15.06.2024, 14:00Lektura na 8 minut

Chornobyl Liquidators – recenzja. Katastrofa w Czarnobylu, katastrofa na Steamie

Bardzo kibicuję polskim twórcom gier. Naprawdę lubię spędzać czas przy rodzimych produkcjach. Staram się wierzyć w każdy zapowiedziany projekt, bo często można wyłapać w ten sposób prawdziwe perełki. Ale stawiam też pewne granice, a te zostały przekroczone przez studio Live Motion Games.


Łukasz Morawski

Kiedy dowiedziałem się o istnieniu Chornobyl Liquidators, poczułem lekki dreszczyk. Realistyczne ujęcie katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej dawało nadzieję na interesujące spojrzenie na ten temat. Zwłaszcza że z tyłu głowy cały czas mam fenomenalny amerykański serial HBO z 2019 roku, opowiadający o wybuchu jednego z reaktorów oraz idącymi za tym konsekwencjami. Na przestrzeni lat dostaliśmy kilka gier nawiązujących do tego wydarzenia, lecz zazwyczaj wrzucano do nich wszelkiej maści anomalie czy zjawiska nadprzyrodzone.

I spoko, zarówno S.T.A.L.K.E.R., jak i Chernobylite to bardzo solidne tytuły, aczkolwiek tragedia z 1986 roku jest na tyle szokująca sama w sobie, że nie trzeba urozmaicać jej elementami science fiction. Miałem więc nadzieję, że zespół Live Motion Games – we współpracy z Frozen Way – poradzi sobie z zadaniem i udowodni kolegom z branży, że można stworzyć angażujące, pełne emocji dzieło bez fantastycznych ozdobników. Ech, kiedy przestanę być tak bardzo naiwny?

Chornobyl Liquidators
Chornobyl Liquidators

Strażak Sam czy bardziej Ethan Hunt?

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Chornobyl Liquidators nie jest tytułem wysokobudżetowym, lecz stosunkowo niewielkim projektem zrealizowanym za małą kasę(*), ale wydawało mi się, że czasy Kurska, Inner Chains, Inner Voices, Agony czy innych koszmarków z rodzimego podwórka mamy już dawno za sobą. Najwyraźniej nie… Dzieło Live Motion Games boryka się z całą masą problemów, a za jeden z nich uważam brak spójnej struktury gry. Skoro twórcy wiedzieli, że nie mają co rzucać się z motyką na słońce, to mogli chociaż lepiej przemyśleć, jaki tak naprawdę jest cel ich produkcji. Bo po spędzeniu kilku godzin przed ekranem nie do końca wiem, co służyło za motyw przewodni. Pewnie nie odczułbym tego tak mocno, gdyby poszczególne składowe zostały zrealizowane na wysokim poziomie. Niestety każdy element mniej lub bardziej zawodzi, przez co trudno przymknąć na coś oko, aby skupić się na czymś innym.

(*) A przynajmniej taką mam nadzieję, bo jeśli ktoś zainwestował w to grube pieniądze, to najwyraźniej powinien zatrudnić dobrego doradcę finansowego, aby w przyszłości uniknąć podobnych błędów…

Gdyby zabawa polegała przede wszystkim na wykonywaniu czynności porządkowych w roli tytułowych likwidatorów, w zupełności wystarczyłoby to do szczęścia. Mieszanka House Flippera z PowerWash Simulatorem byłaby strzałem w dziesiątkę. Rozumiem, że developer miał jednak większe ambicje. Na każdym kroku czuć, że chciano podzielić się z odbiorcami jak największą liczbą faktów dotyczących tej katastrofy. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby pójść w kierunku bardziej dokumentalnej formuły i posłużyć się notatkami w formie znajdziek, planszami z tekstem w trakcie ekranów ładowania czy przerywnikami filmowymi traktującymi o problemie – najlepiej okraszonymi materiałami archiwalnymi, a tych przecież nie brakuje.

Chornobyl Liquidators
Chornobyl Liquidators

I po części tak właśnie zrobiono, jednak zastanawia mnie, dlaczego silono się na wrzucenie do gry dziwnych wątków fabularnych próbujących zrobić z niej thriller polityczny. Po kiego grzyba dodano konieczność podejmowania istotnych decyzji w dialogach, skoro decyzje te i tak do niczego nie prowadzą ani nie mają żadnego przełożenia na rozgrywkę? A przecież wystarczyło część tego typu rzeczy (nie wymieniłem wszystkich) wyrzucić do kosza, zyskując tym samym więcej czasu na dopracowanie gameplayu. Do tego warstwa techniczna jest koszmarna. Chornobyl Liquidators sprawia wrażenie jednego z tych projektów, nad którym główkowała grupka podpitych kumpli o trzeciej w nocy na jakiejś domówce. Tyle że w większości przypadków o takich pomysłach zapomina się na następny dzień, a tutaj ktoś stwierdził, że w sumie fajnie będzie je zrealizować. Oczywiście to brzydki żart z mojej strony, ale rozumiecie, o co mi chodzi.


Siergiej Aleksandrowicz Buriatow na tropie wielkiego spisku

W pierwszych minutach zabawy byłem przekonany, że to będzie naprawdę solidny tytuł. Niskobudżetowy, ograniczony, ale za to dopracowany pod względem rozgrywki. W pierwszej misji wcielamy się w strażaków(**), którzy przybywają na miejsce zdarzenia i próbują ugasić płonące gruzy oraz otoczenie elektrowni. I nie ukrywam, było to nawet ekscytujące – podłączanie węża do hydrantu, odkręcanie zaworów, lanie wodą na buchający ogień… Dla mnie super, właśnie czegoś takiego oczekiwałem. Problemy zaczęły się, kiedy musiałem wejść do środka, co wiązało się z przeciskaniem przez ciasne wnętrza, wspinaniem na drabiny i przeskakiwaniem pomiędzy platformami.

(**) Zastosowano tu motyw jak w Battlefieldzie 1. Nasza postać może stracić podczas akcji życie, a po wyświetleniu nekrologu przejmujemy kontrolę nad kolejnym strażakiem. I może byłoby to ciekawe, gdyby nie fakt, że rozgrywkę kontynuujemy od dokładnie tego samego miejsca, z tym samym wyposażeniem.

Chornobyl Liquidators
Chornobyl Liquidators

Kontrolowanie postaci w takich sytuacjach bywa niekiedy męczące. Bohater a to blokował się na elementach otoczenia, a to nie wykonywał skoku w odpowiednim momencie, a to spadał w przepaść podczas wspinaczki, gdy próbowałem rozejrzeć się na boki. Oczywiście problemy z kolizją obiektów i skopaną fizyką występowały także w późniejszych rozdziałach. Na szczęście przez większość czasu po prostu chodzimy i nie musimy wykonywać takich akrobacji. Co za ulga… A pomiędzy tymi przechadzkami czasami trzeba przeciąć obcęgami jakiś łańcuch blokujący drzwi, ozonować zanieczyszczone powietrze przy użyciu specjalnego sprzętu czy pozbyć się radioaktywnego pyłu za pomocą szczotki obrotowej.

Co prawda na przestrzeni kilku misji trafią się także inne aktywności (np. wbijanie w ziemię chorągiewek ostrzegawczych, przerzucanie łopatą radioaktywnego grafitu), ale nie stanowią one wyzwania, a ich wykonywaniu nie towarzyszą żadne emocje. W takim House Flipperze 2 przecież też w kółko robimy to samo, ale tam przynajmniej występuje jakieś poczucie progresu, czuć jakąś dziwną przyjemność z realizowania celów. Wynika to pewnie z tego, że na niewielkich przestrzeniach ciągle mamy coś do ogarnięcia, angażujemy się czyszcząc okna, kładąc panele podłogowe, rozpakowując kartony, rozstawiając meble, malując ściany itd. Natomiast lokacje w Chornobyl Liquidators czasami są zbyt rozległe (albo poblokowane zamkniętymi drzwiami), aktywności jest zbyt mało, a ponadto developer robił wszystko, aby odciągać mnie od funkcji likwidatora, dozymetrysty, czy w kogo tam akurat się wcielałem.

Chornobyl Liquidators
Chornobyl Liquidators

Kiedy musiałem sięgnąć po jakiś sprzęt, czułem wręcz, że gra wytrąca mnie z rytmu. Co mi po pucowaniu posadzki, skoro akurat rozmawiałem z byłą dziewczyną głównego bohatera lub wykonywałem tajną misję dla KGB i musiałem zdecydować, co zrobić z nagraniem obciążającym jednego z wysoko postawionych urzędników? Wracając do wcześniejszej myśli – jaki jest cel tej gry? Gdyby jeszcze przygotowane przez twórców wątki wypadały ciekawie albo miały chociaż dobrze napisane dialogi, to może zainteresowałbym się nimi trochę bardziej. A tak miałem tylko ochotę przeklikiwać rozmowy, aby nie musieć słuchać komicznego angielskiego dubbingu z obowiązkowym rosyjskim akcentem ani oglądać okropnych modeli ludzi oraz ich tragicznych animacji. A raczej braku tych ostatnich, bo w większości postacie stoją bez ruchu lub machają jedną kończyną. Aż zacząłem bardziej doceniać realizację dialogów w Starfieldzie(***).

(***) Wcale nie!


Not great, just terrible

Chornobyl Liquidators niestety trzeba też skrytykować za liczne problemy techniczne – zarówno te małego, jak i bardzo dużego kalibru. Przede wszystkim produkcja ma ogromne problemy z utrzymaniem fps-ów. Potrafi śmigać w sześćdziesięciu klatkach na sekundę, aby za chwilę w najmniej spodziewanym momencie przejść w tryb pokazu slajdów. Testowałem dzieło Live Motion Games na komputerze stacjonarnym oraz Steam Decku i na obu urządzeniach było to samo. I nie miało znaczenia to, czy ustawiłem wszystkie opcje graficzne na maksimum, czy grałem na minimum i w obniżonej rozdzielczości.

W dodatku straciłem dobre półtorej godziny na to, aby gra w ogóle odpaliła mi drugi rozdział. Najpierw zacięła mi się na ekranie ładowania i musiałem restartować peceta. Następnie wywaliła się na ryj podczas przerywnika filmowego, a potem jeszcze dwa razy wyrzuciła mnie do pulpitu już po wczytaniu nowej mapki… W cutscenkach natomiast panowała cisza. Mam na myśli brak nie tylko muzyki, lecz także innych dźwięków. Jeśli taki był zamysł twórców, to… nie rozumiem, dlaczego mieliby tak zrobić. Bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu coś zawiodło i nie włączało mi się audio. Produkcja nie radzi sobie też z poprawnym wyświetlaniem niektórych animacji, bohater nieustannie przenika przez obiekty, wąż odkręcony od hydrantu pozostaje na swoim miejscu, a gdy korzystamy z łopaty i spojrzymy w dół, to znajduje się ona za nogami.

Chornobyl Liquidators
Chornobyl Liquidators

Bardzo żałuję, że tak wyszło, bo pokładałem w tym projekcie spore nadzieje. Wiedziałem, że nie będzie to wielki hicior, ale liczyłem chociaż na fajną rozrywkę na dwa-trzy wieczory. Zamiast tego dostałem produkt wybrakowany, naszpikowany babolami i zrobiony bez większego pomyślunku. Tutaj na dobrą sprawę nic do siebie nie pasuje, a poszczególne elementy gameplayu zawsze pod jakimś względem rozczarowują. To mógł być naprawdę solidny tytuł, gdyby tylko studio nieco ostudziło swój zapał i przygotowało spójniejsze dzieło – może mniejsze, skromniejsze pod względem rozgrywki lub pozbawione fabuły, ale za to konkretniejsze i bardziej dopracowane. O dziwo, momentami czerpałem frajdę z obcowania z Chornobyl Liquidators, lecz przez większość czasu towarzyszyła mi frustracja.

W Chornobyl Liquidators graliśmy na PC.

Ocena

Twórcy ewidentnie mieli ambicje, aby stworzyć ciekawy tytuł, lecz po drodze czegoś zabrakło. Umiejętności? Pieniędzy? Czasu? Bez względu na to, jaki był powód, Chornobyl Liquidators okazało się sporym rozczarowaniem. A nawet nie miałem wobec tej gry dużych oczekiwań…

4
Ocena końcowa

Plusy

  • pomysł wyjściowy miał potencjał
  • są dobre momenty
  • grafika bywa na swój sposób klimatyczna
  • można ją skończyć w ok. 5 godzin

Minusy

  • optymalizacja leży
  • błąd na błędzie
  • choć w grze można zginąć, to nie stanowi żadnego wyzwania
  • wygląd i animacja postaci niezależnych
  • tragiczne elementy platformowe
  • brak dźwięku w przerywnikach filmowych
  • licha fabuła i nic nieznaczące wybory podczas dialogów


Redaktor
Łukasz Morawski

O grach piszę od 16. roku życia i mam zamiar kontynuować tę przygodę jak najdłużej. Jestem miłośnikiem popkultury i nie narzucam sobie żadnych barier gatunkowych – wszystkiemu trzeba dać szansę. Tylko w taki sposób można odkryć prawdziwe perełki.

Profil
Wpisów58

Obserwujących2
Chornobyl Liquidators
Ocena redakcji
4
Ocena użytkowników
-
Platformy
PC
Gatunek
symulacja
Producent
-
Chornobyl Liquidators

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze