Często komentowane 389 Komentarze

DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry – recenzja
Jak skutecznie odświeżyć zasłużoną, ale już przykurzoną serię z ponaddziesięcioletnią tradycją? Jak powtórnie sprzedać jedną z ikonicznych postaci świata gier, by przemówiła do nowego pokolenia odbiorców, którzy za fajne uznają coś zupełnie innego niż ich poprzednicy dekadę wcześniej? Najlepiej tak - co potwierdza CormaC - jak zrobili to Capcom wraz ze studiem Ninja Theory przy DMC: Devil May Cry. Brawurowo!

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)

Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.

Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.

Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.

Dante naszych czasów

Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.

Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.

Niewesołe miasteczko

Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.

Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.

3, 2, 1… akcja!

Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.

Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.

Czas na małą Rebelię

Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.

Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.

Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.

Sklepik z marzeniami

Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.

Wracaj szybko

Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.

Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.

Ocena: 9.0

—-

Plusy:

  • brawurowe przeszczepienie serii na zachodni grunt
  • znakomity system walki
  • klimatyczna, sugestywna Otchłań
  • gra przemyślana i dopracowana
  • fantastyczne ­udźwiękowienie
  • potencjał wielokrotnego przechodzenia i maksowania
  • przyzwoita długość kampanii – ok. 15 godzin
  • Minusy:

  • naprawdę wymagające poziomy trudności trzeba odblokować
  • 389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”

    1. Jak skutecznie odświeżyć zasłużoną, ale już przykurzoną serię z ponaddziesięcioletnią tradycją? Jak powtórnie sprzedać jedną z ikonicznych postaci świata gier, by przemówiła do nowego pokolenia odbiorców, którzy za fajne uznają coś zupełnie innego niż ich poprzednicy dekadę wcześniej? Najlepiej tak – co potwierdza CormaC – jak zrobili to Capcom wraz ze studiem Ninja Theory przy DMC: Devil May Cry. Brawurowo!

    2. Oj coś czuję, że zaraz poleci duży hejt na CD-A 😛

    3. Każdy o nowym dante ma inne zdanie . Ja nie rozumiałem za bardzo czemu fani serii aż tak bardzo nie lubili nowego dantego ,ale zrozumiałem po tym podcascie :|http:www.youtube.com/watch?v=_uHJQdaoANc&list=UUdOvfDdcc-kjXv6yWyu9dKQ&index=2

    4. Fajną reklamę sobie robisz, powinni ci za to wsadzić kijek w mało przyjemne miejsce :<

    5. haha 15 godzin to przyzwoita długość 😮 jak grę przechodzę pierwszy raz w mniej niż 30 godzin to dla mnie jest to słaba gra, 50 godzina – średniak, 100 godzin – dobra gra, zależy też to od ceny bo jak gra jest darmowa to się zadowolę 10 godzinami ale gra musi być bardzo dobra! w ogóle wyczuwam w tej recenzji moc fanek dżejkopa 😛

    6. za ten hejt to musieli się postarać. Dante naszych czasów wole być kontrkulturowy

    7. Czekam na komentarze typu „Ta gra pofiinna dostadź -10/10 bo Dante jezd inny”.

    8. Tak sobie myślałem, tytuł figuruje w zachodnich recenzjach już od trzech dni, ciekawe jakie zdanie pozyska na moim podwórku. Niestety, recenzentowi powyżej brakuje chyba gustu, jeśli jako jedyny minus podał niski poziom trudności. Jako jedyne ZALETY wymieniłbym wyśmienity design plansz i grafikę na poziomie, natomiast każdy z odrobiną dobrego smaku uzna postacie, dialogi i muzykę jako obrzydliwe i odpychające. Tyle na temat obiektywnych recenzji.

    9. @ryu15 Co to jest objektywna recenzja?

    10. Ta gra pofiinna dostadź -10/10 bo Dante jezd inny. Nie ma za co, Olaf.

    11. Do wstępu dodałbym, że oprócz nielubienia stylistyki mangi i anime trzeba lubić też „znak czasu” zachodu, czyli masę faków i innych „smaczków” bez których niektórym coraz trudniej się obejśc.

      ja pooglądałem gameplaye i cała ścieżka audio łącznie z tym, czym raczy nas Dante, odrzuca mnie z miejsca. Fajnie wygląda gameplay i budowa poziomów. W zasadzie mógłbym napisać zwykłe +1 do tego, co napisał ryu15.

    12. @Leobreaker http:youtu.be/rRyN6qUZ9Mc – be my guest|Bycie subiektywnym to przywilej graczy. Bycie obiektywnym, obowiązek szanujących się recenzentów.

    13. I to ja rozumiem. 😀

    14. jestem zdziwiony ,że tak wielu ludzi to odrzuca i brzydzi tak jak mnie, wiem jednak ,że gra się sprzeda dobrze

    15. no i super… umarł Dante niech żyje Dante! Oby ta seria była kontynuowana w obecnej formie. Mam nadzieje że ta cała różnica zdań między mangowcami a normalnymi ludźmi:P sprawi iż gra zaciekawi większe grono graczy. Mnie osobiście NT kupiło nową wizją tego uniwersum.

    16. Dodam tylko, że podpis pod jednym screenem w piśmie o treści „Dante od niechcenia robi rzeczy, o których nie sniło się Azjatom z Youtube’a” nadal pokazuje, że nikomu nie chciało się zapoznać z tematem.

    17. GallAnonimowiec 18 stycznia 2013 o 18:14

      Zamorduje NT za zniszczenie jednej z moich ulubionych gier :<|Zepsuli klimat, głównego bohatera oraz fabułę z serii DMC ;_;|Życzę bankructwa panom z NT. ;_;

    18. @rogger Hah. A więc normalni ludzie preferują dialogi typu „a ja mam większego kut**a”, bohaterów którzy używają spermy wiewiórek do czynienia magii i dokonują aborcji nienarodzonych dzieci-demonów z uśmiechem na twarzy? Tak, DmC to arcydzieło. Takie coś może się znaleźć w jakimś fanficu napisanym przez małoletniego psychopatę. |Przykro mi ale „Normalni ludzie” są nie są normalni. I kto to jest „mangowiec”?

    19. Mangowiec to taki nerd nakierowany na japońszczyznę xP bez dziewczyny bo woli jakąś tam nabazgraną Sakure itd itd a co do DMC to ta wersja mimo wszystko lepsza, tamten Dante był zbyt zniewieściały, to samo koleś z czwórki

    20. A co do recezji. No cóż, to kolejna recenzja napisana przez ignoranta który myśli że ludzie którzy uważają że nowy DMC jest kiepski tylko „ze względu na nowy image protagonisty.” http:pastebin.com/0YMA6fBe

    21. „Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.”Czy ktokolwiek w CDA grał w poprzednie DMC? Ktokolwiek? Jakiś jeden człowiek?

    22. @zoldator|E.X.A.C.T.L.Y. 🙂

    23. Normalnie aż strach się odezwać, ale mi się autentycznie ta gra podoba, i czekam na wersje PC :C

    24. GallAnonimowiec 18 stycznia 2013 o 18:47

      @Zoldator |Ja grałem we wszystkie (Te pierwsze 2 części na PS2 też) i nadal spoczywają na mej półce|P.S. Tak przeszedłem je ^^

    25. @Gall to chyba nie czytałeś recenzji i nie grałeś w tą wersję… Ja też jestem fanem starych DMC i powiem szczerze że gra wcale wiele nie straciła, a wręcz zyskała. Limbo jest bardzo klimatyczne, a nowa mechanika rozwala. Jedyną rzeczą która może się nie podobać jest to, że gra nie jest już tak podciągnięta pod anime, ale to tylko i wyłącznie dla mega fanów tej stylistyki. Amerykański Dante jest całkiem niezły jako postać, mniej sarkastyczny, ale nadal wyluzowany i z zapasem ciętych ripost.

    26. CDA chyba bardzo upodobało sobie cel zostania polskim IGN’em. Divinity 2 – „Daliśmy tej grze 3, bo trzech naszych redaktorów nie umiało przejść zwykłego trolla.” Super Meat Boy – „7 bo Little Big Planet 2 jest lepsze.” Test Drive Unlimited 2 – „Słaby model jazdy ale fajnie się jeździ.” Połowa recenzowanych gier – „Gra jest trudna.” Teraz ten tekst. Kto recenzował w CDA DMC3 i 4? Czy ta osoba nie mogła podejść do recenzenta DmC i powstrzymać go przed napisaniem takiej głupoty?

    27. @zoldator|z divinity 2 to w ogóle jest śmiesznie. Główne zarzuty: brak resetu statystyk (a był)+postać nie może być świetna we wszystkich statach. Ocena 3. Recenzja Torchlight 2: praktycznie brak konretnego resetu (tu faktycznie) i też nie można wymaksować wszystkiego, czego się chce = staroszkolny satysfakcjonujacy system. Ocena 9. I najśmieszniejsze jest to, że oba teksty pisał ten sam autor…

    28. GallAnonimowiec 18 stycznia 2013 o 18:52

      @Nil|Zapomniałem dodać, że w tę nową wersję grałem tylko w demko ;_;|W każdym razie nie podoba mi się te odświeżenie i nie chodzi mi głównie o zmianę wizerunku Dante, a raczej o niemal całkowite przebudowanie tego wspaniałego świata który bardzo mi się podobał z poprzednich części.

    29. „Test Drive Unlimited 2 – „Słaby model jazdy ale fajnie się jeździ.””haha, gdybyś ty pisał tą recenzje powiedział bym że masz świetne poczucie humoru xD

    30. Dante miał styl, charyzmę, osobowość i jakieś poczucie humoru. Donte jest małym gnojkiem, który poczucia humoru uczył się z Na Luzie a wyczucia stylu od Lady Gagi. Czasami rzuci przekleństwem i oh jaki on jest zabawny. Na serio…

    31. To nie był troll tylko szkielet boss, po kiego dajesz „.” skoro to nie są cytaty?

    32. Noż jacieszpierdziele dziwi mnie to jak inni ludzie potrfafią być zabczy,zaślepieni i nie dopuszczający do siebie myśli że nowa część świeży restert udanej gry może być jeszcze lepszy od oryginału.. ludziska opamiętajcie sie ja też zagrywałem sie w poprzednie gry z serii DMC na PS2 i tą przechodze już 2raz i wiecie co TA część jest wyrąbana w kosmos z mega klimatem,grafiką,mechaniką i ogólną [beeep]istością tej część! żeby nie było też na poczotku byłem troche uprzedzony co do nowego Dantego..ale toPRZESZŁOŚĆ

    33. GallAnonimowiec 18 stycznia 2013 o 18:58

      @zoldator |Lady Gaga raczej swój styl pokazała kilka lat po Dante ;]|Mogę się mylić, ale Dante pierwszy raz pokazał się w 2001 roku 😛

    34. @Nil|Musiałbym teraz przekopać stertę gazet żeby znaleźć tę jedną, w której była recenzja Divinity 2. Na tyle na ile pamiętam pierwszy odpadł w grobowcu, w którym trzeba było pokonać tego ducha. Drugi jakoś chyba przy trollu pod wieżą. Trzeci nawet nie pamiętam. Całość i tak sprowadza się do tego, że gra dostała 3, bo nie umieli jej przejść. O dziwo Demon’s i Dark Souls umieli.

    35. @faktyPL|odbijając piłeczkę…”jak inni ludzie mogą być zaborczy, zaślepieni i nie dopuszczać, że innym stare się podoba znacznie bardziej”…Twoja racja nie jest najtwojsza. Tobie i komuś się podoba, innemu się nie podoba. Co z tego wyjdzie, pokaże sprzedaż. Nie ukrywam, że NT tutaj kibicował nie będę.

    36. @GallAnonimowiec|To było o Donte.

    37. @FaktyPL ale to kwestia indywidualnego podejścia i gustu. Nie ocenia się miliona graczy „bo ja…”. I żebyś mi nie zarzucił fanbojstwa i stronniczości, mnie się nowy Dante podoba.

    38. CDAction specjalnie dała taką dobrą ocenę bo jest pewne że za 2-3 lata gra będzie pełniakiem do magazynu, tak jak poprzednie części 🙂

    39. GallAnonimowiec 18 stycznia 2013 o 19:01

      @zoldator|Wybacz myślałem, że po prostu źle napisałeś słowo „Dante” ;]

    40. @RIP Problem w tym, że niektórzy mocno przesadzają w swoich osądach. Tak się składa że największą wadą tej gry jest podpięcie ją pod DMC, gdyby była nową marką to podejrzewam że i opinie byłyby inne. Bo w przeciwieństwie do tego co wypłakują fani, gra nie jest totalnym crapem którego powinno się równać z ziemią na każdym kroku. To dobry slasher, z niezłą grafiką, IMO fajnym bohaterem, super światem itd. No ale niestety, podpięcie pod DMC będzie przekleństwem tej gry.

    41. http:www.youtube.com/watch?v=ft7hlHjZw0cI z Bogiem CD-Action

    42. Co nie zmienia faktu że mi się podoba i kupuje zaraz jak wyjdzie na PC. Za dużo dobrych gier bym przegapił gdybym miał opierać się na płaczach sfrustrowanych fanów 😛

    43. @b3rt|anoo…do tego mnie jakoś dziwią kroki twórców i traktowanie starych DMC jak jakiś podrzędnych gierek, a bohatera jak…no negatywne. Stworzyli serię, którą polubili gracze, teraz robią dziwnego reboota i wyśmiewają poprzednie części i bohaterów… do tego media w jakiś śmieszny sposób się do tego przyłączają… Bodaj gość z IGN w videorecenzji mówi o fanach poprzednich części płaczącym głosikiem, jak o śmiesznych dzieciaczkach… dla mnie na przykładzie tej gry można świetnie pokazać,

    44. jak zdziecinniała i też zepsuta jest ta branża. NT piszące o tym, ze czeka na „prawdziwe recenzje”…bleh. Tak jak mówisz…zrobiliby coś na kształt Bayonetty, czyli kolejnego zwariowanego slashera i byłoby spokojnie. Ja grze dam szansę, ale góra za 3 dyszki w steamowej wyprzedaży.

    45. @SiopeR stary Dante zniewieściały? pod jakim względem? wyglądu? przecież to taki styl w końcu,gada to koleś z avatarem z anime który o dziwo powinien wiedzieć jak niektóre postacie w mandze,anime są przedstawiane,taki styl ot co,ten nowy Dante za to stara sie być ”urealniony”,a wygląd jaki ma na tle tego ”realnego” świata jest właśnie zniewiesciały,emo-hipster czy coś tam.Także jeśli chodzi o te 2 uniwersa,to nowy Dante wypada bardziej zniewiesciale.

    46. Warto by było poczytać recenzję zrobioną przez kogoś kto zna serię DMC na wskroś i wie co stanowiło o jej wielkości. Trochę śmieszne kiedy artykuł zaczyna się mniej więcej od „nigdy nie lubiłem zniewieściałych chłopaczków pokroju starego Dantego oraz stylistyki mangi i anmie” pomijają fakt że klasyczne DMC (a zwłaszcza trzecia odsłona) używa tej stylistyki głównie by ponabijać się z samej siebie, podczas gdy rdzeń fabuły jest traktowany serio, no ale co kto lubi. Za mało elementów platformowych, poważnie?

    47. A mi nowy Diabeł się spodobał. Zdecydowanie mogli sobie podarować zmianę wyglądu Dantego, choć ostatecznie nie jest źle. Właściwie jedyne, co poza tym mnie martwi, to bardzo niski poziom trudności. Pamiętam jak z którymś CDA kupiłem DMC4. Zabicie Beliara zajęło mi 4 podejścia. A tu pierwszego Bossa (na Nefilim) pokonałem za pierwszym razem i bez większych problemów. Szkoda

    48. @Dromader i co to według Ciebie ma być? Boss się zbugował? Wow, w starych DMC nie było nawet jednego buga… Poza tym co to ma być „Boże błogosław Capcom”, albo teksty w stylu „to szajs, to szajs, to szajs, a to większy szajs”. No weź… Fanboj który się pastwi, w dodatku tak obiektywnie że pewnie CDA przez niego zbankrutuje.

    49. @RIP Jeny, przecież to zwykła akcja reklamowo-marketingowa, nic więcej. Wiadomo przecież że jak się narobi szumu wokół gry, to zwiększa się zainteresowanie tytułem. Ja oceniam grę przez pryzmat samej rozgrywki, nie otoczki jej towarzyszącej. I dziwię się że są jeszcze ludzie co się łapią na takie proste sztuczki, i sami nakręcają dalszy flejm.

    50. @Adorianu Zniewieściały stary Dante = nie wolno się czepiać bo taki styl. Zniewieściały nowy Dante = lololo emo hipster słabizna lololol. Cool story bro 😉

    Dodaj komentarz