Chinatown Detective Agency – recenzja. Na Wschodzie bez zmian
Praca detektywa wcale nie polega na ekscytujących pościgach czy strzelaninach. To przede wszystkim research. I gra General Interactive zrobiła wszystko, by mnie tego nauczyć.
Jednak to nie obietnica poznania kulis pracy detektywa skłoniła mnie do sięgnięcia po Chinatown Detective Agency. Najpierw miałam okazję zagrać w demo, które obiecywało całkiem dobrą rozrywkę. Najbardziej podobało mi się wtedy to, co w innym tytule uznano by pewnie za element psujący immersję. Otóż zagadki zawarte w Chinatown oparto na wiedzy pochodzącej z naszego, realnego, świata, a nie z wymyślonego przez autorów uniwersum. Dlatego w każdej chwili mogłam – a nawet musiałam – kliknąć na ikonę globusa z napisem „Web” widoczną na dole interfejsu, co minimalizowało okno gry i przenosiło mnie do przeglądarki.
Czekało mnie buszowanie po takich ciekawych zakamarkach sieci jak strony dla wielbicieli win (by znaleźć konkretny szczep trunku, w którym rozsmakował się mój informator), fora dla filatelistów (w celu zlokalizowania znaczka z okresu istnienia cesarstwa Mandżukuo) czy artykuły z Wikipedii (gdzie szukałam lokalnej nazwy Żółtej Rzeki). Było to odświeżające i miało posmak pracy prawdziwego detektywa. A do tego dochodziły częste podróże i obsługa systemu rezerwacji lotów zwanego Horus, dbanie o kondycję głównej bohaterki i kilka pomniejszych miniwyzwań, jak hakowanie przypominające grę memory.

Nie je, nie pije, a chodzi i żyje
Aspekt wyszukiwania danych został zachowany w pełnej wersji przygodówki, ale okazał się niewystarczający, by na dłużej zatrzymać mnie przy grze. I to nie tylko dlatego, że zagadki były powtarzalne. Przede wszystkim zabrakło kilku cech, które w demie tworzyły iluzję prawdziwego życia i urozmaicały rozgrywkę. Otóż wyszło na jaw, że główna bohaterka, Amira, nie potrzebuje już snu ani jedzenia, więc zarządzanie czasem utraciło survivalowy charakter, sama postać pani detektyw została zaś sprowadzona do awatara gracza. Pieniądze potrzebne mi były wyłącznie do wręczania łapówek i opłacania czynszu czy przelotów, przy czym podróż z Singapuru do dowolnego miasta na świecie miała zawsze identyczną cenę. Drobny finansowy micromanagement, który dla takich matematycznych pierdół jak ja stanowiłby ciekawe wyzwanie, przestał istnieć.
Sama historia przedstawiona w Chinatown Detective Agency zaczyna się jak dobry kryminał – mrocznym cytatem i dziwnym zgonem – później niestety zostaje rozmydlona wydarzeniami toczącymi się zbyt wolno. Dociągnięcie do rozwiązania zagadki, która zaintrygowała mnie na samym początku, nastąpiło późno. Co brzmi o tyle dziwnie, że to gra trwająca niecałe dziesięć godzin!

Miasto przyszłości
Singapur i jego okolice to temat mało eksploatowany w grach wideo. Tutaj jeszcze dostajemy jego cyberpunkową wizję stworzoną na podstawie przewidywań ludzi z General Interactive Co. Niestety potencjał na przedstawienie tego raczej nieznanego w Europie zakątka globu został zmarnowany. Brakowało mi głębszego zanurzenia w tym wielkim tyglu kulturowym – echa niektórych wydarzeń docierały do Amiry w skromnych skrótach z wiadomości, ale żadna z napotkanych postaci ich nie komentowała. Większość lokacji nie miała wiele do zaoferowania poza ładnym obrazkiem i kilkoma opisami budynków, więc Singapur pozostał dla mnie miejscem całkowicie obcym. Użyty do zilustrowania miasta pixel art jest, owszem, ładny, ale jego wykorzystanie sprowadza się do kilkunastu uroczych, statycznych pocztówek. Chciałabym, by Amira więcej czasu poświęciła na włóczenie się po mieście, uważniej przysłuchując się rozmowom mieszkańców spędzających leniwe popołudnia w kawiarniach… ale to już nie byłaby ta sama gra.

Trzeba się spieszyć
Chinatown pomyślane jest jako szereg łamigłówek opartych na researchu, przetykanych krótkimi dialogami i jakoś tam powiązanych fabułą. Ale czytania jest zaskakująco niewiele. Dziwne też wydają się niektóre rozwiązania, jak np. brak możliwości przejrzenia maili z dowolnego miejsca – aż mi się wierzyć nie chce, że Amira nie ma biura w zegarku.
Nie rozumiem również, co stoi na przeszkodzie, by stan gry można było zapisywać w dowolnym momencie. Domyślam się jednak, że twórcom zależało na wywarciu na nas presji podczas rozwiązywania łamigłówek, dlatego rozgrywka nie zatrzymuje się ani na chwilę, nawet w trakcie buszowania po internecie.

O wiele większą przeszkodę stanowi jednak dość częste wieszanie się Chinatown, co w połączeniu z brakiem możliwości zapisu jest mieszanką nie tylko wybuchową, ale też działającą na niekorzyść tego całkiem ciekawego, ale wyraźnie niedoinwestowanego tytułu.
W Chinatown Detective Agency graliśmy na PC.
Ocena
Ocena
Chinatown Detective Agency świetnie pokazuje, że praca detektywa polega głównie na researchu, ale zapomina, iż zagadki to jednak nie wszystko. Przydałby się jeszcze dobrze opracowany świat i ciekawsza historia stojąca za sprawami Amiry.
Plusy
- innowacyjny pomysł na zagadki
- wiele ciekawostek
- przyjemny pixel art
Minusy
- gra okrojona z kilku dobrych początkowych założeń
- sporo bugów
- brak opcji zapisu w dowolnej chwili
- słabo opisany świat
Czytaj dalej
Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.