58
10.06.2024, 16:00Lektura na 8 minut

Yasuke w Assassin’s Creed Shadows – burza w szklance wody czy niezgodność historyczna? Podsumowujemy kontrowersje wokół gry Ubisoftu

Dyskusje takie jak ta dotycząca obecności czarnoskórego samuraja Yasuke w Assassin’s Creed Shadows bardzo często towarzyszą różnym tekstom kultury osadzonym w konkretnych realiach historycznych. Tylko czy czasem nie są one przesadzone?


Maciek „Macix" Szymczak

Jeśli ktoś obraca się w świecie gamingowych newsów, to z pewnością potwierdzi, że zwiastun Assassin’s Creed Shadows znalazł się na ustach wszystkich. Nowa produkcja Ubisoftu przeniesie nas do feudalnej Japonii okresu Sengoku (XV-XVI wiek), kiedy to malało znaczenie centralnej władzy szoguna, a rosła siła poszczególnych feudałów zwanych daimyō. W tę niezwykle interesującą historię wrzucona zostaje dwójka naszych protagonistów: samuraj Yasuke oraz kunoichi Naoe.

Wydawać by się mogło, że to idealny wybór, który nie tylko pozwoli na zbudowanie ciekawej relacji pomiędzy honorowym wojownikiem a podstępną skrytobójczynią, ale też urozmaici rozgrywkę, pozwalając na zabawę z wykorzystaniem dwóch różnych stylów poruszania się i walki. Z jednej strony – frontalny atak naszym samurajem i ściągnięcie na siebie uwagi przeciwników, z drugiej – załatwienie wszystkich po cichu, zanim wrogowie zorientują się, co właściwie się stało.

Krytyka internautów spada jednak na inny aspekt doboru postaci. Otóż Yasuke okazał się czarnoskóry, co oczywiście natychmiastowo wzbudziło sporo kontrowersji. „Ale jak to, czarny samuraj?” – pytają jedni z niedowierzaniem. „Zakłamywanie historii!” – krzyczą inni. Wystarczy wejść w sekcję komentarzy pod zwiastunem Assassin’s Creed Shadows, żeby natknąć się na znaczną liczbę podobnych reakcji. Są one w dużej mierze mocno przesadzone, niektóre wręcz stanowią przykład zwykłego hejtu, jednak część co bardziej wyważonych opinii skłoniła mnie do refleksji nad tym tematem.

Assassin’s Creed Shadows
Assassin’s Creed Shadows

Dwójka protagonistów, a problem tylko jeden

Czytając krytyczne wpisy dotyczące pojawienia się Yasuke, dość często odnoszę wrażenie, że zapomina się zupełnie o istnieniu Naoe, która będzie przecież pełnoprawną bohaterką gry. Assassin’s Creed Shadows nie skupi się tylko na perypetiach samuraja, zatem zarzut o całkowite przejęcie opowieści osadzonej w Kraju Kwitnącej Wiśni przez czarnoskórego protagonistę nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Gra zaoferuje nam przecież możliwość wcielenia się w japońską zabójczynię, której historia dołoży drugą połową do przedstawionej narracji. Uważam, że sięgnięcie po Yasuke to dobry ruch ze strony Ubisoftu, gdyż pozwoli nam poznać Japonię z zupełnie nowej perspektywy, co może być naprawdę ciekawym przeżyciem.

Niestety wspomniane wcześniej zarzuty niejako podbija sam Ubisoft, który zdaje się poświęcać Yasuke więcej miejsca w materiałach promocyjnych niż Naoe. Faktycznie można przez to odnieść wrażenie, że będzie to historia skupiona właśnie na nim, co oczywiście stanowi wodę na młyn dla wszystkich mających problem z czarnoskórym wojownikiem w samurajskiej zbroi. Francuskiemu producentowi jednak to niespecjalnie przeszkadza, bo i tak dzięki temu o grze robi się coraz głośniej, a liczby pod postami w mediach społecznościowych stale rosną.

Assassin’s Creed Shadows
Assassin’s Creed Shadows

To w końcu był tym samurajem czy nie?

Zacznijmy zatem od argumentu o zakłamywaniu historii. Przede wszystkim Yasuke to postać autentyczna, która została udokumentowana w kilku kronikach oraz listach. Przybył do Japonii jako służący jezuickich misjonarzy pod koniec XVI wieku, a podczas ich wizyty w Kioto w 1581 roku został podarowany Nobunadze Odzie, najpotężniejszemu z ówczesnych daimyō. Ten był zachwycony jego siłą „przewyższającą dziesięciu mężów” i uczynił go swoim przybocznym odpowiedzialnym za noszenie mieczy. Nadał mu imię Yasuke, przyznał wynagrodzenie przysługujące wojownikom służącym danemu panu, a także prawo do posiada własnego ostrza.

Wymienione okoliczności stawiają Yasuke w znacznie lepszej pozycji niż ta, w której znajdowała się większość japońskiego społeczeństwa, i sporo osób określa go mianem samuraja. Tu jednak pojawia się pewien problem definicyjny. W ogólnym dyskursie samurajem nazywa się każdego, kto walczył w służbie swojemu panu – podążając tym tropem, można uznać, że Yasuke faktycznie odpowiada temu opisowi. Niemniej jeśli zagłębimy się w dokładniejszą terminologię, okaże się, że do naszego czarnoskórego bohatera bardziej pasuje określenie „bushi” oznaczające po prostu wojownika, choć wypada zaznaczyć, że np. Encyklopedia Britannica traktuje je jako synonim samuraja.

Na tym historycznym malowidle jednym z zapaśników sumo może być właśnie Yasuke (fot. autor nieznany).

Samurajowie byli raczej kojarzeni z wyższą kastą japońskiego społeczeństwa, do której należeli członkowie szlacheckich rodów. Tutaj dochodzimy jednak do kolejnego interesującego problemu. Otóż w okresie Sengoku termin „samuraj” przestał być aż tak prestiżowy i określano tak po prostu każdego wojownika podległego jakiemuś daimyō. Po przejrzeniu najróżniejszych źródeł dochodzę do wniosku, że… w zasadzie bardzo trudno ustalić, czy Yasuke faktycznie był samurajem. Wszystko zależy od tego, jakiej definicji użyjemy i o którym okresie mówimy.

Z pewnością był wojownikiem na usługach Ody, jednak kwestia jego „samurajskości” pozostaje nierozstrzygnięta. Problem polega na ustaleniu faktycznego zestawu społecznych przywilejów Yasuke. Tu opinie okazują się podzielone i bardzo trudno wyciągnąć jednoznaczny wniosek. Zainteresowanych zgłębieniem tego tematu odsyłam do podanych wcześniej linków, a także do wątków na Quorze oraz Reddicie, które dobrze ilustrują argumenty jednej i drugiej strony. Niemniej całkowite negowanie możliwości pojawienia się tej postaci w grze jest już wierutną bzdurą.


Problem opowieści „opartej na prawdziwych wydarzeniach”

Spotkałem się również z argumentem, że Ubisoft, robiąc z Yasuke kogoś więcej niż sługę Ody, wypacza jego obraz w oczach społeczeństwa. Z tym stwierdzeniem też mam pewien problem. Jasne, występ Yasuke w Assassin’s Creed Shadows zwiększy jego popularność, a sporo osób zapewne dowie się o jego istnieniu, grając w najnowsze dzieło francuskiego producenta, i na tej podstawie wyrobi sobie opinię o tej postaci. Niemniej odbiorcy zainteresowani tematem raczej tak czy siak zechcą poznać prawdziwe dzieje Yasuke. Moim zdaniem tak długo, jak Ubisoft nie próbuje nam wmawiać, że coś rzeczywiście się wydarzyło, nie ma co krzyczeć o przekłamywaniu historii. Gry, seriale czy filmy z akcją osadzoną w przeszłości nie są przecież produkcjami dokumentalnymi, które powinny oddawać każdy detal co do joty.

Assassin’s Creed Shadows
Assassin’s Creed Shadows

Dość często w dyskusjach dotyczących tego typu dzieł terminy „dokumentalny” i „historyczny” zlewają się w jeden, co prowadzi do przesadzonych reakcji. Dopóki nie nauczymy się odróżniać rzeczonych gatunków, cały czas będziemy toczyć internetowe wojenki o zgodność jednego czy drugiego wydarzenia, stroju czy wyglądu postaci. Co równie istotne, oryginalne teksty z minionych czasów dotyczące Yasuke przecież wciąż istnieją i można się z nimi zapoznać, a zatem Ubisoft nie zmienia historii, tylko tworzy swoją wariację na jej temat w ramach własnego medium.

A czy w sumie nie to jest właściwie sercem serii Assassin’s Creed? Przecież co i rusz spotykamy się z coraz to bardziej abstrakcyjnymi powodami i postaciami, które miały stać za prawdziwymi wydarzeniami historycznymi. A to Pierwsza Cywilizacja (czyli w zasadzie starożytni kosmici) tworząca grobowce pod Sfinksem, a to znów asasyni mordujący Juliusza Cezara za zdradę czy inny templariuszowski prowokator doprowadzający do masakry bostońskiej. Dorabianie drugiego dna do historii i tworzenie jej alternatywnej wersji dopasowanej do artystycznej wizji twórców od zawsze towarzyszyło serii Assassin’s Creed.

Z naciągnięciami historii w ramach głównej fabuły Asasyna mieliśmy już do czynienia wiele razy – choćby na przykładzie Origins.

Asasyni mieszaniem w historycznym kotle stoją

Dochodzimy zatem do chyba najistotniejszego wątku – kwestii zgodności cyklu Assassin’s Creed z prawdą historyczną. Cóż, tu raczej nie muszę nikogo przekonywać, że ta zbyt duża nie jest. O ile w dziełach Ubisoftu spotkamy postacie autentyczne takie jak Juliusz Cezar, Kleopatra czy Maximilien Robespierre, o tyle ich status i poczynania w grach nijak mają się do dziejowych kronik, a zatem luźne traktowanie historii to żadna nowość dla francuskiego producenta. Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek wytaczał działa przeciwko gigantowi z Montreuil z powodu, dajmy na to, nieuwzględnienia królowej Arsinoe w wojnie o egipski tron czy całkowitego przekręcenia wieku kilku kluczowych postaci renesansowych Włoch w trylogii Ezio. Dlaczego więc w przypadku wykorzystania postaci historycznej o tak niejasnym statusie społecznym podnosi się rwetes?

Najpewniej odbiera się to jako kolejny atak „propagandy woke”, którą tak lubią przywoływać przeciwnicy inkluzywności w filmach, serialach czy grach. Inną sprawą jest natomiast to, jak Ubisoft podejdzie do krytycznych komentarzy już po premierze Assassin’s Creed Shadows. Często zdarza się bowiem, że wytwórnie używają postaci np. pochodzącej z mniejszości jako swego rodzaju przynęty i tarczy zarazem. Przynęty, gdyż wtedy część społeczności graczy nie skupia się na prawdziwych problemach trapiących daną produkcję. Tego typu bohater staje się zaś tarczą, gdy krytyka zaczyna dotyczyć innych elementów dzieła, wówczas zostaje ona szybko uciszona oskarżeniami o rasizm.

Assassin’s Creed Shadows
Assassin’s Creed Shadows

Tak było choćby w przypadku „Obi-Wana Kenobiego” czy „Pierścieni Władzy”, które znalazły się pod ostrzałem fanów. Jasne, znaczną część komentarzy stanowiły po prostu paskudne rasistowskie teksty, jednak osoby krytykujące inne aspekty tych seriali wrzucano do jednego worka hejterów. Oświadczenia wydane przez Disneya i Amazona zdają się bardzo wygodną odpowiedzią nie tylko na ataki wycelowane bezpośrednio w aktorów, lecz także na pozostałe niepochlebne opinie, niedotyczące np. koloru skóry postaci. Jest to o tyle istotne, że przez podobne sytuacje pogłębiają się podziały wśród odbiorców, a wojenki w mediach społecznościowych rozgorzały w najlepsze, tworząc korporacjom jeszcze więcej ruchu w sieci.

Kłopotem nie jest sama inkluzywność i reprezentacja, wręcz przeciwnie, to zazwyczaj zalety produkcji. Prawdziwy problem stanowi bezduszna korporacyjna machina, która wykorzystuje mniejszości, niejako rzucając je na pożarcie wściekłemu tłumowi, przez co działa tylko i wyłącznie na ich szkodę i nakręca spiralę nienawiści. Miejmy zatem nadzieję, że Assassin’s Creed Shadows to coś więcej niż część cynicznej polityki marketingowej Ubisoftu. Nie wszyscy wierzą, że za tą grą mogą stać ciekawe pomysły narracyjne i mechaniczne, ale pole do ich rozwinięcia bez dwóch zdań tu jest.


Czytaj dalej

Redaktor
Maciek „Macix" Szymczak

Zakochany w fantastyce maści wszelkiej. Jak najmniej czasu spędza, siedząc w tym świecie, a jak najwięcej przemierzając nadprzestrzeń Odległej Galaktyki, niebo Alagaësii, szlaki Kontynentu lub bezkresne łąki na Cuszimie. Gdy w końcu wyjdzie remake pierwszego Wiedźmina, to zniknie z tego wszechświata, dopóki nie przejdzie gry na każdy możliwy sposób. Niezwykle irytuje go, gdy ktoś traktuje popkulturę jako treści niższego rzędu. Typ, który kłócił się z polonistką, że gry to też sztuka, a na maturze odwołał się do Gwiezdnych Wojen.

Profil
Wpisów174

Obserwujących1

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze