Yasuke w Assassin’s Creed Shadows – burza w szklance wody czy niezgodność historyczna? Podsumowujemy kontrowersje wokół gry Ubisoftu
Jeśli ktoś obraca się w świecie gamingowych newsów, to z pewnością potwierdzi, że zwiastun Assassin’s Creed Shadows znalazł się na ustach wszystkich. Nowa produkcja Ubisoftu przeniesie nas do feudalnej Japonii okresu Sengoku (XV-XVI wiek), kiedy to malało znaczenie centralnej władzy szoguna, a rosła siła poszczególnych feudałów zwanych daimyō. W tę niezwykle interesującą historię wrzucona zostaje dwójka naszych protagonistów: samuraj Yasuke oraz kunoichi Naoe.
Wydawać by się mogło, że to idealny wybór, który nie tylko pozwoli na zbudowanie ciekawej relacji pomiędzy honorowym wojownikiem a podstępną skrytobójczynią, ale też urozmaici rozgrywkę, pozwalając na zabawę z wykorzystaniem dwóch różnych stylów poruszania się i walki. Z jednej strony – frontalny atak naszym samurajem i ściągnięcie na siebie uwagi przeciwników, z drugiej – załatwienie wszystkich po cichu, zanim wrogowie zorientują się, co właściwie się stało.
Krytyka internautów spada jednak na inny aspekt doboru postaci. Otóż Yasuke okazał się czarnoskóry, co oczywiście natychmiastowo wzbudziło sporo kontrowersji. „Ale jak to, czarny samuraj?” – pytają jedni z niedowierzaniem. „Zakłamywanie historii!” – krzyczą inni. Wystarczy wejść w sekcję komentarzy pod zwiastunem Assassin’s Creed Shadows, żeby natknąć się na znaczną liczbę podobnych reakcji. Są one w dużej mierze mocno przesadzone, niektóre wręcz stanowią przykład zwykłego hejtu, jednak część co bardziej wyważonych opinii skłoniła mnie do refleksji nad tym tematem.

Dwójka protagonistów, a problem tylko jeden
Czytając krytyczne wpisy dotyczące pojawienia się Yasuke, dość często odnoszę wrażenie, że zapomina się zupełnie o istnieniu Naoe, która będzie przecież pełnoprawną bohaterką gry. Assassin’s Creed Shadows nie skupi się tylko na perypetiach samuraja, zatem zarzut o całkowite przejęcie opowieści osadzonej w Kraju Kwitnącej Wiśni przez czarnoskórego protagonistę nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Gra zaoferuje nam przecież możliwość wcielenia się w japońską zabójczynię, której historia dołoży drugą połową do przedstawionej narracji. Uważam, że sięgnięcie po Yasuke to dobry ruch ze strony Ubisoftu, gdyż pozwoli nam poznać Japonię z zupełnie nowej perspektywy, co może być naprawdę ciekawym przeżyciem.
Niestety wspomniane wcześniej zarzuty niejako podbija sam Ubisoft, który zdaje się poświęcać Yasuke więcej miejsca w materiałach promocyjnych niż Naoe. Faktycznie można przez to odnieść wrażenie, że będzie to historia skupiona właśnie na nim, co oczywiście stanowi wodę na młyn dla wszystkich mających problem z czarnoskórym wojownikiem w samurajskiej zbroi. Francuskiemu producentowi jednak to niespecjalnie przeszkadza, bo i tak dzięki temu o grze robi się coraz głośniej, a liczby pod postami w mediach społecznościowych stale rosną.

To w końcu był tym samurajem czy nie?
Zacznijmy zatem od argumentu o zakłamywaniu historii. Przede wszystkim Yasuke to postać autentyczna, która została udokumentowana w kilku kronikach oraz listach. Przybył do Japonii jako służący jezuickich misjonarzy pod koniec XVI wieku, a podczas ich wizyty w Kioto w 1581 roku został podarowany Nobunadze Odzie, najpotężniejszemu z ówczesnych daimyō. Ten był zachwycony jego siłą „przewyższającą dziesięciu mężów” i uczynił go swoim przybocznym odpowiedzialnym za noszenie mieczy. Nadał mu imię Yasuke, przyznał wynagrodzenie przysługujące wojownikom służącym danemu panu, a także prawo do posiada własnego ostrza.
Wymienione okoliczności stawiają Yasuke w znacznie lepszej pozycji niż ta, w której znajdowała się większość japońskiego społeczeństwa, i sporo osób określa go mianem samuraja. Tu jednak pojawia się pewien problem definicyjny. W ogólnym dyskursie samurajem nazywa się każdego, kto walczył w służbie swojemu panu – podążając tym tropem, można uznać, że Yasuke faktycznie odpowiada temu opisowi. Niemniej jeśli zagłębimy się w dokładniejszą terminologię, okaże się, że do naszego czarnoskórego bohatera bardziej pasuje określenie „bushi” oznaczające po prostu wojownika, choć wypada zaznaczyć, że np. Encyklopedia Britannica traktuje je jako synonim samuraja.

Samurajowie byli raczej kojarzeni z wyższą kastą japońskiego społeczeństwa, do której należeli członkowie szlacheckich rodów. Tutaj dochodzimy jednak do kolejnego interesującego problemu. Otóż w okresie Sengoku termin „samuraj” przestał być aż tak prestiżowy i określano tak po prostu każdego wojownika podległego jakiemuś daimyō. Po przejrzeniu najróżniejszych źródeł dochodzę do wniosku, że… w zasadzie bardzo trudno ustalić, czy Yasuke faktycznie był samurajem. Wszystko zależy od tego, jakiej definicji użyjemy i o którym okresie mówimy.
Z pewnością był wojownikiem na usługach Ody, jednak kwestia jego „samurajskości” pozostaje nierozstrzygnięta. Problem polega na ustaleniu faktycznego zestawu społecznych przywilejów Yasuke. Tu opinie okazują się podzielone i bardzo trudno wyciągnąć jednoznaczny wniosek. Zainteresowanych zgłębieniem tego tematu odsyłam do podanych wcześniej linków, a także do wątków na Quorze oraz Reddicie, które dobrze ilustrują argumenty jednej i drugiej strony. Niemniej całkowite negowanie możliwości pojawienia się tej postaci w grze jest już wierutną bzdurą.
Problem opowieści „opartej na prawdziwych wydarzeniach”
Spotkałem się również z argumentem, że Ubisoft, robiąc z Yasuke kogoś więcej niż sługę Ody, wypacza jego obraz w oczach społeczeństwa. Z tym stwierdzeniem też mam pewien problem. Jasne, występ Yasuke w Assassin’s Creed Shadows zwiększy jego popularność, a sporo osób zapewne dowie się o jego istnieniu, grając w najnowsze dzieło francuskiego producenta, i na tej podstawie wyrobi sobie opinię o tej postaci. Niemniej odbiorcy zainteresowani tematem raczej tak czy siak zechcą poznać prawdziwe dzieje Yasuke. Moim zdaniem tak długo, jak Ubisoft nie próbuje nam wmawiać, że coś rzeczywiście się wydarzyło, nie ma co krzyczeć o przekłamywaniu historii. Gry, seriale czy filmy z akcją osadzoną w przeszłości nie są przecież produkcjami dokumentalnymi, które powinny oddawać każdy detal co do joty.

Dość często w dyskusjach dotyczących tego typu dzieł terminy „dokumentalny” i „historyczny” zlewają się w jeden, co prowadzi do przesadzonych reakcji. Dopóki nie nauczymy się odróżniać rzeczonych gatunków, cały czas będziemy toczyć internetowe wojenki o zgodność jednego czy drugiego wydarzenia, stroju czy wyglądu postaci. Co równie istotne, oryginalne teksty z minionych czasów dotyczące Yasuke przecież wciąż istnieją i można się z nimi zapoznać, a zatem Ubisoft nie zmienia historii, tylko tworzy swoją wariację na jej temat w ramach własnego medium.
A czy w sumie nie to jest właściwie sercem serii Assassin’s Creed? Przecież co i rusz spotykamy się z coraz to bardziej abstrakcyjnymi powodami i postaciami, które miały stać za prawdziwymi wydarzeniami historycznymi. A to Pierwsza Cywilizacja (czyli w zasadzie starożytni kosmici) tworząca grobowce pod Sfinksem, a to znów asasyni mordujący Juliusza Cezara za zdradę czy inny templariuszowski prowokator doprowadzający do masakry bostońskiej. Dorabianie drugiego dna do historii i tworzenie jej alternatywnej wersji dopasowanej do artystycznej wizji twórców od zawsze towarzyszyło serii Assassin’s Creed.

Asasyni mieszaniem w historycznym kotle stoją
Dochodzimy zatem do chyba najistotniejszego wątku – kwestii zgodności cyklu Assassin’s Creed z prawdą historyczną. Cóż, tu raczej nie muszę nikogo przekonywać, że ta zbyt duża nie jest. O ile w dziełach Ubisoftu spotkamy postacie autentyczne takie jak Juliusz Cezar, Kleopatra czy Maximilien Robespierre, o tyle ich status i poczynania w grach nijak mają się do dziejowych kronik, a zatem luźne traktowanie historii to żadna nowość dla francuskiego producenta. Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek wytaczał działa przeciwko gigantowi z Montreuil z powodu, dajmy na to, nieuwzględnienia królowej Arsinoe w wojnie o egipski tron czy całkowitego przekręcenia wieku kilku kluczowych postaci renesansowych Włoch w trylogii Ezio. Dlaczego więc w przypadku wykorzystania postaci historycznej o tak niejasnym statusie społecznym podnosi się rwetes?
Najpewniej odbiera się to jako kolejny atak „propagandy woke”, którą tak lubią przywoływać przeciwnicy inkluzywności w filmach, serialach czy grach. Inną sprawą jest natomiast to, jak Ubisoft podejdzie do krytycznych komentarzy już po premierze Assassin’s Creed Shadows. Często zdarza się bowiem, że wytwórnie używają postaci np. pochodzącej z mniejszości jako swego rodzaju przynęty i tarczy zarazem. Przynęty, gdyż wtedy część społeczności graczy nie skupia się na prawdziwych problemach trapiących daną produkcję. Tego typu bohater staje się zaś tarczą, gdy krytyka zaczyna dotyczyć innych elementów dzieła, wówczas zostaje ona szybko uciszona oskarżeniami o rasizm.

Tak było choćby w przypadku „Obi-Wana Kenobiego” czy „Pierścieni Władzy”, które znalazły się pod ostrzałem fanów. Jasne, znaczną część komentarzy stanowiły po prostu paskudne rasistowskie teksty, jednak osoby krytykujące inne aspekty tych seriali wrzucano do jednego worka hejterów. Oświadczenia wydane przez Disneya i Amazona zdają się bardzo wygodną odpowiedzią nie tylko na ataki wycelowane bezpośrednio w aktorów, lecz także na pozostałe niepochlebne opinie, niedotyczące np. koloru skóry postaci. Jest to o tyle istotne, że przez podobne sytuacje pogłębiają się podziały wśród odbiorców, a wojenki w mediach społecznościowych rozgorzały w najlepsze, tworząc korporacjom jeszcze więcej ruchu w sieci.
Kłopotem nie jest sama inkluzywność i reprezentacja, wręcz przeciwnie, to zazwyczaj zalety produkcji. Prawdziwy problem stanowi bezduszna korporacyjna machina, która wykorzystuje mniejszości, niejako rzucając je na pożarcie wściekłemu tłumowi, przez co działa tylko i wyłącznie na ich szkodę i nakręca spiralę nienawiści. Miejmy zatem nadzieję, że Assassin’s Creed Shadows to coś więcej niż część cynicznej polityki marketingowej Ubisoftu. Nie wszyscy wierzą, że za tą grą mogą stać ciekawe pomysły narracyjne i mechaniczne, ale pole do ich rozwinięcia bez dwóch zdań tu jest.
Czytaj dalej
58 odpowiedzi do “Yasuke w Assassin’s Creed Shadows – burza w szklance wody czy niezgodność historyczna? Podsumowujemy kontrowersje wokół gry Ubisoftu”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Świetny tekst!
Ja tylko wkleję mój komentarz sprzed miesiąca:
Wystarczy zrobić duże cycki Japonce i będzie im wybaczony czarnoskóry samuraj 🙂
A tak serio, jeśli fabularnie ciekawie wytłumaczą jego obecność, to czemu nie?
Z mojej perspektywy Ubisoft jest rozgrzeszony. Assassin nigdy jakoś specjalnie wierny historii nie był, pomijając aspekt odwzorowania świata. To mi trochę wygląda na sztucznie nakręconą kontrowersję jak w przypadku Stellara. Niech ta gra się po prostu obroni rozgrywką.
Jedno trzeba przyznać: Yasuke tak skutecznie odwrócił uwagę graczy, że wielu zupełnie zapomniało o istnieniu Naoe. Jeśli w grze będzie to działało podobnie i równie skutecznie, to kupuję tę grę w ciemno xD.
Najlepsza para asasynów 😀
Nie zapomniało. Tylko dyskusja o sensowności Naoe miałaby taki sam sens jak dyskusja o sensowności Ezio.
„Prawdziwy problem stanowi bezduszna korporacyjna machina, która wykorzystuje mniejszości, niejako rzucając je na pożarcie wściekłemu tłumowi” idealne podsumowanie tego co robi Disney i SW. Wrzucenie mniejszości/kobiety, stworzenie potwornie napisanej postaci dla nich (przy tragicznym scenariuszu) i adieu, próba skrytykowania serialu zawsze jest podłączona pod rzekome ataki na płeć/rasę (co nie zmienia oczywiście faktu, że rasistowskie komentarze są powszechne)
Tak tak, tylko dla bigotów każda mniejszość czy odmienność jest „wpychana na siłę”, tak samo jak każda silna kobieta jest woke, i to właśnie na tym skupia się cała krytyka, a nie na scenariuszu, dialogach czy aktorstwie. Jeżeli się nie zgadzasz, to proszę, wymień kilka wątków homoseksualnych w grach czy filmach, które twoim zdaniem zostały zrobione właściwie (nie „na siłę”) i powinny częściej trafiać do popkultury. Albo kilka silnych protagonistek, które zostały dobrze napisane i chciałbyś, żeby właśnie tak wyglądały główne bohaterki filmów czy gier.
Niedawny przykład to SW: Outlaws, gdzie 95% nienawistnych komentarzy sprowadza się do krytyki faktu, że gramy „silnom kobietom!”. Gdyby protagonistą był biały hetero facet, tak jak w większości spośród ponad 100 gier Star Wars, które wyszły na przestrzeni prawie 50 lat istnienia tej franczyzy, to płaczu by nie było. Ale jest baba, to oczywiście wielu bigotów, próbujących kryć się za maską obiektywizmu, ma z tym ogromny problem, chociaż Kay Vess, protagonistka Outlaws, jest ledwie 4 kobietą w tej roli, w historii całego, growego Star Wars!
Oczywiście oni wprost nie przyznają się do swojego seksizmu, tylko wybierają okrężną drogę, próbując przystrajać swoje irracjonalne uprzedzenia w piórka „chłodnego i racjonalnego obiektywizmu”, np.:
1. Nie mam nic przeciwko kobietom, ale one nie powinny być silne i niezależne, bo to za bardzo upodabnia je do mężczyzn, zamiast uwypuklać ich kobiece walory, które czynią je wyjątkowymi.
2. W Outlaws jesteśmy awanturnikiem i łowcą nagród, a ten, z racji swojej profesji, musi być silny, twardy, zdecydowany, odważny i bezkompromisowy, żeby w razie potrzeby sięgnąć po blaster albo dać w mordę.
3. Już już ustaliliśmy w punkcie 1, powyższe cechy NIE PASUJĄ do kobiety, więc jedyną konkluzją może być tylko stwierdzenie, że protagonistką tej gry nie powinna być kobieta!
4. Cechy pasujące do „cnót niewieścich” to ogólnie nie za bardzo można przetłumaczyć na mechaniki rozgrywki większości gier video, więc tak generalnie, to kobiety w ogóle nie powinny być protagonistkami żadnych gier, co najwyżej postaciami pobocznymi (NPC), i to najlepiej takimi w typie atrakcyjnej, głupiutkiej damy w opałach.
No i mamy to! To nie ja jestem bigotem i seksistą, po prostu kobiety OBIEKTYWNIE nie powinny odgrywać takich ról w grach!
Pytanie jak scenarzyści wpiszą go w świat gry. Jeśli nie będzie na każdym kroku wytykany palcami i oblegany przez gapiów w każdej wiosce, to będzie mało wiarygodny. Z drugiej strony jako człowiek z zachodu może służyć powiązaniu historii z konfliktem Asasyni-Templariusze. W kilka poprzednich osłon nie grałem, nie wiem jaką część nowych historii to stanowiło.
Obawiam się za to, że w ramach „dawania graczom wyboru” odnośnie postaci i stylu gry obie postacie będą się różnić umiejętnością skakania (czy też latania patrząc po trailerze) i w razie czego dwumetrowy chłop w zbroi będzie się mógł przekradać, a pani ninja będzie kosić zastępy wrogów.
Na ciekawą historię albo dobre dialogi nawet nie liczę. Na szczęście Ubisoft pozbawił mnie dylematu, czy czekać na premierę. 100 dolarów za pełną wersję niech sobie kupują fanboje, ja poczekam aż będzie na którejś wyprzedaży -80%.
Gameplay AC:Shadows pokazuje nam, że wszyscy Japończycy kłaniają się panu Yasuke w pas, bo to taki wielki samuraj jest. Poza tym potrafi płynnie mówić i czytać po japońsku, co już jest naciągane jak jasna cholera, ale realizm historyczny wyleciał z tej gry gdzieś w okolicach pierwszego trailera.
I nie – jako Yasuke nie przekradasz się w cieniach, tylko suniesz do przodu jak dwumetrowy przecinak, mordując wszystko co się rusza. Powstaje pytanie, po co w tej grze Naoe, skoro gra Yasuke wygląda o wiele bardziej „to the point”.
Ale i tak najlepsze w tym wszystkim są te hip-hopowe nuty które wchodzą gdy Yasuke podejmuje się walki, bo Ubi chyba nie mogło się powstrzymać ze stereotypami.
Kłaniają się w pas, bo tego wymaga jego status samuraja. Z drugiej strony komentują jego odmienność, w stylu „O, czarny samuraj!” albo „Patrzcie, to ten olbrzym Nobunagi”, czyli wyróżnia się z tłumu i nie jest po prostu „zwykłym samurajem”.
A to, że mówi komunikatywnie po Japońsku jest akurat normalne w tego typu w grach, zwłaszcza w tej serii, gdzie postaci z rożnych krajów i kręgów kulturowych nigdy nie miały problemów z płynną komunikacją. Np. Karol Marks dobrze mówił po Angielsku, przebywając w Londynie, Ezio po arabsku, będąc w Konstantynopolu, a Bayek po grecku, bez problemu dogadując się z ludnością np. greckojęzycznej Aleksandrii (łacinę też musiał znać, bo z Rzymianami również porozumiewał się bez najmniejszych problemów).
Bardzo dobry tekst. Ciekawe i racjonalne spojrzenie.
Fantastyczny tekst! Naprawdę podoba mi się, jak zostały pokazane luki w logice wielu hejterów, ale jednocześnie nie umniejszając powodów, przez które sam hejt się pojawił. Bardzo dziennikarski artykuł 🙂
Tyle, że osób twierdząych, że Yasuke nie istniał było mikroskopijie mało. Większość mających problem z postacią twierdziła: Yasuke jako NPC jak najbardziej, ale obie grywalne postacie powinny być etnicznymi Japończykami.
Jeśli główni bohaterowie, zgodnie z plotkami, będą należeć do mniejszości LGBT+, jestem jak najbardziej zadowolony z szerokiej i fajnej reprezentacji. Jeśli zaś będą zwykłymi hetero-cisami, jest to tytuł do pominięcia.
Wielu znanych samurajów było gejami (np taki Date Masamune), także możliwe
To możesz pominąć, bo cis będą na pewno :]
„inkluzywność i reprezentacja to zazwyczaj zalety produkcji.” – tja, no pewnie. Gdyby powstał film dziejący się w III Rzeszy i część SS stanowiliby murzyni i transwestyci to na pewno byłaby to spora zaleta.
No argumenty o brak możliwości sterowania męskim japończykiem były żałosne. Zgodność historyczna jest tutaj tak mało ważna że nawet jeśli Yasuke na 100% nie był samurajem to nie widzę problemu żeby nie móc go tak przedstawić skoro spełniał większość wymagań by takim być. Tak jak inni wspominają ważne jest by był przedstawiony właśnie jak osoba która zawraca glowy i jest szeroko rozpoznawana.
Dobry tekst ale nie mogę się zgodzić z inkluzywnością i reprezentacją jako szeroko postrzegana zaleta. Zaletą może być ale może też być wadą, zależy wszystko jak zostanie użyte.
W sumie jestem ciekaw czy właśnie różnice w profesji bohaterów objawią się też w formie ich współpracy. Np jak gra się Yasuke to atakujesz od frontu ale po drodze do celu znajdujesz coraz mnie strażników bo zostali wyeliminowani przez Noae albo możesz mieć umiejętność w której przywołujesz ją i rzuca np shurikenami lub kunaiami z ukrycia by osłabić wrogów. To samo może być odwrotnie ,że podczas skradania możesz wezwać Yasuke by odciągną uwagę części strażników.
„zapomina się zupełnie o istnieniu Naoe, która będzie przecież pełnoprawną bohaterką gry.”
Nie, nie zapomina. Tyle, że Naoe spełnia ugruntowane przez poprzednie gry cechy protagonisty: jest fikcyjną postacią i etnicznie reprezentuje ludność terenów, na których toczy się akcja. Yasuke tych cech nie posiada.
„Uważam, że sięgnięcie po Yasuke to dobry ruch ze strony Ubisoftu, gdyż pozwoli nam poznać Japonię z zupełnie nowej perspektywy, co może być naprawdę ciekawym przeżyciem.”
Już pomijajac fakt, że bardzo średnio wierzę w tą nową perspektywę, to przecież były inne opcje. Czyż holenderski żeglarz wyznania protestanckiego (nawiasem mówiąc w pierwszym Shogunie zawsze czekałem na przybycie Holendrów, bo oferowali broń palną bez wymogu przejścia z buddyzmu na chrześcijaństwo w pakiecie) z innym stylem walki i uzbrojeniem, który poznawał by zupełnie obcy kraj i kulturę od zera nie byłby właśnie faktyczną „nową perspektywą?” 🙂 Tylko Ubisoft musiałby przełknąć wsadzenie białasa jako protagonisty, a to już niedobra jest.
I żeby nie było: gdyby Ubisoft poszedł tą drogą to miałbym z tym dokładnie taki sam problem jak z Yasuke.
„Moim zdaniem tak długo, jak Ubisoft nie próbuje nam wmawiać, że coś rzeczywiście się wydarzyło”
Próbuje. Wmawiając, że Yasuke to „real-life samurai”, a media na zachodzie chętnie to powtarzały.
” O ile w dziełach Ubisoftu spotkamy postacie autentyczne takie jak Juliusz Cezar, Kleopatra czy Maximilien Robespierre, o tyle ich status i poczynania w grach nijak mają się do dziejowych kronik”
Ale nie były grywalnymi postaciami i gdyby Yasuke miał taki sam status, jak historyczne postacie wystepujące w AC do tej pory to nie byłoby żadnego problemu.
„Miejmy zatem nadzieję, że Assassin’s Creed Shadows to coś więcej niż część cynicznej polityki marketingowej Ubisoftu.”
Oczywiście, że to część cynicznej polityki. Trzeba być naprawde skrajnie naiwnym, żeby wierzyć, że Ubisoft z jakichkolwiek innych pobódek zdecydował się akurat teraz złamać zasady doboru protagonisty w grach serii i złamał je akurat dla Yasuke.
„Kłopotem nie jest sama inkluzywność i reprezentacja,”
Są. Problem z obecnym podejściem do jednego i drugiego jest taki, że postać reprezentująca musi być nieskazitelna, bo jakakolwiek wada jest natychmiast odbierana jako opinia autorów o danej grupie.
„Prawdziwy problem stanowi bezduszna korporacyjna machina, która wykorzystuje mniejszości, niejako rzucając je na pożarcie wściekłemu tłumowi”
Niech autor może idzie porozmawiać o tym z kolegą redakcyjnym, który nieco ponad 2 miesiące temu bronił tutaj firmy, która na takim podejściu korpo żeruje 🙂 Albo niech idzie na media społecznosciowe prowadzić krucjatę przeciwko PC Gamerowi, Kotaku, Polygonowi i reszcie lewoskrętnych mediów, które bronią właśnie takiego podejścia jak niepodległości.
Gdyby ta zła korporacyjna machina wiedziała, że takie podejście nie przejdzie to by tego nie robiła. Ale wie, że działa i wie, że natychmiast znajdzie się wielu gotowych odwalać za nich PRową robotę za darmo.
Ależ trzyma
Co Cię Qutesik trzyma gwiazdeczko moja? Leki? To dobrze, bierz regularnie, nawet dobrze Ci idzie ostatnio sabotowanie lewicy. Jestem pod wrażeniem Twojego uporu maniaka 🙂
„Nie, nie zapomina. Tyle, że Naoe spełnia ugruntowane przez poprzednie gry cechy protagonisty: jest fikcyjną postacią i etnicznie reprezentuje ludność terenów, na których toczy się akcja. Yasuke tych cech nie posiada.”
Nie wiedziałem, że jest taki wymóg. Ubisoft chyba też nie, bo jest kilka gier z serii, gdzie protagonista nie reprezentuje ludności z danych terenów jak Revelations, Black Flag, Rogue czy Valhalla.
Valhalla akurat jest kiepskim przykładem, bo zaczynamy tam w Norwegii, by ruszyć na podboje Anglii i na pewnych etapach gry nawet do tej Norwegii wracać. Druga sprawa to to, że wikingowie jednak dość mocno są w tej akcji osadzeni również historycznie.
W sumie tak samo brytyjscy piraci.
Jedynie Revelations rzeczywiście wybija się z tego zestawienia i jest wyjątkiem od reguły.
@Darkomir To jak akcja AC: Shadows zacznie się w Afryce to już będzie spoko? Swoją drogą to nie wiedziałem, że Walijczycy i Irlandczycy byli rdzenną ludnością Karaibów oraz Ameryki Północnej. A i Shay piratem nie był w ogóle.
Właśnie mi się też przypomniało, że protagonista AC Chronicles: Russia jest pochodzenia czeskiego.
Jeszcze Liberation, gdzie wcielamy się w Aveline de Grandpré, córkę Francuza i wyzwolonej niewolnicy z Afryki. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to żadne z powyższych nie jest uznawane za rdzenną ludność Luizjany (tam się rozgrywa akcja gry)…
Już kocham tę grę, zamówiłem preorder. Nie mogę się doczekać, aż będę miał swojego własnego niewolnika w grze. Puszczę mu hip hop i będzie rezał jak afro samuraj 😀
„inkluzywność i reprezentacja to zazwyczaj zalety produkcji”
W ostatnich latach nie spotkałem się póki co z ani jednym przypadkiem, który by to potwierdzał.
To wręcz tylko i wyłącznie wady, gdyż skupiają się na tworzeniu wyidealizowanych postaci tylko z wyglądu przypominających nowojorskiego (przypadkiem najczęściej z Bronksu :P) obywatela, z którym docelowy widz może się „utożsamić”, zamiast skupić się na stworzeniu wciągającej, intrygującej historii z ciekawymi postaciami, których specyficzny charakter zapadnie nam w pamięć.
Podaj prosze te przykłady typow z Bronksu, ktore tak opanowaly wszystkie gry – smialo, skoro ich tyle jest, to pewnie ze trzy-cztery same sie nasuna.
Uprzedzam tylko, juz byl tu taki, co napisal dokladnie to samo i poproszony o przyklady dal kilka postaci, ktorych zwyczajnie nie lubil, w tym takie, ktorych tozsamosc w ogole nie byla ekslporowana, lub minimalnie. Po czym przyznal, ze nie lubil ich właśnie przez wzglad na czesto wyobrazona przez siebie przynaleznosc do grupy LGBT. Polecam zatem, jak i u wspomnianego kolegi, troche introspekcji przed napisaniem średnio mądrego komentarza.
Akurat mówiłem bardziej ogólnie niż stricte o grach.
Tak się wiecznie wysilasz, by bronić te zachodnie idee w komentarzach na tej stronie, że wychodzisz nieźle przed szereg.
No ale proszę bardzo – z gier przykładów nie podam, bo i nie śledzę tak nowości, a i rzadko gram w cokolwiek nowego. To, z czym się osobiście zetknąłem miało większy bądź mniejszy sens, jeśli chodzi o różnorodność rasową. Chociaż trochę śmieszy, a jednocześnie trochę żenuje to, że 99% męskich czarnych postaci musi mieć fryzurę na killmongera 😛
Co do filmów czy seriali przykładów jest aż nadto, toteż nie sposób wymienić ich tu wszystkich. Można jednak wymienić kilka popularniejszych. Rings of Power (czarnoskóre postaci właściwie w każdej możliwej rasie śródziemia, w tym krasnoludach żyjących pod ziemią… Zero sensu. O żenujących wypowiedziach aktorki grającej królową krasnoludów to już nawet nie chcę gadać), wszystkie „dokumenty” HBO itp., w których czarni grają choćby Achillesa, Lancelota, Joannę d’Arc, Juliusza Cezara czy greckich bogów. A do tego dodajmy jeszcze tę tragedię z czarną Kleopatrą od netflixa. Niedawno doszła Mała Syrenka, Julia z „Romeo i Julia” (tutaj chyba wciągnęli do studia pierwszą dziewczynę jaka się napatoczyła na chodniku obok). Jest tego więcej i zwyczajnie nie chce mi się teraz tego wszystkiego wyszukiwać, ale wszystkie powyższe przykłady dokładnie odzwierciedlają moją pierwszą wypowiedź – wciskanie czarnoskórych aktorów tam, gdzie nie powinno ich być. I jeszcze te wymagania do oskarów, że by dana produkcja w ogóle mogła startować musi spełniać określone wymogi rasowe. Żenada!
„Tak się wiecznie wysilasz, by bronić te zachodnie idee”
Tak, to zdaje sie gdzies od starozytnych Grekow i Rzymian mamy idee popierania swoich tez jakims materialnym dowodem. Przyznaje sie do uznawania tej idei za słuszną.
„z gier przykładów nie podam, bo i nie śledzę tak nowości”
Doceniam otwartą kapitulacje juz na wstępie.
„99% męskich czarnych postaci musi mieć fryzurę na killmongera”
Chwila, linijkę wyżej napisałeś, że nie wiesz dużo o współczesnych grach, teraz nagle wiesz jak wygląda 99% postaci? To jak to z tobą jest?
„przykładów jest aż nadto, toteż nie sposób wymienić ich tu wszystkich”
Dlatego dość konkretnie poprosilem o trzy-cztery, skup się proszę.
„wszystkie „dokumenty” HBO itp., w których czarni grają choćby Achillesa, Lancelota, Joannę d’Arc, Juliusza Cezara czy greckich bogów”
Ktore na pewno istnieja takze poza twoja glowa. Przypominam – twierdzisz, ze istnieja filmy dokumentalne, gdzie wszystkie te historyczne i fantastyczne postacie sa czarne – czeka cię troche podsylania linkow, ale wierze, ze dasz rade. Edit: nawet wtedy musialbys udowodnić, ze takie obsadzenie rol jest z jakiegos powodu nie w porzadku, a to juz trochę roboty, wiec nie spodziewam sie, ze byłbyś w stanie, patrzac po tym niezwykle leniwym podejściu, jakie prezentujesz.
Dalej Rings of Power, czyli ulubiony ostatnio przyklad uzywany przez rasistow – ponownie mowimy o postaciach fantasy, wiec… kogo to obchodzi?
„Mala Syrenka” i „Romeo i Julia” – co moge powiedziec, nie mam dziwnych fiksacji, wiec fajnie, ze mozemy zobaczyc inna wersje starych dziel. Polecam „Makbeta” z Denzelem w rezyserii Joela Coena, chyba ze zbyt cie triggeruje widok czarnoskorego aktora grającego… role, czyli wykonującego swoj zawód. Swietny film.
„wciskanie czarnoskórych aktorów tam, gdzie nie powinno ich być.”
Ze w rolach filmowych? Huh, lata 40-50 w Stanach brzmia jak idealny czas dla Ciebie, wtedy nawet w autobusie nie musiales obok czarnych siadac.
„I jeszcze te wymagania do oskarów, że by dana produkcja w ogóle mogła startować musi spełniać określone wymogi rasowe.”
Och, kochanie, powiedz mi, ze nie czytałes tych „wymagań” nie mowiac tego wprost…
Podsumowujac, z oryginalnego twierdzenia, ze twórcy skupiają sie na tworzeniu wyidealizowanych czarnych postaci zamiast na fabule mamy zero gier, jakies fantazje na temat filmow dokumentalnych z czarnym Juliuszem Cezarem, trzy przykłady filmow i seriali, z czego w dwoch czarne aktorki graly klasyczne postacie (wiec nie czaje, do czego tu odnosi sie zarzut o tworzeniu slabych fabul na poczet wyidealizowanych czarnych), a w jednym serialu krytyka spadla na scenariusz niezaleznie od koloru skory aktorow, wiec nie wiem, co by w nim poprawil recasting. Tzn. tobie pewnie by poprawil, bo – jak juz wspomnialem – masz dosc ciekawa fiksacje na temat koloru skory postaci, ktore widzisz na ekranie, ale to juz raczej nie moj problem.
Slabiutko, od obrońcy Kultury Białego Człowieka oczekiwałbym więcej, twoi przodkowie by się wstydzili tak slabego potomka.
Uwielbiam twoje wywody, w których jest tyle mądrzenia się, a które i tak sprowadzają się do „moja racja jest mojsza niż twojsza” 🙂
Zawsze zapraszam do dyskusji, nie moja wina, że po pierwszej kontrze wywieszasz białą flagę i uciekasz z podwiniętym ogonkiem. Jak nabierzesz odwagi i rozumku to zapraszam, pomyśl o swoich Białych Przodkach, których cywilizację reprezentujesz ;-).
dobrze, że białe postaci nigdy nie są źle napisane, bo ktoś mógłby pomyśleć, że to ogólna wina kiepskich scenarzystów czy coś. Ci scenarzyści to mają dobrze. Wystarczy, ze jest czarny/kobieta/gej/ateista/rudy/leworęczny i mają fajrant, a wszyscy i tak się cieszą.
Wywody QUETZa są nudne, sprowadzają się do „ble ble ble” twoje argumenty są nietrafne, niedoczytałeś, niezrozumiałeś. DEI jest super i powinno być go więcej. Cóż jedynym podsumowaniem są wyniki sprzedaży i średnia ocen „niekrytyków” na różnych portalach dla wszystkich przytoczonych przez Ciebie produkcji z czarnymi. Najbardziej mnie smieszy w bronieniu przez gejów(jak zakładam Qetz nim jest) czarnych czy muzłumańskich społeczności ze te ostatnie w swoich naturalnych środowiskach gejów, queerów czy tam transów szybciutko zabijają albo wsadzają do więzień 😀 coz lewacka logika 🙂
nikomu sie nie chce gadać z ludzmi którzy mowia „ha twoje argumenty sa do dupy bo przeciez to tylko film a aktorzy grają rolę. reszta mojej opini powyzej.
„Wywody QUETZa są nudne, sprowadzają się do „ble ble ble” twoje argumenty są nietrafne, niedoczytałeś, niezrozumiałeś.”
Zgadza się, moje argumenty w zasadzie sprowadzają się do kontrowania waszych fantazji faktami, na które potem nie macie żadnej obrony i uciekacie w osobiste wycieczki. Gratuluję spostrzegawczości ;-).
„nikomu sie nie chce gadać z ludzmi którzy mowia „ha twoje argumenty sa do dupy bo przeciez to tylko film a aktorzy grają rolę”
Tłumacząc na polski – nikomu nie chce się gadać z typami, którzy przebijają moją wygodną banieczkę prosząc o podparcie moich wymysłów jakimś konkretem.
Bo serio, skoro jest to już taki problem, że aż Wam – zdrowym, rozsądnym, tolerancyjnym i kompletnie nierasistowskim ludziom – zaczyna przeszkadzać nadmierna obecność jakiejś grupy w mediach, to chyba dość łatwo to uzasadnić i zwalcować mnie, który nie widzi w tym problemu, a nie marudzić jak stare wuje na weselu i wracać wciąż do dwóch tych samych tytułów fantasy? Jestem tu, czekam na rozjechanie mnie „faktami i logiką” :).
Reszta tego „komentarza” to czysty bełkot, może spróbuj go napisać ponownie, jak czerwona mgła zejdzie sprzed oczu.
ach ten quetz i jego fanatyzm, a później patrzy, że przez jego wypowiedzi, lewica połowa mniej głosów co rasiole z konfy i musi tu płakać, bo w życiu nie ma z kim pogadać, bo wszyscy bijo, dyskryminują i siedzi biedny sam. Kiedyś siedziałby w szpitalu psychiatrycznym i miał znajomych, a tak musi przed kompem się frustrować, ale przynajmniej nie bijo i może atakować innych bez argumentów, co mu zrobicie 😀
Haha, doceniam to zróżnicowanie tematyczne w twoich komentarzach 😉
quetz to człowiek, który spaliłby na stosie JK rowling bo twierdziła, że tylko biologiczne kobiety mają okres. Quetz ogląda wybory miss i wierzy w to, że facetom spośród 30 pięknych kobiet, spodobał się akurat facet przebrany za babę 😀 Quetz uważa, że płeć to tylko konstrukt, ale pewnie jest smutny, że nie będzie kobiet w black myth :< Serio jeszcze chce wam się z nim dyskutować, czy prowokujecie go, żeby co komentarz strzelał sobie i całej lewicy w stopę i ich upokarzał w pięknym stylu? :D Od kiedy zastosowałem na nim metodę lustra i pisałem do niego jak on do innych, mam ten luksus, że się odwalił ode mnie. Stark też sprowokowany zaspamował 30 takimi samymi komentarzami inny artykuł i poleciał na banicje <3 miodzik na moje oczka, quetsik został sam bo z shadonem się poszarpał nawet :> No walcz dalej dzielny rycerzyku, go woke 😀
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wszedł z tobą w jakikolwiek dialog, ale sądząc po tych komentarzach spędzasz sporo czasu myśląc o mnie, więc nie wykluczam, że mogłeś sobie to wyobrazić w snach 😉
przewidywalny jak zwykle, wystarczyło sprowokować i nagle się odezwał, żeby zaprzeczyć 🙂 Pięknie się podstawiasz, rób tak dalej mistrzu, właśnie o to mi chodziło bystrzaku Ty, żebyś potwierdził to co napisałem ;p Grzeczny chłopczyk 🙂
👍
PS Daj znać, jak już będą wyniki tego pojedynku, który toczysz ze mną w swojej głowie, żebym wiedział, jak bardzo przegrałem 😉
Że wam się jeszcze chce xD
„dość często odnoszę wrażenie, że zapomina się zupełnie o istnieniu Naoe”
Nikt o Naoe nie zapomina. Po prostu to japońska kunoichi w Japonii. Wszystko pasuje, ma sens, ręce i nogi, a nawet głowę. Więc o czym tu dyskutować?
