DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)
Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.
Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy i Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.
Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.
Dante naszych czasów
Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.
Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.
Niewesołe miasteczko
Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.
Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.
3, 2, 1… akcja!
Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.
Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.
Czas na małą Rebelię
Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.
Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.
Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.
Sklepik z marzeniami
Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.
Wracaj szybko
Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist i Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.
Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.
Ocena: 9.0
—-
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@b3rt nie zrozumiałeś chyba tego co napisałem,stary Dante na tle swojego mangowego uniwersum nie wypada zniewiesciale,może wyglądać jak ”baba” ale ma więcej charyzmy i większe jaja od nowego Dante który na tle swojego ”realniejszego” uniwersum wypada właśnie jak w naszym prawdziwym życiu emo-hipsterzy z gówniarskimi pyskówkami.
@Nil To jest akurat modne teraz, wyłapywanie pojedynczych bugów i lolowanie później na forach: „ej, patrzcie jaka lipa!”. Każda gra ma bugi, a im bardziej popularna, tym więcej ludzi w nią gra = więcej bugów jest wyłapywanych. Proste, ale niestety nie dla wszystkich
Nowy DMC jest dla zachodu,gdzie tam właśnie coraz więcej facetów,ubiera się tak jak nowy Dante,a to grzyweczki,rureczki.
@Adorianu Nowy Dante pasuje do swojego uniwersum tak samo jak stary do starego. Tam było bardziej mangowo i japońsko, więc i bohater był bardziej japoński. Nowy świat jest brudny, brutalny i okrutny, więc musieli stworzyć bohatera który tam pasuje: wygląda jak odrzutek, chodzi z wackiem na wierzchu, rzuca wulgaryzmami i ogólnie wpasowuje się w świat. Taka konwencja całości, nie wydaje mi się żeby był sens się spinać który gdzie bardziej pasował i który to baba.
Nie, lepiej tlenione, prostowane włosy, na siłę ugrzecznione teksty i głos nastolatki, albo nippona wyrwanego prosto z j-popowego bandu. Tak to można odbijać piłeczkę bez końca.
@b3rt no ok,nie ma sensu się spinać 🙂 .
Po co kupiłem CD-A jak zaraz wstawią skany każdej strony + bonusy?
@b3rt w mangach,anime ludzie mają to do siebie że kolory włosów jak niebieski czy różowe w ich światach są naturalnymi kolorami,ugrzecznione teksty? 0_0? to już wole te twoje ”ugrzecznione” teksty od gadek na temat penisa itd.Głos nastolatki? chyba w wersji japońskiej,ja grałem po ang ;>,już wole starego Dantego w swoim mangowych uniwersum od Justina Biebera,masz racje,można tak odbijać piłeczkę bez końca.
Przez tą dyskusję naszło mnie na DMC3 😀 Aż sobie zagram.
@Nil 1)To nie był błąd gry, tak wygląda SI w tej grze. 2) Ojej, ktoś chyba nie zrozumiał sarkazmu? 3) Jak już porównywać, to stare DMC nie miały błędów kalibru: http:www.youtube.com/watch?v=CBttGnkjiBo AKA gra łamie się przy najprostszych próbach użytkowania.
Sarkazmu? Chcesz mnie rozśmieszyć? To w takim razie ktos tu chyba nie wie co to sarkazm… Dziwne, że ja nie mam takich problemów&092;bugów&092;glitch’y. No cóż, chyba jestem wyjątkowy. Albo naściągali gier z torentów i płaczą po internecie jak ich Ninja Theory skrzywdziło.
@Nil Taaa, wszyscy mają te glitche tylko nie ty. No i twoje zrozumienie sarkazmu jest jak widać na duży wyższym stopniu zaawansowania niż moje. Zaprawdę jesteś BARDZO wyjątkowy.
Tak sie zastanawiałem, czemu w tej recenzji nie ma ani słowa przekleństwach. Przecież jest ich tak dużó, żę stanowią jej ważną cześć rebootu.
@MartiusGW Ano, też ani słowa on niesławnej scenie z aborcją za pomocą karabinu. Tak patrzę i zero wad wymienionych w recenzji, poza zbyt małej ilości platformingu oraz „naprawdę wymagające poziomy trudności trzeba odblokować” (czy to aby na pewno wada?)
Ja z kolei lubię tą serii do DMC 4 nie ze względy stylu graficznego, postaci pobocznych i systemu walki lecz przez wzgląd na samego bohatera jakim był Dante. Pomimo tematyki jaki dotyczyła seria gier niejednego świętobliwego by wzburzyła, najnowsza część jest najgorsza. Postać głównego bohatera bluzga – nie mówi, widoczne są niedopracowania – w poprzednich nie było o nich mowy, muzyka względnie dobra – ale to mój gust, komuś innemu w ogóle się nie spodoba. Ogólnie nie podoba mi się zmiana w tym kierunku.
@VenomPlug|Dla mnie w DMC3 nie było, może dlatego, że w przeciwieństwie do rebootu normal był rozsądnym wyzwniem. Kupiłem ostatnio DMC HD collection na xboxa, po premierze dmc3 grałem duzo na moim ps2. Edycja specjalna ma niby obniżony poziom trudności i tak padałem walcząc z Cerberusem oraz Agni i Rudra na normalnym poziomie trudności. Satysfakcja jak ubiję bossa niesamowtia. Było w tym coś złego?
Huhu, widzę że Capcom nieźle machnął kasą w CDA…
Cóż – Dobrze, że gra jest na silniku Unreal Engine 3, bo weterani serii umrą z nudów. A tak to chociaż będzie łatwo modowalna ; ) ( Oby ).I jak hejcę nowego Dantego, tak hejcić go będę i z tym się nie ukrywam. Ale zagram i tak. A, CormaC, jako metalowiec daruj sobie teksty o zniewieściałych facetach.
@VenomPlug bo to jest reklama, nie recenzja.
Z drugiej strony można powiedzieć szczerze – NT chcieli przedstawić nam „ucywilizowaną” wersje piekła i chyba im się udało. Jeśli o to chodzi, praca jaką wykonali jest zdumiewająca – ale ze względu na takie nawiązania, gra może się sprzedać słabo dzięki bojkotom różnych osób. Lub wręcz przeciwnie, każdy z ciekawości zakupi lub ściągnie. Jestem ciekaw rezultatów sprzedaży, jak inni
Dla mnie fabuła rebootu i to co się teraz dzieje to smutna ironia.
@MartiusGW Oczywiście masz rację, każdy woli inaczej. Po prostu dla mnie to nie jest „wada” warta wypunktowania (większość gier tak ma i tyle…z reguły najbardziej hardkorowy poziom trzeba odblokować). No ale widać recenzent nie mógł znaleźć niczego większego.
A pamiętam czasy, kiedy gry musiały być dobre, żeby być popularne. Chyba po prostu jestem zbyt staroświecki
„nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn,” yy, nie rozumiem, więc czemu wolisz tego pedałka od starego Dante? Rzucę linkiem po raz kolejny, btw: https:i.chzbgr.com/maxW500/6972999168/h9249CC76/
I żeby nie było – nie mówię, że gra jest zła – pogram w nią, jak stanieje/znajdę czas, ale tego Dantego będę zawsze hejtował 😛 Mimo tego postaram się zasiąść bez uprzedzeń. Swoją drogą, chociaż na metacritic przesiaduje dużo idiotów (jeden ocenił Arkham City na 0/100, bo „nie poszedł mi, a Arkham Asylum tak, więc to też powinno”), to jednak w przypadku nowego DMC te recenzje mają jakiś sens (i akurat NIE skupiają się w nich na zmianie wizerunku, więc coś może być na rzeczy)
A, jeszcze – przyjrzyjcie się jak nowy Dante wygląda w tym linku, którym wysłałem. Sama twarz. Justin Bieber pełną gębą. Ale nie, to stary Dante wygląda jak panienka.
@_MATI9630_ Ach ten obrazek – je**em 🙂 Ekhm… Do rzeczy: Z założenia DMC5 opowiada początki Dantego jak jeszcze nie poznał Trish, nie założył DevilMayCry itd. A akurat ten artwork odnosi się do 15 letniego Dantego który dopiero odkrywa, że coś z nim nie tak. Miał prawo panikować. Jeśli chodzi o podobieństwo „Dontego” do biebera – niestety masz rację 🙁
[1]Cóż, po przeczytaniu recenzji mam daleko idące wątpliwości na temat kompetencji pana recenzenta. Postawa taka bardzo przypomina mi to co zaprezentowało NT, a mianowicie kompletnie (pozwolę się tak wyrazić) narzygało na dziedzictwo serii – gra została pierwotnie stworzona przez Japończyków i to właśnie ta „japońskość”, którą niektórzy tak ochoczo obśmiewają wyniosła tę serię na piedestał, sprawiła, że stała się kultową w swoim gatunku i nie tylko.
[2] No hej, weźmy jakąś kultową serię i kompletnie nasrajmy na nią, wraz z jej bohaterami. Wszyscy będą zadowoleni. A zwłaszcza przeciwnicy tej oh ah jakże pedalskiej i nie-męskiej japońszczyzny.|Gra niestety ma o wiele więcej wad niż tylko fryzurę głównego bohatera.
[3] Tutaj chodzi o beznadziejną fabułę, najgłupsze w historii gier wcale-nie-zabawne dialogi, totalnie antypatycznego, rzucającego fuckami ,nie dającego się lubić bohatera (o którym inni wciąż próbują nam wmówić, że to ten sam stary Dante) rodem z hamerykańskich ambitnych i bardzo głębokich filmów niczym teledysk z MTV.
[4] Szumnie obiecywany wspaniały system walki okazuje się nawet nie dorastać do pięt temu z DMC3 (wydanemu w 2005 roku bądź co bądź), gra „hula” w 30fps, co w przypadku slashera jest godne zasadzenia co najmniej 360 hit combo, brak lokowania na przeciwniku, kaszualizacja gry – byle debil może wciskaniem w kółko jednego przycisku z palcem w nosie nabić rangę SS.
[5] Ta, bo przecież „debil maj kraj” to taka tródna gra, a teraz większość tworzy od kretynów – dla kretynów, żeby gracz nie daj Boże się za bardzo nie przemęczył.|Do tego dorzucę, iż arogancja ludzi tworzących tę grę jak i recenzentów nie zna granic, o czym zresztą świadczy też powyższa recenzja.
[6] Obśmiewanie starego DMC, które nie miało miejsca przed premierą nowych przygód Dontego, NinjaTheory i Capcom banujący na forum ludzi niepochlebnie wyrażających się o tej grze, znowuż NT chełpiący się tym jakich to stworzyło wspaniałych, lepszych bohaterów i ich wpisy na temat „szczerych” recenzji. „Szekspirowskie dialogi” to też już śmiech na sali i jest to tematem wielu żartów: http:www.youtube.com/watch?v=4Jd6dMTTK4c.
[7] Słowem ewidentnie jako fan serii czuję się potraktowany z buta. Do tego te wypowiedzi Tameem’a Antoniadesa (szefa NT), że „nie obchodzi go opinia fanów ani sprzedaż”, „tworzymy takie gry w jakie sami chcielibyśmy zagrać”. To w końcu po co robili tę grę? Dla samych siebie?
[8] Capcom zniszczyło Residenta, zniszczyło i DMC. Życzę im aby boleśnie to odczuli, najlepiej po kieszeni. A Platinum Games życzę, aby MGR-em pokazali ile wart jest nowy Donte.
@MeEvil|http:xylatakura07.deviantart.com/art/The-new-Dante-game-version-340337638 = http:www.fanpop.com/clubs/justin-bieber/images/32132140/title/justin-bieber-2012-photo REALLY?!
@_MATI9630_ Nowy Dante wygląda jak szef Ninja Theory.
nie wiem kto pisał tę recenzję ale poco się za nią zabierał skoro poprzednie „…Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał”/przemawiało po co się pytam
@MrEvil – tak, wiem, nastoletni Dante ma prawo być większą ci… większym cieniasem niż swoja dorosła i napakowana wersja, ale obrazek jest śmieszny :> Zresztą ponoć w DMC3 młody Dante też tak nie płakał, ale osobiście tego nie mogę potwierdzić.
@Dyzmadix to proste. ta recenzja jest pozytywna. na innych znanych portalach growych gra też jest wychwalana. no więc jak to możliwe, że na metacritic średnia ocen internautów wynosi 3.7? odpowiedź- cda się sprzedało (co mnie jakoś specjalnie nie dziwi). przecież Capcom nie może sobie pozwolić na kolejnego faila, jakim był RE6. a więc kasa, kasa, kasa. [CDN]
albo kasa, albo recenzent jest skończonym idiotom i ignorantem. bo kim trzeba być, by nie przyczepiać się do tego, że (SPOILERY) Vergil strzela w brzuch ciężarnej kobiety, a następnie strzela znowu, by ją zabić? albo Kat używająca nasienia wiewiórek do robienia portali czy czegoś tam. albo vergil mówiący do dontego, że jego „mały” jest większy? albo donte rzucający fuckami na prawo i lewo? tego jest o wiele więcej. cda- jesteście żałośni. [CDN]
albo nie powinniście brać w łapę, albo gra powinna być zrecenzowana przez kompetentną osobę, która dobrze zna uniwersum, bo przecież fani chcą się dowiedzieć z recenzji czegoś SENSOWNEGO, a nie chce im się czytać jakiś wynurzeń laika, który nie akceptuje poprzednich wersji, a uznaje za słuszną tylko tą hamerykańską papkę dla mas.
@OujiRin |A tu przypadkiem nie chodzi o to, że recenzenci mają w tej chwili świetny materiał na wbicie sobie „wyświetleń”, prowokując hejty i.t.d. ? Bo im więcej artykułów o DMC czytam, tym bardziej mam takie wrażenie. |Jak hejty na GW2 na pewnej stronie o MMORPG tworzonej przez Polaków. Grunt, by robić szum.
@naamio Sensownego, czyli co? Powinni jechać po grze tak jak fanboje? Proszę cie. Ja się dowiedziałem sporo sensownego z tej recenzji. W przeciwieństwie do komentarzy, gdzie w kółko tylko czytam jaki to DMC jest durny i nie dorasta do pięt starym DMC. I aż tak cię boli brutalność tej gry? Tak jest i tak miało być, świat nowego DMC jest zły i brutalny do bólu (chociaż te przekleństwa też mnie drażnią, za dużo tego), więc i główni bohaterowie też muszą być wpasowani w konwencje. Ciekawe co byś powiedział na GoW, gdzie morduje się potwory i ludzi z niebywałą brutalnością (jak scena z Ducha Sparty, gdzie łapiemy niewinnego cywila żeby zablokować nim koło zębate, taka łamigłówka). Albo Dante’s Inferno, gdzie masowo mordujemy potwory stylizowane na niemowlęta. Też pojedziesz po tych grach że są brutalne? A średnia 3,7 wzięła się stąd, że gracze to banda debili, którzy jadą w ciemno po wszystkim, bo tak jest modnie. Zresztą, taka średnia ustawiła się prawie tydzień przed premierą, więc większość z tych buraków nawet nie widziało gry na oczy (albo obejrzeli gameplay na YT) i robi z siebie znawców.
@Dyzmadix Może dlatego że gra jest restartem serii, więc wypadałoby żeby oceniła ją osoba która podejdzie świeżo do tematu, a nie pojedzie po grze TYLKO dlatego że jest inna niż poprzedniczki? Nie, skąd taki oczywisty wniosek. Sprzedali się przecież za grube miliardy przecież.
@MeEvil http:jiuge.deviantart.com/art/death-on-snow-full-image-29027840 Wasz symbol męskości i doskonałego kozactwa 😛
Wolne żarty. Gra która uśmierciła dziedzictwo jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci Capcomu, gra w której SSS nabija się powtarzając w kółko dwa ataki, gra w której przeciwnicy są jeszcze mniej wymagający niż w DMC4, gra w której „[beeep] YOU!” „[beeep] YOOOOOU!” jest dialogiem z Bossem, gra którą zmieniono zaraz po trailerze bo W OGÓLE by się nie sprzedała (przez co mamy postać której wygląd i charakter nie współgrają, bo nie zostały dla siebie stworzone) i tą grę oceniacie na 9? Dziennikarstwo HO…
Mowcie co chcecie w DMC grało mi się lepiej niż w czwórkę, do trójki czy jedynki się nie umywa ale to dalej DMC, też nie jestem fanem mangi i anime choć lubiłem serię a nowe jej odświeżenie przypadło mi bardzo do gustu. Fakt gra jest za łatwa ale późniejsze poziomy trudności są już cholernie wymagające
Nie sugerujcie się ocenami z metacritic bo od kiedy portal stał się popularny zalęgła się tam dość liczna liczba trolli. Mnie DMC urzekł i na pewno dam mu szansę, oceny zbiera wysokie a i po gameplayach widzę że to DMC więc kupuje wersje PC jak tylko się pojawi
@b3rt tyle że to fant art,skoro tak to łap to: https:i.chzbgr.com/maxW500/6972999168/h9249CC76/