Często komentowane 389 Komentarze

DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry – recenzja
Jak skutecznie odświeżyć zasłużoną, ale już przykurzoną serię z ponaddziesięcioletnią tradycją? Jak powtórnie sprzedać jedną z ikonicznych postaci świata gier, by przemówiła do nowego pokolenia odbiorców, którzy za fajne uznają coś zupełnie innego niż ich poprzednicy dekadę wcześniej? Najlepiej tak - co potwierdza CormaC - jak zrobili to Capcom wraz ze studiem Ninja Theory przy DMC: Devil May Cry. Brawurowo!

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)

Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.

Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.

Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.

Dante naszych czasów

Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.

Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.

Niewesołe miasteczko

Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.

Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.

3, 2, 1… akcja!

Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.

Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.

Czas na małą Rebelię

Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.

Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.

Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.

Sklepik z marzeniami

Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.

Wracaj szybko

Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.

Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.

Ocena: 9.0

—-

Plusy:

  • brawurowe przeszczepienie serii na zachodni grunt
  • znakomity system walki
  • klimatyczna, sugestywna Otchłań
  • gra przemyślana i dopracowana
  • fantastyczne ­udźwiękowienie
  • potencjał wielokrotnego przechodzenia i maksowania
  • przyzwoita długość kampanii – ok. 15 godzin
  • Minusy:

  • naprawdę wymagające poziomy trudności trzeba odblokować
  • 389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”

    1. Co do tego czy Nero jest synem Vergila nie byłbym taki pewien,drugą teorią która również często się pojawia mówi o tym że Nero to syn Spardy,ale spłodzony z inną kobietą.|@Kricz wybacz ale ja zupełnie nie identyfikowałem się z nowym Dante,kiedy ”gadał” z bossami to aż za czoło się łapałem xD,jak dla mnie próbowano z niego zrobić kozaka,i twórcy myśleli chyba że jak będzie klnął na prawo i lewo to jest to właśnie taka oznaka ”kozactwa”,wulagaryzmy nie robią na mnie wrażenia.Ogólnie to nowy Dante

    2. przypomniał mi bardziej podrasowanego Nero.A co do motywacji Nero to w grze było pokazane dlaczego za tą niewiastą tak biegł,i mimo że nie było pokazanego waszego ”backgroundu” to bohater akurat mi się podobał.I po DMC4 liczyłem właśnie że rozwiną bardziej jego wątek,bo były właśnie plotki o spokrewnieniu z Vergilem i o tym że i może On sam się zjawi(na co liczyłem).

    3. Deathroll2097 4 lutego 2013 o 11:15

      @Adorianu – Z tego co zapamiętałem to wymieniał się fakami tylko z Sukkubą która z resztą sama zaczęła 🙂 .No i jeszcze jak wchodził do klubu zostawiając autograf.Fakt ,nie jest to ani kozackie ani śmieszne ale nie było tak jak piszesz że z każdym bossem tylko bluźnił.Z Nero bym go nie porównywał bo on był zdyscyplinowanym ale porywczym żołnierzem a nie chłopkiem roztropkiem co to siedzi w barze i wraca z panienkami w stanie wskazującym.Tylko mają wspólny cel ,obaj ratują niewiasty i ocalają świat.

    4. Ale żeście się przyczepili tej „pyskówki z bossem”, która tak na prawdę jest jedynym punktem zaczepienia i głównym argumentem na to jak głupie są rozmowy Dantego z przeciwnikami. Trzeba być ślepym żeby nie zauważyć, że taki był koncept TEGO KONKRETNEGO bossa, który miał być odrażający w każdym aspekcie. Od wyglądu, przez zachowanie, na języku kończąc. Nie widzę w tym nic dziwnego. Równie dobrze można pozrzędzić o oderwaniu od rzeczywistości starego Dantego. Tyle, że nie widzę w tym sensu.

    5. @Kricz ta, ale widzisz, sęk w tym że (o ile mnie pamięc nie myli) w DMC3 i 4 nie padł żaden ,,fak”. ŻADEN!

    6. Kricz tu nie chodzi nawet o bluzgi, bo Dante da się strawić pod koniec gry (serio, da się go lubić 😉 ), ale bossowie, któzy cały czas powtarzają tą samą linię są żenujący (ile razy pada słowo little shit?).|Vergil to porażka. Co oni z nim zrobili :/ .|Co do Nero to jest SYN Vergila (w kilku miejscach w DMC4 można się dowiedzieć o tym 😛 ). Do tego Capcom potwierdził na forum. Temu też liczyłem na kontynuację 😀 .|Z resztą DMC5 puszczając wodzę fantazji w japońskim stylu…

    7. mogło wyglądać chociażby tak: Trish, Lady, Dante, Nero, Vergil jako grywalne postaci do wyboru po przejściu gry za pierwszym razem.|Tudzież, zmiana postaci w locie ala Marvel vs Capcom/Tekken Tag (czyli wybieramy sobie do misji dane osoby). Ciekawe?|Japończycy i ich fantazja jest jeszcze bardziej wybujała, więc cholera… Trochę się zawiodłem, że Brytole DmC robili (ale, psychodeliczne lokacje to majstersztyk). Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Oby te same zapowiedzi Capcoma jak z RE 😉 .

    8. Capcom nie potwierdził że Nero jest synem Vergila,jedna osoba z Capcomu tak napisała,ale potem od Capccomu poszło info by nie traktować tego poważnie.

    9. Ja uwielbiam inną rzecz związaną z bossami. Jak stoją w miejscu i nic nie robią.

    10. To podobnie jak w dmc2.

    11. Co do bossów – Osobiście najbardziej podobała mi się ostatnia walka, przedostatnia też była w miarę spoko biorąc pod uwagę, że wcześniejszym zwyczajnie brakowało kopa, dynamiki, czegoś co by dało wyraźnie znać graczowi, że walczy z pierniczonym bossem. NT mogło się trochę bardziej postarać nie tyle przy ich projektowaniu co przy dynamice starć. Bo to co zaserwowali nam w DmC jest niczym więcej jak poprawną, podręcznikową walką z bossem pt „czekaj aż uderzy i kontratakuj kiedy się odsłoni/jest oszołomiony.”

    12. A cholera, NT POTRAFI robić etapy CUDNIE dynamiczne. Potrafi ożywić świat dookoła i myślę, że z tym nie ma absolutnie żadnej dyskusji. Szkoda tylko, że tak jak reszta gry potrafiła zaskakiwać złożonością poziomów i cholerną sprawnością zmieniania świata – tak pierwszych kilku bossów pokonuje się schematycznie jak bozia nakazała. Ta gra aż prosi się o wciśnięcie do niej mega dynamicznych walk z bossami. No, a niestety dostaliśmy jedynie „poprawne” ciachanie większych niż zwykle przeciwników.

    13. @Neroese – So f*ckin what? Serio, nie czaje tego argumentu. Niektórzy nadużywają go w taki sposób, że po podsumowaniu wychodzi na to, że Dante nic nie robi tylko chodzi i bluzga całą grę. Gramy w tytuł dla dorosłych, a w dodatku reboot ten uzachodnia serię. Podkreślam, że ostatnimi czasy dizajnerzy przeróżnych odnóg pop kultury złapali trend URZECZYWISTNIANIA historii nierzeczywistych. Przypomnij sobie chociażby najnowsze filmy Mrocznego Rycerza czy Spider-mana.

    14. Bruce Wayne nie jest już biegającym w gumowych gaciach nietoperzem ścigającym różnych, dziwnych przestępców. W dzisiejszych czasach Wayne jest detektywem, miliarderem, wyposażonym w najnowsze cuda techniki mrocznym mścicielem próbującym udaremnić plany szaleńców i psychopatów. O wiele bardziej dojrzalsze. My point is – mniej więcej to samo dzieje się właśnie z DmC. Twórcy próbują stworzyć świat na tyle nierealny, żeby był ciekawy, ale tym samym przyrównać go do naszej rzeczywistości żeby był nam bliższy.

    15. A jedną z rzeczy, które nadają historii wiarygodności są nawet takie malutkie niuansiki jak buntowniczy charakter Dantego, wplecione przekleństwa charakterystyczne dla jego postawy, ale i postawy nas jako cholera ludzi :X Nie przekląłbyś siarczyście jeśli zaskoczyłoby cie stadko demonów? Jasne, że byś przeklął.

    16. Deathroll2097 4 lutego 2013 o 22:20

      @Kricz – Chodzi o kontrast z poprzednimi częściami.To tak jakby grupa blackmetalowa zaczęła grać kolędy i mówić przy tym naokoło jacy to byli be jako blackmetalowcy.A podobnie jest z DmC.Sami twórcy robią sobie jaja ze starego Dantego próbując dać do zrozumienia że to nowy jest cool.I nie chodzi tu o włosy czy faki jak niektórym się wydaje.

    17. Deathroll2097 4 lutego 2013 o 22:45

      @Kricz – Dla mnie bardziej dojrzalsza była fabuła DMC4 która bardziej nawiązywała do współczesności niż DmC.A co do gacka to jak pamiętam z komiksów to zawsze taki był czyli miliarder wyposażony w cuda techniki.Tyle że w latach 80 np nie używał zbyt dużo elektroniki ze względów oczywistych.

    18. Fabuła w DMC4? Like seriously? Tam była JAKAKOLWIEK warta wspomnienia fabuła? |Co do twórców – co żeś myślał, że na starcie gry walną ci ekran z przeprosinami, że niestety robią reboot więc masz im wybaczyć, że twojego bohatera w nim nie będzie? Ich Dante jest ich, lepszy, gorszy – to podlega subiektywnej ocenie, w każdym razie nie możesz być zdziwiony, że go bronią, a nie chylą z pokorą głowy i błagają o zrozumienie.

    19. Co do robienia sobie jaj ze starego Dantego: Serio myślałeś, że twórcy zmarnują taki potencjał jak robienie sobie żartów nowego – buntowniczego Dantego ze starego – cynicznego Dantego? Na prawdę myślałeś, że jakiekolwiek studio byłoby w stanie odmówić takiego komentarza? Biorąc pod uwagę, że każdy Dante (niezależnie od uniwersum) odznacza się żartobliwością – robienie sobie uszczypliwych dowcipów na temat poprzedników jest wręcz jak najbardziej NA MIEJSCU.

    20. Deathroll2097 4 lutego 2013 o 23:43

      Była o fanatyku religijnym i związanych z tym wydarzeń i postaci.Ano to żem myślał ,że chociaż zrozumiesz to co napisałem.Chodziło mi o podejście twórców do poprzedniczek z którego wnioskuję ,że mają tą akurat postać gdzieś jak i jej fanów.A widząc sytuację Capcomu który coraz bardziej się gubi,powinni bardziej brać do siebie reakcję graczy a nie robić sobie jaja.

    21. Deathroll2097 5 lutego 2013 o 00:00

      Stary nie był buntowniczy ,a to dobre.Radzę zagrać i przejść do końca którąś z poprzednich części ,bo widać ,że nawet nie wiesz co piszesz.

    22. Deathroll2097 5 lutego 2013 o 00:26

      Napiszę inaczej.Nieczęsto się zdarza ,wybierając produkt danej firmy,kupując go ,nagle firma daje ci do zrozumienia żeś frajer ,bo kupowałeś ich poprzednie wyroby.Ja nie traktuję tego jako żart ,gdy ktoś robi ze mnie idiotę.Może ty lubisz takie żarty ,ja nie.

    23. NarcissusBaz 5 lutego 2013 o 14:06

      Nie miałem świra na punkcie pierwszych części, więc podszedłem do rebootu serii na spokojnie i obiektywnie. Gra wciąga niesamowicie. Zgadzam się z oceną i też wystawiłbym 9 na spokojnie. Co do wyglądu Dantego, wokół którego od samego początku było tyle szumu – wg mnie to facet w białych i długich włoskach jest bardziej zniewieściały, niż przystrzyżony na krótko brunet. Zresztą, jakiego faceta obchodziłby wygląd głównego bohatera, jeśli dostaliśmy Kat – jedną z najśliczniejszych wirtualnych dziewczyn 🙂

    24. Od kiedy to włosy które nie sięgają nawet ramion są uważane za długie?|Dzisiejsze skale ocen mnie bawią, według nich dmc3 powinno dostac z 50/10 minimum.

    25. Deathroll2097 – Myślałem, że już coś wspomniałem o twórcach, którzy robią reboot i nie mają zamiaru cię za to przepraszać. Jeśli brak ci takiej odrobiny dystansu żeby przełknąć dowcip europejskiego DmC odnośnie japońskiego DMC to myślę, że możemy zakończyć tą dyskusję w tym miejscu.

    26. Deathroll2097 5 lutego 2013 o 15:25

      Kricz – Ja też tak myślę.W sumie do niczego ta dyskusja nie prowadzi.

    27. NarcissusBaz 5 lutego 2013 o 16:41

      MartiusGW – żadna ze mnie kosmetyczka, fryzjer, ani modniś. Może Ty dzielisz długość włosów w skali 25-stopniowej, ale jak dla mnie to facet może być łysy, mieć krótkie włosy, albo długie. Włosy do ramion nie można „krótkimi” chyba nazwać? Nie wiem, jak można było tę dyskusję uczynić bardziej bezsensowną i nie na temat, niż gdy ktoś ma irracjonalny kłopot z tym, jak ktoś inny określił długość włosów postaci z gry komputerowej.

    28. Szkoda, żę NT i Capcom oparli na tym swoją obronę przed krytyką. „Nie podoba wam sie bo ma inne włosy buu”.|Orginalny Dante na włosy długie mniej więcej do połowy szyi, jak dla mnie to bardziej średnia długość.

    29. Capcom jednak słucha graczy jeśli sprzedaż idzie w dół (vide seria Resident Evil. Część 5 i 6 to porażka na całej linii i rozmienianie na drobne dobrej serii survival-horror. Stąd też… Capcom zapowiada powrót do korzeni ).DmC od Ninja Theory ma rację bytu. To dobra gra. Niestety 9/10 to absurd. To nie jest gra ocierająca się o perfekcję (porównajcie to z Ni No Kuni chociażby które w CDA… Dostało 8+ LOL, a wg wielu to najlepsze RPG jakie kiedykolwiek wydane zostało na PS3).

    30. Mam nadzieję, że DMC5 zrobi Capcom i stara ekipa a NT będzie dalej rozwijać swojego DmC. Bo szczerze czekam na więcej… I zakończenie też zapowiada, że to więcej nastąpi. Już z lock-onem i mam nadzieję, że bez bzdurnego ograniczania gracza do używania danej broni vs rodzaj przeciwnika (strata płynności w rzezaniu kombosów odczuwalna. Na wyższych lvlach trudności 🙁 ).A co do Kat, to ona przy Trish… Nie ma startu nawet. Przypomina bardziej Lucy(?) z DMC2 (też takie bezpłciowe dziewczę) 😛 .

    31. info0|W dmc2 była Lucia. Ogólnie druga część jest strasznie nijaka, po sukcesie pierwszej czesci capcom dał sequel do zrobienie innemu studiu niż te które zapracowało na swój sukces – Little Devil prowadzone przez Hideki Kamiya. Po średnim przyjeciu jednak zrobili swietny dmc3. Tak czy siak wyglada na to, ze ludzie podejmujacy wazne decyzje w Capcomnie nie potrafia uczyc sie na błędach.

    32. Deathroll2097 7 lutego 2013 o 21:45

      Arkham – Witaj,i co pomyślałeś patrząc na wizerunek ojca?|Dante – Czułem się, jakbym się gapił w brudny kibel.|To mówi samo za siebie ,jaki to stary Dante był „cyniczny”(DMC3).

    33. killermaster09 8 lutego 2013 o 11:35

      Mam gdzieś to, czy ten koleś to Dante czy nie Dante, byle tylko mi się dobrze grało. Może to dlatego że nigdy nie byłem mega hardkorowym fanem DMC.

    34. Deathroll2097|Lepsze to niż „wiadome określenie”, pokazywania środkowego palca itd.|Zresztą scenka o któej mówisz ma kilka lepszy lini|-Czemu wtykasz nos w sprawy innych rodzin? Nie masz żadnego hobby?|- Po transformacji Arkhama – Mój ojciec nie był tak obrzydliwy. Widać to po mnie. Zresztą teraz twój wygląd do ciebie pasuje.

    35. Też nie widzę fenomenu DMC.

    36. piotrekmolendo 9 lutego 2013 o 00:26

      Gra dobra tylko szkoda że za łatwa

    37. przeszedłem w 9 godzin na średnim gra jest znacznie łatwiejsza przez miejsca zapisu bo nie zaczyna się od początku mapy jak się padnie tylko od punktu zapisu .|gra jest świetna nic jej nie brakuje jak pisałem kilka miesięcy temu w komentarzu :kupie i przejdę , tak tez zrobiłem 1 dzień 9 godzin ale nie wycisnołem wszystkich soków z gry.Stary dante przy nowym wychodzi na świętoszka , nowy jest młody pyskaty pewny siebie arogancki ale ma ten styl oraz nie jest emo. Polecam grę dobry singiel

    38. Nowy styl Dantego jest jak dla mnie odrzucający. Stary Dante był zabawnie cyniczny, jego ripost słuchałem z „bananem” na twarzy, co do nowego jestem zmieszany… być może twórcy chcieli w nieco przesadzony sposób ukazać młodzież, ale kiedy usłyszałem jego dialog z jednym z bossów to mnie aż odrzuciło :/

      Nie używamy wulgaryzmów w żadnej formie. Nawet wykropkowanej – Treser

    39. Niestety ten dialog przez całą grę się powtarza, prawda? :/ W kółko. Zapętlony.

    40. Nowy DmC dostarczył mi tego czego oczekiwałem, solidny prequel z jajem, ładną grafiką i płynnością walki. Zakapiorom którzy nie grali ze względu na wygląd bohatera lub innym wymyślnych powodów szczerzę współczuję i apeluję do nawrócenia 😛

    41. Dyzio19|To nie jest prequel

    42. Kricz bronisz tego nowego DmC jakby był najlepszą częścią ever. Tak nie jest. DMC3 bije tą grę pod względem mechaniki, złożoności kombosów i jednak, bohaterowie ze starej gwardii byli przerysowani na maksa (w końcu to Japonia i NIKT DMC nie traktuje poważnie).|Nowy Dante jest wulgarny przez całą grę. Może nie on sam, co bossowie, którzy flugają na lewo i prawo (począwszy od Huntera, po Sukkubus, Boba, Lilith na Mundusie kończąc, bo Vergil jest bardziej cywilizowany 😉 ).|I tak ta gra to nie żaden prequel.

    43. Tylko alternatywna historia, która z Visual Novels i poprzednimi częsciami NIE MA NIC wspólnego. To czysta kreacja Ninja Theory bez udziału ludzi którzy maczali palce w oryginale 😉 . Wszakże po to Capcom ich wybrał.Teraz tak, przechodzę tą grę poraz 3ci, bo nawalanie jest przyjemne (w stosunku do poprzednich gier NT to istny skok jakościowy jak z Fiata 126p do Ferrari Enzo :O). Irytują pewne rzeczy, ale mam nadzieję, że DmC2 je naprawi (jeśli kiedykolwiek wyjdzie). Oby… 😉

    44. Bronię, bo IMHO jest najlepszą częścią. Przeszedłem DMC3 i DMC4 z czego żeby nie być gołosłownym „trójkę” przechodziłem raz jeszcze dosłownie kilka dni temu. No i trzeci raz przechodzę DmC. Równolegle. I jak DMC3 jest fajne tak DmC jest po prostu fajniejsze. No i w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo jednak rebootowy Devil jest grą nową kiedy oryginalny ma swoje lata. No i spoko, w 2005 roku był genialny, ale teraz został przegoniony, to naturalna kolej rzeczy. Umarł król, niech żyje król.

    45. Gra świetna, dynamiczna i jak na slashera całkiem długa. Naprawde przednia zabawa. Pozdrawiam

    46. Kricz|Twoja argumentacja mnie dobja, „po prostu fajniejsze”. Już pędze do sklepu to kupić bo mnie przekonałeś…

    47. Chociarz nie gralem jeszcze w żadnego DMC’a to pomoge wam dobic 300 komentarzy.

    48. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 12:37

      No to mamy 300 😛

    49. MatiusGW – Ja nie mam zamiaru cie przekonywać. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, żeby cokolwiek cie przekonało do tej gry. Jasne, że mogę wymieniać elementy DmC, które są lepsze od DMC. Oczywiście, że mogę. Ale nie widzę w tym sensu. Jeśli ślepo trzymasz się tego, że gra jest gowniana mimo tego, że recenzenci twierdzą inaczej, mimo tego, że w nią nie grałeś… to proszę bardzo. Żyj dalej z klapkami na oczach. Mi krzywdy nie robisz. Co najwyżej jest mi smutno, że NT obrywa po uszach za zrobienie dobrej gry.

    50. Kricz|Brak balansu, brak poziomu trudności, dziurawa i obrażliwa fabuła, same cudne plusy nie?|NT obrywa po so zadufanymi bufonami, którzy myślą, że są artystami.|Bardzo mi się spodobało gdy Tameen uznał, że animacje w Uncharted są przesadzone, gdy ludzie za to odpowiedzialnie się zdziwili Tameen uznał, że używając słowa przesadzone nie miał tego na myśli.|Tak samo w jednym z wywiadów uznał, że Dante nie jest już cool po czym gdy został o to zapytany na twiterze uznał, że ludzie coś wymyślają. Pełna profesk

    Dodaj komentarz