„to idealny wybór, który nie tylko pozwoli na zbudowanie ciekawej relacji pomiędzy honorowym wojownikiem a podstępną skrytobójczynią”
W teorii tak, ale to przecież nie przy scenarzystach Ubisoftu.
„Często zdarza się bowiem, że wytwórnie używają postaci np. pochodzącej z mniejszości jako swego rodzaju przynęty i tarczy zarazem.”
Dokładnie. Kolor, płeć czy seksualność bohaterów są w ostatnich latach cynicznie wykorzystywane, jako magiczny parasol chroniący przed wszelką krytyką. Już były takie reakcje na wytknięcie błędów w stylu „odbiorcy zarzucają nam, że X,Y i Z, ale my doskonale wiemy, że to po prostu zwykli bigoci/homofobi/rasiści/seksiści, nieudolnie kryjący swój hejt wobec obecności postaci LGBT/silnej kobiety/czarnoskórej pod pozorem krytyki”.
samurajem na pewno nie był
„Tylko czy czasem nie są one przesadzone?”
– Nie.
„Niemniej całkowite negowanie możliwości pojawienia się tej postaci w grze jest już wierutną bzdurą.”
– Nie jest.
Najnowszy Asscreed jest wrednym atakiem na japońską kulturę i skolonizowaniem japońskości przez czarnego człowieka w akcie odwetu. A to dlatego, że japońskie gry i seriale anime śmieją konkurować z tymi zachodnimi. Durny artykuł, durna próba bronienia tej szopki, i durna próba uprawiania artykułu z wikipedii. Czyli dalsza „woda na młyn”.
Ja rozumiem ,że jest jakaś rywalizacja między japonią i zachodem np mangii wyparły komiksy w dużym stopniu ale nie mogę zrozumieć skąd bierze się idea że Assasins creed shadows to atak na japońską kulturę? Jakbyśmy grali jakimś losowym czarnoskórym albo gorzej historyczną postacią z zmianą koloru skóry to byłby temat na narzekanie/dyskusję a tak to niezbyt.
W międzyczasie manga Afro Samurai autorstwa Takashiego Okazakiego, która została zaadaptowana w formie serialu oraz filmu anime, gry a teraz jeszcze robią film aktorski.
Ale co jest atakiem? Obsadzenie Yasuke, postaci historycznej, w roli protagonisty? Czy to zatem oznacza, że żadne studio tworzące gry, nie ma prawa NIGDY zrobić gry z Yasuke w roli głównej, bo istnieje jakiś niepisany nakaz, zgodnie z którym głównym bohaterem KAŻDEJ gry osadzonej w Japonii musi być rdzenny Japończyk płci męskiej (bo kobieta już jest, ale to widać nie wystarczy…)? Czy ten nakaz obowiązuje też w innych zakątkach świata, czy tylko w Japonii? Gdyby np. Rockstar chciał zrobić grę osadzoną w Kanadzie i w roli głównej umieścił imigranta z Polski, to mam rozumieć, że to też byłoby niedopuszczalne, bo obrażałoby Kanadyjczyków?
To jest ta słynna wolność słowa i ekspresji twórczej (odmieniana przez wszystkie przypadki w kontekście np. Stellar Blade), o którą tak walczycie?
@Crow
Wymagasz spójności i logiki od rasisty, nic gorszego nie możesz im zafundować 😉
„Gdyby np. Rockstar chciał zrobić grę osadzoną w Kanadzie i w roli głównej umieścił imigranta z Polski, to mam rozumieć, że to też byłoby niedopuszczalne, bo obrażałoby Kanadyjczyków? ”
Zależy w jakim roku była by akcja osadzona. Jak przed kolonizacją Ameryki to by to było dziwne, bo tam sami czerwonoskórzy żyli(chyba), ale jak współcześnie to nie powinno być problemu z jakąkolwiek narodowością.
Zresztą mogą sobie robić co chcą i robią przecież. Nikt Ubisoftu nie cenzuruje.
„Zresztą mogą sobie robić co chcą i robią przecież. Nikt Ubisoftu nie cenzuruje.”
No właśnie zależy co rozumiesz przez „cenzuruje”. Formalnie (chyba) nie naciska na nich żaden urząd czy instytucja, ale te ciągłe ataki ze strony internautów są właśnie próbą narzucenia cenzury, tzn. wytyczenia Ubisoftowi granic wolności twórczej.
Każdy ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie i napisać, że nie podoba mu się Yasuke w roli głównego bohatera, bo np. oczekiwał „typowej historii samurajskiej” w stylu filmów Kurosawy, a nie historii o „outsiderze w obcym kraju”. To w pełni zrozumiałe i jak najbardziej dopuszczalne, bo zależy po prostu od preferencji, do których każdy ma prawo (osobiście sam bym wolał historię typowego samuraja, bo jakoś bardziej mi pasuje do fantazji o byciu bohaterem opowieści osadzonej w Kraju Kwitnącej Wiśni). Zupełnie czym innym jest natomiast próba „udowadniania” , że Ubisoft „obiektywnie” zrobił coś złego, nagannego czy godnego pogardy, do czego usilnie dążą konserwatyści i wojownicy kulturowi.
Bo prawda jest taka, że Ubisoft miał pełne prawo różnie podejść do tego tematu. Oczywiście mogli po prostu opowiedzieć sztampową historię typowego samuraja (jak zrobili to np. twórcy GoT), ale mogli też zaserwować coś zupełnie innego, i na to właśnie się zdecydowali (jakiekolwiek intencje by za tym nie stały, choćby nawet najbardziej cyniczne). Podjęli decyzję, z którą absolutnie nie musimy się zgadzać, ale do której mieli pełne prawo i którą powinniśmy uszanować, choćby nawet przez wzgląd na szacunek do wolności twórczej jako takiej.
Ale tu właśnie jest pies pogrzebany, że prawicowcy nie chcą, żeby ktokolwiek tak to właśnie postrzegał. Oni próbują narzucać własną narrację i przedstawić sprawę zero-jedynkowo, gdzie istnieje tylko jedna, słuszna wizja świata (ta która im pasuje), a każda inna jest niewłaściwa, szkodliwa, godna potępienia, zła, niemoralna itd. Przy czym, niejako wyciągając wnioski z wcześniejszych porażek, dziś nie opierają już swojej argumentacji na „chłopskim rozumie” czy „naturalnym porządku świata”, tylko próbują przedstawiać swój punkt widzenia jako „OBIEKTYWNIE SŁUSZNY”, odwołując się nie do ocen, tylko do „faktów”. Zamiast więc pisać, że „Yasuke nie powinien być protagonistą, bo nie lubię grać murzynem”, piszą o obrażaniu japońskiej kultury, ataku na japońską tradycję, dyskryminacji japońskiego społeczeństwa itd. Dzięki temu to nie oni są „tymi złymi”, którzy próbują narzucać wszystkim własną wizję świata. To Ubisoft jest zły, a oni tylko próbują bronić przed nim biednych Japończyków!
A prawda jest taka, że Japończykami po prostu wycierają sobie gębę, używając ich jak narzędzia w swojej wojence światopoglądowej. Jakoś wcześniej nie bronili np. Greków po rożnych przekłamaniach historycznych w AC: Odyssey albo Arabów, których musiały straszliwie obrażać nieścisłości historyczne w AC: Revelations czy AC: Mirage…
Podobnie z wolnością twórczą, która niby powinna być standardem, ale tylko wtedy, gdy jest zgodna z ich światopoglądem. W przeciwnym razie oni są pierwsi do kneblowania artystów, dziennikarzy, publicystów itd.
Wiesz ja mogę mówić tylko za siebie. Jak patrze na gameplay to jest to zrobione crindzowo i tyle. No nie pasuje mi ten 'casting’.
Jeszcze dochodzi to, że w ostatnim czasie mieliśmy kilka produkcji osadzonych w Japonii gdzie poznaliśmy ich podejście do inności. Chodzi mi oczywiście o Blue Eyed Samurai i Shoguna. Ale spoko jak wam się podoba to dobrze. Grajcie sobie i bawcie się dobrze. Ja nie bede grał :).
Doprecyzujmy kilka rzeczy:
– Nie był „przybocznym odpowiedzialnym za noszenie mieczy, kimś na kształt europejskiego giermka” tylko nadano mu prawo noszenia WŁASNEGO miecza (co akurat było bardzo prestiżowe), który z resztą dostał w prezencie od Nobunagi. A noszenie komuś mieczy, nie ma nic wspólnego z byciem giermkiem. Giermek nie był służącym rycerza, tylko poważną pozycją w społeczeństwie i „siłach zbrojnych”, o krok od bycia rycerzem (którego to stanu się nie dziedziczyło, trzeba było być na niego pasowanym). Chyba tylko Ostatni Pojedynek R. Scotta mniej więcej prawidłowo pokazuje jak ważną osobą był giermek.
– Nie „przyznał wynagrodzenie przysługujące wojownikom walczącym dla swojego pana” tylko przyznał wynagrodzenie (czy bardziej zapomogę) kropka. Niektórzy na siłę doszukują się w tym dowodu na samurajskość Yasuke, bo w kilku listach tego samego słowa wynagrodzenie/zapomoga użyto do określenia rekompensaty którą dostał jakiś samuraj, za stratę którą poniósł w związku ze służbą dla Nobunagi. I z tego wyciągają wniosek, że skoro samuraj dostał zapomogę i Yasuke dostał zapomogę to znaczy, że Yasuke musiał być samurajem.
– Trudno też nazwać go wojownikiem w służbie Nobunagi, bo wiadomo tylko o jednej potyczce w której wziął udział już po jego śmierci, jego udział miał charakter samoobrony a nie udziału w bitwie. Podał się i został odesłany do Jezuitów. Co dalej się z nim działo nie wiadomo.
– Tak naprawdę wiemy tylko, że był członkiem dworu Nobunagi, z prawem do noszenia miecza (co było wyznacznikiem statusu, a nie profesji) i zdecydowanie jednym z jego ulubieńców, z którym lubił się pokazywać. Nie znał za dobrze japońskiego i pozostawał na jego służbie 15 miesięcy (do śmierci Nobunagi). Łącznie ze służbą u Jezuitów spędził w Japonii około 3 lata, do czasu aż znika z jakichkolwiek przekazów.
– Yasuke nie był jedynym Afrykaninem w Japonii w tamtym okresie. Istnieje kilka przekazów i przedstawień w sztuce czarnoskórych osób z tamtego okresu, z których żadna nie była Yasuke.
Jako bonus: Britannica ma więcej błędów niż Wikipedia.
Hejo, dzięki za ten komentarz, dobrze, że wypunktowałeś pewne niedociągnięcia w moim tekście. Początkowo wahałem się, czy dodać zapis o posiadaniu przez Yasuke miecza, ale biorąc pod uwagę, że jest to wspominane w kilku różnych miejscach, a ja nie mam dostępu do oryginalnego tekstu, to postanowiłem zaufać temu, co mam i dopisać ten fragment. Idąc za Twoją radą poprawiłem też „giermka”, w końcu Yasuke nie szkolił się do bycia samurajem, poza tym sami samurajowie działali na innych zasadach niż europejskie rycerstwo, także ten termin faktycznie mógł być trochę błędnie użyty. Co do kwestii wynagrodzenia Yasuke, to wydaje mi się, że przywołany przeze mnie wątek na Reddicie dość dobrze ilustruje, że faktycznie był to rodzaj zapłaty dla samurajów/wojowników powiązany ze służbę u danego lorda. Nazywanie go „wojownikiem” to raczej nie przesada, w końcu pobierał stosowną do tego stanowiska zapłatę i stał po stronie Ody podczas zamachu na życie lorda. Mam nadzieję, że rozwiałem Twoje wątpliwości.
Burza, bo to DEI kazało im zrobić.
Reddit/Quora jako źródło? To są lewicowe, poprawne politycznie portale.
Ta afera jest już męcząca, a po ostatnim jej „etapie eskalacji” związanym z wysłanymi japońskim twórcom contentu gadżetami – zaczynam mieć wrażenie, że Ubisoft sam ją nakręca.
Choćby od strony tego, że o Yasuke wspomina się częściej. Materiałów z jego gameplayem jest więcej, nawet cała ta afera o niego – zupełnie jakby o Naoe chciano zapomnieć.
Oczywiście w drugą stronę argumenty graczy o „historyczności AC” wysuwane przez niektórych to również mocne xD. Ta seria zawsze bawiła się historią. Jedyne co może dziwić, że sięgnięto po – bądź co bądź – znaną postać historyczną w roli głównego bohatera (jednocześnie taką, której historia jest odpowiednio „rozmyta”, co podejrzewam wykorzystają).
Mam tylko nadzieję, że cały ten szum wokół Yasuke nie jest próbą odwrócenia uwagi od jakichś innych problemów.