Często komentowane 177 Komentarze

Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl

Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl
Zgodnie z proroctwami zawistnych seria Call of Duty powinna sczeznąć już dawno temu – problem jednak w tym, że nadal żyje. I nie stanie się również w tym roku: pod wieloma względami Black Ops II to po prostu świetna gra.

Call of Duty: Black Ops II
Dostępne na: PC, PS3, X360
Testowano na: X360
Wersja językowa: polska (napisy)

Patrząc przez pryzmat całej serii pierwszy Black Ops był grą wyjątkową – jest jedyną odsłoną spośród ośmiu tytułów cyklu, której akcja rozgrywała się w czasach zimnej wojny; jedyną, która tak mocno stawiała na wątki szpiegowskie; jedyną też, która (co widać szczególnie z dzisiejszej perspektywy) miała ambicje fabularne wykraczające poza schemat „powstrzymaj łotra i uratuj świat”. Black Ops II – najnowsza, dziewiąta część CoD-a – również rzuca nas w szpiegowską zawieruchę i rozgrywki pomiędzy agentami wrogich mocarstw. Tym razem jednak na wydarzenia drugiej połowy wieku XX spojrzymy z zupełnie innej perspektywy – trzon akcji dzieje się bowiem w przyszłości (2025 A.D.), a w inną, minioną epokę przeskakujemy wraz ze wspomnieniami Woodsa.

Nowe idzie
Rok 2025 to czas wojny nowoczesnej. Coraz tu mniej miejsca na konwencjonalne siły zbrojne, coraz więcej na bezzałogowe i śmiercionośne pojazdy – drony. Czego by jednak nie mówić o nowych rozwiązaniach, za wszystkim stoją starzy, by nie rzec – ci sami ludzie. Raul Menendez, postać, którą podczas zimnowojennych misji Woods Mason poznali aż za dobrze, wcale nie odszedł. Okazuje się, że narkotykowy baron, władca nikaraguańskiego półświatka i jeden z niezliczonych wrogów Wuja Sama z czasów ścierania się z Wielkim Niedźwiedziem, w przyszłości odnalazł się aż za dobrze. Ten człowiek ma plan. I, co gorsza, wszystko wskakuje na to, że jego częścią jest David Mason – syn Alexa, bohatera pierwszej części Black Ops.

Głównym bohaterem gry bez wątpienia jest wspomniany David Mason, ale nie mniej ważną postacią jest zasuszony, przykuty do wózka staruszek – Frank Woods. Opowieść tego ostatniego jest uzupełnieniem bieżących wydarzeń i dzięki temu narracja przeskakuje pomiędzy przyszłością i przeszłością, tworząc w końcu zamykającą się, zwartą całość. Jeśli oczekujecie jasnej, oczywistej fabuły, gdzie wszystko od początku do końca idzie wedle planu, to… zawiedziecie się. Pierwsze kilka misji robimy w zasadzie w ciemno, bez większego pojmowania celów, przyczyn – ot, gonimy za majakami starego Woodsa, od czasu do czasu wracając do jego wspomnień, w których odtwarzamy wydarzenia towarzyszące pierwszej próbie powstrzymania Menendeza (jak się okazuje kunjącego już kilka dekad wcześniej).

Ważniejsze jednak jest to, że Black Ops II nie jest grą, która opowiada się sama. Co prawda ponownie trafiamy na teatr wojenny reżyserowany skryptami i dziesiątkami padających w każdej scenie trupów, ale pojawia się w nim istotna różnica: scenarzystą jest tutaj gracz. Kończąc grę, możemy zobaczyć jedno z sześciu zakończeń, a to, które z nich zwieńczy naszą wersję opowieści Masona Woodsa zależy tylko i wyłącznie od decyzji podjętych podczas kolejnych misji. I nie powiem – bardzo mi takie postawienie sprawy przypadło do gustu.

Zwyczajnych misji mamy tu ogółem jedenaście – każda z nich daje też okazję do podjęcia pewnej decyzji. Częstokroć są to wybory w rodzaju czy lub komu wpakować kulę w łeb, ale wariantywność dotyczy też np. stopnia powodzenia zadania szpiegowskiego, przebiegu przesłuchania czy nawet tego, czy kompan odniesie w akcji obrażenia. Nie wszystkie te zdarzenia mają kluczowe znaczenie, podobnie jak nie każde ma strukturę zero-jedynkową – często pojawiają się tu jakieś odcienie szarości. Koniec końców jednak każde niemal rozwiązanie fabularne, jakie stanie się naszym udziałem, w jakimś stopniu kształtuje wygląd kolejnych, późniejszych misji i wielki finał. Mamy tu zakończenia dobre, mniej udane i po prostu „kiepskie” – a by zobaczyć to najlepsze, trzeba się nielicho napocić. Najciekawsze jednak w tym fabularnym galimatiasie jest uczucie niepewności: czy wszystko zrobiłem dobrze? Towarzyszy aż do końca rozgrywki – i pod tym względem Black Ops II wprowadza całkiem nową jakość do swojego gatunku.

Starałem się jak diabli. Byłem uważny, spieszyłem się tam, gdzie wymagała tego sytuacja, kiedy indziej zaś precyzja moich kolejnych strzałów dorównywała dokładności chirurgicznego lasera. Przez każdą kolejną misję zastanawiałem się, czy tym razem uda się spełnić wszystkie założenia scenariusza. Rzadko kiedy się udawało. Nie ma się co oszukiwać: to ciągle wykreowana przez kogoś historia, a my swymi działaniami co najwyżej przeskakujemy pomiędzy poszczególnymi jej wersjami – ale to niesamowite uczucie, że w końcu mamy jakąś władzę nad opowieścią. To, że nasze działania mają wymierny skutek, przekłada się na jeszcze silniejsze związanie z losami bohaterów – a przynajmniej tak było w moim przypadku. To była moja historia, moja własna, wykuwana w pocie czoła podczas kolejnych misji. Lepszych lub gorszych, trzeba dodać.

Jest strategicznie
Fabuła rzuca nas przez dziesięciolecia bez litości. Kolejne wątki historii otwierają dostęp nie tylko do coraz bardziej wymyślnych futurystycznych miejscówek pokroju choćby zawieszonego w powietrzu miasta, ukrytej w dżungli bazy – technologicznego cudeńka przykrytego kożuchem zieleni, zrównanych z ziemią ulic wielkiego miasta czy w końcu samego tropikalnego „serca bestii” pod koniec gry. Black Ops II to również okazja, by ponownie zobaczyć na własne oczy zimną wojnę. Sposobność, by pogalopować niczym sam Rambo w trzeciej części filmu na końskim grzbiecie i stanąć naprzeciw sowieckiej potęgi. Życie agenta w tamtych czasach było ciekawe: zwiedzamy więc Amerykę Południową, Azję, Afrykę. Black Ops II – podobnie jak każda inna gra z serii – stawia na zróżnicowane doznania. Ale że w kontekście poprzedników i tak zróżnicowanie to mogłoby zostać uznane przez graczy za wtórne (podobne wycieczki robiliśmy przecież w każdym CoD-zie), pojawiły się misje Strike Force.

W przeciwieństwie do nastawionych na akcję zadań, gdzie na ogół tylko strzelamy i przemy przed siebie, tutaj trzeba wykazać się zdolnościami przywódczymi – przynajmniej w teorii. Pod komendą mamy w każdym z zadań Strike Force łącznie cztery grupy bojowe: mogą to być – zależnie od zadania – zwykli żołnierze, drony w różnych wersjach, a nawet „unit” będący w rzeczywistości ostrzałem kierowany satelitarnie czy prowadzonym z pokładu samolotu. Prosty interfejs umożliwia, dzięki widokowi z lotu ptaka, wydawanie rozkazów przemieszczania się lub ataku. Nie jest to nic trudnego – cały jednak problem w tym, że na pierwszy ogień dostajemy zadanie, które potrafi sprawić, że – trochę niesłusznie – znienawidzimy ten tryb na dobre.

W pierwszej misji Strike Force musiałem bronić jakiegoś ośrodka naukowego: najpierw trzech elementów na zewnątrz, a później elektroniki wewnątrz budynku. Minuta na rozstawienie sił, a później… totalna demolka. Wrogie siły atakują ze wszystkich stron, ja z przerażeniem patrzę, jak moje zastępy topnieją niczym Arktyka pod dziurą ozonową. Jedyne, na co było mnie stać, to jakieś niemrawe próby ratowania sytuacji, skazane oczywiście na porażkę. Co tu dużo mówić: zadanie zakończone niepowodzeniem, admirał gotuje się ze złości, a Indie tracą technologiczną perełkę. Wypadłem blado jak pośladek zakonnicy.

Czy naprawdę nie można było na początek dać czegoś mniej chaotycznego? Co prawda przeszedłem grę na poziomie trudnym, ale nie zmienia to faktu, że pierwsza misja taktyczna od nowego trybu potrafi po prostu odrzucić. Jeśli już gnoić gracza, to gdzieś pod koniec, niech najpierw przywyknie do nowych realiów, nieprawdaż? Dziwi to tym bardziej, że kolejne misje są daleko bardziej przyjemne: a to trzeba eskortować cztery ciężarówki i bronić je przed zakusami gości w turbanach, kiedy indziej znów przyjdzie wysadzić w powietrze okręt, wcześniej zabezpieczając trzy punkty nabrzeża czy odbijać zakładnika – gdyby na początek trafiła się choćby któraś z tych misji, wrażenie byłoby na pewno lepsze. Ale i tak nie do końca dobre – bo komputer nie do końca radzi sobie z wykonywaniem rozkazów.

Sterowane przez AI oddziały starają się co prawda wykonywać polecenia, ale brakuje im tego, co w armii jest chyba najważniejsze: skuteczności. Niby coś tam strzelają, walczą, ale tak naprawdę to jedyną rzeczą, jaką robią w istocie jest dobre wrażenie. O wiele lepiej jest samemu wskoczyć za stery drona lub przejąć kontrolę nad daną jednostką i celnym ogniem przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Całe szczęście, że mamy tu taką możliwość. Ogółem misje Strike Force można było zrobić trochę lepiej, ale w sumie to ciekawe urozmaicenie i dobrze że się pojawiły. Jeśli komuś nie przypadną do gustu, może je zwyczajnie odpuścić, gdyż obowiązkowe nie są – ale warto pamiętać, że ich niewypełnienie zamyka drogę do określonych wersji zakończenia. Sukces jest tu tym trudniejszy, że nie możemy próbować w nieskończoność – obowiązuje tu stara zasada „do trzech razy sztuka”. Nie udało się? Trudno, idziemy dalej.

Inną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu w kampanii single jest nad wyraz absurdalny fragment jednej z misji. Call of Duty to seria, która przyzwyczaja do głupawych niekiedy rozwiązań w scenariuszu – ale nawet mając w pamięci najbardziej przegięte momenty ze wszystkich kampanii, misja w której biegamy z shotgunem i maczetą wprost nie ma sobie równych. Nie chcę zdradzić zbyt dużo, bo całościowy zamysł jest tu w sumie interesujący i kluczowy dla wytłumaczenia motywacji Menendeza, ale sekwencja, o której piszę, mogła zostać spokojnie skrócona o trzy czwarte. Jak zobaczycie, będziecie wiedzieć: tego kuriozum nie sposób pomylić z czymkolwiek innym.
Dla równowagi z kolei mamy tu inną scenę, która wbija się w pamięć zgoła inaczej. Nie jest to na pewno moment, po którym kiedyś ta gra będzie powszechnie kojarzona, bo – powiedzmy sobie szczerze – takie w Black Ops II nie występują (i to chyba największy fabularny zarzut dla tej produkcji – brak mocnego, wyrazistego uderzenia a’la „No Russian” Modern Warfare 2). Ale jeśli ktoś polubił Masona Woodsa, finał misji z eskortowaniem Noriegi zapamięta, gwarantuję. Pochwała należy się też za możliwość własnoręcznego dobierania ekwipunku przed każdą z misji – niby mała rzecz, a cieszy tym bardziej, że tutaj możemy wybrać nie tylko broń, a wyposażenie specjalne, które pozwoli np. dostać się w rejony inaczej niedostępne.

Fabularnie, jak widać, Black Ops II ma swoje górki i dołki – tych ostatnich jest jednak dużo mniej i koniec końców grę, po ok. 10 godzinach (!!!) gry na trudnym poziomie, ukończyłem z zadowoleniem i uśmiechem na gębie (nie tylko przez filmik, który pojawia się po napisach końcowych – zaczekajcie koniecznie!). Jak dla mnie – warto.

Daleko bardziej urywający uszy jest jednak w najnowszej części Call of Duty multiplayer.

Zabawy w sieci
Powiem wprost: dawno nie widziałem tak cudownie zaprojektowanych map do starć multi. Pograłem kilkanaście godzin i jeśli jest to czas wystarczający na stawianie tego typu twierdzeń, to jestem przekonany: ostatnio tak dobrze bawiłem się przy pierwszym Modern Warfare. Poziomy zachwycają uniwersalnością: do każdego celu prowadzi wiele dróg, nie sposób tu zabunkrować się w jednym miejscu i dawać odpór dłużej. Dzięki temu gra jest po prostu bardzo dynamiczna i satysfakcjonująca. Ogółem lokacji mamy aż czternaście i każdy powinien znaleźć coś dla siebie: jest lotniskowiec, są jakieś rurociągi, znalazła się nawet mapa, która w mej pamięci przywołuje fragmentami obraz oryginalnej mapki Carentan z pierwszego Call of Duty (potem bodaj trafiła po przeróbkach do Modern Warfare jako Chinatown). Fanom historii spodoba się na pewno odświeżona wersja Nuketown 2025 – niestety na razie dostępna jedynie dla tych, którzy złożyli na grę zamówienie przedpremierowe.

Mamy tu z założenia pięć klas, a co za tym idzie – pięć slotów na tworzenie własnego wojownika. Naliczyłem 27 broni podstawowych, do tego zapasowe, dodatki w postaci różnego rodzaju celowników (ostatnim jest niesamowita zabawka z sonarem, która przy kolejnych pulsach pokazuje kontury wrogów za ścianami), magazynków, kolb, lepszej amunicji. Nie zapomniano o dodatkach w postaci granatów odłamkowych i innych, śmiercionośnych zabawkach, jak choćby C4 czy minach zbliżeniowych. To oczywiście nie wszystko – pacyfiści znajdą tu dla równowagi szereg rozwiązań taktycznych w postaci choćby granatów ogłuszających. Zabawy dostarcza również dobieranie perków – mamy tu trzy sloty, ale ich liczbę można zwiększyć przy pomocy dzikich kart. Niestety, wiąże się to z koniecznością zrezygnowania z określonego ekwipunku. Ale z mojego doświadczenia wynika, że warto sobie podarować chociażby broń zapasową i zamiast niej wziąć coś ekstra – np. maskowanie przed wrogimi dronami. Nowością w Black Ops II jest bowiem to, że klasy można konfigurować bardzo swobodnie, dowolnie wykorzystując dziesięć „slotów” na bronie, dodatki, perki itd. Ja wykorzystywałem je dość tradycyjnie, ale wierzę, że znajdą się maniacy, którzy wymyślą dla siebie jakieś karkołomne kombinacje – np. zabójcę z samym tylko nożem, obładowanym za to mnóstwem perków. To wreszcie możliwe.

Oczywiście, jak przystało na walkę w przyszłości, dostaniemy również drony. Te są dostępne w postaci scorestreaków. Są to dobierane przed meczem trzy bonusy (ogółem jest ich 22), do których zyskujemy dostęp, jeśli uda nam się zdobyć określoną liczbę punktów samemu przy tym nie ginąc. Już nie trzeba kolekcjonować killi, a wystarczy np. skutecznie przechwytywać flagi w CTF lub zajmować miejscówki w Domination. Dzięki temu dostęp do scorestreaków jest dużo łatwiejszy – zwiększa to „wybuchowość” multiplayera, choć domyślam się, że są gracze, którzy wolą bardziej „czyste”, oparte na klasycznych umiejętnościach, a nie gadżetach rozgrywki sieciowe. Jest tu naprawdę sporo różnych goodies: drony zwiadowcze, bojowe, różne tarcze, osobiści ochronianiarze, psy bojowe. Ale nie ma lekko: by zyskać dostęp do najlepszych zabawek trzeba być dobrym.

Jeśli chodzi o tryby gry, to – czego tu nie ma! W zasadzie to wiem, czego nie ma: jakiejś większej rozpierduchy z pojazdami. Ale, do cholery, to nie Battlefield – tu walczy piechota i jeśli to wam wystarcza, będziecie w siódmym niebie. Tradycyjne strzelanie, gry taktyczne, z podziałem na dwie lub trzy drużyny, treningi. Jest tego bardzo dużo – mnie najlepiej grało się wszędzie tam, gdzie trzeba było wykazać się nie tylko celem, ale i współpracą. Dzięki świetnej konstrukcji map bardzo przyjemnie gra się choćby w Capture the Flag lub Dominację. Myślę jednak, że to bardziej kwestia gustu i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nawet ci, którzy gustują tylko w zombie.

Tryb Zombie – przetrwanie wśród nieumarłych – w Black Ops II też rozwinęło skrzydła. Mamy tu trzy tryby – a w zasadzie trzy mutacje wcześniej znanego survivalu. Pierwszy to klasyka: gnijące trupy nadchodzą falami, my zaś dostajemy kasę, kupujemy broń i utrzymujemy się przy życiu jak najdłużej. Drugi z trybów – Grief – wprowadza nutkę rywalizacji. Niby to samo, ale na scenie są dwie drużyny i stosując niekiedy brudne sztuczki czy niesportowe podbierani killi rywalizujemy o miano najskuteczniejszych „czyścicieli”. Trzeci tryb to Tranzit – niby to samo co Survival, ale tu możemy poruszać się po lokacji autobusem, zyskując dostęp do ciekawszych pukawek. Tutaj też pojawiają się do wykonania drobne zadania, trzeba np. poskładać z części wiatrak, by otworzyć drzwi. Niby nic specjalnego, ale gra się przyjemnie – raz na jakiś czas można nieumartego zatłuc, ale od tradycyjnego multi nie odrywałbym się na dłużej. Nie jest to też tryb tak rozbudowany, jak mogłoby się zdawać z zamieszania, jakie wokół niego zrobiło Activision/Treyarch – rozwija zabawę z umarlakami ewolucyjnie, nie rewolucyjnie.

Stara panna na wydaniu
Jakie jest więc nowe Call of Duty? Bardzo dobre. W multi się zakochałem (choć esencja rozgrywki – berek z karabinami – pozostaje taką, jaką jest od kilku już lat), kampania single, choć nie do końca dopracowana, sprawia bardzo dobre wrażenie tym, że człowiek wczuwa się w kreowaną przez siebie historię. Ale niezależnie gdzie popatrzymy, od razu widać, że Black Ops II graficznie odstaje od obecnej czołówki. Widać to szczególnie podczas pierwszej misji, gdy (bodaj) w Angoli atakowani jesteśmy przez siły składające się z grupek tak samo wyglądających bojowników. Podkoszulki, maczety, postura, ruchy. Wypisz wymaluj: armia klonów. W bitewnym zgiełku gdzieś to wszystko się gubi, człowiek nie zwraca uwagi na nieszczęśników po drugiej stronie lufy. Wystarczy jednak się zatrzymać, popatrzeć pod nogi – wówczas tekstury zaczynają jednak kłuć w oczy. Call of Duty graficznie ma już najlepsze lata za sobą i to widać. Ale z drugiej strony – czego by nie mówić o technicznych niedoskonałościach, Black Ops II jest wciąż jednym z najlepszych tytułów jeśli chodzi o klimat i wrażenia z gry w sieci. I za to z całą pewnością należy się zasłużona ósemka z plusem.

Ocena: 8.5

Plusy:

  • wciągający multiplayer
  • kampania single z sześcioma zakończeniami
  • liczne urozmaicenia zabawy i dobre pomysły, by zająć gracza
  • bonus po napisach końcowych 😉
  • misje Strike Force…

  • Minusy:

  • …choć niezbyt szczęśliwie wprowadzone
  • grafika starzeje się coraz bardziej
  • absurdalny fragment jednej z misji
  • 177 odpowiedzi do “Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl”

    1. Spróbuję wyglądać jak prorok nim pojawią się komentarze bojówek: Test your might, fight, MORTAL KOMBAT xDDDDDD

    2. Ocenę można było przewidzieć już rok temu. Jak widać gust CDAction co raz bardziej idzie w stronę głupich strzelanek. Nope.avi

    3. Mnie się tam podoba jest na pewno lepsze niż pierwszy Black Ops no i fajnie że twórcy usprawnili tryb zombie.Może kupie w ten piątek bo MW3 już mi się trochę znudziło.

    4. Kilka roznych zakonczen ? Ciekawe czy akcja jak w ME3 😀 Az musze sie sam przekonac (choc sie zarzekalem ze nie kupie to jednak do sklepu pojde dzis chyba)

    5. @NBlastMax To nie graj w głupie strzelanki i po sprawie. Albo napisz tytuły tych inteligentnych strelanke a później trolluj.

    6. Mnie zastanawia czemu magicznie praktycznie wszystkie CoDy u wszystkich recenzentów (z całego świata) zawsze dostają 8+/10. Ni mniej ni więcej, Mimo, że spora część populacji graczy nienawidzi tej serii. Chociaż jeden recenzent, który krytycznie i bez hajpu spojrzy na grę, powinien się znaleźć.

    7. Gimba jak popołudniu wróci zacznie się szitstorm:D

    8. Wcogram @ A czemu jak mówię, że coś jest głupie, to od razu ludzie się rzucają „Inteligent się znalazł”. Rzadko można znaleźć coś mądrzejszego, ale tytuł, który stoi na właściwym poziomie, już łatwiej: Spec Ops: The Line, Borderlands 2, Seria Half-Life, Bioshock… Nie musisz mnie zachęcać do nie grania, bo nie zagram i tak. Przeraża mnie ile luda zachwyca się interaktywnym filmem.

    9. Gregorius fanboy CoD’a, stąd ta pozytywna opinia.

    10. Nie będę się tu rozwodził dłużej, bo pewnie wygeneruję jakiś flame war. Smutno mi. Kiedyś mogłem porównać mój gust z gustem CDA 1:1. redakcja była dla mnie naprawdę świetnym wyznacznikiem co powiinno być dobre a co nie. Teraz? Cała branża praktycznie całkowicie, na 5 lat zapomniała o tym, że gry powinny się rozwijać i robić większe, a Acti oferuje cały czas to samo i to jeszcze coraz to łatwiesze, prostsze i nie wymagające gry (bo samo się przechodzi). The End. Nie marudzę więcej. Ciao.

    11. Grzegorz „Krigor” Karaś 13 listopada 2012 o 08:57

      @ ema – takim fanbojem CoD-a jestem, że na liczniku w Battlefieldzie 3 mam w tej chwili 300 godzin 🙂 .

    12. @ema|a Ty to hejter CoDa, stąd ten głupi komentarz (Twój, nie mój)

    13. Tak bardzo kocham tą serię ale z roku na rok jest coraz gorzej, po za genialnym multiplayerem. Gra nie oferuje nic ciekawego, owszem Call of Duty 4 i Black Ops miały świetne kampanie. Nie wiem jak w Black Ops 2 może jest lepiej a może nie, przy jakieś promocje kupię na pewno bo to obowiązek dla mnie. Ale Preorder i na Premierę nie kupuje.

    14. DavidCopperhead 13 listopada 2012 o 09:04

      Ocena CDA nie jest zaskoczeniem. Ale było wiadomo, że MoH będzie gorszy od nowego CoDa przynajmniej jeśli chodzi o single (przynajmniej na podstawie tego co zapowiadali twórcy każdej z tych gier).

    15. Testowano na xklocku, a ktos moze juz wie jak jest z optymalizacja na PC? Pierwsza czesc BO miala ja niestety fatalna co czynilo ja niegrywalna dla niektorych i chcialbym wiedziec czy tutaj jest lepiej.

    16. Obiecywałem sobie ze nie kupie.. Że jeśli będzie znowu to samo to odpadam… |Chwila będzie kilka zakończeń ? Chyba jednak coś zmieniają… Kurde.. Kupić czy nie ? |Tak sobie myślałem stojąc w kolejce w Media Markt z pudełkiem w ręku -.-„…|I tak co część.. |Przynajmniej multi zawsze wypada dobrze ( no poza MW3… Absolutnie mnie zawiodło. )

    17. Nie ma to jak zasypanie czytelnika spoilerami w recenzji. Brawo Gregorius.

    18. @Quak3e mi chodzi bez problemów i ścin. W singla nie grałem ale multi miodne według mnie. W mojej opinii ocena zasłużona. Mam MoH’a i CoD’a i w tym drugim po „deadzie” nie mam ochoty wyrzucić kompa za okno 😀 więc coś jest na rzeczy 😛 Może grafa nie poraża ale tylko dla „gimbów” jest ona wyznacznikiem gameplay’u. 10 h w single? W CoD :O? Ostatni przeszedłem w 5 h na „normal”, muszę sprawdzić.

    19. @Quak3e – lepiej zapytaj się o to kogoś kto ma procesor i grafikę tej samej serii. Bo Black Ops 1 na niektórych konfiguracjach też nie chodziło tak tragicznie, a na niektórych nie dało się grać. U mnie na 9600 GT gra cię strasznie cięła, ale jak wymieniłem kartę graficzną na mocniejszą (HD6850) to nie dało się już w ogóle grać.|Niestety najlepszym sposobem jest pobranie „dema” i stwierdzenie po nim, jak gra chodzi i dopiero rozważanie jej zakupu.

    20. Wg. mnie historia serii CoD wygląda w ten sposób:|Call of Duty 1 – moim zdaniem najlepsza część CoD !|CoD 2 – świetna gra.|CoD 3 – ścierwo !|CoD 4 – tak samo świetne jak CoD 2 !|CoD 5 – singiel bardzo fajny, multiplayer średni.|CoD MW2 – singiel całkiem fajny, multiplayer beznadziejny przez liczne problemy i błędy (na PC) oraz kompletny brak balansu broni i zatrzęsienie cheaterów.|CoD Black Ops – singiel to kompletna beznadzieja, a multi niegrywalne przez masakryczną optymalizację gry na PC.

    21. Grzegorz „Krigor” Karaś 13 listopada 2012 o 09:41

      Te 10 h to przy założeniu, że robisz wszystkie misje Strike Force. Grałem też na wysokim poziomie trudności, co na pewno swoje robi – ale jakoś specjalnie często nie ginąłem. Co do spoilerów – gdzie? Chyba waćpan przesadzasz.

    22. @mateo91g mam amd phenom am3 black 3,4 ghz i ati radeon hd 5750 1gb

    23. Niestety można zauważyć straszną sekwencję spadkową i niestety znacznie gorsze CoDy od Trearch niż IW. Ale teraz może cię to zmienić, bo Trearch ostro dąży do zmian i coraz to bardziej im te gry wychodzą, natomiast IW odgrzewa ciągle ten sam kotlet o nazwie Modern Warfare i po kolejny odgrzaniu ten kotlet jest coraz paskudniejszy. Jeśli za rok zaserwują oni MW4 to ja nawet nie chce wąchać tego kotleta.

    24. Black Ops FTW

    25. Zawsze oglądam creditsy do ostatniej kropki i już od kilku lat nic tam nie znalazłem. A tu proszę =)

    26. Ja nie „hejter” CoD’a, bo gram w tą serię od Call of Duty + United Offensive, tak samo Battlefield 1942 i do czasów obecnych. CoD’y są bardziej do siebie podobne, gdzie w BF’ach są jakieś większe różnice.

    27. Sprawdzał ktoś czy faktycznie ten cod nie chodzi na windows xp? bo wiem jak jest z fifa 13 i tam śmiga na xp więc może i tu jest podobnie… co do gry, liczę na równie dobrego singla jak w bo 1 [albo i lepszego] a multik na pewno trzyma poziom :]

    28. Narzekacie ludzie na EA ze robi ciagle taka sama gre, lub bardzo podobna. Nie jestem fanem CODa, wrecz przeciwnie – nie lubie tej serii z roznych powodow. Ale zazdroszcze wam, fanom CODa ze macie co roku nowa czesc, nowe mapy do multi, nowe wyzwania itd. Np. taki CAPCOM na maxa kombinuje i cuduje z kazda kolejna odslona swoich serii i skutek tego jest fatalny. Zmieniaja wszystko co mozna, co sie da i co sie nie da tez. Jest taka stara zasada : Lepsze jest wrogiem dobrego. Cieszcie sie tym co macie.

    29. Swietna chociaż przewidywalna recenzja a czy wiadomo coś o optymalizacji na PC ? Bo pamiętam że z pierwszą częścią (th Black Ops) były problemy na niektórych kartach graficznych..

    30. Oczywiscie mialo byc Activison a nie EA 🙂

    31. Dzisiaj będzie granie, nie mogę się doczekać.

    32. @Attack na moim piecu śmiga na najwyższych ustawieniach, sterowniki do Nvidia najnowsze trzeba tylko wersję beta zassać:)

    33. Ja jestem pozytywnie zaskoczony BO2, od czasów MW1 nie tykam żadnego CoD’a bo uważam, że się spaściły, a tu takie miłe rozczarowanie. Przede wszystkim grafikę i optymalizację zrobili godną pecetów(wiadomo stary silnik i do Battlefielda mu daleko). Ścieżka dźwiękowa też świetna, styl mroczny techno thriller. Gameplay stary dobry Cod arcade, ale nie przesadzony jak w MW2, BO1 i MW3, wyważone ze smakiem. Myślałem, że tego już nigdy nie powiem, ale polecam najnowszy Black Ops 2:)

    34. EZptrE jak możesz napisz jakiego masz piecyka 😀

    35. @Attack naciś mój profil przyjacielu drogi, no chyba, że się nie wyświetla, ale mam na profilu swój kombajn opisany:)

    36. Mapa Carentan z pierwszego Call Of Duty, to legendarne dzieło, które będę pamiętał do końca swoich dni. Aż się łezka w oku kręci, gdy sobie przypomnę setki godzin spędzone na grze wieloosobowej w Carentan.Jako ciekawostkę mogę napisać, że to miejscowość autentyczna – małe miasteczko we Francji, przez które nawet przejeżdżałem w drodze na prom w Cherbourgu ^^ .

    37. @EZptrE: Zaraz, skoro nie tykales CoDow od MW1, to skad wiesz, ze nie przesadzony jak w MW2, BO1 czy MW3? Oj, cos chyba krecisz 😛 …

    38. MW 3 byl shitem i podejzewam ze tym razem nie bedzie lepiej

    39. Przeleciałem na skróty, poza tym na moje nie szczęscie mam MW2, BO1 mam kumpel, MW3 ma inny kumpel. Jakbym nie grał od United Offensive to może by się mi podobały:)

    40. po MW 3 nie kupie zadnego coda narzekaja na nowego moha a mw tez nie mialo zadnego wsparcia

    41. Moha zbesztali, a kotleta odgrzewanego chwalą.

    42. Grzegorz „Krigor” Karaś 13 listopada 2012 o 12:26

      @ Wuwu1978 – prawda. Cudownie się tam grało w pierwszym CoD 🙂 .

    43. Chyba pobiorę „demo” a jak będzie ok to kupie 🙂

    44. Jak ktoś już dobierze się do oryginalnej polskiej wersji to proszę o info czy w grze dostępne są angielskie napisy. Z góry dzięki 🙂

    45. Po MW3 obiecałem sobie skończyć serię CoD. Nie żeby była zła gra, bo daje masę frajdy w multi (szybki mecz, dwa i 40 zabitych wrogów – tylko CoD), ale ze względu na bycie olewanym przez twórców. Nie to, że mają nas w du*ie żądając po 50 zł za 4 nowe mapy, bo każdy może zdecydować czy kupić, lecz przez to, że w du*e to oni mają uczciwych graczy. I dzięki temu, że zanim znajdę nie shackowaną grę, albo grę bez cheatera muszę wychodzić z 8 razy, co mi się nie uśmiecha. Jak polecą bany (regularne), to wrócę 🙂

    46. Najwazniejsze, że 10H a nie 4 jak to niektórzy pisali, no i aż 6 zakończeń

    47. Tylu błędów na stronie CDA w jednym tekście nie widziałem już dawno. Pierwsza myśl: co to jest, czy to tekst na portalu gazeta.pl? (tam potrafią walnąć byka nawet w tytule artykułu) Czy może CDA przestało szanować swoich czytelników? Oj Gregorius, Gregorius. |Ale żeby nie było, że się tylko czepiam: jak zobaczyłem „pośladek zakonnicy” to mi kawa poszła nosem. LOL

    48. Jest jakies demo czy cos?!

    49. @smarcus123 Odgrzewany kotlet czasem potrafi być smaczniejszy od źle przygotowanego świeżego dania.

    50. Przezornie poczekam z miesiąc z decyzją o kupnie. Single mnie nie interesuje, a wszystkie gameplaye z multi, które do tej pory widziałem wyglądają jak MW 3 na zmienionych mapach (chociaż wciąż klaustrofobicznych).

    Dodaj komentarz