13.11.2024, 17:00Lektura na 9 minut

Fani boksu mają pecha. Undisputed to gra tak kiepska, że ustępuje konkurencji sprzed 13 lat [RECENZJA]

Produkcja Steel City Interactive miała być duchowym spadkobiercą Fight Nightów, ale Undisputed na tle odsłon cyklu EA wypada jak amator, któremu kazano stanąć w szranki z Mikiem Tysonem.


Hubert „Huwer” Pomykała

Mimo niegasnącego zainteresowania mieszanymi sztukami walki (wywiad z Janem Błachowiczem, mistrzem UFC i KSW, a od niedawna także ambasadorem naszego magazynu, przeczytacie w tym miejscu) trwa renesans popularności boksu. Potrzeby fanów MMA zaspokajane są kolejnymi tytułami na licencji UFC. A co z miłośnikami szermierki na pięści? Owszem, w wydawanych przez EA produkcjach sygnowanych logiem federacji Dany White’a można skupić się wyłącznie na walce w stójce, nie zmienia to jednak faktu, że gier o pięściarstwie ukazało się na przestrzeni lat ledwie kilka, na dodatek żadna z nich nie traktowała tej dyscypliny poważnie.


Kiełbasa wyborcza

Undisputed jawiło się więc fanom sportu niczym odpowiedź na wszystkie błagania. Projekt wspierała kojarzona z gigantycznymi budżetami inicjatywa kulturalna Riyadh Season, spodziewano się więc wspomagania zawartością zasobnych sakiewek szejków z Arabii Saudyjskiej. Obiecywano gameplay stawiający na rzetelne odwzorowanie tajników boksu i kuszono znajomymi facjatami najważniejszych zawodników z wielu kategorii wagowych. Innymi słowy, zapowiadano tytuł mający zdetronizować kultowe Fight Night Champion, czyli ostatnią odsłonę nieodżałowanego cyklu „Elektroników”.

Undisputed
Undisputed

Gra studia SCI trafiła do Early Accessu 31 stycznia 2023 roku, spotykając się początkowo z ciepłym przyjęciem, ale z czasem liczba negatywnych recenzji na Steamie zaczęła rosnąć. Pełna premiera nastąpiła natomiast w październiku tego roku, jednakże odnoszę wrażenie, że przez te kilkanaście miesięcy testów nie wdrożono zbyt wielu zmian względem pierwotnej wersji rozgrywki.

Napiszę to wprost: Undisputed jest niedopracowaną, pełną tanich trików kopią cyklu Fight Night, zaś ostatnia z dotychczasowych odsłon rzeczonej serii wciąż pozostaje najlepszą grą bokserską dostępną na rynku. Tyle że mowa o produkcji sprzed trzynastu lat! Nie zmienia to jednak faktu, że na jej tle potworek Steel City Interactive wypada jak praca domowa zerżnięta w pośpiechu na przerwie. Wiecie, coś w stylu „spisz matmę, tylko pozamieniaj wyniki, żeby nauczycielka się nie zorientowała”.

Undisputed
Undisputed

Dobrze już było, teraz będzie gorzej

Przejdźmy do zweryfikowania wspomnianej wyżej obietnicy rzetelnego odwzorowania tajników boksu. Na wstępie najlepiej ukończyć standardowy, acz nieobowiązkowy samouczek. Już w nim orientujemy się, że system walki bezpardonowo „zapożyczono” z Fight Nighta. Ciosy wyprowadzamy prawą gałką analogową oraz czterema przyciskami kontrolera DualSense – przydatnymi szczególnie wtedy, gdy próbujemy trafiać szybkimi prostymi.

