5 lat na karku i DLC wreszcie dopłynęło – Mount and Blade 2 czasy świetności miało już za sobą, ale znów nabiera wiatru w żagle
War Sails (pierwszy duży dodatek do Bannerlorda) ma bez wątpienia niełatwy początek. Kosztuje sporo (dziękujemy, przed nami tylko Szwajcaria), to fakt, ale czy wprowadza tak niewiele, jak skarżą się konsumenci? Trudno mi się z nimi zgodzić, kiedy rozbijam się po wybrzeżach moim drakkarem już od ponad 40 godzin.
Eurojank w najczystszej formie
Rozumiem irytację, gdyż od dwóch lat Bannerlord wydawał się nieco zapomniany. Oczywiście gra nadal cieszyła się sporym zainteresowaniem – w końcu TaleWorlds nie ma zbyt dużej konkurencji na swoim poletku, a społeczność niezwykle zaangażowała się kreatywnie w rozwój dzieła. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to nie to samo co przy Warbandzie. Mount & Blade 2 jest zdecydowanie bardziej nastawione na zabawę singlową, czym zraziło do siebie wielu weteranów serii. Przyznam, że chociaż sam preferuję rozgrywkę solo, to z przyjemnością powalczyłbym od czasu do czasu w multi. Jasne, to możliwe, niemniej nigdy nie osiągnęło takiego rozmachu jak w poprzedniczce. Próżno również szukać zainteresowania rodzimej społeczności. Jeżeli są jakieś aktywne klany, to siedzą w dodatku Napoleonic Wars tudzież modyfikacji The Deluge.

Mimo licznych niedoróbek oraz negatywów Mount & Blade II: Bannerlord miało się całkiem dobrze, a to za sprawą jednej rzeczy – rozgrywka daje tu po prostu dużo frajdy. Choć po kilkunastu godzinach widziało się wszystko, ten tytuł diabelsko uzależnia. Naturalnie zdaję sobie sprawę, iż nie może spełniać oczekiwań każdego, ale gatunkowo jest to raczej specyficzna nisza. Dla mnie ta seria zawsze wydawała się jedną z najlepszych piaskownic do zabawy czy snucia historii. War Sails urzeczywistnia natomiast morskie sny freaków wczesnośredniowiecznej epoki wikingów, rzekłem!
Vikingr…
Sercem War Sails jest nowa, związana z morskimi wyprawami frakcja Nordów. Przy tej okazji dochodzi gruntowne przerobienie znanej fanom gry Sturgii, która w końcu zaczęła przypominać swoje historyczne pierwowzory z księstw ruskich. Ponadto wszystkie kraje (poza koniarskimi Huzaitami) otrzymały swoje marynistyczne jednostki. Statków również dostaliśmy całkiem sporo, a każda kultura preferuje własne modele. Zabawę urozmaica możliwość modernizacji (ulepszeń?) poszczególnych elementów łodzi w określonych portach. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem tropem nowych aktywności.

Początkowo byłem sceptyczny. Żeby wam to zobrazować:kampania War Sails okazuje się płytka jak kałuża, mulista jak bagno i denna jak… dno! Trwająca ok. trzech godzin seria zadań pełni funkcję testującego cierpliwość samouczka, wprowadzenia do dodatku, abyśmy mogli w bezpiecznych warunkach zapoznać się z nowymi mechanikami. Naprawdę zmuszałem się, aby wykonywać owe misje. Samo pływanie mi się podobało, ale taranowanie, pościgi, strzelanie z balisty do maleńkich katapult było męczarnią. Polecam tę część DLC odpuścić i skupić się na tym, co tygryski lubią najbardziej.
…czyli styl życia Thora
Niewiele myśląc, po skończeniu „kampanii” czym prędzej zebrałem synów Północy, aby ruszyć na wiking. Miłość do Bannerlorda odżyła wówczas błyskawicznie! Zanim się spostrzegłem, planowałem trasy kolejnych napadów przy rzekach odświeżonej mapy. Rozmieszczenie części lokacji budziło konsternacje, niemniej to wyłącznie kwestia przyzwyczajenia. Osobiście traktuję zmiany na plus, no bo ileż można poruszać się po tej samej krainie? Zresztą teraz mamy lepszy środek transportu i jedyne, czego mi obecnie w grze brakuje, to większa liczba zbiorników wodnych, po których beztrosko będzie sunąć stateczek.

Dodanie podróży morskich to cudowna odskocznia od ciągłej wędrówki. Żeglując z wiatrem, mamy sposobność błyskawicznego przemieszczania się po świecie gry. Zupełnie inaczej jest podczas starć, gdy okręty suną powoli, ociężale. Sterowanie nimi bywa drewniane, wręcz siermiężne. Niejednokrotnie musimy walczyć również z żywiołem. Jednak przystosowani do abordaży wojowie nie mają sobie równych na deskach langskipów. Pojawiały się zarzuty, iż na lądzie te same jednostki potrafią potykać się o własne nogi, aczkolwiek w moich rozgrywkach nie przeszkodziło im to w toczeniu zaciekłych wojen z innymi królestwami. Z jednej strony trzymali w szachu stepowe hordy, z drugiej – zdobywali kontrolę nad całym półwyspem. Fakt, że do idealnego balansu jeszcze długa droga, a to znów źle wróży modyfikacjom.
War Snails
TaleWorlds co prawda zapowiedziało sprawniejszą komunikację z moderami, lecz także w tej kwestii wolę nie ulegać entuzjazmowi. Devom należy jednak oddać m.in. lekkie usprawnienie systemu dyplomacji. Teraz decyzje państwowe mają znacznie lepiej korelować z sytuacją polityczną w Calradii. Dorzucono również całą masę dodatków, zmian oraz poprawek błędów i nie ma się co zwodzić – zakrawa to na nieśmieszny żart, iż doczekaliśmy się ich po tak długim czasie.

Nie wszystkie z wprowadzonych usprawnień da się uznać za pozytywne. Nowy system skradania się budzi jedynie frustrację, gdyż cały jego potencjał ograniczono do wielce kosmetycznych aspektów, jak pomoc w ucieczce z więzienia czy cicha eliminacja bandytów w kryjówce. A! Możemy się też przekraść za mury oblężonego miasta… w zasadzie po nic. No bo jaki jest sens takiej infiltracji, skoro nie da się otworzyć bram tudzież zatruć zapasów żywności? „Miło”, że twórcy zostawiają tutaj pole do popisu dla fanów. W końcu implementacja rozwiązań społeczności do właściwej gry lub wydanie ich w formie oddzielnych dodatków zawsze stanowiły siłę serii. Zresztą mało kto by się tak u nas w M&B zagrywał, gdyby nie samodzielny dodatek Ogniem i mieczem z 2009.
Podobnie jak wyżej wspomniany w chwili premiery, tak również War Sails zmaga się obecnie z problemem licznych bugów. Osobiście natknąłem się na dwa drobne błędy, ale śledząc sytuację DLC, widziałem, z czym muszą męczyć się niektórzy gracze. Tak długo wyczekiwany produkt nie powinien zostać wydany w takiej formie. Kiedy piszę ten tekst, produkcja ma już na koncie pięć łatek, a nie minęły nawet dwa tygodnie od premiery. Pojawiły się więc ponownie zarzuty, że devowie nie grają we własną grę. I chociaż sam bawię się bardzo dobrze, to rozumiem, iż niesmak pozostaje.

Nie pytaj o multi
Pchnięty ciekawością postanowiłem sprawdzić także multi. To był błąd. Chociaż menu w trybie wieloosobowym dumnie reklamuje War Sails, to próżno szukać tam frakcji Nordów. Serwery pozostają niesamowicie niestabilne, a liczba graczy budzi smutne wspomnienie o zapchanych mapach Warbanda. Wpadłem więc odwiedzić forum Tawerny Four Ways!
Może i nie jest to już społeczność tak liczna czy aktywna jak lata temu, lecz bez wątpienia zaangażowana. Widać nawet próby reaktywacji turniejów Deluge, a ostatnio powołano nowy klan w Napoleonic Wars. Powiedziałbym, że to całkiem nieźle, jak na przeszło 10-letnią grę. Czy Bannerlord będzie miał tak wiernych fanów? Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, ale to chyba też znak czasów tudzież efekt większej liczby produktów oferowanych konsumentom. Finalnie każdy znajduje coś innego, by tworzyć własną opowieść. Zwłaszcza kiedy powstaje tak wiele modów.

Trzeba przyznać, że War Sails to rozbudowa już i tak sporej piaskownicy. Jest bardzo przystępnym, prostym, wciągającym symulatorem przygody, która teraz może toczyć się także na wodach oraz pokładach statków. Swoje bolączki naturalnie ma, aczkolwiek kiedy wszystko działa, jak należy, zapewnia długie godziny przyjemnej rozrywki.
PODSUMOWANIE: War Sails raz zachwyca, raz irytuje. Jednakże kiedy damy się ponieść wiatrom, trudno się od gry oderwać. Esencja zabawy, czyli czyli udział w wyprawie, czy to łupieżczej, czy handlowej, sprawdza się doskonale. Mimo niedociągnięć tytuł oferuje to, za co seria była ceniona od pierwszej części: autentyczne doznanie przygody i swobodę tworzenia własnej historii.
Ocena: 7
PLUSY:
- statki oraz morskie bitwy
- Nordowie!
- odświeżenie mapy
- nowy system dyplomacji
- wiele zmian i poprawek błędów…
MINUSY:
- …ale wciąż za mało!
- tragiczna kampania
- bezużyteczny tryb skradania się
- cena 🙁 #PolishOurPrices!
