[Weekend] Marketingowy dekalog dla producentów konsol

[Weekend] Marketingowy dekalog dla producentów konsol
Avatar photo
Codzienna sytuacja, która nagle zmienia się w sekwencję z ulubionej gry? Nuda. Reklamując nowe konsole korporacyjne molochy coraz częściej serwują nam marketingową papkę(*), jaka – gdyby zmienić logo – mogłaby promować każdy ze startujących na rynku sprzętów. Postanowiliśmy przyjść z pomocą i dyskretnie podpowiedzieć im co robić, by sprzedać konsolę, a czego wystrzegać się jak diabła na konklawe.

Na wspomniany we wstępie schemat postawiły niedawno zarówno Microsoft, jak i Sony (zdaniem wyżej podpisanego w tym akurat starciu nieznacznie lepsi okazali się Japończycy, patrz: poniżej). Musicie jednak wiedzieć, że obie firmy (choć nie tylko one) popełniły w karierze nie tylko zachęcające do kupna perełki, ale i marketingowe faux-pas.

1. Celebryci, głupcze!
Nie od dziś wiadomo, że znana buzia to gwarancja wysokiej sprzedaży. Po bożyszcze sięga się od marketingu politycznego (dwie ostatnie kampanie prezydenckie w USA to wręcz Gwiezdne Wojny, które zdecydowanie wygrywają Demokraci) po zachwalanie zalet bankowości (tacy Marek Kondrat i Szymon Majewski zapewnili sobie swoimi występami więcej niż godziwe emerytury). W Polsce trend angażowania do reklam konsol telewizyjnych idoli dopiero raczkuje i wiele wskazuje na to, że jeszcze przez chwilę przyjdzie mu gaworzyć.

Dowodem niech będzie nietrafiony spot PS Vity, w jakim Olivier Janiak wyznaje, że sprzęt Sony „zmienił jego życie”. Było to-to tak żenujące, że lokalny oddział szybko zastąpił filmik ogólnoświatowym spotem. Pewną pozostałością po nietrafionym pomyśle jest natomiast relacja z nocnej premiery urządzenia, na której wspomniany prezenter toczy pojedynek z Marcinem Prokopem (co by było jeszcze bardziej „epicko” w tle pojawia się Eye of the Tiger). (Nie) warto zobaczyć!

Niezbyt dobre wrażenie robi też reklamówka 3DSa, którego w wersji XL promowała sama Penelope Cruz (wraz z siostrą)! Wideło to w gruncie rzeczy nudne (co jest pewnym osiągnięciem, bo też trwa ono raptem niespełna półtorej minuty), ale widok hiszpańskiej laureatki Oscara wijącej się na kanapie, wynagradza nawet nieudany dowcip z przebraniem jej za Mario.

Zgrabniej poradził sobie Robin Williams promujący The Legend of Zelda: Ocariana of Time 3D. Ok, nie jest to może reklama samego 3DS-a, ale trzeba zauważyć, że odświeżenie Okaryny było dla miłośników Nintendo silnym kopniakiem w kierunku sklepowych półek. Swoją drogą – stawiam monetki przeciw grzybkom, że gwiazdor „Jumanji” nie musiał być do występu przesadnie namawiany. W końcu, co wykorzystano w reklamie, nadał on swojej córce imię… Zelda. Akcja udała się zaś na tyle, że po dwóch spotach Williams udzielił jeszcze buzi (już ogolonej) późniejszemu Skyward Sword. Nie był on zresztą jedyny – Harrison Ford zagrywał się na kanapie w Uncharted, Xboksa One promowali kapitan futbolowej reprezentacji Anglii, Steven Gerrard oraz znany ze Star Treka aktor Zachary Quinto. W niedawnym trailerze Call of Duty: Ghost mignęła z kolei Megan Fox, do niedawna pierwszy biust Holiłódu.


2. Niech reklama koresponduje z produktem
Pamiętacie być może kampanię „Nie biegam i cieszę się życiem”, przez którą na ulicach zaroiło się od bilbordów z hipsterami nawołującymi do „dania sobie na luz”? Wszystko pięknie, ale połączenie jej z promowanym produktem, było cokolwiek karkołomne, tym okazał się bowiem… Stoperan, znany lek na biegunkę.

To, że reklama powinna eksponować zalety towaru jest truizmem, który najbardziej wziął sobie do serca pewien japoński producent zabawek. Pierwszy z telewizyjnych spotów Wii wyjątkowo zgrabnie ujmował stojący za konsolą zamysł. Dwójka „przedstawicieli koncernu” odwiedzała w nim rodziny i angażowała do gry nie tylko hardkorowych graczy, ale – może przede wszystkim – każuali. Widok dziadków i babć radośnie podrygujących przy Wii Sports może budzić uśmiech, ale fakt, że Nintendo sprzedało aż 100 milionów egzemplarzy (wyprzedzając o 20 milionów X360 i PS3) wzbudza już wyłącznie respekt.

3. Nie Bądź kontrowersyjny (przynajmniej oficjalnie)
Jedną z największych wtop Sony była promocja nowego modelu PSP hasłem „PlayStation Portable White is coming”. Ok, w samym sloganie nie ma absolutnie nic bulwersującego, ale już towarzsząca mu grafika, na której biała kobieta trzyma za twarz Afroamerykankę ugodziła w szczególnie wrażliwą na tym punkcie Amerykę. Przedstawiciele koncernu bełkotali coś o tym, że „reklama ma pokazać kontrast pomiędzy białym a czarnym modelem”, ale akcji szybko i powszechnie przylepiono rasistowską etykietkę. Z drugiej jednak strony – bodaj żadna z kampanii nie była tak szeroko komentowana w mediach mainstreamowych. Może więc coś jest na rzeczy?

O krok od podobnej wtopy znalazł się Microsoft, który promując X360 nakręcił film, w jakim kilkadziesiąt postaci rozpoczyna w scenerii metra strzelaninę z wykorzystaniem… palców . U nas może nawet dowcip przeszedłby bez większej atencji, ale wyczulone na punkcie zamachów terrorystycznych USA i Zjednoczone Królestwo z pewnością podniosłyby larum (zwłaszcza, że niefortunne wideo opatrzono hasłem: „shoot’em up”). Na szczęście reklamówka pojawiła się równie szybko, jak zniknęła, ostatecznie trafiając do liberalniejszej sieci, gdzie cieszy się zresztą dużą popularnością (do dziś zanotowała 7 milionów odsłon) i spotyka z przychylnymi komentarzami. Nasi bracia zza Oceanu określiliby to mianem: win-win situation.

4. Cycki!
Nie od dziś wiadomo, że seks się sprzedaje i z tego właśnie założenia wyszli chyba autorzy francuskiej reklamy Vity, którzy postanowili podwoić swoje szanse na podbój europejskich rynków. Paryżanie (a ostatecznie nie tylko oni) przez chwilę mogli oglądać w ichnich magazynach kobietę o dwóch, apetycznych biustach, opatrzoną chwytliwym: „Dotknij z dwóch stron dla dodatkowej przyjemności”. Żeby było jeszcze zabawniej (?) modelce (??) usunięto głowę. Coś mi zresztą mówi, że to niejedyne głowy, jakie na tę okoliczność poleciały.

Żeby jednak nie było, że krajanie Godzilli traktują ciało kobiety przedmiotowo, postanowiono pobawić się również męską erotyką. Przykładem niech będzie niesławny „Thumb Penis Boy”, czyli pomysł austriackiego oddziału Sony na promocję PS3. Mówiąc bez ogródek w prasie pojawiły się obrazki z umięśnionym mężczyzną, jakiemu w miejscu przyrodzenia przyszyto kciuka. Tylko i wyłącznie dlatego, że trzeba się naprawdę przyjrzeć, aby znaleźć tam rzeczony palec, tej reklamy jednak nie pokażemy.


5. Jezus Chrystus nie potrzebuje reklamy…
… ale nowa konsola – i owszem. Jako że nasz Pan i Zbawiciel miewa problemy z egzekwowaniem tantiemów, Francuzi wykorzystali jego życie i twórczość przy okazji premier pierwszego i drugiego Playstation. W tym celu postanowiono ukrzyżować zarówno Larę Croft, jak i ułożyć w charakterystyczną pozę śpiącego gracza. Nie obyło się bez symboli kółka i trójkąta w miejscu stygmatów. Cóż jednak – skoro wolno Madonnie, to dlaczego nie wolno Sony?

6. Nie bądź dosłowny
Narodziny nowych konsol można ubrać w porodowo-dziecięce słownictwo. Obecnie PS4 i Xbone przeżywają w końcu „choroby wieku dziecięcego”, „raczkują” i „stawiają pierwsze kroki”. Ale, ale – czemu nie iść na całość? Zarówno Microsoft, jak i Sony nie mieli skrupułów. Ten pierwszy przygotował na okoliczność premiery pierwszego „Iksa” spot, w którym niemowlę dosłownie „wyskakuje” z łona matki, po czym – jak pocisk – mknie przez niebo dorastając, starzejąc się, by w końcu wylądować w gustownej trumnie. Przesłanie? Wyjątkowo głupkowate. „Życie jest krótkie. Graj więcej”.

Również przekwitłe wiśnie (czy jakoś tak) odwiedzały porodówki. Spójrzcie no tylko na to, jak promowano drugie i trzecie Playstation.


7. Odstaw narkotyki
Tu już uwaga wyłącznie do Sony – nie wiem, co sypiecie sobie do kawy, ale serio, serio, SERIO przestańcie!

8. Maskotki to fajny pomysł
Konsole potrzebują twarzy i to nie liczka Mario, gęby Kratosa, czy maski Master Chiefa. Do tego całkiem słusznego wniosku jako pierwsi doszli marketingowcy Segi Saturn, wydobywając z własnych głów fikcyjnego mistrza sztuk walki, Segatę Sanshiro, który promował konsolę w Japonii. Typ był z niego z założenia gburowaty – wrzeszczał na graczy w rytm patetycznej muzyki, popisywał się gibkością przy promocji niegdysiejszych hitów i straszył dzieciaki przebrany za Świętego Mikołaja. Tyle że, jak to bywa z antypatycznymi typami, szybko stał się obiektem powszechnej sympatii.

Pomysł wykorzystało również Sony, które przygotowało całkiem pokaźny katalog reklamówek z Kevinem Butlerem, będącym (jako wiceprezydent fikcyjnych departamentów) „potwierdzaczem plotek”, testerem Move’a i… znakomitym komikiem. Bez żadnej złośliwości dodam, że to jeden z najlepszych ruchów marketingowych producenta Plejstacji.

9. Pozwól sobie na drobne kłamstewka.
Tak, jak zrobił to autor artykułu, który obiecując dekalog planował zamieścić w nim tylko dziewięć wskazówek.

(*) Nie mylić z Papkinem.

16 odpowiedzi do “[Weekend] Marketingowy dekalog dla producentów konsol”

  1. Codzienna sytuacja, która nagle zmienia się w sekwencję z ulubionej gry? Nuda. Reklamując nowe konsole korporacyjne molochy coraz częściej serwują nam marketingową papkę(*), jaka – gdyby zmienić logo – mogłaby promować każdy ze startujących na rynku sprzętów. Postanowiliśmy przyjść z pomocą i dyskretnie podpowiedzieć im co robić, by sprzedać konsolę, a czego wystrzegać się jak diabła na konklawe.

  2. Reklama S4 faktycznie fajna…

  3. Pardon miało być PS 4, ale… W sumie zmiany kosmetyczne na forum to się da zrobić ,ale już edycję komentarzy pod newsem to nie…

  4. …. Serwują nam marketingową papkę(*).|(…)|(*)Nie mylić z PapkinemA mnie w szkole uczono, że Papkin wziął się od papki…

  5. Pytanie do autora. Skąd wie że czarna w reklamie SONY to afro-amerykanka? I dlaczego w takim razie biała nie jest amerykanką albo europejką? Skoro biała jest biała to czarna jest czarna. Skoro czarna jest afro-amerykanką to biała jest amerykanką.