Wciskanie triggerów umożliwia wzmocnienie siły uderzenia bądź zmianę wysokości ataku, a także obronienie się – z zastosowaniem podwójnej gardy, uników bądź odchyleń. Krzyżak pozwala natomiast zadrwić z oponenta tudzież siąść na kolano, rozpoczynając liczenie. Klękanie bywa kluczowe podczas kryzysu kondycyjnego albo w trakcie zagrożenia „nokdaunem”; podczas liczenia regeneruje się pasek zdrowia oraz określające go atrybuty, takie jak statusy bloku, rozcięcia łuku brwiowego czy opuchlizny gromadzące się w pobliżu oczu. Zaznaczę, że lekceważenie niniejszych przesłanek może prowadzić do natychmiastowej porażki.

Undisputed
Undisputed

Szybko orientujemy się, że – tak jak w rzeczywistym boksie – kluczowa okazuje się odległość zawodników od siebie. Jab wyprowadzany z półdystansu jest szybszy niż ten spoza dystansu, wymagający wyprostowania ręki i dokręcenia barku, by cios w ogóle sięgnął celu. Zauważam tu więc jakiś zalążek realizmu, ale bardziej skomplikowane uderzenia, w tym krzyżowe nad wyciągniętymi rękami oraz tzw. overhandy, czyli opadające parabolicznie „cepy” wymagające zaangażowania całego ciała, wykonuje się raczej przypadkowo, a nie z premedytacją. Owszem, nieraz cieszyłem się z efektownej akcji zaaranżowanej na wyczucie, ale częściej frustrowało mnie nieprecyzyjne skalibrowanie prawej gałki analogowej. Zamiast zaserwować prostego, dziesiątki razy zadawałem krótki sierpowy, nadziewając się na kontrę rywala z powodu błędu gry, a nie z własnej winy.

Co więcej, w Undisputed nie uświadczymy klinczu, co wydaje się o tyle ciekawe, że wprowadzono go we wczesnym dostępie na PC, ale na premierę pełnej wersji go wycięto. Zadziwiające. Cóż, nawet bez niego mniej skomplikowany system walki Fight Nightów zapewniał więcej frajdy zarówno z powodu precyzyjnego egzekwowania kolejnych ruchów, jak i przejrzystości.

Undisputed
Undisputed

Gwiazdy, nieobecni i sierpy Wildera

Rzućmy okiem na plejadę osobistości, ponieważ twórcy chwalą się liczbą ponad 70 prawdziwych bokserów oraz bokserek dostępnych do wyboru. Mowa o ikonach sprzed lat i aktualnych gwiazdach sportu. Zagramy m.in.: Muhammadem Alim, Canelo Alvarezem, Oleksandrem Usykiem, Tysonem Furym, Dimitrim Bivolem, Wasylim Łomaczenką, Joe Frazierem, Arturo Gattim, Amirem Khanem, Royem Joyce’em Jr., Deontayem Wilderem, a nawet kulturystą Eddiem Hallem.

Fani pięściarstwa szybko zorientują się jednak, że brakuje wielu słynnych zawodników, takich jak na przykład Mike Tyson, George Foreman, bracia Kliczko, Manny Pacquiao, Gervonta Davis czy chociażby niepokonany Floyd Mayweather Jr. Mimo zapowiadanych przez autorów pretendentów z Polski (w tym mającego szansę na walkę o pas mistrza świata Michała Cieślaka) aktualnie nie natraficie na kogokolwiek z naszego kraju. A szkoda, bo chciałoby się zestawić Andrzeja Gołotę z Riddickiem Bowe’em ten jeden raz więcej, tym bardziej że Bowe trafił do produkcji SCI.

Undisputed
Undisputed

A jak wypada boksowanie tą ferajną? Prawdę mówiąc, całkiem zadowalająco. Fury rusza się podobnie niestandardowo jak w prawdziwym ringu, a trzymanie przeciwników na dystans jabem wychodzi mu równie dobrze jak w rzeczywistości. Szybki Usyk sprawnie wchodzi w półdystans, by następnie uciec z pola rażenia, chroniąc słabsze „schaby” kojarzone z jego rzeczywistym odpowiednikiem. Odtworzenie owych przesłanek tudzież niedoskonałości nie jest współmierne z utrzymaniem balansu między zawodnikami. Na tę chwilę prawy sierp Wildera okazuje się tak potężny, że słynnym Bronze Bomberem grała w sieci zdecydowana większość graczy spamujących przyciski pozwalające odpalić ów cios. Starcia z nimi przypominały bezsensowne próby odwlekania nieuniknionego, czyli brutalnego nokautu w którejś z pierwszych rund.

Mimo że produkcja Steel City Interactive pozwala na zestawianie ze sobą reprezentantów różnych kategorii wagowych, w praktyce ma to sens wyłącznie podczas niezobowiązującego pojedynku z kolegą na kanapie, gdyż w Internecie i tak wszyscy wybierają wspomnianego wyżej Deontaya Wildera. Fakty bywają bezlitosne, przejdźmy więc do meritum: brak balansu jest absolutnie niedopuszczalny w grze aspirującej do miana symulatora pięściarstwa. To wręcz nieprawdopodobne, by na ponad półtora roku po premierze wczesnego dostępu nie poprawić postaci dysponującej znaczną przewagą nad całą resztą grupy. Szybciutko porzuciłem więc sieciowy multiplayer. Dodam jedynie, że uruchomiłem go pierwszy raz dopiero po ponad 15 godzinach rozgrywki, dobrze zapoznając się wcześniej ze współtworzącymi ją mechanikami.

Undisputed
Undisputed

Wytnij, zepsuj i posklejaj bez składu

Niestety – im dalej, tym gorzej. Undisputed okazuje się bowiem nie tylko kiepską kopią Fight Nightów, ale także pokraczną i nieudolną wariacją na temat produkcji sygnowanych logiem UFC. Zapożyczenia z nich najwyraźniej widać w tutejszym trybie kariery. Jego założenia są standardowe: kroczymy ścieżką ku chwale, najpierw obijając lokalnych, wymyślonych przez twórców „kelnerów”, później mierząc się zaś wyłącznie ze znanymi z transmisji telewizyjnych zawodowcami.

Przed każdą walką możemy negocjować stawki i warunki, takie jak liczba tygodni do pojedynku, działania marketingowe czy zapis o klauzuli rewanżowej. Liczy się przede wszystkim kasa, za którą odblokowujemy kolejne sale treningowe pozwalające zyskać większe profity do wzmacnianych statystyk. Zupełnie jak w UFC, prawda? 

Undisputed
Undisputed

Zgadza się, ale w cyklu EA gracz uczestniczy w każdym sparingu, mogąc uczyć się ciosów, natomiast w trakcie obozu z Undisputed nie bierzemy udziału w żadnej przygotowującej nas do przyszłych walk aktywności. Wystarczy potwierdzić odbycie treningu, przeklikać kolejne okienka i obserwować, jak wybrane cyferki po prostu sobie rosną. Podobnie sprawa ma się z działaniami marketingowymi; system szumu medialnego tak naprawdę nie istnieje, a jedyne powiadomienia, jakie otrzymujemy, pochodzą od zatrudnianych przez nas pracowników o marginalnym znaczeniu, czyli trenera, cutmana i menedżera.

Nie otrzymali oni żadnych cech osobowości, a ich wypowiedzi (niezmiennie te same – niezależnie od tego, kogo zatrudnimy) są tendencyjne i brzmią sztucznie. Mowa o komentarzach typu „na treningach dobrze Ci szło, więc dasz radę w ringu”. Zapomnijcie również o jakiejkolwiek rehabilitacji po kontuzjach. Kilka kliknięć dalej znów będziecie w pełni sił.

Undisputed
Undisputed

Gdy już zdobędziemy pas mistrza kraju oraz kontynentalny, przystępując do walki o tytuł mistrza świata jednej z czterech federacji, często dochodzi do kuriozalnych sytuacji, takich jak na przykład odbywanie kilku starć pod rząd z jednym bokserem mimo braku klauzuli rewanżowej. Jaki jest powód takiego działania? Gra podsuwa nam owego pięściarza, oferując najbardziej sensowne finansowo i medialnie umowy. Tak oto stłukłem cztery razy pod rząd legendarnego Roya Jonesa Jr. celem zdobycia tytułu niekwestionowanego mistrza świata, znanego na całym świecie właśnie jako „undisputed”. Biedak nie miał ze mną łatwo, za każdym razem padając na deski przed czasem, wypełniając po brzegi moje kieszenie i zapewniając stosowny rozgłos. I to by było na tyle w temacie szeroko pojmowanego realizmu.


Brzydota i komedia

Na koniec pozostaje omówić warstwę audiowizualną. Niestety i w tym przypadku nie wypada nie być bezwzględnym. Napisać, że Undisputed jest grą brzydką, to jakby nie napisać nic. Produkcja Steel City Interactive bywa szkaradna, a paskudnie wygląda tu niemal wszystko. Postacie schowane gdzieś w tle przypominają widzów obserwujących wyścigi z gier rajdowych sprzed kilkunastu lat, ringi nie zapadają w pamięć, a oświetlenie uwypukla kanciastość mięśni zawodników. Nieźle wypadają jedynie niektóre modele licencjonowanych bokserów, ale i one giną gdzieś we wszechobecnej zalewie tandety. Spójrzcie tylko na screeny twarzy pracowników trybu kariery – to oblicza niczym z plastiku, na dodatek opatrzone wyłupiastymi oczyma.

Undisputed
Undisputed

Kiepskie są także nieliczne animacje, wywołujące często uśmiech politowania. Podam przykład: niezależnie w którym miejscu ringu pada przeciwnik, liczenie zawsze odbywa się w samym centrum. Może się wydawać, że w trakcie tymczasowej niedyspozycji oponenta bliżej niesprecyzowane siły przeciągają go z naciągniętych od masy ciała lin na sam środek ringu. Na koniec dorzucę, że zaimplementowano wyłącznie jedną animację liczenia. Rywal dość komicznie upada przez lewe ramię na plecy. Dzieje się to zawsze w ten sam sposób. Jak natomiast prezentuje się udźwiękowienie? Na potrzeby gry zarejestrowano kilka rapowych numerów utrzymanych w duchu bokserskim (a więc traktujących o niezłomności i przełamywaniu własnych słabości), jednakże jest ich zdecydowanie zbyt mało, przez co słuchanie nagrań szybko zaczyna nużyć.

Undisputed nieudolnie klonuje pomysły z Fight Nighta, a na dodatek wygląda tylko odrobinę lepiej od wydanej ponad trzynaście lat temu ostatniej z dotychczasowych części tej serii. Zakup gry studia Steel City Interactive rozważyć mogą wyłącznie fani boksu, i to tylko w przypadku odpowiednio dużej przeceny.

W Undisputed graliśmy na PlayStation 5.

Ocena

Ogromne rozczarowanie. Undisputed jest dużo, dużo gorszą grą bokserską niż Fight Night Champion, który miał premierę ponad 13 lat temu.

4+
Ocena końcowa

Cieszy

  • mechaniki z Fight Nightów nadal się bronią
  • obecność wielu licencjonowanych bokserów i bokserek
  • niekiedy satysfakcjonujący model walki

Niepokoi

  • wybiórczy i momentami bezsensowny zlepek patentów z serii Fight Night i UFC
  • nieobecność wielu licencjonowanych bokserów i bokserek
  • wybrakowany tryb kariery
  • paskudna grafika
  • kiepskie animacje
  • brak balansu między odpowiednikami prawdziwych bokserów
  •  problemy z kalibracją prawej gałki analogowej


Redaktor
Hubert „Huwer” Pomykała

W CD-Action ogarniam przede wszystkim socjalki, ale czasem napiszę coś do kwartalnika, na "sajta" i do Retro. Kocham pierwsze Soulsy, Big Bossa, Silent Hille, Rezydenty, FPSy i rogaliki. Współtworzę także redakcję portalu KVLT, gdzie publikuję recenzje płyt i relacje z koncertów.

Profil
Wpisów12

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze