Często komentowane 389 Komentarze

DMC: Devil May Cry – recenzja

DMC: Devil May Cry – recenzja
Jak skutecznie odświeżyć zasłużoną, ale już przykurzoną serię z ponaddziesięcioletnią tradycją? Jak powtórnie sprzedać jedną z ikonicznych postaci świata gier, by przemówiła do nowego pokolenia odbiorców, którzy za fajne uznają coś zupełnie innego niż ich poprzednicy dekadę wcześniej? Najlepiej tak - co potwierdza CormaC - jak zrobili to Capcom wraz ze studiem Ninja Theory przy DMC: Devil May Cry. Brawurowo!

DMC: Devil May Cry
Testowano na: X360, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)

Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mógłbyś popłakać za starym Dantem, musisz szukać gdzie indziej. Osobiście nie ekscytuję się japońszczyzną, nie identyfikuję się z chłopaczkami, których ze względu na śliczne buźki i uniseksowe fryzury czasem trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od dziewczyn, absolutnie też nie pociąga mnie estetyka mangi i anime. Stąd cykl Devil May Cry nigdy do mnie nie przemawiał. Można więc powiedzieć, że jestem modelowym przykładem odbiorcy, którego Capcom próbuje pozyskać, „resetując” serię i przeszczepiając ją na zachodni grunt. No i rzeczywiście czuję się pozyskany – DmC to znakomita gra, od której odrywałem się do obowiązków z ciężkim sercem i do której bez wątpienia wrócę na domowej konsoli. Każdy, kto zbojkotuje ją ze względu na nowy image protagonisty, zrobi na złość przede wszystkim sobie. Zwłaszcza że zmiany dotyczą głównie wyglądu bohatera – nie jest tak, że ekipa Ninja Theory zostawiła w koszyczku pod drzwiami zupełnie inną postać o znajomym imieniu.

Dante wciąż jest aroganckim synem Spardy Evy, pyskuje w twarz największemu skurczybykowi, a wyskakujące w mrocznym korytarzu strachy zbywa lekceważącym „yeah, whatever”. Poznajemy go w klubie nocnym, z którego wraz ze striptizerkami przenosi się do taksówki, a potem do swojego domu na kółkach. Następnego ranka w całkowitym negliżu i nieświeży (dobrze, że przynajmniej jego poorane tipsami plecy błyskawicznie się zagoiły) otwiera drzwi pięknej nieznajomej, która przychodzi ostrzec go przed niebezpieczeństwem.

Ta mało poważna scena (newralgiczną część ciała chłopaka ledwo zasłaniają elementy otoczenia, np. latające po wnętrzu przewróconej przyczepy śmieci) to początek przygody, podczas której egoistyczny smarkacz przemieni się – jakżeby inaczej – w zdeterminowanego wojownika gotowego stanąć w obronie słabszych. Katalizatorem metamorfozy jest przywołanie zatartych wspomnień z dzieciństwa i odkrycie przez Dantego własnego pochodzenia tłumaczącego jego odmienność.

Dante naszych czasów

Choć przez fabułę DmC przewija się kilka osób znanych z oryginału, Kat – wspomniana ślicznotka łomocząca z rana w drzwi przyczepy – do nich nie należy. Jako medium jest obok Dantego jedną z niewielu osób potrafiących zobaczyć świat ukryty przed oczami szaraczków. Całość, jak na pewno zdążyliście zauważyć, nie jest już natomiast dziwaczną wariacją na temat średniowiecza, z jaką mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach serii. Teraz to zbliżona do naszej rzeczywistość, w której zniewoleni ludzie nie są nawet świadomi własnego jarzma, bo trzyma się ich w ryzach nie za pomocą ZOMO i szeroko rozumianego terroru, lecz metod bardziej subtelnych.

Niemal absolutną, ale dyskretną władzę ma Mundus – potężny demon, który nie musi wysyłać swych siepaczy na ulice miast, bo wbił swoje pazury głęboko w świat biznesu, mediów i polityki. Gdy widzimy go po raz pierwszy, przechadza się po gabinecie na szczycie biurowca i otwarcie grozi przez telefon prezydentowi. Obywateli utrzymuje w stanie obojętności dzięki chętnie przez nich konsumowanemu otępiającemu napojowi Virility i pierze im mózgi za pośrednictwem stacji telewizyjnej Raptor News. Jej prowadzący – niejaki Bob Barbas – to kłamliwa, cyniczna gnida faszerująca widzów propagandą i strasząca ich zwyrodniałymi „terrorystami”. Tak przedstawia tych nielicznych, którzy rozumieją, co dzieje się wokół nich, i próbują stawiać opór. Nie jest to może szczególnie finezyjna satyra na współczesne realia, ale bywa zabawna – np. gdy dowiadujemy się, że pracownicy działu księgowości korporacji Mundusa „już dawno przestali być ludźmi”.

Niewesołe miasteczko

Chwilę po Kat w wesołym miasteczku, koło którego Dante zaparkował przyczepę, pojawia się wielki, szkaradny i wspaniale zaprojektowany demon łowca wysłany przez Mundusa uważającego bohatera za zagrożenie dla swoich planów. Potwór wciąga chłopaka do Otchłani – koszmarnej, pokręconej wersji codzienności. Deski mola pękają, latarnie uliczne skręcają się owinięte dziwacznymi pnączami, a rozedrgane powietrze przybiera upiorną barwę. Sznury lampek dziko łopoczą na wietrze, niektóre karuzele wirują jak oszalałe, a inne zniechęcają do jazdy obrzydliwymi konikami. Szyldy zmieniają treść, namawiając do folgowania zachciankom – obżarstwu i bezmyślnemu wydawaniu pieniędzy. Tu i ówdzie migają widmowe sylwetki ludzi z prawdziwego świata, fragmenty nabrzeża i strzaskanej wieżyczki przeczą prawom fizyki, wisząc w powietrzu, nieco później zaś w górę unoszą się całe budynki.

Wykreowany przez Ninja Theory wymiar demonów, w którym spędzamy niemal całą przygodę, jest duszny, klimatyczny i sugestywny, a lokacje cieszą oko dużą szczegółowością. Znalazło się również miejsce na odloty – prowadzony przez odpychającą kochankę Mundusa klub nocny po przejściu w Otchłań zamienia się w pulsujący w rytm imprezowej muzyki zbiór zawieszonych w przestrzeni neonowych platform, kolumn i schodów. Japoński posmak, ale bez charakterystycznej dla tamtejszych grafików koncepcyjnych przesady, mają również przeciwnicy, a zwłaszcza bossowie. Zmierzymy się między innymi z monstrualnym płodem, który chroni połączoną z nim czymś na kształt pępowiny matkę, wsysając ją do swojego pępka.

3, 2, 1… akcja!

Akcja rusza z kopyta już na samym początku, a przez kolejne piętnaście godzin – mniej więcej tyle potrzeba, by poznać historię na normalnym poziomie trudności – rzadko zwalnia. Kampanię podzielono na dwadzieścia całkowicie liniowych etapów, do których można swobodnie wracać z menu po ich zaliczeniu, by potężniejszym bohaterem śrubować rekordy punktowe (czeka na nie sieciowa tablica wyników), a także gromadzić przegapione lub będące wcześniej poza zasięgiem postaci znajdźki.

Wśród ukrytych fantów są m.in. klucze otwierające drzwi do 21 misji specjalnych. To kilkuminutowe wyzwania polegające na stoczeniu na arenie walki obwarowanej dodatkowymi regułami (np. przeciwnikami wrażliwymi na ciosy jedynie w powietrzu) czy uporaniu się ze złośliwym torem przeszkód. Podczas zadań tego drugiego typu bawiłem się świetnie, bo Dante jest bardzo mobilny. Z czasem nabywa zdolność pokonywania „ślizgiem” nad ziemią znacznych odległości, a także chwytania łańcuchem określonych elementów otoczenia (lub oddalonych nieprzyjaciół), by przyciągnąć się do nich lub szarpnąć je ku sobie. Trochę żałuję, że gra nie kładzie większego nacisku na związane z tymi umiejętnościami sekwencje zręcznościowe. Z drugiej strony rozumiem, że to nie Prince of Persia i takie dodatki nie powinny nadmiernie rozwadniać pierwszoplanowej atrakcji – walki, która w nowym DmC zrealizowana została fenomenalnie.

Czas na małą Rebelię

Jej ogromną zaletą jest przystępność – nie trzeba być weteranem slasherów, by czerpać z niej przyjemność. Jeżeli ktoś nie chce zagłębiać się w niuanse i zawracać sobie głowy trybem treningowym (umożliwiającym przećwiczenie ciosów i ich kombinacji w bezstresowych warunkach), może przejść grę, wykorzystując w kółko kilka podstawowych ruchów i zmieniając broń tylko wtedy, gdy jakiegoś przeciwnika da się skrzywdzić wyłącznie konkretnym typem oręża.

