rek

Dead Island 2 – recenzja. Krew, mózgi i… nuda

Dead Island 2 – recenzja. Krew, mózgi i… nuda
Masz tu kij, zombie bij – oto Dead Island 2 w pigułce. Produkcja, która w żadnym momencie nie udaje, że jest czymś więcej niż po prostu grą wideo. Szkoda tylko, że po paru godzinach prostacka przyjemność z rozbijania nieumarłych głów gdzieś znika, a ubabrany we flakach i krwi odbiorca zaczyna się nudzić.

12 długich lat czekaliśmy na sequel Dead Island. Po drodze swoją pierwszą zombistyczną serię odpuścił Techland, niegodzący się na brak wolności kreatywnej, na który skazywała studio umowa z posiadającym prawa do marki Deep Silver. Wrocławianie zajęli się więc Dying Lightem, Martwa Wyspa zdążyła natomiast od tego czasu kilka razy umrzeć i zmartwychwstać, a finalnie też stać się obiegowym żartem w branży, niczym przed wieloma laty Duke Nukem Forever.

Dead Island 2

Aż w końcu na ostatnim Gamescomie zapowiedziano datę premiery – 3 lutego 2023. Wydanie gry zostało jednak przesunięte na 28 kwietnia, a następnie… przyspieszone o tydzień. Dlaczego? Trudno powiedzieć, szczególnie że produkcji przydałoby się jeszcze trochę czasu na doszlifowanie niedoróbek. Niemniej odnoszę wrażenie, że to idealne podsumowanie wyboistego, trwającego ponad dekadę developmentu.

Jaka jest Martwa Wyspa, każdy widzi

Im więcej miesięcy mijało od pierwszej zapowiedzi Dead Island 2, tym trudniej było mi poważnie traktować kolejne doniesienia na temat gry. Gry, która na szczęście sama siebie również nie traktuje poważnie. Momentami w wirtualnym Los Angeles, gdzie dzieje się akcja DI2, można poczuć się jak po odkopaniu kapsuły czasu sprzed dwóch dekad. To powrót do lat, gdy po szkole odpalało się komputer, by zdobyć kilka fragów w Quake’u czy siać chaos na ulicach San Andreas po uprzednim wpisaniu „BAGUVIX”, „HESOYAM” i „UZUMYMW”.

Dead Island 2

Dostajemy do ręki kij bejsbolowy / sztachetę / klucz francuski / wiosło (niepotrzebne skreślić) i naszym celem nadrzędnym staje się wybicie wszystkich zombie w okolicy. Fabuła? Obecna. I tym słowem można ją podsumować, choć jednocześnie nawet gdybym opowiedział ją w całości, to (a) niewiele byście stracili, (b) najpewniej nic byście z niej nie zapamiętali.

To pełna czerstwego humoru i do bólu prosta opowieść złożona z klisz i przewidywalnych zwrotów akcji. Ale nie to wydaje się jej największym problemem. Tego typu historię – całkowicie przesadzoną, napakowaną akcją i nieśmiesznymi żartami – da się bowiem napisać i nakręcić w taki sposób, by była tak zła, że aż dobra. Niestety w przypadku Dead Island 2 fabuła okazuje się po prostu nijaka. I doprawdy nie wiem, gdzie ukryło się pół miliona słów, które zostały przetłumaczone na język polski i którymi chwalono się przed premierą.

Dead Island 2

Warto jednak zaznaczyć, że od samego początku trudno mieć wątpliwości, że historia w DI2 jest czymkolwiek innym niż tylko pretekstem dla dania głównego – rozbijania głów i odcinania setek kończyn (wg statystyk po zakończeniu głównego wątku miałem na sumieniu 1500 zombie wszelkiej maści – duży plus za tak skrupulatne podsumowywanie dokonań!). I przez pierwszych kilka godzin sprawia to nawet frajdę, ale prędzej czy później dociera do gracza schematyczność całości. W moim przypadku stało się tak gdzieś w połowie 20-godzinnej kampanii – później brnąłem głównie ze względu na recenzencką powinność, szczególnie od momentu, gdy zostały mi do wykonania jedynie aktywności poboczne (gdybym chciał wykonać je wszystkie, czas spędzony przy DI2 najpewniej by się podwoił). Inna sprawa, że grę i tak bym skończył, tylko dawkując ją sobie jednak w zdecydowanie mniejszych porcjach.

(Nie)otwarty świat

Nawet gdy piszę te słowa, gdzieś po głowie błąka mi się myśl, że wróciłbym na kwadrans do Bel Air, by rozczłonkować kilkoro nieumarłych. Niekoniecznie miałbym ochotę poeksplorować Los Angeles, bo miasto, choć na pierwszy rzut oka wydaje się pełne możliwości, po czasie wyraźnie zniechęca swoją makietowością i pustką. W dodatku zapomnijcie o swobodnym poruszaniu się po jego ulicach – w Dead Island 2 nie mamy do czynienia z typowym otwartym światem. Każda dzielnica i większa lokacja to osobna mapa oddzielona od pozostałych ekranem ładowania. I choć miejsca, które odwiedzamy, są zróżnicowane, to bardzo szybko odczuć można ich pretekstowość – podobnie jak fabuła, mają na celu doprowadzić gracza z punktu A do B, a w trakcie podróży dać możliwość pokonania kilku(dziesięciu) zombiaków.

https://www.youtube.com/watch?v=e88hhnGMP3k

Do dyspozycji dostajemy za to nie tylko dziesiątki różnych broni, ale też sześcioro bohaterów do wyboru. Choć nie zdołałem przejść gry każdym z nich, to na tyle, na ile zdążyłem zauważyć, mogę powiedzieć, iż głównymi atrybutami przydatnymi podczas zabawy są wytrzymałość oraz poziom zdrowia – wybór postaci z tymi cechami na niższym poziomie startowym to tutejszy ekwiwalent grania na hardzie.

Różnego rodzaju niedoskonałości naszego awatara można niwelować za pomocą kart zastępujących drzewko umiejętności. Pełna talia okazuje się dość pokaźna, a miejsce na zdolności specjalne mamy ograniczone, trzeba więc dobierać skille pod nasz styl gry. Do tego dochodzi możliwość modyfikowania broni – zarówno zwiększania ich poziomu, jak i instalowania wyjątkowych ulepszeń, np. pozwalających razić przeciwników prądem.

Dead Island 2

Wszystko zostało tak pomyślane, by poszczególne elementy się zazębiały – jeśli korzystamy z kart sprawiających, że odzyskujemy energię po zadaniu obrażeń ogniem, a w dodatku okaleczenie zombie przywraca nam zdrowie, to aż żal byłoby nie sięgnąć po katanę z perkiem ogniowym. Inna sprawa, że gdy do użycia weszły bronie palne, to szybko stały się moim podstawowym rynsztunkiem, bo pozwalały na walkę na odległość, co okazywało się zbawieniem, kiedy we znaki dawał się taki sobie balans.

Trzask-prask, unik i blok

Gra często bywa zbyt łatwa, by w innych momentach przesuwać wajchę w przeciwnym kierunku. Pomocny jest przede wszystkim system uników i bloków, który sprawia, że wyjść obronną ręką można z niemal każdego starcia. Wystarczy odrobina refleksu, sparowany atak oszołomi zombie, a my dostaniemy darmowe zabójstwo. Poza walorami estetycznymi (tj. dziurawionymi, miażdżonymi, odrywanymi czy odcinanymi głowami) pozwala to na – przy zastosowaniu odpowiedniej karty umiejętności – odzyskanie punktów zdrowia. A jeśli dodać do tego fakt, że w trakcie animacji egzekucji gracz nie otrzymuje obrażeń, łatwo wyobrazić sobie, że nawet będąc otoczonym przez nieumarłych, nie stoi się na przegranej pozycji.

Dead Island 2

Nieco inaczej mają się jednak sprawy w momencie, gdy zombie są na wyższym poziomie od nas, a w dodatku walczymy na ograniczonej przestrzeni. Wówczas jeden cios od zwykłego szwendacza może okazać się równie śmiertelny, co atak bossa. Napsuło mi to sporo krwi szczególnie podczas ostatniego starcia w grze.

Jak już wspominałem, największą zbrodnią Dead Island 2 jest schematyczność. To o tyle przykre, że twórcy naprawdę postarali się o urozmaicony gameplay. Możliwość wykorzystywania zjawisk środowiskowych – podpalania paliwa, oblewania wodą iskrzących się przewodów i tworzenie tym samym elektrycznej pułapki – dodaje opcji taktycznych do każdej walki i pozwala na eksperymentowanie. Przeciwnicy cechują się odpornością na różne ataki, wypada więc dobierać strategię pod konkretne starcie, w tym zmieniać karty umiejętności, które w danej chwili wykorzystujemy.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Na pierwszy rzut oka głębia rozgrywki wydaje się naprawdę spora, jednak szybko sprowadza się do machania kawałkiem drewna/żelastwa trzymanym akurat w dłoni lub używania broni palnej, jawiącej się w końcowych etapach jako nieodzowna w trakcie trudniejszych chaotycznych starć.

Dead Island 2

Gram w grę

W dodatku z czasem coraz mocniej czuć, że to bardzo standardowa gra o zombie. Większość rodzajów nieumarłych moglibyście zgadnąć na poczekaniu: są zwykli szwendacze i ich szybsze odpowiedniki, są mięśniacy, są plujki i krzykacze oraz wybuchający kamikaze. A do tego jeden typ mutanta, którego model raz służy za bossa, innym razem za typowego przeciwnika. W teorii każdy wyżej wymieniony zarażony ma kilka odsłon – m.in. elektryczną czy płonącą – ale walka koniec końców sprowadza się do tego samego.

Dead Island 2

Sprawia to przyjemność w małych dawkach – szczególnie że system obcinania kończyn i głów oraz ogólnej degradacji ciał przeciwników (wchodzą w interakcję nie tylko z naszym arsenałem, ale też z ogniem, kwasem itd.) działa naprawdę dobrze. Niemniej w połączeniu z pętlą gameplayową momentami niemal doprowadzał mnie do wyłączenia gry, gdy musiałem po raz 50. znaleźć klucz otwierający odpowiednie drzwi, brakujące pokrętło odcinające dopływ gazu lub akumulator potrzebny do przywrócenia zasilania. Schemat goni schemat i całość tej kolorowej, prześmiewczej, pełnej wybuchów i gore produkcji w pewnym momencie zlewa się w szarą, nudną breję. A że obrazu nie może uratować zajmująca fabuła, to jest jak jest – przeciętnie.

Obcowania z grą nie ułatwiają interfejs oraz menusy, zaprojektowane wyraźnie zgodnie z myślą przewodnią całego Dead Island 2 – ma być cool. Nie wiem, czy jest cool, ale wiem, że jest mało przejrzyście i zwyczajnie nieczytelnie. Niezbyt fajnie wypada też w moim odczuciu to, że w Martwej Wyspie 2 – niczym w produkcjach FromSoftware – nie można zapauzować rozgrywki. I choć nie mam z tym zazwyczaj problemu, to dobrze, by nie było to oderwane od klimatu gry, a tutaj gryzie mi się z luzackim duchem całości.

Dead Island 2

Ikry nie stwierdzono

Do tego ostatniego pasuje cała estetyka audiowizualna – dzień w LA niemal zawsze jest oświetlony niczym w trakcie złotej godziny, muzyka sprawia, że czujemy się jak na wakacjach, a głosy zostały odpowiednio dobrane pod stereotypowe postacie, których mamy tutaj bez liku (powrócił nawet Sam B z pierwszej części). Wszystkiemu niestety brakuje charakteru, choć niemal każdy element Dead Island 2 miewa przebłyski czegoś więcej niż po prostu niezłej gry. W dialogach momentami można wyczuć nie tylko sztampę, ale też pazur, rozgrywka potrafi dać oldskulową frajdę, a Los Angeles zdarza się wyglądać bardzo ładnie (szkoda tylko, że częściej widać, jak dużo poświęcono, by na konsolach gra działała bez zarzutu w 60 klatkach).

Dead Island 2

To jednak zbyt mało, by produkcją się zachwycić. Nawet jeśli po wyłączeniu myślenia można poczuć prostą (a nawet prostacką) frajdę z rozwalania łbów. To prawda, że dobrze niekiedy odpocząć od poważnych, dużych tytułów i wrócić do czasów, gdy czysta, nieskażona większym przesłaniem grywalność była podstawą zabawy znanej pod nazwą „gry wideo”. Nawet pomimo faktu, że ta epoka w branży dawno minęła i nigdy nie wróci. Dead Island 2 zdaje się to zresztą potwierdzać – ten zombie nie jest pierwszej świeżości i zwyczajnie brakuje mu wnętrzności.

W Dead Island 2 graliśmy na PlayStation 5.

[Block conversion error: rating]

11 odpowiedzi do “Dead Island 2 – recenzja. Krew, mózgi i… nuda”

  1. Co ciekawe cała ta recenzja wygląda niemal jak recenzja pierwszej części. Praktycznie te same słabe i mocne strony xD

  2. poczekam na mortal kombat 12

  3. Czytając recenzje można odnieść wrażnie, że gra trzyma poziom 90% pozostałych obecnie wypuszczanych sandboxów AAA z otwartym światem.

    Jeżeli nawalanie w zombie jest mięsistwe, to będzie można z braku laku przy pierwszej dobrej okazji sprawdzić ze znajomymi.

  4. Skoro taka nudna to czemu 7?

    • extraterrestial2 19 kwietnia 2023 o 07:53

      Dlatego że oceny poniżej 7 są zarezerwowane dla crapów 🙂

    • Kurczę, no co prawda to prawda. Gdyby jeszcze do oceny dołączona była jakaś… nie wiem – recenzja, którą można by przeczytać i poznać zdanie autora, a tak to czlowiek widzi jedno słowo , ocenę i weź bądź tu mądry.

    • Nie rozumiesz. Nudne gry z siedmioma minusami powinny mieć ocenę poniżej 7. Tutaj mamy nudną grę polskiego studia, która dostała ocenę 7. Mniemam, że gdyby ocena miała dotyczyć gry robionej przez nie-polaków, ocena byłaby niższa. Nad polskim Cyberpunkiem też się spuszczali, a jak było i jak ta gra działała, każdy widział.

    • @KNB Marka Dead Island już od dawna nie należy do Techlandu. Dead Island 2 zrobiło studio Dambuster z UK.

    • Nie wiedziałem, dziękuję za info.

    • A to stąd tyle inclusive crapu :/

  5. Nic nie przebije DL1. DI2 jest po prostu nudny i niczym nie zachęca do dalszego poznawania świata. Gra po kilku godzinach męczy i nie daje satysfakcji. SdP

Dodaj komentarz