DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)
Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.
Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy i Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.
Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.
Dante naszych czasów
Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.
Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.
Niewesołe miasteczko
Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.
Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.
3, 2, 1… akcja!
Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.
Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.
Czas na małą Rebelię
Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.
Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.
Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.
Sklepik z marzeniami
Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.
Wracaj szybko
Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist i Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.
Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.
Ocena: 9.0
—-
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@ryu15|Narazie wiadomo tylo, że w UK reboot sprzedał 1/3 tego co DMC4 po tygodniu, w Japonii to samo tylko z połową. Jak na ruch dzięki któremu seria miała trafić do większej ilości kilentów dziwne to działa, ale co się dziwić po manianie jaką Capcom i NT odstawili.
Idę o zakład, że zamiast „DmC słabo się sprzedało, teraz zrobimy DMC5.” usłyszymy „DmC słabo się sprzedało, więc seria nie będzie kontynuowana.”. Co w sumie nie jest takie złe, biorąc pod uwagę możliwość wyjścia DmC2.
Jeśli tak się stanie będe pewien, że w Capcomie ludzi którzy są w stanie podejmować decyzje na temat firmy tylko coś w rodzaju bezgłowych kurczaków biegających w kółku.
Wywalili Clover. Olali Mega Man’a. Dodali DLC na płytę z grą i usiłowali to jeszcze usprawiedliwić. Wpadli na sam pomysł stworzenia DmC. Bystrzy to oni nie są i nie byli.
Japończycy już IMO tacy są… genialni w robieniu gier, ale upośledzeni w sprawach marketingu.
zoldator – „Biorąc pod uwagę możliwość wyjścia DmC2” God, hejt zaślepia oczy, doprawdy – zagrałbyś najpierw. Ja za to wczoraj skończyłem DmC. I gra. Jest. Genialna. Uważasz, że walka w DMC jest dobra z funkcją zmieniania stylów i hard lockiem? OH WELL, w DmC szyjesz płynne combosy 4 brońmi na raz, a hard lock jest mało potrzebny. 4 bronie, na raz, płynnie. Lista dostępnych ruchów jest wielka, doprawdy wielka, a biorąc pod uwagę, że możesz je dowolnie łączyć i mieszać – zabawa na DŁUGIE godziny.
oceny 8 czy 9/10 są JAK NAJBARDZIEJ zasłużone. Bajeczna walka to mało? Lokacje, żyjące lokacje wewnątrz limbo, DOSŁOWNIE żyjące, każda kolejna jest lepsza, osobiście najmniej podobał mi się etap z więzieniem po drugiej stronie lustra wody. Co nie znaczy, że był zły, już sam ten etap, którego konceptem jest odbicie lustrzane wszystkiego bije na głowę JAKĄKOLWIEK lokacje z DMC4.
@Kricz|200 złotych poproszę. I to co powiedziałeś może jest prawdą. Co nie zmienia postaci rzeczy, że ta gra ma w tytule Devil May Cry, więc będę ją oceniał jako nową część Devil May Cry tak długo aż nie zmienią jej tytułu. Czyli zawsze. I jako nowa część Devil May Cry ta gra leży, kwiczy i błaga o skrócenie swoich męk. A i nawte jak mi dasz to 200 złotych to prawdopodobnie kupię sobie coś innego. Przydałoby się zabrać na jakiś monitor żebym mógł w końcu konsolę do akademika przywieźć.
w sumie tanie jak woda …bo za 49 zł (steam-allegro) można mieć legala
Dokladnie tani jak barszcz wczoraj zakupilem na allegro kod na steam’a za 53zl, i jak nigdy nie byłem fanem tej serii to ten nowy DMC rozlożył mnie na łopatki a co najważniejsze całkiem nieźle gra sie na „klawce+mysz”… a grafika dużo ładniejsza niż na konsolach czego nie oddają porównania na różnych serwisach.
Dokladnie tani jak barszcz wczoraj zakupilem na allegro kod na steam’a za 53zl, i jak nigdy nie byłem fanem tej serii to ten nowy DMC rozlożył mnie na łopatki a co najważniejsze całkiem nieźle gra sie na „klawce+mysz”… a grafika dużo ładniejsza niż na konsolach czego nie oddają porównania na różnych serwisach.
Dokladnie tani jak barszcz wczoraj zakupilem na allegro kod na steam’a za 53zl, i jak nigdy nie byłem fanem tej serii to ten nowy DMC rozlożył mnie na łopatki a co najważniejsze całkiem nieźle gra sie na „klawce+mysz”… a grafika dużo ładniejsza niż na konsolach czego nie oddają porównania na różnych serwisach.
A tak na marginesie czy ktoś zwrócił uwagę na taki mały fakt apropo recenzji np tutaj jest napisane tak „…Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3…….” natomiast w innej recenzji w aktualnym numerze cdaction recenzent pisze … niestety grafika nie porywa, ale nie ma się czemu dziwić gdyż gra chodzi na wysłużonym Unreal Engine 3 …. 🙂 🙂
Ja również jak kolega niżej jestem zadowolony, mimo iż fanem serii nigdy nie byłem, jak na grę która wydawalo by się jest stworzona na konsolę, wybornie gra się na kombinacji klawiatura+ mysz, ocenę uważam za zasłużoną, głównie ze względu na wyśmienitą animacje, oryginalną aranżacje graficzną oraz niesamowitą ,,płynność„ rozgrywki. Zaznaczam jednak że ja fanem serii nie jestem i oceniam grę jako świeży produkt a nie jako następczynie.. Pozdro !
@zoldator A ja uważam że gra doskonale się broni, nawet jako gra z serii DMC. Może nie jest to poziom DMC3, ale „dwójkę” zjada na śniadanie (chociaż to nie jest specjalnie trudne 😉 ).
A ja placz i narzekania mam w d***e, bo bawie sie swietnie. A ze fanem poprzednich odslon nie bylem (nie pasowaly mi i kropka) nowa czesc daje mase radochy. I mysle ze nie tylko mnie. Dziekuje NT i czekam na wiecej 🙂
Olać czarne, krótkie włosy dantego i jego rzucanie fuckami na lewo i prawo. Przeszedłem DMC z radościa i chce więcej. 9/10 jak dla mnie. A jak ktoś chce białe włosy dantego niech sobie przejdzie grę i gra na skórce z białowlosym Dante. Żenada, że dla wielu włosy Dantego to wyznacznik oceny tytułu…
W poprzednie części grałem (te co były na PC) i nawet fajnie sie „slaszowało”, ale ta część najbardziej przypadła mi do gustu. Nie patrze kto ma jakie włosy, najważniejsze żeby radocha z grania była, nie? 🙂 A tej jest tutaj pod dostatkiem, polecam!
Kolejni, którzy dali sobie wmówić, że niektóym reboot się nie podoba tylko z powodu koloru włosów. Smakowała medialna papka?
Właśnie kończę grę i muszę powiedzieć że ninja theory spisali się na piątkę z plusem.Stworzyli kawałek naprawdę dobrego slashera a jest to towar deficytowy jeśli chodzi o PC.Wizerunek nowego Dantego jakoś specjalnie do mnie nie przemawia ale wolę go od starego ,metroseksualnego Dantego ,epatującego tanim cynizmem który może fascynować zakompleksionego nerda lub kogoś z wyjątkowo niską samooceną.Co do mechaniki to jest o wiele lepiej niż się spodziewałem.
Seirimaru – Grasz na PC? Z padem, tak? Bo szczerze powiedziawszy DmC to jedna z niewielu gier, których nie mogę wyobrazić sobie na klawiaturze.
Kricz- Gram na klawiaturze,sterowanie zostało rozwiązane bardzo wygodnie chociaż przypuszczam że na padzie można wykręcać jeszcze lepsze kombinacje.
Popieram Seirimaru,także posiadam wersje na PC,i sterowanie jest tak proste że zacząłem się śmiać 😉
@Seirimaru Dante wyglądał jak wyglądał,i chyba powinieneś to rozumieć jako koleś z avatarem z jakiegoś anime i japońskim nickiem.I już wole starego Dantego ”komika” efekciarza który równocześnie był dżentelmenem,nowy natomiast musi jarać chyba osoby pokroju Justin Bieber czy inne emo-hipsterskie wymysły,nie ma to jak zbuntowany gówniarz co to klnie na prawo i lewo myśląc jaki to jest fajny,u niego słowo [beeep] you to jakaś ostateczna riposta,mimoi ż grało mi się dobrze,nowy Dante to postać bez wyrazu
Adorianu- starego Dantego oceniam z dość dużej perspektywy czasu(zresztą ta postać nigdy specjalnie mnie nie pociągała).Nowy Dante też jakoś specjalnie mnie nie pociąga,ale jednak wolę go od poprzedniej wersji,wydaje mi się że jest on bardziej „ludzki”.Jeśli chodzi o nadużywanie wiadomego słowa to naprawdę nie ma co przesadzać bo nie pada ono tak często jak niektórzy mogą uwazać.A mój nick i mój avatar nie obligują mnie do sympatii dla każdego bohatera wyprodukowanego przez japońskich scenarzystów.
@Seirimaru a ja nowego ”Dontego” oceniam przez pryzmat tego starego(grałem we wcześniejsze DMC) i dlatego jestem zawiedziony,z groteskowego efekciarza zrobili wyszczekanego gówniarza bez charyzmy,i co do wiadomego słowa,to pada dosyć często,a to podczas walki z Sukkubą,a to podczas walki z Bobem(dodam że demony tez walką głupimi tekstami ala naszczam i narzygam na twoje zwłoki,jakby wszystkie miały jakiś fetysz) a to wtedy kiedy Dante próbuje dostać sie do klubu,oj sporo tego jest.
Jako że to jest restart to mam nadzieje że w dalszych czesciach Dante nabierze bardziej cech oryginalnego Dante,białe włosy pod koniec gry ma,oby jeszcze dialogi nie były na poziomie gimnzjalnym,też nie jestem w stanie im wybaczyć tego co zrobili z Vergilem.A co do ciebie to chodziło mi o to że skoro może siedzisz w anime i mandze powinieneś wiedzieć jakie są w nich stosowane zabiegi,że niektóre postacie męskie wyglądają kobieco(twója postać na avatarze też jakoś ”męskością” nie świeci)
I kończąc dodam że w nowgo DMC grało i gra(przechodze na trybie Son of Sparda) mi się przyjemnie,na pochwałe zasługują lokacje które robią na mnie niezłe wrażenie oraz walka która jednak mimo wszystko jest wolniejsza względem starych DMC bo głównie postawili tu na walkę w powietrzu ale siekanie sprawia frajde a chyba o to powinno chodzić 🙂
@Adorianu Wulgaryzmy jednych odstręczają od gry, innych wprost przeciwnie.W dzisiejszej popkulturze jest ich tyle że te zawarte w DMC wydaja się szczątkowe.W GTA 4 Nico i jego kumple co chwilę rzucają mięsem ale nikt ich z tego tytułu nie potępia.Bo taką konwencję przyjęli autorzy.Podobnie ma się sprawa z produktem Ninja Theory,restartując serię zdecydowali się na zbrutalizowanie języka Dantego i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego każdego krytyka rebootu tak strasznie to razi.
@Seirimaru tyle że w nowym DMC widać że te wylgaryzmy są wrzucone na siłe.Przykład ”genialnego” dialogu ze Sukkubą|*uck you|*uck youu!!|*uck youuuuuu|Scena kiedy uderza ochorniasz i wpisuje na liste gosci *uck you|”W GTA 4 Nico i jego kumple co chwilę rzucają mięsem” bo akurat wypada to naturalnie i realnie,w przypadku DMC jak wspomniałem widać że jest to robione na siłe by wywołać u gracza myślenie ”ale on jest kozak” i te wulgarzymy mają to niby podkreślać
Gra nastawiona na zachodnich graczy(czyli głównie USA) a tam jak wiadomo roi sie od tego typu buntowników na których wulgaryzmy robią wrażenie
Jak rozumiesz ang to zajrzyj:|http:www.youtube.com/watch?v=BuoUfyMUQTc
@Adorianu Jasne ,jest tak jak napisałeś.Ale w moim odczuciu pierwszy Dante został wykreowany w taki a nie inny sposób żeby wywołać podobny efekt.Po prostu autorzy obydwu koncepcji tej postaci sięgnęli po środki adekwatne do czasów w których tworzono wersje gry.Mi osobiście dialogi w DMC nie przeszkadzały.Niekiedy nawet wywoływały uśmiech na twarzy swoim prymitywizmem(zamierzony efekt?).
Hm. Nadal mam mieszane uczucia po przejściu tego tworu. Capcom i NT definitywnie śmieją się z fanów starej serii (chociażby zrobienie z głównej postaci pół anioła pół demona aka nephilim – zamiast pół człowieka pół demona). Poziom dialogów to żenada czasami… Na pewno nie jest to poziom DMC3/DMC4 (pomijając „I should be the one to fill your soul with light” to ujarzmianie Cerberusa czy Angus vs Dante – były mistrzowskimi scenami 😀 ). |Siekanie czyli esencja gry, jest ok. Dużo prościej trzaskać SSS…
so akurat uważam za wadę. Do tego nie rozumiem dlaczego NT zmusza nas do używania broni anielskiej/demonicznej na niektórych przeciwnikach. Łamie to czasami niektóre combosy :/ . Sorry, ale chciałem przejść grę używając tylko Rebelliona i I&E (pistolety to porażka w tej grze). Ni hu hu się nie da. Brak lock-on na latających upierdliwcach to największa imo bolączka. Parę razy chciałem padem rzucić w monitor. Darksiders II w tym względzie wypada lepiej 😉 . |Lokacje to największy plus tego nowego DmC. Świetne!
są i basta. Dużo lepsze niż w poprzednikach. Tutaj widać klasę NT. Przypomina to trochę Enslaved z kolorami itd. Bajeczne Limbo 😉 .|To teraz powróćmy na chwilę do postaci. Głównego bohatera idzie w końcu przeboleć, bo dojrzewa im dalej w las, ale… Kat wygląda jakby miała downa. Postać do której NIC się nie czuje. Jest płytka. Trish to przy niej wulkan normalnie. Vergil… Nie będę pisał, ale to nie jest ta sama postać co kiedyś. Fani tego nie wybaczą… 🙂 |Mundus z kolei to taki O’Riley teraz. Cold SOTB.
Muzyka nie przypadła mi do gustu mimo tego, że lubię metal i ostre brzmienie. Tutaj… Klimat trochę rujnuje 🙁 .|Wolałbym jakieś upiorne instrumentale. 😛 |Podsumowując dałbym tej grze 7/10. Porządny slasher, których mało na PC. Powinniśmy się cieszyć tym co mamy. Mam nadzieję jednak, że Raiden i spółka zawitają na blaszaki… (bo na Ninja Gaiden, Bayonette, Dante Inferno, God of War itd. liczyć nie ma co 🙁 ).
hmm…a więc jako stary gracz w DMC |Dante jest tylko jeden a to „coś” nim nie jest. Muzyka okropna wygląd przeciwników może być ale tylko zwykłych bo jak widać twórcy nie odrobili zadania domowego i nie dowiedzieli się nic o demonologii Sukkubus to damska wersja demona seksu wątpię by ktokolwiek nawet z najbardziej zdesperowanych chciał by TO z DMC go odwiedziło, dalej Lilith to Matka Sukkubów najpiękniejszy demon ognistowłosa młoda atrakcyjna kobieta a nie jakaś stara wywłoka…
co do trudności poziomów to nephilim przeszedłem z 1 śmiercią na koncie. Teraz czas na bronie niby fajnie wyglądają ale to nie jest to gdy w każdej misji można używać wszystkich bardzo łatwo wbić stylowe punkty a na dodatek gdy w drugim poziomie zdobyłem 4 bronie to przez myśl przeszło Mi że 3 poziom może być poziomem ostatnim…to tyle w temacie dziękuję dobranoc…
Zgadzam się z recenzją, sam wystawiłem identyczną notę. Najnowszy DmC to po prostu mega satysfakcjonujący slasher, a pominięcie go ze względu na różnice z poprzednimi częściami byłoby błędem.
Co do postaci. IMHO różnice pomiędzy postaciami zostały zaznaczone wyraźnie. Kreacja Kat ma wskazywać na to, że mimo wszystko jest ona tylko zwykłym człowiekiem. Kiedy ma się bać to się boi, kiedy ma uciekać to ucieka. I w grze bardzo wyraźnie zostało to zaznaczone. Kat to człowiek, nie nephlim. A co do nephlimów właśnie – Vergil i Dante są braciami bliźniakami, a z tego co udało mi się w grze wyłapać to zawsze Dante przedstawiany jest z matką, a Vergil z ojcem. Może jestem dziwny, ale wydaje mi się, że to
może być tips od twórców a propo tego dlaczego Vergil i Dante w gruncie rzeczy się od siebie tak bardzo różnią. Co do samego Dantego – Osobiście uważam, że jest on o wiele bardziej ludzki od jego pierwowzoru, postać się rozwija, łatwiej się z nim identyfikować jako z wiarygodnym protagonistą.
@Hellspawn – No patrz, a ja grałem w demo i o ile gameplay był wporzo, o tyle umierałem z nudów ze względu na brak wyzwania.
To demo swoją drogą – zawiera jeden z pierwszych poziomów gry. Więc de facto nie dziwota.
Gra jest bardzo dobra ,tylko nie pasuje do tego tytuł i imię bohatera.Przyrównywać ją do 4 czy 3ki to bezsens.Uproszczenie systemu walki,brak lock-on czy chociażby gestów Dantego które można było wklecać w kombosy to dla mnie w Devilu coś nie do pomyślenia.Ale z drugiej strony jakby nie patrzeć na to przez pryzmat poprzedniczek to kawał solidnej siekaniny.Całe żelastwo można zmieniać błyskawicznie,do tego jeszcze „łańcuch” i świetna muza w trakcie walki.Tylko jest jedno ale.To wszystko trwa za krótko.
Kiedy już się rozkręciłem to zaczęło brakować monsterów.Przy tych cyrkach które można odstawiać to naprawdę za szybko się kończą walki.A krwawy pałac z tego co słyszałem ma być jako DLC, więc podziękował.Mogło być wszystko ok gdyby nie dziwna polityka Capcomu i wycinanie z gry tego co powinno być darmo i przedłużyło by żywotność gierki.Co jak co ale warto zagrać ,szczególnie na PC.
Hm, ja mam pewną nadzieję na przyszłość. Sądzę, że i Capcom głupi nie jest. Ninja Theory może robić nadal spin-off’a DmC, kontynuując to co zaczęli. W sumie to dobra siekanina, poziom lokacji, powtórzę jeszcze raz, jest niesamowity (chociażby Virility Factory czy walka z Lilith o_O ). Możliwość w locie zmieniania broni to też fajny bajer 😉 .Jednakże Capcom powinien zrobić DMC 5. Rozwinąć dalej wątek z Nero (syn Vergila jakby nie było). Z Dante jako postacią poboczną, lub alternatywną. Czekam… Na to.
Według mnie obie gry mogą istnieć obok siebie. Gra NT nie ma nic w końcu wspólnego z VN czy mangą. To alternatywne uniwersum. |Capcom zrobił oryginał w iście Japońskim stylu. I niech przy tym zostaną. 😉
Swoją drogą – Plot DMC4 z „z [beeep] wziętym” Nero rzeczywiście mógłby być jakoś rozwinięty. Chociaż IMO Nero nie jest ciekawą postacią at all. Zero backgroundu dali do niego. Przez co całą grę człowiek biega i się zastanawia DLACZEGO i na cholerę. Działania bohatera nie mają prawie żadnej logicznej motywacji. Wiadomo, że w DMC w zasadzie nie o plot chodziło, ale jednak fabuła pt. „uwolnij księżniczkę z zamku – BO TAK” już się dawno przedawniła. Może kolejna część z Nero nadałaby mu jakikolwiek sens.
@Kricz:|Były plany aby to wszystko z Nero rozwinąć i dać mu solidny background (spoiler: Nero jest synem Vergila i możesz to znaleźć na forum Capcom-a). Ale DmC się stał i…