25
7.11.2023, 15:54Lektura na 7 minut

Fabuła w Call of Duty: Modern Warfare III to absolutne dno [RECENZJA KAMPANII]

Zaledwie rok ostatnim Call of Duty: Modern Warfare i po poprzednich przygodach Price’a, Soapa i Ghosta przychodzi pora na kolejną porcję jazdy bez trzymanki. Jak zwykle jednak pośpiech okazał się złym doradcą.

Zgodnie ze sceną po napisach w poprzedniej części tym razem głównym niedobrym staje się Władimir Makarow, rosyjski ultranacjonalista, który zupełnie niezależnie od Kremla stara się zburzyć spokój na świecie. Kradnie więc… nie, nie rakiety (te kupuje od znanej z „dwójki” Arabki imieniem Farah), tylko śmiertelny gaz, sarin, i nie waha się go użyć. Po drodze oczywiście wychodzą jakieś konszachty z rosyjskimi oligarchami (w końcu za akcję przejęcia wspomnianego sarinu trzeba zapłacić), a w tę całą niezwykle bełkotliwą historię wplatani są jeszcze amerykańscy zdrajcy z poprzedniej części.

Call of Duty: Modern Warfare III
Call of Duty: Modern Warfare III

Byle było taniej

Fabuła w nowym Modern Warfare to absolutne dno, chcę, żeby to było jasne. Bez żadnej refleksji i głębszego sensu autorzy rzucają nas po całym świecie, co jakiś czas cofając się w czasie, żeby np. opowiedzieć, jak wyglądało poprzednie spotkanie Price’a z Makarowem. Ta misja nie wnosi kompletnie niczego do przedstawianej historii i nawet bym to jeszcze jakoś przebolał, gdyby stanowiła wyjątek wśród kilkunastu porządnych, pełnokrwistych zadań, gdzie akcja pędzi na łeb na szyję, a my bierzemy udział w epickich wydarzeniach godnych wysokobudżetowego filmu sensacyjnego.

Call of Duty: Modern Warfare III
Call of Duty: Modern Warfare III

Niestety misji, do jakich przyzwyczaiło nas Call of Duty, dostajemy tym razem zaledwie garstkę. Wszystkie pozostałe to jakieś przedziwne i niespotykane wcześniej wprawki autorów w ograniczaniu kosztów produkcji. Zadania nazywane szumnie Open Combat to nic innego jak wymontowane z modułu Warzone (lub też DMZ) zamknięte kawałki mapy z zachowaniem sieciowego stylu rozgrywki. Trafiamy więc na otwarty teren, uprzednio wybrawszy sobie uzbrojenie i gadżety, a potem łazimy po okolicy, zwykle robiąc coś banalnego – wysadzając śmigłowce albo zbierając telefony komórkowe. Obowiązują tu wszystkie rozwiązania z Warzone: jest minimapa z zaznaczonymi pozycjami strzelców, są skrzynie z wyjątkowymi egzemplarzami broni o rozmaitych poziomach unikatowości, są wreszcie nieszczęsne płytki pancerne, dzięki którym stajemy się nieco „bardziej” kuloodporni i które wkładamy sobie teatralnym gestem za pazuchę. Naprawdę lubię Warzone, ale to tryb przeznaczony do grania z innymi ludźmi, a nie z botami.


Fala za falą

Misje z Warzone mają ogromny problem z tempem, bo sam gracz to tempo dyktuje. Niby możemy się skradać (a na wyższych poziomach trudności wręcz musimy), ale dialogi z bazą ograniczają się do wzajemnego raportowania tego, co i tak widać na ekranie. W dodatku nie sposób opędzić się od wrażenia, że gramy jakimś superherosem, który własnoręcznie wykańcza tabuny wrogich przeciwników. W korytarzowej strzelaninie aż tak to nie razi, bo zwykle mamy u boku towarzyszy, ale tutaj ze względu na samotność oraz sporą swobodę działania wychodzi na to, że jedna Farah rozprawia się z dwoma kompaniami rosyjskich komandosów, dostarczanych na pole walki niekończącymi się falami śmigłowców i ciężarówek. Jeśli gramy uważnie i dokładnie, starając się przeczesać całą mapę w poszukiwaniu skrzynek z bronią, poczucie groteski tego rozwiązania staje się nieznośne.

Call of Duty: Modern Warfare III
Call of Duty: Modern Warfare III

Przebolałbym, gdyby w grze znalazły się dwa-trzy zadania Open Combat. W porządku, pomyślałbym, taka koncepcja na zbliżenie CoD-a do Battlefielda, w sumie ciekawe. Tymczasem tego typu misji mamy aż sześć (z piętnastu) i zajmują nam one połowę całego czasu rozgrywki, a może nawet trochę więcej. Kampania na poziomie trudności innym niż dla dzieci trwa ok. sześciu godzin, więc trzy z nich spędza się w jakiejś przedziwnej, singlowej odmianie Warzone. Oczywiście lepsze to od obowiązkowych misji skradankowych z „dwójki”, ale po pierwsze tam były one dwie, a po drugie stanowiły powiew świeżości, a nie przeklejkę z innego kawałka Call of Duty.


Marketing nad materią

Pod względem wizualnym nowe Modern Warfare jest równie piękne, jak poprzednie – głównie dlatego, że używa tych samych postaci i broni, co „dwójka”. Przez ten rok jednak w grach nie pojawiło się nic od Call of Duty ładniejszego, a najgorszą bolączkę poprzedniej części, czyli koślawe animacje, udało się całkiem porządnie wygładzić, więc jest to bezapelacyjnie najlepiej wyglądająca strzelanina, jaką można uruchomić na pececie lub konsoli. Na tym jednak techniczne plusy się kończą.

Gdy gram w gry wojenne (zwłaszcza shootery), rozumiem, że towarzysze broni nie mogą wykonywać za mnie całej pracy, więc strzelają rachitycznie i niecelnie, ale to, co dzieje się w Modern Warfare III, przekracza wszelkie granice mojej tolerancji. Najlepsi komandosi świata potrafią nie atakować typka stojącego pół metra od nich, odwrócić się od niego albo przepuścić przez środek placu jednego czy dwóch gości, którzy strzelają mi w plecy, a ja muszę wrócić do punktu kontrolnego. Oczywiście o ile to w ogóle możliwe: w jednej z misji Open Combat gra obraziła się za coś na mnie i nie zapisywała mi żadnych punktów kontrolnych, więc musiałem wszystko przejść na raz, a biegania tam i z powrotem było całkiem sporo. Na szczęście zaporę wodną z Verdanska w Warzone znam na pamięć, więc doskonale wiedziałem, gdzie idę, a z czasem nauczyłem się też miejsc, w których kryją się wrogowie. Jak również tych, w których się pojawiają – miałem taki ulubiony korytarzyk, gdzie trzech spawnowało się na moich oczach dopiero, gdy do niego wchodziłem. Tacy przeciwnicy pojawiający się z powietrza to idealne otrzeźwienie i wyrwanie z klimatu.


Yo dawg

To jednak nie koniec technicznych (czy raczej projektowych) problemów gry, te zaczynają się jeszcze przed jej uruchomieniem. Aby w ogóle móc odpalić Modern Warfare III, trzeba zainstalować aplikację CoD HQ, czyli taki launcher do wszystkich odsłon Call of Duty – po jaką cholerę, nie wiem. Wiem za to, że najpierw muszę włączyć Battle.net, tam z kolei muszę odpalić CoD HQ, poczekać, aż się wczyta, obejrzeć pięć reklam rozmaitych dziwactw do Warzone (hej, dynie halloweenowe i Lilith z Diablo IV już dostępne!), kliknąć na Modern Warfare III, poczekać, aż CoD HQ wyjdzie do pulpitu (apka, widać świadoma serwowanej przez siebie żenady, wyświetla komunikat, że może to trochę potrwać), i jeszcze trochę poczekać, aż gra się uruchomi. Cała operacja zajmuje jakieś półtorej minuty, o minutę i dwadzieścia sekund za długo. Wkładanie launcherów do wnętrza launcherów to być może coś, co chciałby zrobić Xzibit z mema, ale gracze tego raczej nie potrzebują.

Call of Duty: Modern Warfare III
Call of Duty: Modern Warfare III

Dawno żadna gra nie zawiodła mnie tak mocno, jak Modern Warfare III w trybie kampanii. Świetny gunplay i atomowa grafika nie zasługują na smętny, pogubiony scenariusz, misje „zrób to sam, bo nam się nie chciało” i przedziwną końcówkę, gdzie dwa ostatnie zadania chyba doklejano butaprenem jakoś w sierpniu tego roku. W teorii odhaczono wszystkie wymogi: mamy śmierć ważnego bohatera, mamy misję z punktu widzenia tych złych, mamy misję szokującą, mamy misję turystyczną, mamy misję z pokładu samolotu bojowego. I tylko zabrakło w tym jakiegokolwiek sensu.

To wciąż przyzwoita rozrywka, ale Modern Warfare III zdecydowanie powinno pozostać dodatkiem do „dwójki” (jak początkowo głosiły komunikaty), zamiast udawać pełnoprawną grę w pełnoprawnej cenie. Tak się po prostu nie robi.

W Call of Duty: Modern Warfare III (2023) graliśmy na PC.

Ocena

Ponad połowa gry to Warzone z botami dowożonymi taczkami na pole walki, fabularne bzdury potykają się o siebie nawzajem i tylko kapitalna grafika patrzy ze smutkiem na ten płonący wrak. Nie wątpię, że przejęcie Activision przez Microsoft zmieni serię na lepsze, bo gorzej nigdy jeszcze nie było.

5
Ocena końcowa

Plusy

  • wciąż soczyste strzelanie
  • otwarte misje dobre dla masochistów-kolekcjonerów
  • grafika nadal poza konkurencją

Minusy

  • gdybym chciał grać w Warzone, tobym grał w Warzone…
  • …ale na pewno nie z botami…
  • …chociaż przynajmniej w Warzone fabuła byłaby lepsza, bo brak fabuły okazałby się lepszy od tego bełkotu…
  • …no i grałbym więcej niż kilka godzin…
  • …i nie zapłaciłbym za to 350 zł


Czytaj dalej

Redaktor
Jakub „Cubituss” Kowalski

Dawniej redaktor naczelny magazynów Play i Komputer Świat Gry. Dziś wymyśla nowy świat gier w NFT.

Profil
Wpisów12

Obserwujących1

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze