4
19.02.2023, 09:00Lektura na 5 minut

Biedny kuzyn Quake’a. Recenzja strzelanki Dread Templar

Tak jak Prodeus nawiązywał do pierwszego Dooma, tak Dread Templar wydaje się hołdem złożonym Quake’owi. Obie gry inspirują się klasyką gatunku, choć jakościowo dzieli je przepaść.


Eugeniusz Siekiera

Jak już porywamy się na naśladowanie staroci, róbmy to, uwspółcześniając klasyczne rozwiązania – a w tej kwestii Dread Templar nieco kuleje. W teorii ma wszystko, co miłośnikom oldschoolowego strzelania potrzebne do szczęścia. Zakręcone mapy i piksele rozmiarów kostki rosołowej, zróżnicowany gabinet cudacznych maszkar i dobrze leżące w dłoniach pukawki. T19 Games postawiło na szybką rozgrywkę, którą zilustrowało energetyczną ścieżką dźwiękową bazującą na ostrych, metalowych brzmieniach. Co mogło pójść nie tak?

Dread Templar
Dread Templar

Garażowy projekt

To ten szczególny przypadek, gdy całość jakoś się klei, wygląda i brzmi wcale nieźle, a i w akcji sprawdza się niezgorzej. Mechanizm wydaje się dobrze naoliwiony, jego tryby kręcą się z właściwą prędkością. Gdy jednak rozbierzemy rzeczoną konstrukcję na czynniki pierwsze, część jej składowych zaczyna niedomagać, a w kilku znajdziemy coś, co wymagałoby drobnej korekty bądź całkowitej przebudowy.

Najbardziej wyrazistym przykładem jest sam świat gry. Pozornie wszystko znajduje się na swoim miejscu; poziomy są szalenie rozległe i – w zgodzie z prawidłami starej szkoły – odpowiednio poplątane. W labiryncie wąskich ścieżek, sal skropionych krwią torturowanych nieszczęśników i skrytych w półmrokach skrótów łatwo stracić orientację, co niestety tylko po części jest wynikiem terytorialnego rozpasania. Czynnikiem decydującym wydaje się nijakość rzeczonych map i powszechna powtarzalność, która dominuje w zasadzie na każdej z nich. Owszem, zadbano o to, by pięć epizodów składających się na kampanię różniło się tematycznie, ale cóż z tego, skoro etapy w ramach wybranego biomu są złożone z identycznych klocków. Ograłeś jeden, to jakbyś znał wszystkie.

Dread Templar
Dread Templar

Oldschool z generatora

I już pół biedy z tą posępną, brunatną kolorystyką, wszak Quake, do którego Dread Templar stara się nawiązywać (choć nie zabrakło też poziomów inspirowanych takimi klasykami jak Blood czy Hexen II), był znacznie bardziej stonowany i ponury. Tyle że dzieło id Software było też do tego wszystkiego piekielnie charakterne, ponadto mogło się pochwalić pierwszorzędnie skonstruowanymi, różnorodnymi levelami.

Tymczasem dantejskie kazamaty w recenzowanym indyku momentalnie zaczynają zlewać się w jedno. Miałem wrażenie, że to nie dzieło zdolnego projektanta, a generatora dbającego jedynie o to, by świat składał się z wymaganej liczby przecinających się ścieżek, klaustrofobicznych pomieszczeń i prowadzących do nich skrótów, drabin czy ruchomych platform.

Dread Templar
Dread Templar

Postarano się o odpowiedni wachlarz uzbrojenia, który całkiem pomysłowo podzielono na kategorie z uwagi na wykorzystywany rodzaj amunicji. Dla przykładu pistolety strzelają tymi samymi pestkami, co SMG, więc dzielą wspólny klawisz, przełączamy się między nimi zaś prawym przyciskiem myszy. Nie zabrakło strzelb (pompka plus klasyczna dwururka), wyrzutni rakiet, a także bardziej nietuzinkowych zabawek w postaci wyrzutni ładunków porażających, rewolweru z piekła rodem, który powaliłby samego szatana, czy łuku na tyle potężnego, by mógł konkurować z kłejkowym railgunem.

Mamy też broń białą – parę katan. Miecze można połączyć i w alternatywnym trybie strzału rzucić nimi jak oszczepem, dzięki czemu zadamy bardzo duże obrażenia. Taki atak obłożony jest jednak cooldownem, który dotyczy zresztą również zrywu pomagającego tańczyć między pociskami i pokonywać większe rozpadliny. Przydatny mógłby być także bullet time, gdyby nie to, że starcza go raptem na kilka sekund.

Dread Templar
Dread Templar

Całkiem nieźle, trójka z plusem

Tylko znów – część klamotów wydaje się zbędna, bo albo okazuje się niewystarczająco efektywna, albo trudno o amunicję do niej, co koniec końców ogranicza nasz wybór do kilku najbardziej przydatnych spluw. Zarzut nijakości z konieczności musi też paść pod adresem pchającej się pod nasz celownik menażerii. Niby odpychającej i zróżnicowanej, w praktyce pozbawionej szczególnie interesujących osobników. Drażni też nachalny recykling – w kolejnych epizodach lubią wracać znane już maszkary, tylko w zmienionym kolorze.

Wartym odnotowania urozmaiceniem jest prosty system rozwoju. Tak rozległe poziomy aż prosiły się o sekrety i faktycznie sporo tu zakamarków, do których niełatwo trafić. Część z nich skrywa krwawe kryształy oraz runy. Pierwsze pozwalają odblokować sloty na drzewku rozwoju, drugie to z kolei umiejętności pasywne (mogą poprawiać parametry zarówno bohatera, jak i zdobytej broni), które instalujemy w pustych gniazdach.

Dread Templar
Dread Templar

Nie twierdzę, że kilka godzin spędzonych przy Dread Templar to czas zmarnowany, bo strzela się nieźle, poruszanie się jest szalenie responsywne, a tempo nie zwalnia ani na moment. Do tego system run wprowadza minimalną głębię, pozwalając tworzyć rozmaite buildy. W ogólnym rozrachunku to więc gra przyjemna, choć przy okazji boleśnie wtórna. Liczyłem po cichu na dzieło artysty, otrzymałem twór rzemieślnika.

W Dread Templar graliśmy na PC.

Ocena

Gra inspirowana klasyką, ale pozbawiona własnej tożsamości i czegoś, co mogłoby ją wyróżnić w zalewie bliźniaczo podobnych boomer shooterów.

6
Ocena końcowa

Plusy

  • przyjemna, dynamiczna rozwałka
  • podkręcająca tempo ścieżka dźwiękowa
  • całkiem sporo map (do tego są olbrzymie)
  • możliwość modyfikacji parametrów broni i bohatera

Minusy

  • ginie w tłumie podobnych staroszkolnych strzelanek
  • generycznym mapom brakuje ostatecznego szlifu
  • średnio interesująca menażeria potworów i bossów
  • niedobory amunicji do części spluw


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów117

Obserwujących21
Dread Templar
Ocena redakcji
6
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
FPS
Producent
T19 Games
Dread Templar

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze