Wirtualny agrobiznes

Wirtualny agrobiznes
Stare porzekadło mówi, że tam, gdzie jest zapotrzebowanie, zaspokoją je Chińczycy. Od dekady jednym z najbardziej dochodowych przemysłów jest eksport wirtualnej waluty w grach MMO. A klawiatura i mysz stały się nowym pługiem i broną. Sekrety wirtualnego agrobiznesu zdradza enki.

Pod koniec maja brytyjski dziennik Guardian opublikował artykuł, w którym przedstawiono wyznania byłego więźnia jednego z chińskich obozów pracy. Liu Dali (nazwisko zmienione) w czasie swojej odsiadki w latach 2004-2007 miał być zmuszany przemocą do „farmienia” złota w World of Warcraft. „Urobek” więźniów, a raczej całkiem grube, zarobione na nim juany, lądował w kieszeni naczelnika więzienia i strażników. Choć historia ta brzmi co najmniej niewiarygodnie, ogromny popyt na wirtualne dobra, jaki obserwuje się od lat na świecie, wskazuje na to, że opisane w niej wydarzenia faktycznie mogły mieć miejsce. I wcale nie musiał być to przypadek odosobniony. W końcu z etatowego zabijania potworów w grach MMO żyje dziś w Chinach kilkaset tysięcy ludzi.

Wymarzony zawód?
„Warsztat”, w którym pracuje Chao, zatrudnia dwudziestu podobnych mu, młodych mężczyzn. Chłopak gra sześć dni w tygodniu, w systemie 12-godzinnych zmian, w trakcie których kilkadziesiąt razy „czyści” jedną instancję w WoW-ie po to, by zebrać jak największą ilość złota. Aby dostać pełne wynagrodzenie, musi wyrobić swoje minimum, nawet jeżeli oznacza to zostanie po godzinach. Dostaje w przeliczeniu niecałe siedemset złotych miesięcznie na rękę, co pozwala mu wspomóc w utrzymaniu rodzinę. Mógłby zarabiać więcej, ale choć ogłoszeń było wiele, wybrał pracodawcę, który zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie. Nie żeby pierwsze było specjalnie wygodne (materac we wspólnej sali), a drugie wykwintne (ryż z ryżem z dodatkiem ryżu), ale zawsze to lepsze od tracenia czasu na dojazd i bycia obciążeniem dla rodziców. Cieszy się, że są z niego dumni.

25-letnia Mei też pracuje w branży, ale zarabia już nieco powyżej tysiąca złotych. Dzięki ukończonym studiom i biegłej znajomości języka angielskiego znalazła zajęcie u brokera, który skupuje „złoto” od warsztatów i sprzedaje je serwisom na całym świecie. Telefony w jej biurze nie przestają dzwonić. Mei zbiera zamówienia z Australii i Oceanii, jej koleżanki – z Europy, Azji i Ameryki Północnej. Za ścianą 40-osobowa armia młodych Chińczyków, również zatrudniona w firmie, masowo zarzyna moby w WoW-ie, Aionie, Rifcie i Bóg wie czym jeszcze. Szef od zeszłego miesiąca jeździ nowym mercedesem.

ChaoMei to dwoje z kilkuset tysięcy młodych ludzi zatrudnionych w chińskim przemyśle eksportu cyfrowych dóbr. Nikt nie wie, ile osób tworzy dziś ten sektor, tym bardziej że wciąż uznawany jest za szarą strefę. Zwłaszcza przez producentów gier, bo o ile chiński rząd w 2009 roku zakazał kupna rzeczywistych przedmiotów za wirtualną gotówkę (ale nie na odwrót), to już w zeszłym roku tamtejszy sąd najwyższy zalegalizował i nałożył 20-procentowy podatek na wymianę komputerowej waluty na prawdziwą. Jeśli spojrzeć na szacunki światowych obrotów na rynku, które dochodzą nawet do 3 miliardów dolarów rocznie – postąpił bardzo mądrze.

WoWimpex
Branża „zewnętrznych usług” powstała wokół gier MMO dzieli się na trzy główne gałęzie, wszystkie zresztą skrupulatnie wyszczególniane w licencjach użytkownika gier jako podstawy do czasowego lub całkowitego zbanowania konta lub wniesienia pozwu. Najpopularniejszą z nich jest handel wirtualną walutą. Większość serwisów, które można znaleźć w sieci, posiada na sprzedaż gold na każdym serwerze World of Warcraft, zarówno dla graczy Przymierza, jak i Hordy. Po dokonaniu płatności, najczęściej za pośrednictwem PayPala, klient umawia się na „odbiór osobisty” w grze, czyli spotkanie postaci, zwykle w którejś ze stolic danej frakcji. Rzadziej pieniądze przesyłane są z wykorzystaniem skrzynek pocztowych. Cena? Zachodnie strony sprzedają 1000 g za średnio 3 dolary. W Polsce jest taniej.

Drugi główny filar biznesu to power leveling, czyli nabijanie poziomów postaci (ale również profesji czy reputacji) przez wynajętą firmę. Wiąże się on potencjalnie z większym ryzykiem. Aby móc cieszyć się faktem, że nasz świeżo stworzony bohater już niedługo będzie wyhodowanym wymiataczem na 85. poziomie, trzeba bowiem udostępnić obcym ludziom dane swojego konta, a co za tym idzie, w wielu przypadkach również przypisane do niego dane osobiste. Mimo tak oczywistych przeciwwskazań chętnych na przekazanie wprawionemu azjatyckiemu „hodowcy” swoich pupili nie brakuje. Jeżeli chodzi o cenę, większość poważnych serwisów zamieszcza prosty kalkulator, który pozwala obliczyć zarówno ile trzeba będzie zapłacić, jak i czas potrzebny na wykonanie usługi. SwagVault, dla przykładu, za dobicie od 1. do 85. poziomu życzy sobie niecałe 260 dolarów i trzynaście dni gry. Przepędzenie postaci po samym Outlandzie, Northrendzie i Catalysmie od 58. poziomu to z kolei wydatek rzędu 180 dolarów i 8 dni czekania. Jeżeli chcielibyśmy skorzystać z naszych krajowych usług, pełne wylevelowanie kosztowałoby już ok. 300 zł.

Trzecią gałęzią jest handel kontami z postaciami i/lub przedmiotami. Zwykle, choć nie najczęściej, bohaterów pozbywają się w ten sposób gracze rozstający się na dobre z produkcją, w którą zainwestowali przez lata kupę czasu i pieniędzy. Biznes kwitnie zarówno na serwisach pośredniczących w transakcjach, jak i na rozlicznych internetowych aukcjach. Na stronie Virtual Barrackosiemdziesiątki piątki” są do kupienia już od dwudziestu dolarów, ale ich ceny potrafią dojść nawet do tysiąca za postacie „ubrane” na heroicznych rajdach.

Kwestia sumienia
Skąd popyt na wirtualne pieniądze w grach MMO? Wspomniany Guardian w innym artykule, z 2009 roku, przytacza słowa brytyjskiego gracza i zarazem klienta farmerów: – Ludzie kupują gold z tych samych powodów, dla których jadą do myjni umyć swój samochód – nie chce im się tego robić samodzielnie. (…) Można spędzić 20 godzin, farmiąc w grze, lub pracować 2 godziny i złoto po prostu kupić. W przypadku pracujących trzydziestolatków mających rodzinę i poświęcających pojedyncze skrawki wolnego czasu swojemu ulubionemu MMO jest to idealne rozwiązanie. Zwłaszcza że ich na to stać.

A to, że najtaniej kupować u Chińczyków, jest już „zasługą” nierówności społecznych na świecie. Niepoślednią rolę odgrywa przy okazji fakt, że choć w Państwie Środka miejsc pracy „w zawodzie” nie brakuje i ogłoszenia „zatrudnię farmera” można spotkać w każdej niemal gazecie, już dziś panuje tam ogromna konkurencja. Warto mieć to na uwadze – poza oczywistymi względami prawnymi i moralnymi – decydując się na skorzystanie z oferty wirtualnego „agrobiznesu”. Doniesienia o skandalicznych warunkach pracy młodych farmerów nie są bynajmniej wyssane z palca. Inną metodą zdobywania złota „na skróty” jest używanie relatywnie niegroźnych, choć psujących rozgrywkę, farmiących botów lub wprost włamywanie się do kont użytkowników i „czyszczenie” kieszeni ich postaci. Czego zresztą wyżej podpisany miał okazję doświadczyć na własnej skórze.

A może by tak… zalegalizować?
Blizzard sukcesywnie i z pełną surowością banuje kolejne konta używane przez farmerów, zwłaszcza na serwerach europejskich i amerykańskich, gdzie obrót złotem jest największy. Choć każde uderzenie „banhammera” przynosi spore straty firmom zajmującym się handlem wirtualnymi zasobami, natychmiast wykupują one kolejne klucze aktywacyjne, a biznes wydaje się wciąż rozrastać. Nie dziwi więc, że najwięksi gracze na rynku zamiast iść na otwartą wojnę z producentami gier, od pewnego czasu dążą wprost do prób nawiązania z nimi współpracy i legalizacji płatnego farmienia.

Na razie wydaje się, że bariera mentalna graczy przeciw wprowadzaniu płatnych usług do i tak już płatnych (abonamentowo) produkcji MMO jest zbyt silna, by podobne posunięcie miało szanse coś zdziałać. Tam, gdzie w ruch idą prawdziwe pieniądze, nie ma miejsca dla prawdziwej, relaksującej rozrywki, a zaczyna się wyścig szczurów. Z drugiej strony, póki na graczach – czyli wciąż rosnącej globalnie grupie – będzie można zarobić, pokątne farmerstwo będzie prosperować i przynosić zyski krajom rozwijającym się. Czasem kosztem snu zatrudnionych w biznesie pracowników. Miejmy nadzieję, że jak najrzadziej kosztem zdrowia zmuszanych do niego więźniów.

Ile kosztuje złoto w World of Warcraft?

Na Zachodzie średnia cena tysiąca złotych monet na europejskich serwerach oscyluje wokół trzech dolarów (ok. 8,40 zł). Dokładnie tyle życzy sobie Wow7Gold. Tylko nieco lepsze warunki oferują konkurujące z nim IGE (5100 g za 15 dolarów) i MySuperSales (5000 g za 14,65 dolara). Czasem można trafić na prawdziwe okazje, jak 5000 g za 8,23 dolara, oferowane ostatnio przez serwis SwagVault.

Na naszym podwórku handlem komputerową walutą do gry Blizzarda zajmuje się przede wszystkim garstka wyspecjalizowanych sprzedawców na aukcjach Allegro. Tutaj możemy spotkać się zarówno z tańszymi ofertami dotyczącymi jednego określonego serwera (ok. 3 zł za 1000 g), jak i droższymi, ale dostępnymi dla wszystkich europejskich realmów (od ok. 3,5 do 5 zł za 1000 g).

10 odpowiedzi do “Wirtualny agrobiznes”

  1. Stare porzekadło mówi, że tam, gdzie jest zapotrzebowanie, zaspokoją je Chińczycy. Od dekady jednym z najbardziej dochodowych przemysłów jest eksport wirtualnej waluty w grach MMO. A klawiatura i mysz stały się nowym pługiem i broną. Sekrety wirtualnego agrobiznesu zdradza enki.

  2. Ciekawy artykuł Enkorze, od dawna chciałem poczytać jakiś fajny, mądrze napisany tekst na ten temat 🙂

  3. Bardzo dobry artykuł, miło się go czytało.

  4. Dziwny jest ten świat. |Ludzie kupują grę i płacą innym za to aby za nich w nią grali.

  5. qrosawa, też mnie to dziwi.|Dla mnie to twórcy wszystkich gier powinni zakazać i ścigać taką działalność bez zmiłowania.

  6. Ja tego nie potępiam. Jedni mają czas inni pieniądze i szanse się wyrównują.

  7. Jak odróżniają farmera od zwykłego gracza nabijającego sobie sakwę? Nie znam się zupełnie na MMO 😉

  8. Zastanawiające jest, że Polacy są tańsi od Chińczyków…

  9. FREEDOM troszke trącasz mi tu małą zawiścią…|Jeśli kogoś stać, a jednocześnie nie ma czasu to niech sobie kupi i się cieszy tak jak Ty cieszysz się graniem na swój własny sposób. Jeżeli uważa się że to nie fair wobec innych, którzy spędzają przy grze długie godziny – proponuję pójść do pracy, ożenić się a jako mały bonus zrobić sobie dziecko. Nikt nie kupuje super broni na +20, tylko skraca czas, którego i tak ma MAŁO!!!

  10. W końcu przeczytałem 😛 |Mam ambiwalentne odczucia co do tego procederu – z jednej strony nikomu nie dzieje się krzywda, jedni zarabiają kasę, a inni ją wydają, a z drugiej to w końcu łamanie zasad, „psucie” światów w MMO i kolejny sposób na wyzysk ludzi w biednych regionach.

Dodaj komentarz