10
1.03.2024, 11:49Lektura na 8 minut

Będę recenzował grę. Jak wypada remaster Tomb Raidera?

Gdy w 1996 roku Lara Croft triumfalnie zawładnęła sercami i umysłami dzieciaków, miała 29 lat. Urodziła się bowiem 14 lutego 1968(*). Zatem dziś liczy sobie… hmmm… dobra, nieważne. Może lepiej tego jednak nie wiedzieć.


Jerzy „Mac Abra” Poprawa

Choć jej cyfrowej twarzy nie pokryły cyfrowe zmarszczki, a we włosach nie widać ani śladu siwizny, to wczesne gry z jej udziałem okrutnie się zestarzały, czego nijak ukryć się już nie da. Cóż, to, co kiedyś nas bawiło – np. taki Benny Hill, pamiętacie tego gościa? – i fascynowało, dziś często budzi raczej uśmiech zażenowania albo zdziwienie („…Co ja w tym wtedy widziałem?”). Dlatego z pewnymi obawami sięgnąłem po remaster trzech pierwszych części Tomb Raidera. Szczególnie że nie miałem z nimi styczności od ponad 20 lat. Twórcy obiecywali, że odświeżone wersje gier będą silne mocą trzech elementów: wierności pierwowzorom, znacząco ulepszonej grafiki i poprawionego sterowania. Popatrzmy, jak to wygląda w praktyce.

(*) Tak, wiem, potem przesunięto jej urodziny na 1992. Tylko wiecie – gdy grałem w 1996, zdecydowanie nie wyglądała mi wtedy na czterolatkę…


Filar pierwszy: semper fidelis!

Dostajemy trzy pierwsze odsłony sagi z wszystkimi oficjalnymi dodatkami, i to za całkiem umiarkowaną kwotę cebulionów. Not bad! A kto ze starszych graczy nie otrze łezki wzruszenia, gdy np. zobaczy po uruchomieniu gry takie samo menu jak w 1996? (No, prawie, bo lekko odświeżono ikonki i twarz Lary…). Wierność oryginałowi zachowano także w tym, że pozostawiono to, co w latach 90. nikomu jakoś nie przeszkadzało, a dziś już budzi u wielu negatywne emocje. Wiecie, choćby duży biust protagonistki i generalnie jej przeseksualizowany wizerunek, masową eksterminację zwierząt dokonywaną jej rękami itd.

Angel of Darkness, heh.

Twórcy świadomi tych zmian w obyczajowości wrzucili więc do remastera ekranik z takim oto tekstem: „Gry z tej kolekcji zawierają obraźliwe przedstawienia ludzi i kultur zakorzenione w uprzedzeniach rasowych i etnicznych. Te stereotypy są głęboko krzywdzące, niewybaczalne i niezgodne z naszymi wartościami w Crystal Dynamics. Zamiast usuwać te treści, zdecydowaliśmy się zaprezentować je tutaj w oryginalnej, niezmienionej formie, w nadziei, że przyjmiemy ich szkodliwość do wiadomości i wyciągniemy z nich wnioski”.

…Srogo! Co zabawne, komunikat ten pojawia się TYLKO RAZ, przy pierwszym uruchomieniu gry, a i to na krótko. Mam więc takie wrażenie, jakby te przeprosiny – czy tam ostrzeżenie – były twórcom nie za bardzo w smak… I że dodali je na zasadzie „zarząd tak chce, bo prawnicy mówią, że inaczej ktoś może nas za te rzeczy pozwać”. (Osobiście mi tam nadal nic w TR nie przeszkadza…[**]). Znaczy się: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek? Reasumując, studio dotrzymało tu słowa. Jest w sumie tak jak kiedyś. Na dobre i na złe.

(**) Może poza odgłosami wydawanymi przez Larę, gdy się wspina. Są wprawdzie dokładnie takie same jak wcześniej, ale teraz brzmią mi jakoś tak… infantylnie?

Tomb Raider w wersji zremasterowanej.
Tomb Raider w wersji oryginalnej.

Filar drugi: te wielkie polygony i piksele…

Co z oprawą? Rzeczywiście Tomb Raider wygląda teraz dużo lepiej, co doskonale widać zaraz po przejściu z nieodświeżonych (poza przeskalowaniem) cutscenek do rozgrywki. W 1996 oznaczało to radykalne pogorszenie grafiki, a dość – co tu kryć – pokraczna i mocno kanciasta Lara waliła wtedy po oczach choćby karykaturalnym, kanciastym biustem. Teraz mamy spory skok w tę drugą stronę, bo to przerywniki filmowe w 2024 znacząco odstają od reszty gry. Panna Croft zdecydowanie nabrała w remasterach polygonowych krągłości. Nawiasem mówiąc, odpowiada za to polski grafik, Konrad Majewski – ludzie ze studia Aspyr dostrzegli jego potencjał, gdy pracował przy fanowskim rimejku The Angel of Darkness. Muszę jednak zaznaczyć, że ten sam model Lary występuje we wszystkich częściach, co troszkę mi przeszkadza, bo brakuje mi ewolucji jej wyglądu w kolejnych odsłonach sagi.

Znacząco ulepszono tekstury, a sporo z tego, co było wcześniej płaskimi sprite’ami, zostało teraz wymodelowane w 3D (zobaczcie choćby porośnięte pnączami ściany jaskiń albo posągi!). Dodano również rozmaite ubarwiające grafikę bajerki, by zmniejszyć monotonię oteksturowanych powierzchni. Poprawiono oświetlenie (w wielu miejscach rozmieszczono dodatkowe źródła światła), dołożono efekty cząsteczkowe oraz mniej lub bardziej sensowne wodotryski, jak niezbyt rozbudowany tryb fotograficzny. (Zresztą zrobiono sporo, by tę opcję ukryć przed graczami – w menu jej nie znajdziecie!). W każdej chwili można też porównać wygląd pierwowzoru i remastera, przełączając się z nowej na starą wersję grafiki i vice versa.

No to spływamy!

Rzeknę jednak, że mimo tych wszystkich zabiegów upiększających nadal jest na naszych monitorach dość kanciasto, miejscami tak bardzo, że aż robi się to pocieszne. Na przykład model tyranozaura, który kiedyś miał przerażać – i przerażał! – gracza… tja. Tym niemniej grafika ogólnie prezentuje się całkiem nieźle, zachowując specyficzny urok pierwowzoru. Czyli to też liczymy na plus.


Filar trzeci: hop, hop, hop!

Przyznam, że zupełnie już zapomniałem, jak wyglądało dość toporne sterowanie w Tomb Raiderze. No i w efekcie dostałem nim prosto w pysk tak, że aż się zachłysnąłem ze zdziwienia. Ale jest też do wyboru wersja uwspółcześniona. Na klawiaturze zamiast kursorów używamy wtedy WSAD-u (i myszki, czego wcześniej nie było). Lecz granie na klawie polecam wyłącznie w sytuacji, gdy nie macie w domu pada.

Sterując za pomocą kontrolera, można teraz wykorzystywać obie analogowe gałki zamiast tylko krzyżaka. Nie powiem, gra się łatwiej… co nie znaczy, że łatwo i przyjemnie. Oj, nie. Nie zlikwidowano bowiem irytującego laga pomiędzy wduszeniem przycisku i reakcją Lary. Ponadto niektórych jej ruchów najwyraźniej nie da się wykonać w tym alternatywnym trybie sterowania. W efekcie musiałem regularnie przełączać się z jednego systemu na drugi, w zależności od sytuacji, co było wybitnie nużące. Dodajmy równie koszmarną jak ongiś pracę kamery, zwłaszcza w ciasnych, korytarzowych lokacjach. A już nie daj Boże, jak trafi się walka w takim miejscu… Argh!!!

Tomb Raider w wersji zremasterowanej.
Tomb Raider w wersji oryginalnej

Różne inne rzeczy

Skoro już o walce mowa… Męczy. Bardzo. Wkurza zarówno zerowa inteligencja przeciwników, jak i samo celowanie. Acz doceniam, że bossom dołożono paski zdrowia. Mała rzecz, a cieszy. Cieszy też, że dokonano kinowego spolszczenia wszystkich odsłon. Co prawda niewiele tu było w sumie do tłumaczenia, nie zmienia to jednak faktu, że komuś się chciało to zrobić. Irytująco nieintuicyjne i niewygodne okazały się menusy – tu akurat chętnie poświęciłbym wierność pierwowzorowi na rzecz lepszej funkcjonalności. Ciekawi mnie, kiedy się skapniecie, jak wywoływać w głównym menu poszczególne części gry i dodatki do nich…

Aha, wiecie, że tu nie ma autosejwów? Trzeba zatem pamiętać, aby samemu często robić zgrywki; skleroza może okazać się nader bolesna. Nie ma też mapy, kompasu, niczego. Łatwo się więc pogubić w obszernych lokacjach. Brakuje mi podświetlania znajdziek i wajch – te drugie w zremasterowanej grafice słabo widać – i sporej liczby rzeczy, które dziś są tak oczywiste, że podczas zabawy ich nie dostrzegamy. Dopiero ich nieobecność uzmysławia człowiekowi, jak bardzo ewoluowały mechanizmy rozgrywki w trakcie tych prawie trzech dekad i jak się przez to rozleniwiliśmy…

Nie wszędzie te tekstury fajnie wyglądają.

Coś dla nostaLARAgików

Ech, miło było powrócić na te paręnaście godzin do dawnych lat, gdy granie kręciło mnie znacznie bardziej niż dziś, a premiera każdego Tomb Raidera stanowiła święto dla graczy. Lecz cóż, świat poszedł do przodu przez ponad ćwierć wieku, a czas nie oszczędza nikogo i niczego… W efekcie taka konfrontacja ze wspomnieniami okazywała się miejscami bolesna. Cóż, wiele rzeczy w TR pamiętałem piękniejszymi i lepszymi, niż były w istocie, a inne się po prostu mocno i nieodwracalnie zestarzały. I żadne wysiłki grafików oraz programistów tego nie zmienią. Ale wiecie co? I tak odbyłem całkiem niezłą podróż sentymentalną.

Jeśli lubicie powroty do gier waszej młodości, będziecie zadowoleni. Lecz jeżeli nie graliście te 25 lat temu w pierwsze Tomb Raidery, to odejmijcie punkt od mojej oceny. Bo wy ujrzycie ten remaster bez włączonego przeze mnie filtru nostalgii. I zobaczycie nieźle odświeżony, ale mocno „kanciasty” gameplayowo pakiet trzech starych produkcji. Jeśli zaś w ogóle nigdy wcześniej nie graliście w TR… Cóż, wtedy lepiej zacznijcie tę znajomość od jakiejś nowszej odsłony. Inaczej możecie się do panny Croft niepotrzebnie zrazić. A to duży błąd.

W Tomb Raider I-III Remastered graliśmy na PC.

Ocena

Całkiem przyjemny remaster wykonany z szacunkiem dla pierwowzoru. Od premiery „jedynki” dzieli nas jednak blisko 30 lat i tego nijak zamaskować się nie da, więc to i owo zgrzyta, niekiedy bardzo mocno. Kolekcja spodoba się zapewne weteranom i miłośnikom retro, ale młodszych graczy raczej do siebie nie przekona.

6+
Ocena końcowa

Plusy

  • lepsza grafika
  • jest polonizacja
  • trzy gry z dodatkami w cenie jednej
  • obsługuje monitory 21:9
  • rozmaite smaczki i bajery
  • ech, te wspomnienia

Minusy

  • sterowanie – w obu trybach
  • szalejąca kamera
  • nieodświeżone cutscenki
  • te 25 lat jednak się w rozgrywce czuje, miejscami nawet bardzo


Czytaj dalej

Redaktor
Jerzy „Mac Abra” Poprawa

W CDA od numeru 02/1996, a formalnie od 01/1997. Nawet sam już nie bardzo się orientuję, ile razy byłem w tym czasie naczelnym lub jego zastępcą. Od zawsze lubię strategie, a także wszelkie gry, w których fabuła odgrywa rolę pierwszoplanową. Ostatnimi czasy najchętniej grywam – dla własnej przyjemności – w produkcje pokroju XCOM.

Profil
Wpisów20

Obserwujących14

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze