DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)
Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.
Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy i Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.
Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.
Dante naszych czasów
Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.
Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.
Niewesołe miasteczko
Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.
Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.
3, 2, 1… akcja!
Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.
Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.
Czas na małą Rebelię
Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.
Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.
Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.
Sklepik z marzeniami
Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.
Wracaj szybko
Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist i Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.
Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.
Ocena: 9.0
—-
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
fan*
Pytanie do recenzenta – może załapię się na odpowiedź. Co z fabułą? Była ona wymieniona w obawach w poprzednim tekście o DMC – czy były one słuszne? Ogółem wbrew pozorom jest tu całkiem spory potencjał, a zwykle pozytywnie zaskakują mnie japońskie scenariusze. Osobiście jestem bardzo ciekaw, a pewnie trochę czasu minie zanim położę swoje chciwe łapska na grze 😉
@Aztek Fabułą w tym przypadku powinna być traktowana zaledwie jako dodatek, bo żadne DMC nie było czymś ponad ”on chce zniszczyć świat! Powstrzymaj go”. Różnią się zaledwie sposobem opowiadania historii i stylistyką.
In your face, haters.
Ciągle recenzent daje do zrozumienia iż DMC wymagało ,,odświeżenia”. Wymagało przebudowy. Pytanie tylko – kto jeszcze tak uważał? No bo przepraszam, ale po premierze DMC4 w ogóle nie słyszałem tekstu że ,,trzeba odświeżyć serię”. Cześć osób mówiła że woli Dante, cześć że Nero, i rzadko kiedy słyszałem tekst w stylu ,,Nero ssie!!!11oneone”. Tekst ten pojawił się dopiero po DmC, i dla tego dla mnie to hipokryzja. Dodatkowo – recenzent nie jest w temacie. Najlepszy do tego byłby enki, bo z tego co pamiętam…
…recenzował DMC4 i ogarniał o to, co w tym chodzi. NT uprościło DmC. Uzachodniło, co w niektórych przypadkach jest złym wyjściem. I naprawdę ubolewam nad tą recenzją. Dla mnie gra zasługuje na 6. Podoba mi się grafika – niektóre lokacje wyglądają, jakby majstrował przy nich Salvador Dali (gdyby żył), natomiast sama mechanika, jak i banalnie poprowadzona historia kuleje. I w minusach ,,naprawdę wymagające poziomy trudności trzeba odblokować” – no wybacz, ale w każdej części DMC tak było -.-
B3rt – ale ty serio wziąłeś jakiegoś fanarta jako argument? Ale tak na poważnie? oO
@Neroese – po pierwsze, Hut. Po drugie – tym ostatnim zdaniem to raczej dałeś argument dla obrońców nowego DMC 🙂 Inna sprawa, że DMC4 na normalnym poziomie trudności nie przechodziło się samo i np. ja niektóre momenty musiałem powtarzać kilka(naście? nie pamiętam) razy (inna sprawa, że jakimś mistrzem slasherów nie jestem 😛 )
Jedno zasadnicze pytanie jakie mam: czy uświadczymy w tej grze Trish i Lady? Jeśli nawet nie są wspommniane, to nawet w to nie gram. Dwie kanoniczne dla Dante postaci w końću 😛 .
A na dole ” * „*recenzja sponsorowana
Nie kupiłem jeszcze nowego CDA, stąd pytanie: czy w piśmie są opisane wrażenia z DMC oczami fana starych części(jeśli w redakcji są tacy), lub kogoś komu ta stylistyka się podobała? Bo z jednej strony mamy zapowiedź Berlina, która wydaje się być inspirowana chęcią pojechania po fanbojach starego Dantego i jego fryzury(do tego jeszcze wrócę…), a z drugiej reckę Cormacka który japońszczyzny nie trawi i odbił się od starszych „Devilów…”. Reasumując: Gdzieś się zgubił balans.
@MATI9630 – mnie chodziło o to, że Hut dał to w minus, nie wiedząc że tak było w każdej poprzedniej części DMC (ja raczej uważam to za plus jeżeli chodzi o poprzednie cześci – choć trudno, masz małą wprawę bo dobiłeś Demon Hunter). Swoją drogą – nawet gdyby te poziomy były odblokowane od razu to co? Włączyłby sobie odpowiednik Hell & Hell i poległby od razu:P
@Ganjalf To tutaj, to jest ta sama recenzja, która jest w piśmie.
EMC = Emo May Cry 😛
@Kawalorn |Wiem, chodziło mi o GW, lub coś w tym stylu.
@Neroese – ta recenzja /&092; jest Cormaca. Recenzja DMC4 była napisana przez Huta. Czaisz? I chyba nie rozumiesz, czemu to jest minus. To jest przecież druga rzecz, na którą najwięcej fanów serii narzeka. Ja to odebrałem „gra jest trochę za prosta, jak ktoś chce wyzwania, to musi ją przejść conajmniej raz”.
Co do tych nieszczęsnych włosów: Wisi mi czy Dante/Donte/jak zwał tak zwał wygląda jak młodsza, obdarta wersja głównego deva Ninja Theory czy jak metroseksualny Geralt. Serio, miałem jedynie pobieżny kontakt z dwoma ostatnimi częściami, toteż fanem serii nie mogę się nazwać. Ale skręca mnie gdy po raz n-ty widzę komentarz twierdzący, że ludzie hejtują grę, bo im się fryzura protagonisty nie podoba. Równie to trafne, jak twierdzenie, że wszyscy hejtowali ME3, bo nie było happy endu, podczas gdy obok…
@Ganjalf Ach sorry. Jedyna osoba która się dopisałą to… Berlin. A wiadomo ile jego opinia jest dla nas warta w tym przypadku. 😉
@_MATI_ To jest pierwszy lepszy fan art jaki znalazłem na internecie. Chodziło mi o ogólny wygląd, że hejtujecie nowego Dantego za to że wygląda bardziej po amerykańsku, podczas gdy stary sprawia wrażenie wprost wyrwanego z j-popowego bandu, z białymi prostowanymi włosami, idealną cerą itd. Bohater jest stworzony pod świat, tamten bardziej mangowy, ten trochę mocniej nastawiony na brutalność i… prawdziwość. Każdy pasuje do swojego, po co więc te hejty?
@b3rt za to nowy Dante wygląda jak kolega Biebera,emo-hipster czy jakiś swag,i może idealnej cery nie ma co??|https:i.chzbgr.com/maxW500/6972999168/h9249CC76/ 😀
@Neroese Sprawdź sobie wyniki sprzedażowe kolejnych części DMC, i zastanów się jeszcze raz, czy na pewno seria nie potrzebowała restartu i świeżego podejścia. Kolejny taki sam DMC byłby grą tylko dla części zatwardziałych fanów, bo reszta nie kupiłaby albo dlatego że poprzednie części nie siadły, albo dlatego że nudziłoby ich kolejny raz to samo. Już przy DMC4 widać było że pomysły się kończą, patrząc na Dantego, to jak został wprowadzony na siłę i na jego kampanie, która była ponownym przechodzeniem tych samych etapów. A hejty też się pojawiały na początku, jak pokazano tylko Nero i zapowiedziano że będzie inny główny bohater. Później były jeszcze większe hejty, jak się okazało że to główny przeciwnik. Więc nie mów że wszyscy się cieszyli na widok Nero.
…ludzie pisali co konkretnie ich zdaniem w grze kuleje. Takie podpinanie krytyki pod hejterstwo nie służy niczemu innemu jak robieniu taniego hype’u(A na tym chyba Capcomowi bardzo zależy, sądząc po materiałach promocyjnych).
@b3rt ze starego DMC dało się jeszcze coś wycisnąć(ludzie spekulowali o powrocie Vergila itd),zniszczenie wszystkiego czym były DMC to już przesada,na nową czesc to się cieszyć mogą chyba niedzielni gracze ;>.
Ja się cieszę na nową część, a jakoś nie uważam się za niedzielnego gracza. Ba, grałem we wszystkie DMC od pierwszej części i też mi się podobały. Po prostu jestem w stanie zaakceptować to że Capcom nie chciał już ciągnąć dalszej historii i zaczął wszystko od początku. Skończy się to pewnie tak że rozżaleni fani będą beczeć na forach jeszcze długo, szukać na siłę bugów itd. a reszta graczy będzie po prostu grać. Tak jak z Diablo 3, któremu wróżono szybki koniec, niektórzy od premiery piszą te same smuty na b.net, a koniec końców serwery są pełne i zawsze jest z kim zagrać.
@Adorianu Obejrzyj sobie wygląd Biebera, jego głos i zachowanie, a później porównaj sobie z nowym Dante. I zastanów się nad tym dłużej, może wtedy zobaczysz jakie głupoty piszesz. Ten obrazek też sobie daruj, od dwóch stron tylko to wklejacie.
@b3rt – ja już się (trochę) przyzwyczaiłem do wyglądu, ale zauważyłem, że to jest jedyny argument tych wszystkich cormaców i berlinów na zarzuty fanów („pff, stary dante ssal, nie wiem jak mogl sie wam podobac, co to z japonii jakies pedalstwo lololol, ten WYGLADA o niebo lepiej”). Czemu ani razu nic nie powiedzieli na stoczenie sie dialogow (przyklady chyba kazdy zna)? A, no tak. Oczywiscie, zapomnialem, grali w poprzednie czesci tylko chwilke.
@b3rt pisząc Bieber mam na myśli zachodnie wizerunki facetów,grzyweczki,ciasne ubranka bo faktem jest to że targetem właśnie są tacy odbiorcy(na zachodzie) gdzie taki wizerunek jest ”modny”.”Ten obrazek też sobie daruj” ale Ty już wklejać fan arty możesz tak? AHA.
http:www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=kODz7j8sB7I 1:19, same dialogi tez pisane na kolanie. „MY NAME……. IS DANTE. TELL THEM………… I’M COMING”. Cóż, mnie się to kojarzy z niesławną sceną z filmu Mortal Kombat (http:www.youtube.com/watch?v=MIt0VY7Yg2w).
@b3rt chodzi mi o to że ty pisząc jak bardzo damski był stary Dante,ja mogę to samo powiedzieć o nowym Donte,gdzie męsko również nie wygląda.
A, i jeszcze jedno – może nie jestem w temacie (nie śledziłem powstawania DMC4 i tym samym reakcji fanów) – „Później były jeszcze większe hejty, jak się okazało że to główny przeciwnik.” E? Capcom planował zrobienie z Nero głównego przeciwnika?
@Adorianu Chodzi o to że ten obrazek obrazek lata od dwóch stron i jest tak ostentacyjny że aż boli. „Weźmiemy jakiś cool obrazek z DMC4, jakiś lipny z DmC i połączmy”. To nie jest żaden argument w żadną stronę, równie dobrze można zabrać jakiś ckliwy obrazek z DMC3 i taki z DmC na którym Dante rozwala potwora i co? Czy będzie to świadczyć że nowy DMC jest lepszy?
@MATI Za duży skrót myślowy, chodziło mi o Dante jako głównego przeciwnika. Mój błąd. A co do samej gry, to denerwuje mnie to, że wszyscy jadą po niej bo nie jest taka jak poprzednie części. Rozumiem że komuś może się nie podobać system walki, styl czy cokolwiek innego. Ale szlag mnie trafia, jak kolejny raz czytam wynurzenia ptysiów, którzy obejrzeli kilka filmików na YT i jadą po grze TYLKO dlatego, że jest inna niż poprzedniczki. Bez wnikania w szczegóły, jest inne więc ssie, koniec.
@b3rt to w jakim celu ty wrzuciłeś swój link z fan artem? skoro ” To nie jest żaden argument w żadną stronę” hipokryzja?
@wy tam na dole |http:www.nerfnow.com/comic/image/931 😛
Poza tym ton tych wypowiedzi mnie wkurza. To już nie można normalnie się wypowiedzieć? Nie, trzeba jechać po NT, po Capcomie, po CDA że się sprzedali („BO MU SIĘ GRA PODOBA, JAKIM PRAWEM!”). Trzeba równać z ziemią wszystkich po kolei. „Jestem rozżalonym fanem, mam prawo gnoić każdego jak leci, ale broń boże żeby ktoś cokolwiek powiedział na mnie, bo to będzie świadczyć o jego buractwie”. I później się ludzie dziwią że masowo dostawali bany na forum NT. Jak posty tak wyglądały to się w ogóle nie dziwie.
@b3rt no to coś mało wiesz czemu ludzie się gry czepiają,nie że jest inna wizualnie,mechanika gry jest uproszczona,fabuła bardziej skopana,w tym dialogi na poziomie gimnazjum.Obrońcy widzą chyba tylko narzekania na wygląd postaci,a nie widzą że tu o wygląd głównie nie chodzi.
@Ad Bo myślałem że co niektórzy załapią aluzje, że można znaleźć różne arty, różne kombinacje obrazków które koniec-końców o niczym nie świadczą. Ale jak widać trzeba wszystko wszystkim łopatologicznie tłumaczyć, bo inaczej nie dojdzie :/
@Ganjalf Doskonałe 😀
@b3rt – Jechanie DmC bez podstaw? Problem w tym, że podstawy są – 2 tony filmików na Youtube, recenzje „uczciwe” i „nieuczciwe” no i samo demo? To mało? To co mają zrobić „hejterzy”? Kupić grę o której wiedzą, że im się nie spodoba? Przejść go od początku do końca by móc powiedzieć, że walka jest chaotyczna i nieprzemyślana? No i od kiedy trzeba się wytarzać w błocie by wiedzieć, że ono brudzi? Twoje sugestie są bez sensu – materiału jest dużo, każdy zainteresowany może się zapoznać. CDN
CD I tylko mnie dziwi jedno – gra ma wyraźne wady, do wychwycenia nawet na gameplayach. Dlaczego żaden recenzent się o nich nie zająknie?
@ b3rt ”To już nie można normalnie się wypowiedzieć?”|Normalną wypowiedzią jest hejt na to jaki damski i pedalski był stary Dante?,i nie rozumiem czego innego się spodziewałeś,chyba normalne że fani danej kultowej gry mogą być nieźle wkurzeni kiedy ”ich” świat zostanie zniszczony i zdeptany,a potem jeszcze wyśmiewany bo nowe jest lepsze.Zwracasz uwagę tylko na reakcje fanów starego DMC,przymykając oko na równie płytkie wypowiedzi fanów nowego DMC.
@b3rt i myślę że naszą polemikę można zakończyć obrazkiem Ganjalfa.
Zakończyć można, ale redaktorzy CDA chyba uwielbiają czytać te dyskusje i prowokować użytkowników. (jak inaczej wytlumaczyc fakt, ze wklejone na strone zostaly zarowno betatest DMC, recenzja DMC i 2 razy w przeciagu paru dni wrzucony filmik o tym jak to ninja theory 'trolluje’ fanow serii?)
…więc za parę dni jak szef NT powie kilka słów na temat starego DMC – mamy kolejny materiał na newsa!
Czytam te komentarze, czytam… i ręce mi opadają. Powiem tak, metacritic – średnia 25 ocen DmC od zawodowych recenzentów ważnych pism/serwisów z całego świata wynosi 85/100, tym samym średnia ocen randomowego, internetowego, masowego plebsu to 38/100. Różnica polega na tym, że recenzenci GRAJĄ w grę zanim ją ocenią i(co ważniejsze) nie kierują się uprzedzeniami. Niestety tego nie można powiedzieć o całkowicie anonimowych internautach, którzy swoje zdanie o grze wyrobili już długie miesiące przed premierą.
@Kricz – jakbyś dokładnie śledził o co chodzi z DmC, wiedział o cyrkach z recenzjami przedpremierowymi i masie innego syfu to by tobie rączki nie opadały. Na razie to wpasowujesz się w trend pochodzący z samego Twittera NT – „jeżeli nsza gra ma poniżej 90% to znaczy, że ktoś w nią nie grał”. Follow your leader?
@Kricz „gaming journalism” to kpina. Jeżeli po takich absurdach jak dewritogate nadal wierzysz „profesjonalnym” recenzentom to współczuje ci naiwności.
@Klekotsan |Man, DmC zbiera od fanów wątpliwie sensowne baty już od pierwszej zapowiedzi. Nie trzeba być geniuszem żeby zauważyć, że większość graczy(tj. hejterów) już długo przed premierą wyrobiła sobie ocenę tej gry. JUŻ PRZED PREMIERĄ krzyczeli, że to przysłowiowe [beeep]. How professional is that? W tej chwili porównujemy zdanie (w lwiej części) zaślepionych uprzedzeniami mas, ze zdaniem wielu(nie jednego, nie dwóch, nie trzech) profesjonalnych recenzentów. FFS, deal with it.
@Kricz – ale może byś poczytał, na co ludzie narzekają obecnie? Na niski poziom trudności, denną kamerę, przeciętną i pretensjonalną fabułę i brak hard-locka, co zabija jakąkolwiek precyzję. To jest nic? Dodatkowo Capcom i Ninja Theory potraktowały sporą część potencjalnych klientów jak idiotów i debili. Jak na moje to hejt jest uzasadniony.
@Klekostan – dokładnie. Nie wspominając o DLC dodające drugą grywalną postać (mam jeszcze płacić by pograć sobie Vergilem? myślałem że wypuszczają pełną grę, a nie produkt niepełny), jakieś skórki na bronie czy inny look Donte.