Biedny kuzyn Quake’a. Recenzja strzelanki Dread Templar

Biedny kuzyn Quake’a. Recenzja strzelanki Dread Templar
Tak jak Prodeus nawiązywał do pierwszego Dooma, tak Dread Templar wydaje się hołdem złożonym Quake’owi. Obie gry inspirują się klasyką gatunku, choć jakościowo dzieli je przepaść.

Jak już porywamy się na naśladowanie staroci, róbmy to, uwspółcześniając klasyczne rozwiązania – a w tej kwestii Dread Templar nieco kuleje. W teorii ma wszystko, co miłośnikom oldschoolowego strzelania potrzebne do szczęścia. Zakręcone mapy i piksele rozmiarów kostki rosołowej, zróżnicowany gabinet cudacznych maszkar i dobrze leżące w dłoniach pukawki. T19 Games postawiło na szybką rozgrywkę, którą zilustrowało energetyczną ścieżką dźwiękową bazującą na ostrych, metalowych brzmieniach. Co mogło pójść nie tak?

Dread Templar

Garażowy projekt

To ten szczególny przypadek, gdy całość jakoś się klei, wygląda i brzmi wcale nieźle, a i w akcji sprawdza się niezgorzej. Mechanizm wydaje się dobrze naoliwiony, jego tryby kręcą się z właściwą prędkością. Gdy jednak rozbierzemy rzeczoną konstrukcję na czynniki pierwsze, część jej składowych zaczyna niedomagać, a w kilku znajdziemy coś, co wymagałoby drobnej korekty bądź całkowitej przebudowy.

Najbardziej wyrazistym przykładem jest sam świat gry. Pozornie wszystko znajduje się na swoim miejscu; poziomy są szalenie rozległe i – w zgodzie z prawidłami starej szkoły – odpowiednio poplątane. W labiryncie wąskich ścieżek, sal skropionych krwią torturowanych nieszczęśników i skrytych w półmrokach skrótów łatwo stracić orientację, co niestety tylko po części jest wynikiem terytorialnego rozpasania. Czynnikiem decydującym wydaje się nijakość rzeczonych map i powszechna powtarzalność, która dominuje w zasadzie na każdej z nich. Owszem, zadbano o to, by pięć epizodów składających się na kampanię różniło się tematycznie, ale cóż z tego, skoro etapy w ramach wybranego biomu są złożone z identycznych klocków. Ograłeś jeden, to jakbyś znał wszystkie.

Dread Templar

Oldschool z generatora

I już pół biedy z tą posępną, brunatną kolorystyką, wszak Quake, do którego Dread Templar stara się nawiązywać (choć nie zabrakło też poziomów inspirowanych takimi klasykami jak Blood czy Hexen II), był znacznie bardziej stonowany i ponury. Tyle że dzieło id Software było też do tego wszystkiego piekielnie charakterne, ponadto mogło się pochwalić pierwszorzędnie skonstruowanymi, różnorodnymi levelami.

Tymczasem dantejskie kazamaty w recenzowanym indyku momentalnie zaczynają zlewać się w jedno. Miałem wrażenie, że to nie dzieło zdolnego projektanta, a generatora dbającego jedynie o to, by świat składał się z wymaganej liczby przecinających się ścieżek, klaustrofobicznych pomieszczeń i prowadzących do nich skrótów, drabin czy ruchomych platform.

Dread Templar

Postarano się o odpowiedni wachlarz uzbrojenia, który całkiem pomysłowo podzielono na kategorie z uwagi na wykorzystywany rodzaj amunicji. Dla przykładu pistolety strzelają tymi samymi pestkami, co SMG, więc dzielą wspólny klawisz, przełączamy się między nimi zaś prawym przyciskiem myszy. Nie zabrakło strzelb (pompka plus klasyczna dwururka), wyrzutni rakiet, a także bardziej nietuzinkowych zabawek w postaci wyrzutni ładunków porażających, rewolweru z piekła rodem, który powaliłby samego szatana, czy łuku na tyle potężnego, by mógł konkurować z kłejkowym railgunem.

Mamy też broń białą – parę katan. Miecze można połączyć i w alternatywnym trybie strzału rzucić nimi jak oszczepem, dzięki czemu zadamy bardzo duże obrażenia. Taki atak obłożony jest jednak cooldownem, który dotyczy zresztą również zrywu pomagającego tańczyć między pociskami i pokonywać większe rozpadliny. Przydatny mógłby być także bullet time, gdyby nie to, że starcza go raptem na kilka sekund.

Dread Templar

Całkiem nieźle, trójka z plusem

Tylko znów – część klamotów wydaje się zbędna, bo albo okazuje się niewystarczająco efektywna, albo trudno o amunicję do niej, co koniec końców ogranicza nasz wybór do kilku najbardziej przydatnych spluw. Zarzut nijakości z konieczności musi też paść pod adresem pchającej się pod nasz celownik menażerii. Niby odpychającej i zróżnicowanej, w praktyce pozbawionej szczególnie interesujących osobników. Drażni też nachalny recykling – w kolejnych epizodach lubią wracać znane już maszkary, tylko w zmienionym kolorze.

Wartym odnotowania urozmaiceniem jest prosty system rozwoju. Tak rozległe poziomy aż prosiły się o sekrety i faktycznie sporo tu zakamarków, do których niełatwo trafić. Część z nich skrywa krwawe kryształy oraz runy. Pierwsze pozwalają odblokować sloty na drzewku rozwoju, drugie to z kolei umiejętności pasywne (mogą poprawiać parametry zarówno bohatera, jak i zdobytej broni), które instalujemy w pustych gniazdach.

Dread Templar

Nie twierdzę, że kilka godzin spędzonych przy Dread Templar to czas zmarnowany, bo strzela się nieźle, poruszanie się jest szalenie responsywne, a tempo nie zwalnia ani na moment. Do tego system run wprowadza minimalną głębię, pozwalając tworzyć rozmaite buildy. W ogólnym rozrachunku to więc gra przyjemna, choć przy okazji boleśnie wtórna. Liczyłem po cichu na dzieło artysty, otrzymałem twór rzemieślnika.

W Dread Templar graliśmy na PC.

[Block conversion error: rating]

4 odpowiedzi do “Biedny kuzyn Quake’a. Recenzja strzelanki Dread Templar”

  1. Swego czasu byłem dość najarany na tą grę. W końcu rejting wersji erli akses ” W większości pozytywne” nie wziął się znikąd. Jak już wyszła po premierze, nabyłem, pograłem……………..i poczułem lekki zawód. Niby wszystko jest w tej grze na swoim miejscu, ale jakoś zabrakło mi tego efektu ŁAŁ, który by sprawił, że chciałoby mi się w to grać, jak to miało miejsce w przypadku PRODEUSa. Zwrotu nie zrobiłem, bo może jak podejdę do gierki w innym terminie, jak już mi się „uleży”, to może będzie lepiej.

    • YeeBunnyNormals 7 kwietnia 2023 o 03:27

      a ja nigdy nie robie zwrotow (chyba ze gra to scam, skok na hajs) moze ta nie pykla, ale dajmy im szanse na zrobienie kolejnej…

  2. Raczej poczekam na opinię civviego11 ;p

  3. MoistvanLipwig 27 lutego 2023 o 19:40

    Wygląda to jak jakiś dziwny mod do Quake inspirujący się Traiblaizerem.

Dodaj komentarz