1
około 9 godzin temuLektura na 6 minut

FBC: Firebreak – recenzja. Remedy, daj sobie spokój z multiplayerem

Nie sposób odmówić studiu Remedy odwagi. Jego ostatnie projekty łączy jedna cecha: są „inne”. To przyciąga, ale może też odrzucać część odbiorców. Nie inaczej ma się sprawa z FBC: Firebreakiem. Chociaż przeczuwam, że tym razem grupa zniechęconych zdominuje entuzjastów.


Sebastian „Gruby AL” Bochat

Anthem BioWare’u. Redfall Arkane Studios. Suicide Squad Rocksteady. Trzy próby osiągnięcia sukcesu na polu gier multiplayerowych podjęte przez firmy słynące z produkcji dla „samotnego” gracza. Trzy bolesne porażki. Ile dowodów muszą otrzymać branżowi giganci, by przekonać się wreszcie, że zmuszanie wszystkich – zarówno niedoświadczonych w tym obszarze developerów, jak i lubujących się w singleplayerowych tytułach odbiorców – do zabawy online nie jest dobrym pomysłem? Do czterech razy sztuka? Wątpię...


Wciąż Lynch, ale inaczej

Nie opadł jeszcze na dobre kurz po poprzedniej produkcji Remedy – Alanie Wake’u II. Nie tyle grało się w ten unikatowy survival horror, ile chłonęło surrealistyczny, samoświadomy świat przedstawiony na ekranie. Niezwykły w skali całej gałęzi rozrywki projekt zaowocował nominacjami do tytułu gry roku i w przeważającej części bardzo pozytywnymi recenzjami. Jednocześnie jednak sprzedaż nie była satysfakcjonująca (gra zwróciła się dopiero pod koniec 2024), co świadczy o tym, że skomplikowana, nawiązująca klimatem do „Miasteczka Twin Peaks” fabuła AW miała problem z trafieniem do przeciętnego gracza. Dwa lata później studio powróciło z kolejnym projektem, po raz pierwszy próbując swoich sił w gatunku gier multiplayer.

FBC: Firebreaker
FBC: Firebreaker

W FBC: Firebreaku odwiedzamy świat Control, jednej z poprzednich produkcji developerów, a konkretnie odgrywający ważną rolę w jej fabule Najstarszy Dom – główną siedzibę zajmującego się powstrzymywaniem zjawisk naruszających prawa rzeczywistości Federalnego Biura Kontroli. Budynek po ataku obcych sił został poddany kwarantannie, a zadanie opanowania szerzących się w nim anomalii przypadło specjalnej jednostce szybkiego reagowania, tytułowemu Firebreakowi. Sposób, w jaki przeniesiono na zupełnie inny rodzaj rozgrywki niepowtarzalny klimat uniwersum, zachwyci fanów. Jednocześnie jednak osobom nieznającym Control prezentowane wydarzenia będą w pierwszej chwili wydawały się dziwaczne i pozbawione sensu.

„Dziwność” to zresztą największy atut FBC: Firebreaka. Odarłszy tytuł z tego elementu, otrzymamy dość standardowego kooperacyjnego shootera, w którym w trzyosobowych grupach wykonujemy konieczne do zaliczenia danej mapy zadania, jednocześnie odpierając atakujące nas hordy przeciwników. Do wyboru mamy trzy postacie, podzielone na klasy według dźwiganego na plecach wyposażenia. Zestaw elektryczny pozwala napełniać energią urządzenia, naprawczy – błyskawicznie reperować zepsuty sprzęt, a czyszczący – gasić pożary i leczyć towarzyszy. Zespół nie musi być różnorodny. Wszystkie zadania da się wykonać dowolnym „pracownikiem”, zrealizowanie celu innej klasy zajmuje jednak nieco więcej czasu i wymaga zaliczenia prostej sekwencji QTE.


Zwykły poniedziałek w FBC

Na graczy czeka ledwie pięć map. Przy odrobinie wysiłku da się je wszystkie zaliczyć w ciągu jednego wieczoru. Plusem jest, iż każdą podzielono na trzy poziomy intensywności, przekładające się na to, jak wiele celów mamy do zrealizowania. Dzięki temu nic nie stoi na przeszkodzie, by do gry wskoczyć choćby na zaledwie kwadrans – zaliczenie misji pierwszego poziomu nie zajmuje więcej niż kilka minut. Gdy jednak zdecydujemy się odhaczyć wszystkie dostępne zadania, spędzimy na danej mapie nawet ponad pół godziny. Są też oczywiście różne poziomy trudności, a z czasem dochodzą modyfikatory w postaci skażenia, dodające do gry przedmioty z unikalnym efektem wpływającym na gameplay. Skutkiem pojawienia się obiektu wywołującego anomalię może okazać się zmniejszona grawitacja, zwiększenie pancerza czy prędkości przeciwników. Mnie szczególnie spodobał się sygnalizator drogowy, który nie pozwala się ruszać, kiedy pali się czerwone światło. To znacznie urozmaica zabawę, dzięki czemu powtórki już raz wykonanych zadań wciąż potrafią ekscytować.

FBC: Firebreaker
FBC: Firebreaker

Im trudniej zrealizować jakiś cel, tym większa nagroda. System progresji opiera się na zbieraniu kilku różnych surowców. Część z nich otrzymamy za samo wykonanie misji, części należy poszukać w zakamarkach mapy. Odblokować możemy nowe bronie, zdolności pasywne (zarówno dla siebie, jak i dla całej drużyny) oraz elementy kosmetyczne. Nie ma tu wyzwań dziennych ani sezonowych. Po prostu wykonujemy żmudną, rutynową pracę i dostajemy za nią standardową wypłatę. Wypłatę dość marną, dodajmy. Zakup mocniejszej broni wymaga zużycia sporej ilości waluty. Do części umiejętności dostęp uzyskamy natomiast dopiero wtedy, gdy odblokujemy inne, zazwyczaj niewiele wnoszące do rozgrywki. Kupno przedmiotów kosmetycznych mija się natomiast z celem, jako że przeważnie nawet ich nie widzimy. Wszystko to sprawia, że element, który powinien zachęcać do ciągłego powtarzania tych samych misji, demotywuje.

Nie każda mapa jest równie satysfakcjonująca, a by zebrać niezbędne do ulepszenia danego wskaźnika czy przedmiotu materiały, musimy wielokrotnie przechodzić je wszystkie. Po kilku kolejnych próbach czuć już znużenie powtarzalnością. Nawet najbardziej odjechany pomysł przestaje bawić, gdy widzi się go po raz dziesiąty.


Wspólny prysznic z kolegami z pracy

Bezmyślne bieganie i zaliczanie kolejnych celów nabiera cech prawdziwej kooperacji, jeśli gramy ze znajomymi. Gdy plujemy ołowiem do hordy wrogów, dobrze mieć za plecami kolegę, który naprawi stojący obok prysznic (rolę apteczek odgrywa tu woda z natrysków, zraszaczy czy kranów). W innym wypadku musimy opierać się na matchmakingu (również międzyplatformowym). Ten działa dobrze, ale też nie stawia przed sobą wysokich wymagań. Po prostu wynajduje trójkę graczy chcących wziąć udział w danym zadaniu, nie bacząc na ich poziom. Może powodem takiego stanu rzeczy jest niewielkie zainteresowanie tytułem. W chwili, w której piszę te słowa, na Steamie FBC: Firebreak ogrywa oszałamiające 11 osób.

FBC: Firebreaker
FBC: Firebreaker

Sporym minusem okazuje się brak jakiegokolwiek czatu. Jedyną opcją na wskazanie mniej doświadczonemu graczowi, co powinien zrobić, jest skakanie w miejscu i strzelanie, aż domyśli się, że chcemy mu w ten sposób coś przekazać. To mocno irytuje, zwłaszcza w pierwszych kontaktach z tytułem, jako że stawiane przed nami wyzwania nie należą do najzwyklejszych. Niech za przykład posłuży moja ulubiona misja, polegająca na zniszczeniu odpowiedniej liczby pokrywających niemal każdą powierzchnię... żółtych karteczek samoprzylepnych. Ja to zrobić? Trzeba się domyślić. Gra ma co prawda tutorial, ale skupia się on na najbardziej podstawowych czynnościach, jak skok czy bieg. Po jego ukończeniu czujemy się tak samo zagubieni jak wcześniej.

Choć nie wszystko mi się spodobało, uważam, że jeśli tytuł będzie odpowiednio rozwijany, może zbudować wokół siebie grupkę zapaleńców, łączących zamiłowanie do szaleństw Remedy z zainteresowaniem niewymagającą wielkiego poświęcenia rozgrywką sieciową. Produkcja dostępna jest w Game Passie oraz PS Plusie – jeśli macie wykupiony któryś z abonamentów, warto ją sprawdzić. Być może sami się do tej grupki zaliczycie.

Ocena

FBC: Firebreaker to gra rozczarowująca, którą śmiało można pominąć, nawet jeśli jest się fanem Control. Remedy Entertainment powinno skupić się przede wszystkim na tworzeniu gier singlowych.

6
Ocena końcowa

Plusy

  • zachowana stylistyka gier Remedy
  • kilka nietypowych pomysłów
  • niezgorsza grafika
  • brak mikropłatności
  • można grać również solo

Minusy

  • brak jakiegokolwiek czatu
  • samouczek, który niczego nie tłumaczy
  • zbyt mało zawartości
  • średni gunplay
  • powtarzalni wrogowie
  • mozolny grind


Czytaj dalej

Redaktor
Sebastian „Gruby AL” Bochat

Miłośnik wszystkiego, co określić można mianem popkultury. Przez ponad trzy dekady życia zatwardziały pecetowiec, aktualnie preferujący jednak pada, duży telewizor i wygodny fotel. W CD-Action głównie: „ten gość od komiksów”.

Profil
Wpisów11

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze