do wstydu a nie do dumy ale pieniądze z tego były ogromne(jak na dziecko z podstawówki)

  13. heh, to były czasy… giełdy, demoscena, prawdziwy początek. Człowiek zmawiał modlitwę do komputerowego boga i wychodził z pokoju na pół godziny, żeby patrzeć godzinami na w połowie jasno a w połowie ciemnozielony ekran, na którym od wielkiego dzwonu pojawiała się kupka pikseli z grubsza przypominająca okręt (silent service)… Mam gdzieś jeszcze kilka kaset [takt]-u tak zwanych „oryginałek”… ToT

  14. Jeden z powodów dla którego urodziłbym się te 20 lat wcześniej ;]

  15. Namiastka pełnego artykułu bardzo wciągająca. Czekam na całość.

  16. @Taliak – nie warto, uwierz mi.

  17. Bardzo fajny artykuł 🙂 mam nadzieje ze będzie cześć druga o piractwie w latach 90′

  18. Smuggler czyli gonciarz! Na pewno kupie 😀

  19. @Smuggler – Jeśli kopie pirackie były takie powszechne to spora szansa że sam musiałeś mieć kilka „piratów”. Mam rację? 😉

  20. Delikatnie powiedziane. Kilka…set? Ale mialem tez kilka oryginalow na C-64. 🙂

  21. Jak sie piraciło gry na commodore 64 ? miało sie magnetofon dwu kasetowy do jednej wkładoło sie kasete z grami do drugiej pustą i … REC 😀

  22. KLiedyś to człowiek to robił i nawet nei wiedział że piraci… pamietam jak na c64 wujek odpala mi grę wyskoczył kolorowy ekran „illegal copy” na to ja nie nzjac jescze wtedy angielskiego ” co to jest?’ na to wujek z powagą 'nie wiem to zawsze wyskakuje jak grę włączasz” ach ta błoga nieświadomość

  23. @Shakal84 – oj, fajnie ze nam to powiedziales, bo przeciez o tym wcale nie napisalem…

  24. Copy-Copy bardzo szybko zostało zastąpione przez Kovacs-Copy (http: http://www.worldofspectrum.org/infoseekid.cgi?id=0020688), który potrafił kompresować dane w trakcie wczytywania. Wtedy całą grę można było skopiować na raz. Eh, piękne czasy… Czekam niecierpliwie na artykuł o giełdzie. 🙂

  25. @Waste – mozliwe, ale ja juz wtedy na Spectrum nie dzialalem, slyszalem tylko ze byly lepsze kopiery.

  26. Gry na C64/Atari/ZXSpectrum piracilo sie wowczas calkiem legalie w dedykowanych temu procederowi sklepach. Z czarnobialego, katalogu z opisami gier typu „Rick Dangerous – przygoda w labiryncie” wybieralo sie pozycje, zostawialo swoja tasme i nastepnego gra odbieralo nagrana gre. Duze objetosciowo gry z niedostepnych wowczas dyskietek, byly ciete na kawalki i sprzedawane w czesciach 😉 .

  27. Gry na C64/Atari/ZXSpectrum piracilo sie wowczas calkiem legalie w dedykowanych temu procederowi sklepach. Z czarnobialego, katalogu z opisami gier typu „Rick Dangerous – przygoda w labiryncie” wybieralo sie pozycje, zostawialo swoja tasme i nastepnego gra odbieralo nagrana gre. Pamietam, ze duze objetosciowo gry, z niedostepnych wowczas dyskietek (stacja dyskow kosztowala tyle co sam komputer), byly ciete na kawalki i sprzedawane w czesciach 😉 .

  28. To byly czasy, kiedy ukradkiem i z zapartym tchem czytalo sie na lekcjach nowy numer pisma Top Secret, z ktorego farba drukarska zostawala na rekach 🙂 . Lezka sie w oku kreci na wspomnienia z tamtego okresu i na pewno warto byloby je odswierzyc i spisac w formie artykulu, lub nawet ksiazki.

Dodaj komentarz