  6. Bo w Ameryce każdy kto jest czarny jest afro-amerykaninem. Poprawność polityczna tak zwana.

  7. @korinogaro – kłania się Geografia:|po 1 – wszyscy murzyni pochodzą Afryki, (Latynosi nie są Afroamerykanami)|po 2 – Afroamerykanin oznacza murzyna&092;murzynkę, a ona jest murzynką,|po 3 – biała kobieta nie może być określona jako Amerykanka, tylko najwyżej Europejka (rodowitymi Amerykanami są Indianie, a w USA żyją osoby pochodzące z całego świata)

  8. Miał zamiar wkleić tutaj linka do SJP (sjp.pl/Afroamerykanin), ale tak też jest ładnie. 😉

  9. Fajne zestawienie, widać, że każdy miewa lepsze i gorsze pomysły, choć najlepiej chyba wychodziło to Nintendo. O ile spot z siostrami Cruz (zawsze mnie zresztą zastanawiało, dlaczego Hiszpanki we własnym domu rozmawiają ze sobą po angielsku) był ciekawy właściwie tylko ze względów wizualnych, to reklama z Robinem Williamsem jest całkiem urocza, a obaj biznesmeni to już mistrzostwo. Z negatywnych odczuć to reklama pierwszego Xa rzeczywiście ryje czachę. A strzelaninę to swego czasu widziałem chyba u nas w tv

  10. @mateo91g. Nie wiesz czy ta czarna jest z USA więc nie wiesz czy jest afroamerykanką. O to mi właśnie chodziło. Więc skoro już założono że jest z USA to niech biała będzie euroamerykanką albo amerykanką(bo tak o rasie białej zamieszkującej USA mówi się na świecie). A nie, słowo biały jest ok, ale czarny już nie. To jest właśnie przejaw rasizmu (nie oskarżam autora o rasizm) wkładany do głowy przez antyrasistowskie media i organizacje.

  11. @mateo91g – Biała kobieta, która mieszka w Ameryce, która nie widziała Europy na oczy jest Europejką? Ciekawe… Skoro tak to na Murzynów mieszkających w Ameryce powinieneś mówić: Afrykanie.

  12. Wiekszosc spoleczenstwa to hipokryci, ktorzy mysla ze jesli na murzynow beda mowic afroamerykanie to okaza sie bardziej swiatowi albo bardziej tolerancyjni. Reklama z biala kobieta trzymajaca za twarz czarna osobe jest bulwersujaca tylko dla ludzi zakompleksionych. Nie sadze zeby bialy czlowiek obrazil sie o to ze murzyn nazywa go bialasem dlaczego? NO BO JEST BIALY!

  13. Ciekawy artykuł, przeczytałem jednym tchem.|Rzeczywiście umieszczanie znanych twarzy w reklamach nie daje gwarancji na sukces komercyjny.|Weźmy chociaż Grabowskiego i Karolaka reklamującego wódkę – nie wiadomo czy śmiać się czy płakać…|PS Vita zmieniła życie O.Janiaka ;D! Szkoda, że nie widziałem tego w tv.

  14. Sylfa – weź pod uwagę, że w Stanach „murzyn” (niesławne n-word) ma trochę inne konotacje i użycie tego słowa (a już zwłaszcza publiczne użycie) spotyka się z bardzo ostrą krytyką. Ba – takie podejście doprowadziło nawet do zmiany tytułów książek („Dziesięciu murzynków” Christie to już „I nie było już nikogo”). Jako że dla Polaka nie jest to obelga odnosząca się do czasów niewolnictwa – trochę bezrefleksyjnie przyjęliśmy tego „afroamerykanina” (choć – fakt – brzmi lepiej). Ja osobiście traktuję to jako synon

  15. Jak na europejczyka powiesz afro-amerykanin to się może obrazić. Ameryka to trochę inna kultura.

  16. „Jak na europejczyka powiesz afro-amerykanin” chyba afro-europianin 😉 Weźcie też pod uwagę że stwierdzenie afroamerykanin nie tyczy każdego czarnoskórego tylko murzynów którzy są amerykanami od kilku pokoleń. Dlatego np. policja używa stwierdzenia „osoba rasy czarnej” a nie o afroamerykanin. Niesławe nyga jest obraźliwą odnogą od Negro nie będące niczym obraźliwym, które w późniejszych latach zostało zastąpione słowem Black. Ludzie na ulicach stosują słowo Black, afroamerykanin jest używane tylko w newsach

Skomentuj