Kto jednak chciałby się ograniczać, mając do wyboru takie bogactwo możliwości oraz wyborny system walki, który pozwala w prosty sposób tworzyć zapierające dech w piersiach sceny i czuć moc prowadzonej postaci? Ataki z łatwością łączą się w kombosy, a te z kolei aż proszą się o to, by ciągnąć je w nieskończoność. Wystarczy przytrzymać lewy lub prawy trigger pada, by zamiast mieczem (nazwanym, rzecz jasna, Rebellion) bohater uderzył bronią anielską lub demoniczną. Pierwsza kategoria obejmuje lekkie narzędzia do przerzedzania większych grup słabszych straszydeł – kosę Osiris, która rośnie w siłę z każdym kolejnym zadanym nią ciosem, by po naładowaniu wyrządzać większe szkody, oraz Aquilę, czyli parę miotanych ostrzy wracających do Dantego i działających jak czakramy w Kingdoms of Amalur: Reckoning. Broń piekielna – topór Arbiter oraz rękawice Eryx – jest z kolei powolna, ale zadaje duże obrażenia i pozwala kruszyć tarcze, w jakie wyposażono niektórych nieprzyjaciół. Arsenał uzupełniają duet pistoletów Ebony & Ivory, strzelba Revenant oraz Kablooey – spluwa wyrzucająca przyczepne ładunki wybuchowe detonowane na życzenie. Z tego zestawu szczególnie upodobałem sobie Revenanta, który po wykupieniu odpowiedniego ulepszenia pozwala oddać trzy błyskawiczne strzały okraszone widowiskową animacją kręcenia pukawką młynków i nafaszerować siekańcami wszystko, co miało pecha być w pobliżu.

Każda broń daje dostęp do szeregu charakterystycznych dla niej ataków, kombosów i upgrade’ów nabywanych między misjami lub za pośrednictwem napotykanych w Otchłani posągów. Warto nadmienić, że każdy zakup można najpierw przetestować, a jeśli później uzna się go za mało przydatny – sprzedać, odzyskując ulokowane w nim punkty rozwoju.

Sklepik z marzeniami

Sklepik daje też możliwość nauczenia Dantego kilku umiejętności ogólnych (np. natychmiastowego kopnięcia przyciągniętego łańcuchem potwora), a także zaopatrzenia go w ułatwiające przetrwanie przedmioty – lekarstwa czy artefakt permanentnie podnoszący zdrowie. Na normalnym poziomie trudności – devil hunter – nie trzeba jednak robić większych zapasów medykamentów, bo gra jest raczej bezstresowa. W ciągu całej przygody zginąłem podczas walki zaledwie kilka razy, a specjalnej zdolności Devil Trigger zmieniającej Dantego na chwilę w chodzące zniszczenie nie używałem prawie w ogóle. Spragnieni wyzwania powinni zdecydować się na tryb nephilim, a na szczególnie wytrwałych czekają następne, odblokowywane z każdym kolejnym przejściem kampanii. Wpływają one nie tylko na siłę nieprzyjaciół, ale np. na zachowanie bossów. W najbardziej hardkorowej odmianie rozgrywki pogromca demonów pada po pierwszym otrzymanym ciosie.

Wracaj szybko

Trudno jest mi wytknąć DmC jakiekolwiek istotne niedociągnięcie. Owszem, może się zdarzyć, że dwa dialogi nałożą się na siebie, jeżeli zrobi się coś szybciej, niż przewidzieli twórcy. Bywa też – ale bardzo rzadko i raczej bez bolesnych konsekwencji – że kamera podstawi graczowi nogę. To jednak drobiazgi, które uświadomiły mi, jak przemyślane i dopracowane jest najnowsze dzieło Ninja Theory. Do tego świetnie wygląda, co zawdzięcza zarówno technologii Unreal Engine 3, jak i dobrze zaprojektowanym lokacjom oraz demonom. Ścieżka dźwiękowa autorstwa zespołów Combichrist Noisia – rozpięta od budujących napięcie dźwiękowych „plam”, przez melancholijny fortepian, aż po zagrzewające do walki energiczne utwory z agresywnymi wokalami – dobrana została rewelacyjnie.

Rok 2013 rozpoczął się fantastycznie – już pierwsza duża premiera przyniosła nam porywającą produkcję, która bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę innym kandydatom do tytułu najlepszej gry akcji. Brytyjczycy z Ninja Theory po mistrzowsku wywiązali się z zadania rewitalizacji serii i mam nadzieję, że Dante zostanie z nimi na lata.

Ocena: 9.0

—-

Plusy:

  • brawurowe przeszczepienie serii na zachodni grunt
  • znakomity system walki
  • klimatyczna, sugestywna Otchłań
  • gra przemyślana i dopracowana
  • fantastyczne ­udźwiękowienie
  • potencjał wielokrotnego przechodzenia i maksowania
  • przyzwoita długość kampanii – ok. 15 godzin
  • Minusy:

  • naprawdę wymagające poziomy trudności trzeba odblokować
  • 389 odpowiedzi do “DMC: Devil May Cry – recenzja”

    1. Tak, MartiusGW. Masz rację, gra jest totalnie do [beeep]. Wiesz lepiej, ja wiem. Nie graj w nią. |Mi krzywdy nie robisz, ja mam zamiar przejść ją trzeci i czwarty raz. Ale wygląda na to, że się totalnie nie znam i nie mam gustu, recenzenci też urwali się z choinki. Albo lepiej, wszyscy byli kupieni. Idź głosić słowo boże po forach, czy gdziekolwiek. Błogosławieni, którzy nie grali, a uwierzyli.

    2. Uważaj, bo fani serii nie obrażali NT.

    3. @Kricz|Gratulacje, spełniasz wszystkie potzrebne warunki na redaktora CDA. Jedyne co teraz musisz robić to pisać o sytuacjach, o których nie masz zielonego pojęcia i recenzować gry, dając w minusach za trudne/mało ludzi gra w multi/zbyt japońskie.

    4. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 15:51

      DmC jest uproszczone pod każdym względem w porównaniu choćby do 4.Misję na SSS wbijasz bez problemu ,gdzie w czwórce trzeba było się nieźle napocić by ją nabić .Wszystkie znajdźki przy masterowaniu trza było nabijać za każdym podejściem.W DmC raz znajdziesz kluczyk ,pacniesz kilka duszyczek i z gołwy.I to raz znalezione przechodzą na wyższe poziomy trudności.Sekretne misje to kpina,wszystkie pękły za pierwszym podejściem.A walkę w powietrzu można ciągnąć w nieskończoność co też mądre nie jest.

    5. Kricz|Wyrażam tylko swoją opinie i co sądzę o Ninja Theory. Po zagraniu w demo, obejrzeniu trailerow i gameplayow uznałem, że nie warto tej gry kupować. Wkurzają mnie tacy ludzie jak Ty, którzy biorą so siebie to, że ktoś nie lubi tej samej gry to Ty. To, że jeszcze przyznajesz się, że twoim zdaniem starym fanom przeszkadzają tylko włosy pokazują twoją ignorację.

    6. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 16:00

      A co do hejtu..Kiedy fani na początku zwracali uwagę NT cywilizowanie ,na słowa krytyki zaczęli walić bany na forach strony,besztać ludzi i w ogóle zgrywać kopciuszka ,bo oni wiedzą lepiej ,jak ma to wyglądać.No i wygląda ,jak wygląda.

    7. Wpiszcie sobie na YT „reactions to first DmC trailer” albo cokolwiek co ma w tytule „suck” i „DmC”. Tyle z waszego cywilizowanego zwracania uwag. |@zoldator – Zauważ, że to nie ja jestem osobą, która ocenia grę w którą nie grała. Serio, większość z was już dawno temu miała wyrobione zdanie o nowym DmC. Prawda jest taka, że bojkotujecie tą grę, bo jest INNA niż DMC. Wy nie chcecie rebootu. Nie ważne jak dobry by nie był – wy go nie chcecie. I to jest problem ogólnopojętej braci zwanej „fanami”.

    8. Reboot jest odczytywany jako atak na oryginalną serię. Tyle, że trzeba iść z duchem czasu. Nikt nie będzie zwracał uwagi na płacz, żaden developer nie postawi kroku wstecz tylko po to żeby paru skrajnie podjaranych fanów 8-letniej gry było udobruchanych. DmC jest krokiem w przód dla serii. Nie zrozumcie mnie źle – DMC jest dobre. Dopiero co je ponownie ukończyłem. I. JEST. DOBRE. Ale to nie jest „triple A” na miarę 2013 roku. W żadnym wypadku. DmC jest. Możecie (i będziecie) sobie wmawiać, że jest słabe.

    9. Dlatego, bo jest inne. Znajdziecie dziesiątki powodów żeby poprzeć swoje zdanie. Ogólnych i wątpliwych, może czasem nawet trafnych, ale na pewno popartych uprzedzeniami. Gdyby DMC nie istniało, a DmC byłoby pierwszą, oryginalną częścią – teraz komentarze pod tym newsem były by przepełnione nie hejtem, a radością czerpaną z dobrej gry.

    10. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 17:20

      Tak ,tylko że od pierwszego trailera sporo czasu minęło i każdy może na YT na bieżąco wpisywać DmC suck itp.Mi chodzi o uwagi które pofrunęły w stronę i na stronę NT a nie na YT.No ale whatever ,ja o rybie,ty o grzybie.A grę zakupiłem,przeszedłem,odstawiłem.Czekam aż wydadzą krwawy pałac ,bo masterować tam nie ma czego.Upraszczanie wszystkiego dla mnie nie jest krokiem w przód.

    11. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 17:39

      Zresztą wyniki sprzedaży mówią same za siebie ,jak to poszli z duchem czasu.A najlepiej sprzedało się w Wielkiej Brytanii ,co jest bardzo ciekawe.

    12. Design poziomów, ilość combosów, szybkie switche broni, brak większych problemów z kamerą, jako tako trzymająca się kupy fabuła, zróżnicowani przeciwnicy, znacząco różniące się od siebie poziomy trudności. Nie mów mi, że to nie jest krok w przód względem serii.

    13. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 18:03

      Mi najbardziej 'leży” 4 ,więc do niej będę się odnosił.Design poziomów to kwestia gustu,kamerę w czwórce też można było bez problemów obracać,tylko w niektórych momentach była na sztywno by pokazać ciekawszy obiekt.Ale poziom trudności ,nie wiem ,może dla mnie jest niski,nawet na DMD a za tym idzie ginący fun z kombosów.No bo co z tego ,że mając do dyspozycji dużą ilość kombinacji,nie ma się na kim rozkręcić,bo przeciwników jest zwyczajnie za mało.

    14. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 18:08

      A gra bez wyzwania szybko się nudzi.I tak jak pisałem ,czekam na krwawy pałac bo tam będzie można pociachać dłużej.Dla mnie jedynym minusem 4 jest backtracking ale to przebolałem i gram w to już piąty rok i jeszcze nie mam dość ,a niestety o DmC zapomnę szybko.

    15. Ja nie wiem. Gram równolegle w DmC na „Son of Sparda” i w DMC3 na… chyba normalnym, trudno powiedzieć, bo menusy tej gry są tak posrane, że mogłem nie zauważyć wyboru poziomu. W DMC ginę z reguły na bossach, w DmC podczas przechodzenia poziomów. Jeśli przechodzisz DMD i uważasz, że jest łatwy to nie wiem… gratuluję ci refleksu, ogarnięcia czy czegokolwiek… chyba. IMO poziom trudności DmC jest wymagający, trzeba tylko go odblokować. Przeciwnicy wymagają różnych strategii, a ich typów jest pokaźna ilość

    16. Za to przy DMC4 napociłem się dużo mniej niż DMC3. A trzeba wspomnieć, że DMC4 było pierwszą odsłoną, z którą miałem styczność. Btw. Serio uważasz, że DmC nie stawia wyzwań? Nie wiem, może ja dziwny jestem. Ale jeśli chodzi o trudność to właśnie DmC postawiłbym najwyżej(biorąc pod uwagę nawet nephlim). Ale bez bicia się przyznaję, że nie mam pojęcia na jakim poziomie grałem w DMC3. A DMC4 zwyczajnie nie pamiętam. Podejrzewam, że trójka leci na normalnym, a czwórkę na trudnym zwyczajowo przechodziłem.

    17. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 18:48

      Może z przyzwyczajenia ,bo podobnie gra się Nero ,a „łańcuch” Dantego ma większy zasięg niż łapa Nero i jest prościej.A w 4 przy zwykłym Blitzu na DMD ręce mi się pocą.Jeszcze mam dwa do odblokowania a to są hardkory ,giniesz po jednym ciosie.Może będzie ciekawie.

    18. Deathroll2097 13 lutego 2013 o 18:56

      DMC3 jest szybsze i trudniejsze od 4.Style u Dantego w 4 zmieniasz w locie a w 3 trzeba było je zmieniać przy statuach.Wyjściowo są tylko normal i easy w 3 i 4 ,resztę trzeba odblokować.Ale najtrudniejsza była 1 część ,przynajmniej dla mnie.

    19. @Kricz|Zawuaż, że jesteś osobą, która otwarcie przyznała, że ludzie nie lubią DmC bo włosy Dontego. Stawia cię to w pozycji co najmniej ignoranta. Mógłbym próbować powiedzieć coś o systemie oceniania, który leży i kwiczy bo liczy się jedynie damage a nie różnorodność combosów. Mógłbym powiedzieć o zglitchowanych bossach (osobiście widziałem to u Vergila i Huntera), którzy stoją w miejscu i nic nie robią. Mógłbym powiedzieć o braku lock on’a, który powoduję, że zamiast przeciwnika złapiemy się skalnej półki.

    20. Mógłbym, ale po co skoro i tak włosy Dontego? Tak cię boli jak to ludzie nie lubią DmC, ale sam napędzasz całą dyskusję. Cały czas jakie to DmC jest „nowe” i „lepsze” i w ogóle podczas gdy to zwykła kopia Heavenly Sword, lekko przerobiona i dodane kilka elementów z serii DMC. To wszystko, nowości w tym niewiele. Mnie nie boli to, że ty lubisz DmC, a graj sobie, kup wszystkie DLC. I tak sprzedaż tej gry leży, co mnie osobiście cieszy. Może zrobią normalne DMC5?

    21. A jeśli nie to przynajmniej nie zrobią DmC2 i seria odejdzie, a ja będę sobie grał w Revengeance, DMC i Bayonettę. Ciebie boli, że nie lubię DmC i mam ku temu powody. Ale włosy Dontego i to kończy wszedlkie próby jakiejkolwiek rozmowy. Więc proszę, idź założyć z Berlinem kółko wzajemnej adoracji, wiń fanów DMC za słabą sprzedaż, gadaj o włosach Dontego skoro tak je lubisz (tak btw jego włosy na liście problemów DmC odpadły już na bardzo dalekie miejsce), połóż pudełko na ołtarzyku i módl się do niego.

    22. Zrób cokolwiek. Ja kupię DmC. Za jakieś góra 40 złotych, bo nie jets to gra warta więcej, Capcom za swoje nastawienie nie zasłużył na więcej, a przy takiej grze jak Revengeance taki drugorzędny tytuł jak DmC po prostu nie ma racji bytu. Tyle mam do powiedzenia, bo widzę dyskusje tutaj nie mają sensu. I tak wszystko schodzi na włosy Dontego.

    23. Jakbyś czytał moje wypowiedzi zamiast widzieć w nich to co chcesz widzieć to byś wiedział, że moim zdaniem hejt bierze się z inności nowego DmC względem starego DMC, nie samych włosów Dantego. Jego wygląd jest po prostu bardzo dobrym przykładem.Wiesz, nie żebym tego nie pisał jakiś miliard razy or something, ani żebym nie liczył na elokwencje czytających moje wypowiedzi.

    24. Kricz|Tak.TuComix|A co? Myślisz, że fani zaczęli obrażać i hejtować bo zobaczyli inną fryzurę Dantego?

    25. Wygląd tylko chyba za 1 przejściem może wkurzać, za drugim już ma białe włosy (tyle, że krótkie). Chodzi o gadanę (bluzganie, why? Cos it’s fucking British, that’s why). Vergil do ostatniej misji robi za wybawiciela ludzkości(!!) ocb?! NT nie ma pojęcia o świecie DMC. Jak to zobaczyłem po raz pierwszy złapałem się za głowę. Potem było niewiele lepiej. Najlepiej oceniam… Mundusa z całej tej gry. + z przeciwników: Butcher, Dreamrunner, Witch, Blood Rage/Ghost Rage. Najbardziej wkurzające walki…

    26. Nie mam zamiaru się to o nic kłócić, bo każdy lubi, co chce, ale @Kricz…jeśli stawiasz poziom trudności DmC ponad czwórkę i trójkę, to raczej trudności tamtych gier nie poznałeś. Nie znam nikogo, kto grałby dłużej we wszystkie części (a nie na jednym poziomie trudności tylko), a kto uważałby nową część za najtrudniejszą… tak samo jak wszyscy recenzenci, którzy wprost mówią, że to zdecydowanie łatwiejsza gra.

    27. i to nie z powodu trudności… :PA co do DMD widziałem kolesi którzy nie tracą życia na tym poziomie trudności… Ani razu (bez czitów).Daj tą grę wymiataczom z Japonii. Zobaczysz jak się napieprza w DmC i jak prosta jest ta gra w porównaniu z poprzednimi. Hehe. Reboot jako reboot ok. Czekam na 2, ale liczę na Capcoma i oryginalnych twórców i DMC5. 😉

    28. Ja uważam, że Capcom z NT zasłużyli sobie na porażkę sprzedażową i dziwię się, że ktoś obwinia za to kupujących. To producent przede wszystkim powinien szanować klienta, bo może źle skończyć…bezlitosne prawo kapitalizmu. Jak widziałem dyskusję typu: „tameem, czy moglibyście zrobić coś z przerywaniem ataków w jakiejś tam sytuacji” „nie, podobnie jak nie możemy tłuć twoim łbem o ścianę do wykrwawienia”, to życzyłem cwaniakom klęski.

    29. Zoldator – Liczyłem na to, że wykażecie się odrobiną bystrości. Że nie będę musiał tłumaczyć wszystkiego jak dzieciom. Widocznie się przeliczyłem.

    30. Przepraszam, nie rozróżniłem pisania na klawiaturze sakrastycznego od normalnego. Mój błąd.

    31. Przepraszaj, że nie przeczytałeś szczerej, niesarkastycznej wypowiedzi. |Swoją drogą. Myślę, że tą… dyskusję czas był zakończyć dobre kilka stron temu. Niepotrzebnie się nawzajem nakręcamy. Jak widać to do niczego nie prowadzi, wy nie przekonacie mnie, ja nie przekonam was, a żadnego tronu na wierzchu shitstormu nie znajdziemy. Zdania uczonych zostały podzielone. Sretetete, srutututu. Jestem za tym żebyśmy się solidarnie wszyscy zamknęli i poszli grać w co kto lubi.

    32. @zoldator Typowe smucenie kogoś kto nawet nie grał a udaje obeznanego. W systemie oceniania nie liczą się kombosy? Bzdura, liczy się dosłownie wszystko, nawet uniki są odpowiednio punktowane. Ciosając ciągle jeden atak nie wbijesz więcej niż S, bo punktacja spada jak ciągle korzystamy z jednego ataku. Jedyna różnica to że przedtem ranga spadała z czasem, teraz resetuje się przy obrażeniach. Zglitchowane bossy? Naprawdę rzadko się to zdarza. A jak już, to przeciwnik stoi w miejscu dopóki nie zadamy ciosu, wtedy automatycznie znów zaczyna atakować. Więc on stoi póki ty stoisz. I tak jak mówię, rzadko się to zdarza (mi się nie zdarzyło, a przechodzę grę 4 raz). Lock-ona nie ma, bo nie jest potrzebny. Dante automatycznie łapie tego przeciwnika na którego wskażemy gałką, więc jeśli złapie coś innego to tylko wina braku umiejętności gracza. Na DMD w ogóle nie zdarza mi się pudłować. Przy strzelaniu automatycznie lockuje się na najbliższym przeciwniku, ale można to zmieniać wciśnięciem gałki.

    33. Prawda jest taka że wyrobiłeś sobie zdanie już przy początkowych zapowiedziach, utwierdziłeś się w przekonaniu że na pewno się nie uda i teraz na siłę próbujesz udowadniać swoje racje. Wyciągając przy okazji błędy których naprawdę nie ma (albo dla normalnego gracza są nieodczuwalne), będąc wcale nie lepszym niż zgraja ignorantów którzy bredzą tylko o włosach. Nie jest to gra idealna, ale co najmniej bardzo dobra, trzeba tylko zmienić parę przyzwyczajeń i uprzedzeń.

    34. @info0 Co ma do rzeczy stary świat DMC skoro to jest restart? Vergil jest IMO dobrze przedstawiony, od początku widać jak gardzi ludźmi i jak jest zapatrzony w swoją osobę. Stroi się na wielkiego bossa, a boi się wyjść z ukrycia, i dopiero pojawienie się Dantego sprawia że coś zaczyna realizować jakiś plan. Kosztem innych, bo wszystko robią Dante i Kat, on tylko siedzi i patrzy z góry. I tak jak mówię, to jest restart, nie prequel, więc twórcy nie muszą znać uniwersum poprzednich DMC.

    35. Na ten moment jedyna rzecz która naprawdę przeszkadza w graniu to fakt, że nie wszystkie ataki można przerwać żeby zrobić unik. Ale tak naprawdę to stwarza to problemy dopiero na DMD i wyżej. Ale życie uprzykrza, to jest fakt.

    36. @b3rt- mi się Hunter zgliczował, że stał i nic nie robił, dostają po mordzie aż do śmierci. Większe stworki też potrafią się brzydko zablokować, co dosyć utrudnia zabicie ich. W dodatku namierzanie przeciwników też nie jest do końca świetnie zrealizowane. Przykładem jest „poruszanie” się pomiędzy latającymi stworkami za pomocą tego anielskiego haka. Czasem zamiast kolejnego latacza, wczyta kogoś z ziemi. W dodatku fabuła jest dość głupia, jak się zastanowić nad nią głębiej, za 3 razem gdy przechodzimy grę

    37. aż się prosi o tryb pozbawiony cutscenek 😀 Niemniej, pomimo wyżej wymienionych wad gra zasługuje na 9/10, dzięki tej czystej adrenalinie i [beeep]istości, towarzyszącej cały czas graczowi. Muzyka (można nie lubić numetalu, lub techniawy, ale świetnie się komponuje z siepaniem wrogów, niezależnie od gustu muzycznego), świetny system walki, fajne postacie (te dobre oraz złe), wygląd leveli itp itd. Lubię gry sportowe i RPGi, ale gra urwała mi jajka i ciągle nie chce oddać 😀

    38. Ja w tym momencie byłbym najbardziej zadowolony jakby Capcom poprowadził równolegle dwie serie: normalne DMC5 robione w Japonii, i DmC2 robione przez NT. Obie „wersje” mi się podobają, i fajnie byłoby zobaczyć jak toczą się losy bohaterów w obu uniwersach. Boje się jednak że słaba sprzedaż DmC doprowadzi w efekcie to zamknięcia serii.

    39. Deathroll2097 14 lutego 2013 o 13:24

      @b3rt – Pierwsze słyszę by w którymkolwiek Devilu „ranga spadała z czasem, teraz resetuje się przy obrażeniach”.W każdym resetuje się przy obrażeniach.A lock-on wbrew pozorom potrzebny jest by np dostać się po klucz w jednej z plansz gdzie trzeba jugglować przeciwnikiem i w pewnym momencie odbić się od niego.Problem w tym że łapiąc się tego w powietrzu nierzadko ściąga tego z ziemi.Czy na SOS wzwyż gdzie trzeba np z tłumu złapać choćby upierdliwą wiedźmę.A wychodzi z tego lekko chaotyczne ganianie za przeci

    40. Deathroll2097 14 lutego 2013 o 13:26

      wnikiem.No i jeszcze jedna szczęśliwa wiadomość ,krwawy pałac na razie tylko na konsolach.Kolejny żart twórców.

    41. Deathroll|http:www.youtube.com/watch?v=jpNu990nSxE|no i słyszysz drugi raz. w poprzednich dmc brak aktywności powodował utratę poziomów stylu. W nowym nie.

    42. Deathroll2097 14 lutego 2013 o 13:43

      Zrozumiałem to w ten sposób,że obrażenia wcześniej nie miały wpływu na styl.My bad.

    43. @b3rt|Przepraszam, że nabiłem A mashując trójkąt. To, że nie nabijesz w ten sposób SSS nie znaczy, że system oceniania jest dobry. W DMC żeby nabić A to musiałeś wykręcić kilka ładnych combosów, teraz wystarczy wciskać przycisk ataku i jest. Niezły regres. Jedyne co w nowym systemie oceniania jest dobre to (cytując Two best Friends) „diabeł mówiący ci jak bardzo jesteś [beeep]”.

    44. (Jeszcze tylko dodam, że tydzień temu w DMC3 nabiłem S powtarzając podstawowy combos na cerberze.) Dziękuję.

    45. Na Cerberusie możesz, bo każda głowa liczy się jako jeden przeciwnik, więc uderzając dwie lub trzy na raz może się taka sytuacja zdarzyć, gra liczy to jako multi kill. Jak przeszedłem DMC3 Dante na normalu, Vergilem na DMD i DMC4 na wszystkim oprócz Hell or Hell to po powtórzeniu tego samego combosa góra dwa razy system oceniania się cofał i dalej nie liczył. Dziękuję.

    46. MetalHead7451 15 lutego 2013 o 20:47

      grałem i muszę powiedzieć że gra szczerze mnie zaskoczyła myślałem że jak dmc 4 wyszła słabo to i 5 będzie taka sobie, spore odejście od standardowego wyglądu bohatera, Dante z czarnymi włosami kto to widział, zaimponował mi sposób rozgrywki że to wszystko się tak szybko toczy, nowe moce cóż na pc był lekki problem z ogarnięciem controlsów i jak 1 raz w to grałem aż 2 myszki zepsułem, jak każdy dmc poza dmc 4 miał pełno zagadek i po ukrywanych przedmiotów, dla mnie gra zasłużyła na notę 8/10, pozdro

    47. Równie dobrze można powiedzieć, że mashowałeś trójkąt na kilku przeciwnikach. To nie ma sensu.

    48. Mógłbyś, ale mashowałem na jednym i trafiałem jednego.

    49. Wyszedł nowy patch i muszę powiedzieć, że Ninja słuchać zaczęło hardcorowych graczy DMC. Chociaż trochę. System oceniania leci na łeb na szyję teraz jeśli nie robisz ciekawych kombosów, zaprzestaniesz kombosów, lub zostaniesz trafiony. Jak w starych DMC. Zwiększyli siłę ataków najsłabszych demonów, wyżej postawione stały się jeszcze trudniejsze do pokonania, itd. Teraz to jest wyzwanie na DMD. Tak jak powinno być od początku… 😉 @MH7451 DMC4 słabe? Dla mnie przeciwnie. Poza głupim Backtrackingiem :/ .

    Dodaj komentarz