[Weekend z The Surge] Dziedzictwo Ornsteina i Smougha
![[Weekend z The Surge] Dziedzictwo Ornsteina i Smougha](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/20/d275637a-2447-4a00-a8e3-349eae7f23b0.jpeg)
Co znaczy „soulslike”? Jest kilka głównych elementów, które, pochodząc wprost z popularnej serii From Software, pozwalają zdefiniować gatunek. Najczęściej należą do nich:
Na podstawie powyższych wytycznych powstało w ostatnich latach kilka interesujących tytułów – i to zarówno oferujących rozgrywkę w trójwymiarze, jak i dwuwymiarowych. Przyjrzyjmy się im, a także tytułom, które ukażą się w najbliższym czasie.
The Surge

Drugie podejście Niemców do gatunku jest jednocześnie ich pierwszym autorskim. Po udanej współpracy z CI Games przy Lords of the Fallen Deck13 podążyło za ciosem i wykorzystując swój własny silnik, stworzyło zręcznościowego erpega w konwencji science fiction. Przemierzając w dystopijnej przyszłości kompleks megakorporacji CREO, bohater w walce z maszynami wykorzystuje swój modułowy egzoszkielet, a zamiast strzelać młóci silnie stechnicyzowaną bronią białą wszelkiego sortu. Ciekawostką jest zastosowanie systemu rozczłonkowywania wrogów do polowania na wartościowy łup, który można po prostu odrąbać z ciała nieprzyjaciela podczas widowiskowej egzekucji. Obszerną recenzję gry autorstwa CormaCa znajdziecie w CDA 07/2017.
Nioh

Skoro mowa o gatunku, w którym gros akcji opiera się na precyzyjnym posługiwaniu się mieczem, kwestią czasu było powstanie tytułu z samurajem w roli głównej. Nioh zabiera graczy do fikcyjnej Japonii XVII wieku, gdzie niejaki William zostaje najęty przez samego Hanzo Hattoriego do tępienia panoszących się po wyspach demonów. Zamiast otwartego świata są tu misje wybierane z mapy, ale cała reszta – łącznie z obciążeniem wpływającym na zwinność bohatera i możliwością oddania się „wesołej kooperacji” – jest na swoim miejscu. To również jedna z pierwszych gier na konsole, która pozwala wybrać, czy przy generowaniu grafiki sprzęt ma postawić na płynność, czy jakość obrazu.
Let it Die

Soulslike czy nie soulslike? Let it Die łapie się na naszą listę, choć jak przystało na dzieło studia Goichiego Sudy, jest zgoła nietypowe. Po pierwsze, jest to jedyny w zestawieniu tytuł free-to-play, po drugie – jako jedyny również ponad zadumą nad istotą rozpaczy z powodu powolnej, lecz nieuniknionej śmierci świata (itp.) stawia humor i żarty o wypierdzielaniu się na deskorolce. Do mozolnej wspinaczki na szczyt Tower of Barbs ruszamy jako jeden z klonów (choć mamy ich na podorędziu więcej) odziany w niewiele więcej niż gatki i podkoszulkę. Po drodze zbierzemy (i na powrót utracimy) mnóstwo innej odzieży i sprzętu, wyślemy również nieużywane postacie na szaber do światów zamieszkanych przez innych graczy. To, w czym Let It Die mogłoby być lepsze, to tzw. „flow” starć.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
%pagebreak%
Salt and Sanctuary

Znakomita, aczkolwiek bardzo silnie inspirowana Dark Souls wariacja na temat gatunku w 2D. Jest w niej wszystko, co powinno być: śmierć, groza, ogromny świat, wymagający system walki, masa przedmiotów do zebrania i… sól pozostająca w miejscu śmierci gracza (w tym świecie NaCl to podstawowy budulec ludzkości). Wszystko zaś zaprezentowane w miłej dla oka, charakterystycznej dla studia (znanego m.in. z serii Dishwasher) ręcznie rysowanej kresce.
Dark Maus

Mogłoby się wydawać, że to co najwyżej parodia gatunku, niemniej Dark Maus, choć bodaj najskromniejsze w tym zestawieniu, to dwuwymiarowe Soulsy pełnym ryjkiem. Daniel Wright postawił na perspektywę z lotu ptaka, ale w niczym to nie zmienia faktu, że rozgrywka w dużej mierze polega na uważnej eksploracji, a podczas walki – umiejętnym zarządzaniu wiecznie zbyt krótkim paskiem staminy. Ciekawi przeciwnicy, nowe zestawy ruchów do odblokowania, ogniska, mysie duchy – Dark Maus to 5-7 godzin wymagającej zabawy w kotka i Mysz (przy czym kotkiem są tu inne myszy, ale… wiadomo).
Bloodborne

Soulslike z najczystszego źródła, bo od samego From Software. To jednocześnie powrót studia w objęcia Sony, które wypuściło je z rąk po (wydawałoby się umiarkowanie udanej) premierze Demon’s Souls na PS3. Bloodborne przenosi graczy do gotyckiego miasta Yharnam (i okolic), a w ręce zamiast standardowych miecza i tarczy (okej, też są, ale…) wciska sprężynowy piłotasak i garłacz. Rozgrywka jest szybsza niż w serii matce i zachęca do podejmowania większego ryzyka (utratę zdrowia można zniwelować, o ile odpowiednio szybko oddamy ciosem za cios), zaś statyczne krycie się za pawężą twórcy polecają wymienić na kontrataki bronią palną. Projekt poziomów i walk z bossami, a także animacje ciosów – jak zwykle najwyższej próby.
Lords of the Fallen

Poprzednie dzieło twórców The Surge, powstałe w ścisłej współpracy z CI Games, okazało się znakomitym pomostem pomiędzy „typowymi” erpegami a cokolwiek hadkorowym gatunkiem rolplejów soulsowych. W głównej roli osadzono Harkyna – byłego skazańca, który został wybrany, by powstrzymać inwazję demonicznych rhogarów w odległym klasztorze i jego przyległościach. Zamiast tworzyć bohatera wybieramy zatem jego archetyp, by następnie zwiedzać niepozbawione tajnych przejść i klimatycznych miejscówek sale, korytarze czy blanki budowli. Walka wciąż jest wymagająca, ale przystępniejsza niż u konkurentów, a grafika wciąż robi wrażenie.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Death’s Gambit
Obiecująca produkcja 2D, w której jako agent samej Śmierci przyjdzie nam eksplorować „obcą średniowieczną planetę pełną bestii”. Obok zestawu ostrzy i zaklęć będziemy się posługiwać hakiem na lince.
Eitr
Piękny, mroczny pixel art 2D, ale dla odmiany w widoku izometrycznym. Bohaterką inspirowanej nordycką mitologią fabuły jest kobieta znana jako Shield Maiden (Tarczowniczka). Stanie przed nią zadanie podróży do dziewięciu światów i odnalezienia swego przeznaczenia. A po drodze będzie się oczywiście umiejętnie i taktycznie tłuc z całą zgrają sług Lokiego.
Dead Cells
Świeży hit prosto z listy bestsellerów Steama. Twórcy nazywają go „roguevanią”, bo rozgrywka stawia na eksplorację i osadzona jest w potężnym, generowanym proceduralnie zamczysku. Równie ważna jest jednak walka wymagająca umiejętnego unikania ciosów i uczenia się schematów ataku bossów.
Hellpoint
Soulslike głęboko kosmiczny, osadzony na stacji orbitującej w czasie rzeczywistym wokół czarnej dziury. Po „kataklizmie kwantowym” wszyscy postradali zmysły, połączywszy się ze swoimi wersjami z alternatywnych wszechświatów, i teraz w zależności od położenia stacji względem czarnej dziury korytarze będą nawiedzane przez istoty o różnym stopniu strachu i szaleństwa.
Code Vein
Świeżo zapowiedziana gra ze stajni Bandai Namco i jednocześnie kolejna fabularna wyprawa do świata science fiction odległej przyszłości. Tamże pozostająca przy życiu resztka ludzkości dotknięta jest swego rodzaju wampiryzmem, toteż krew będzie się lała często i gęsto. Czekać na nas będą wielkie miecze, wykręcone projekty monstrów i kostiumów, mangowa stylistyka, a także… sterowany przez AI towarzysz (lub towarzyszka), który wspomoże nas w walce.
Czytaj dalej
21 odpowiedzi do “[Weekend z The Surge] Dziedzictwo Ornsteina i Smougha”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ta, ktoś tu zapomniał o Hyper Light Drifter ;p
Ogólnie cała historia na temat wydania Demon’s Souls jest ciekawa. Szef Sony, gdy zagrał w grę stwierdził, że jest słaba i ma sporo problemów technicznych, co mogło być prawdą, dlatego została wydana tylko w Japonii.|Momentem kluczowym było przemodelowanie gry pod rynek zachodni, gdy Atlus wydawał grę w Stanach. Dopiero wtedy osiągnęła obecny poziom grywalności. Zniknęły problemy (większość) i gra zyskała nieco na przystępności.|Na szczęście Sony wyciągnęło wnioski i wydało boskiego Bloodborne’a.
@GandalfCzarny HLD ma interesujący, ale prosty system walki. Choć gra podobała mi się w dużym stopniu, soulslikiem dla mnie nie jest. ;p
W sumie mozna by do tej listy dodac jeszcze Furi.
W Furi nie ma eksploracji, ani utraty doświadczenia w momencie śmierci.
Problem w tym, że jakkolwiek kompetentne, to tylko podróbki… wątpię by ktoś kiedyś dorównał mistrzom z From.
@Pecetowiec Kwestia gustu. Ja z Demon’s Souls, pierwszym Dark Souls i Bloodborne’em dałem sobie spokój po ok. 10 godzinach, a Lords of the Fallen i The Surge bardzo mi podpasowały.
Kwestia gustu zgodzę się. Skończyłem wszystkie sously i uważam że to świetne gry jednak bardziej przypadł mi do gustu bloodborne czy rewelacyjny nioh i choć samuraje to nie moje klimaty to gram do dzisiaj. Lords of the fallen było ok w the surge jeszcze nie grałem ale zamierzam
@CormaC|Są różne gusta. Mi Lords of the Fallen się całkiem podobał, aczkolwiek miałem uczucie, że tej grze brakuje ostatecznego szlifu. Kilka rozwiązań było świetnych i szkoda, że nie zostały zaimplementowane w DS 3.|Dla mnie jednak Bloodborne jest najlepszy. Klimat, dynamiczna walka, mroczna fabuła oraz świetny i spójny projekt świata oraz przeciwników. No i oczywiście muzyka.|Jestem jednak ciekaw nowego The Surge, bo może wniesie coś ciekawego, ale cena na ten moment jest średnia.
@Scorpix The Surge wnosi przede wszystkim świetny system walki, który dawał mi masę radochy i satysfakcji.
@ CormaC Ja za to strasznie męczyłem się z Lords of the Fallen, głównie przez system walki, który… sam nie wiem, nie chcę narzekać, że jest zły czy coś, ale walka tam aż nadzbyt przypomina mi, że mój bohater nosi zbroję, która waży… kilkaset kilo? 😛 Do tego zbyt długie i monotonne walki z bossami, fabułka zamiast fabuły i taka generyczność lokacji… gra była całkiem niezła, ale nie byłem w stanie zmusić się by ją ukończyć. : Oby The Surge bardziej mi podpasowało.
Ja z kolei do Lords of the Fallen się przekonałem i mnie mocno wciągnęła. To właściwie pierwsza gra tego typu w jaką grałem. Bardzo chciałem ją ukończyć, ale ostatnio natrafiłem na moment, w którym gra mnie wywala i nijak nie mogę nic z tym zrobić. Zawsze jak podchodzę do tego konkretnego miejsca – crash. A wcześniej żadnych problemów. Przez 20 godzin może 1 góra 2 crashe w losowych miejscach.
LotF o wiele lepsze niż DS. Owszem, projekt lokacji w DS jest wspaniały ale cala reszta podoba mi się bardziej w LotF. The Surge na pewno sprawdzę ale na razie mam 5 gier, w które gram i na więcej miejsca już nie ma. Musze najpierw skończyć ME:A
O, znowu ktoś wyjeżdża z „nowym gatunkiem”. DS to taki nowy gatunek jak Quake czy Broken Sword. I te kryteria. Brak automatycznych checkpoint’ów, nacisk na eksplorację rly? Z „trudne walki z bossami (ale też minibossami), które wymagają nauki schematów ich ataków,” to już w ogóle jazda po bandzie.|Podane cechy „soulslike” to miał już stareńki Severance …za to Dark Souls nie (są ze 3 automatyczne checkpointy).
W myśl podanych zasad łapie się także np. I.V.A.N.- 0 autosave, walka skupiona na powolnym eliminowaniu najsłabszych punktów przeciwnika, eksploracja spowodowana niszczeniem się broni i pancerzy.|Jak również OMEGA- jestem ciekaw, czy ktoś pamięta, i przeżył odwiedziny na cmentarzu.
@zadymek Obawiam się, że musisz się przyzwyczaić do tego, że (pod)gatunek soulslike ugruntował się w branży. Poza tym czasem ważniejsze jest to, kto spopularyzował jakieś rozwiązanie, a nie to, kto faktycznie je wprowadził. Ludzie np. kojarzą bullet time z Maksem Payne’em, podczas gdy pojawił się wcześniej, w shooterze Requiem: Avenging Angel.
zastanawiam się, czy Monster Huntery pasują
Jestem wielkim fanem Soulsow i Bloodborne, z wielkimi nadziejami podszedłem do Lords Of The Fallen. Pamiętając ocenę CDA tej gry myślałem, że ogrywam inne LoTF. Ta gra jest tak zła. Desing poziomów, walka, bossowie, lore to wszystko jest dla mnie tak miałkie i słabe że po 4ech godzinach grę sprzedałem. Teraz wychodzi The Surge, recenzje nie zachęcają ale póki się samemu nie sprawdzi to nie ma co wyrokować. Grał tu ktoś z obecnych już w The Surge? Taka sama sraczka jak LoTF czy jest progres?
@Batushka Powiem tak, zabawę z LoTF skończylem chwile po pierwszym bossie. The Surge z kolei wciągnęło mnie jak diabli. Może design poziomów nie jest najwyższych lotów, ale tragedii na pewno nie ma, i walki z bossami jak na razie nie sprawiły żeby rzucał padem to klimat i system walki jest naprawdę dobry. Jeżeli ktoś lubi sience fiction i soulsy to jak najbardziej polecam.
@zadymek|Dzisiaj to już ciężko określić gatunek gry. Nowa Zelda ma już całkiem sporo elementów RPG, ale czy jest już RPG. Dishonored 2 ma rozwój postaci, ale czy już jest RPG?
@CormaC 1. Jakby to był jakiś trend, typu niegdysiejszego „doomklona”, to było by się do czego przyzwyczaić, ale jak napisał kolega niżej, trudno dziś przydzielić gatunek do gry, a co dopiero definiować nowy, więc „soulslike” to incydent nie norma …i bardzo mnie ciekawi czym cykl Souls sobie na to zasłużył.|2. No, jeśli za wzór brać Bullet Time z filmu „Matrix”, to w Requiem niczego takiego nie było – dopiero MP jako tako to oddawał.