Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion – Jeszcze nie remake, już nie remaster
Square Enix zadbało o to, by fani Final Fantasy VII nie nudzili się w oczekiwaniu na kontynuację remake’u z 2020 roku. Na rynek trafiła właśnie odświeżona wersja spin-offu Crisis Core i choć wydawca określa ją mianem remastera, bliżej jej do wiernych remake’ów w stylu The Last of Us Part I czy Diablo II: Resurrected.
Zawsze kiedy ktoś narzeka, że trudno mu połapać się w chronologii filmowych epizodów „Gwiezdnych wojen”, zapraszam go do świata Final Fantasy. Serii, która składa się z 16 głównych, numerowanych odsłon, a każda z nich osadzona jest w innym świecie i opowiada o losach zupełnie odmiennych bohaterów. Do tego dochodzi multum tytułów pobocznych, a w ramach najpopularniejszych części stworzono nawet coś w rodzaju podserii. Największym takim projektem jest Compilation of Final Fantasy VII – minicykl zbudowany wokół najpopularniejszego „Finala”.
Po sukcesie remake’u Final Fantasy VII Square Enix najwyraźniej chce bardzo intensywnie rozwijać tę podserię. Oryginalna gra została rozbita w odświeżonej wersji na trylogię: na przełomie 2023 i 2024 roku możemy spodziewać się części drugiej zatytułowanej Rebirth. Ponadto stworzono zupełnie nowe tytuły mobilne, takie jak battle royale The First Soldier (które okazało się takim sukcesem, że w styczniu zostanie zamknięte) czy odcinkowy Ever Crisis mający wystartować w przyszłym roku. W oczekiwaniu na kolejne główne danie zaserwowano nam z kolei odgrzewaną przystawkę w postaci odświeżonego Crisis Core’a.
Kieszonkowa fantazja…
Crisis Core: Final Fantasy VII wyszedł pierwotnie w 2007 roku (w Japonii, Ameryka i Europa dostały go kilka miesięcy później) na konsolę PlayStation Portable i nigdy nie doczekał się wznowienia na żaden „większy” sprzęt. Do dziś regularnie ląduje jednak w zestawieniach najlepszych produkcji z handhelda Sony. Ekipie ze Square Enix udało się bowiem stworzyć pełnokrwiste doświadczenie, które jak najbardziej zasługuje na powiązanie z kultowym Final Fantasy VII.
Głównym bohaterem gry jest Zack Fair, przebojowy członek oddziału SOLDIER – tego samego, dla którego działa Cloud Strife, protagonista Final Fantasy VII. Cloud czy Aerith pojawiają się zresztą w Crisis Core, a dzięki temu, że akcję osadzono na siedem lat przed wydarzeniami z „siódemki”, możemy poznać interesujące fakty z ich przeszłości. Oś fabuły zbudowano jednak wokół trzech kolegów Zacka z oddziału: podziwianego przez wszystkich Sephirotha, a także tajemniczego Angeala i złowrogiego Genesisa.
Jak na grę spod znaku Final Fantasy przystało, nie brakuje tu scen z wielkimi słowami wypowiadanymi przy akompaniamencie podniosłej muzyki, zawiedzionych marzeń i zdradzonych przyjaźni. Crisis Core to jednak także okazja do przyjrzenia się codzienności wojowników z organizacji SOLDIER oraz powrót do doskonale znanych nam miejsc: slumsów Midgaru, sielskiego Nibelheimu czy siedziby korporacji Shinra.
…odnowiona na nowe czasy…
Jeśli nie graliście w Crisis Core na PSP, to po zamieszczonych tu screenach pewnie trudno by wam było się domyślić takiego rodowodu tej gry. Ekipa Square Enix wykonała kawał świetnej roboty przy przenosinach produkcji na Unreal Engine 4. Przygotowano zupełnie nowe modele głównych postaci, usprawniono pracę kamery i podbito rozdzielczość lokacji. Co prawda te ostatnie mają dość nieskomplikowaną konstrukcję i można tu tylko pomarzyć o szczegółowości Final Fantasy VII Remake, lecz w ogólnym rozrachunku odnowiony Crisis Core wygląda ślicznie.
Na wielką pochwałę zasługują też zaktualizowane menusy i interfejs, które od razu wydadzą się znajome tym, którzy grali w remake „siódemki” sprzed dwóch lat. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to cutscenki. Choć one również przeszły wyraźny lifting, wciąż są odrobinę rozmyte i wyglądają gorzej od scen na silniku gry. Na szczęście nie ma ich wiele, a już stworzone specjalnie na potrzeby tej wersji animacje towarzyszące atakom Summonów wyglądają znacznie lepiej.
Crisis Core zawsze stał dynamiczną walką w czasie rzeczywistym, ale gdy na potrzeby tej recenzji wróciłem na chwilę do pierwowzoru, byłem w szoku, jak ślamazarnie wypadł w porównaniu do Reunion. Kombosy w odświeżeniu układają się wręcz same, gdy używamy tradycyjnych ataków, robimy uniki i w zależności od słabych punktów przeciwnika wykorzystujemy magię oraz materię. Te ostatnie możemy łączyć i rozwijać zupełnie jak w Final Fantasy VII Remake. Bez większych zmian pozostawiono system Digital Mind Wave – tutejszy odpowiednik jednorękiego bandyty, który cały czas działa w lewym górnym rogu w trakcie walki i po ustawieniu trzech takich samych sylwetek postaci uaktywnia Limit Break lub pozwala przywołać Summona. Miłym dodatkiem jest nowy wskaźnik zapowiadający silny atak potężnego przeciwnika: jeśli wystarczająco szybko go ubijemy, możemy zmniejszyć siłę uderzenia, a nawet je anulować.
Nowych aranżacji doczekały się kompozycje Takeharu Ishimoto, w tym kilka utworów znanych z głównej „siódemki”. Na nowo nagrano także dialogi (oryginał nie posiadał pełnego udźwiękowienia), a w przypadku postaci, które pojawiły się w Final Fantasy VII Remake, zadbano o angaż tych samych aktorów. Jeśli z kolei brzydzi was angielski dubbing, to warto odnotować, że Reunion pozwala zmienić w opcjach język wypowiadanych dialogów na japoński.
…ale jednak nie do końca
Wiecie już, że odnowiony Crisis Core wygląda wyśmienicie, a Square Enix zadbało o liczne detale, aby upodobnić go do Final Fantasy VII Remake i zapewnić nam spójne doświadczenie. Pewnych rzeczy jednak zmienić się nie dało, a przynajmniej nie bez głębokiej ingerencji w samą strukturę gry. O ile po grafice nie domyślimy się, że to produkcja z czasów PSP, o tyle już jej konstrukcja wyraźnie to zdradza.
Lokacje, które odwiedzamy w ramach głównego wątku fabularnego, są w dalszym ciągu nieduże i korytarzowe. Choć zadbano o skrócenie i ograniczenie ekranów ładowania, wciąż mamy z nimi do czynienia, co w przypadku takiej gry odpalonej na PlayStation 5 trochę dziwi. W ramach urozmaicenia zabawy pomiędzy kolejnymi rozdziałami możemy wykonywać opcjonalne misje dostępne ze stale poszerzanej listy przy każdym punkcie zapisu. Większość z nich to zabawa na dwie-trzy minuty polegająca na rozprawieniu się z kilkoma grupkami przeciwników. Szkoda, że nie zadbano o ich rozbudowanie, bo tu najbardziej czuć, że powstawały z myślą o krótkich sesjach w autobusie czy pociągu.
Niemniej jak przypominam sobie zadania poboczne dodane w Final Fantasy VII Remake, dochodzę do wniosku, że może to i lepiej, iż tutaj z nimi nie kombinowano. A naiwnych fragmentów i tak nie zabrakło (szukanie dzieciaka, który ukradł głównemu bohaterowi portfel, czy większość aktywności z rozdziału siódmego…). Nigdy nie byłem też fanem minigier w stylu rytmicznego odbijania pocisków, robienia przysiadów czy koszmarnie zaprojektowanego, ale na szczęście króciutkiego fragmentu skradankowego. Ale w końcu w dużej „siódemce” też takich elementów nie brakowało…
To wybrać się na ten zjazd czy niekoniecznie?
Mimo wszystko Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion to bardzo udany remake à la remaster i czuć, że włożono w niego nie tylko dużo pracy, lecz także serce. Dynamiczny system walki, dodatkowo ulepszony przez pryzmat doświadczeń z remake’u „siódemki”, jest wręcz uzależniający i autentycznie śmiga w 60 fps-ach. Można było nieco lepiej wykorzystać możliwości DualSense’a, ale i tak wszyscy miłośnicy Final Fantasy VII powinni być tym odnowieniem usatysfakcjonowani.
Nie bardzo przychodzi mi do głowy jakiś powód, dla którego ktoś miałby sięgać po Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion bez znajomości głównej odsłony cyklu, ale gdyby taki śmiałek się znalazł, to raczej też nie powinien mieć problemu z odnalezieniem się w tej historii. A ja teraz poproszę podobne odświeżenie Dirge of Cerberus z PlayStation 2…
PS Fani Final Fantasy VII mogą spokojnie dodać sobie jedno oczko do oceny.
W Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion graliśmy na PS5.
Ocena
Ocena
Smakowicie odnowiona przystawka przygotowana dla fanów Final Fantasy VII przed podaniem kolejnego głównego dania z karty pełnoprawnych remake’ów. Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion nikomu życia nie odmieni, ale czas oczekiwania na Final Fantasy VII Rebirth z pewnością umili.
Plusy
- jeszcze bardziej dynamiczny system walki
- piękne modele głównych postaci
- dbałość o spójność z Final Fantasy VII Remake
Minusy
- powtarzalne i ubogie misje poboczne
- nie tak piękne cutscenki i niektóre lokacje
- wciąż czuć, że to jednak nieco mniejszy tytuł z PSP
Czytaj dalej
Czarna owca rodu Belmontów, szatniarz w Lakeview Hotel, włóczęga z Shady Sands, dawny szef ochrony Sarif Industries, wielokrotny zabójca Crawmeraksa, tropiciel ze starego Yharnam, legenda Night City.