rek

Gra szyfrów – recenzja. Prosto z archiwów IPN-u

Sukces polskiej kontrofensywy po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej w 1920 roku wcale nie był przesądzony. Całkowity triumf zawdzięczaliśmy osiągnięciom polskiego wywiadu. I właśnie działaniom słynnej „dwójki”, czyli Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, poświęcono darmową grę edukacyjną stworzoną przez Instytut Pamięci Narodowej i firmę Chronospace.

Przygotowanie dobrej gry edukacyjnej jest zadaniem trudniejszym, niż się to może wydawać, a na każdy sukces w rodzaju słynnego The Oregon Trail przypadają już nie setki, ale tysiące produkcji, które zostały błyskawicznie zapomniane. Jaki los czeka Grę szyfrów?

Ożywiona historia…

Zacznijmy od tego, czym gra rzeczywiście może się poszczycić. Bez wątpienia konsultacje historyków z IPN-u przysłużyły się autentyzmowi produkcji. Pomieszczenia radiowywiadu w Cytadeli czy salonka oficerska sowieckiego pociągu zostały odtworzone z ogromną dbałością o detale. Szczególną radość sprawił mi pięknie odwzorowany plakat propagandowy „Wolność bolszewicka”. Nie można też mieć zastrzeżeń do jakości przerywników, których dostajemy naprawdę sporo pomiędzy misjami. Nie oznacza to jednak, że cała gra cieszy oczy, bo choć jakość tekstur jest (na ogół) znośna, to modele postaci wyglądają i poruszają się, jakby wyciągnięto je z produkcji sprzed 15 lat. Bardzo dobrze wypada za to udźwiękowienie, zarówno jeśli chodzi o świetną muzykę, jak i całkiem niezły voice acting.

Gra szyfrów

Niestety tutaj pochwały kończymy i przechodzimy energicznym krokiem do rozważania, co właściwie w Grze szyfrów nie wypaliło. Zacznijmy od długości produkcji. Według danych Steama spędziłem z grą ok. 40 minut, ale biorąc pod uwagę, że zrobiłem sobie dłuższą przerwę na herbatę, można śmiało powiedzieć, iż tytuł przejdziemy w niecałe pół godziny (a do tego wliczam dość długie przerywniki pomiędzy misjami). Być może twórcom zależało na tym, aby Grę szyfrów dało się przejść w trakcie jednej godziny lekcyjnej, ale ostatecznie szkodzi to zabawie, bo niektóre partie produkcji są absurdalnie krótkie.

Gra szyfrów

…i stracona szansa

A właśnie, przejdźmy do podziału gry. Otóż składa się ona z czterech „misji”. W pierwszej, niejako wprowadzającej nas w temat radiowywiadu, wcielimy się w porucznika Jana Kowalewskiego pracującego w warszawskiej Cytadeli. I choć szukanie bezpieczników po ciemku jest dość irytujące, a łamigłówki w tym epizodzie banalne, to cała sekwencja kończy się autentycznie interesującym wyjaśnieniem działania „metody grzebieniowej” i historią szyfru Delegat. Walor edukacyjny zaliczony.

Gra szyfrów

Druga misja rozpoczyna wątek węzła kolejowego w Korosteniu stanowiącego centrum logistyczne Armii Czerwonej. Na początku, jako wachmistrz Jan Chludziński, musimy przekraść się między patrolami krasnoarmiejców i dostać do salonki oficerskiej. Nie nazwałbym tego zadania trudnym, ale okazuje się ono lekko frustrujące, bo mechanizmy stealth są niedopracowane, strefa detekcji strażników dziwaczna (czasem człowieka widzą, gdy nie powinni, i odwrotnie), a na dokładkę – jak wspomniałem wcześniej – modele postaci wyglądają w Grze szyfrów po prostu źle. Dostawszy się do pociągu, rozpoczynamy krótką misję trzecią sprowadzającą się do eksplorowania wagonu oficerskiego w celu znalezienia kodu do ukrytego w ściance sejfu.

Na koniec gra raczy nas kolejną zmianą bohatera. Tym razem jako wachmistrz Stefan Kajderowicz mamy rozkręcić tory w celu wykolejenia pociągu. Wykonanie wszystkich czynności (znalezienie klucza, odkręcenie odpowiednich śrub i ucieczka do wnęki) zajęło mi mniej niż minutę i – ku mojemu zdziwieniu – oznaczało, że gra dobiegła końca.

Gra szyfrów

Fiasko operacji

I tu dochodzimy do sedna problemu. Nie mam wątpliwości, że istnieje przestrzeń dla gry o rozwiązywaniu łamigłówek i przeszukiwaniu tajemniczych pomieszczeń. Sukces tytułów takich jak Gone Home, Layers of Fear czy Observer najlepiej tego dowodzi. Myślę też, że ludzie z Chronospace posiadają dość talentu, by taką produkcję stworzyć, a współpraca z IPN-em mogła nadać jej walor edukacyjny. Ale Gra szyfrów nie spełnia moich oczekiwań. Jest na tyle krótka i tak „poszarpana” na epizody, że nie dość, iż nie stawia żadnego wyzwania, to jeszcze nie pozwala wczuć się w atmosferę. A marnej jakości misja skradankowa, która – niestety – zajmuje nam lwią część czasu, psuje ogólne wrażenie. Mam więc nadzieję, że Gra szyfrów to tylko test przed lepszymi produkcjami, a wnioski z błędów zostaną wyciągnięte. W pomyśle skrywa się potencjał, ale do jego zrealizowania daleka droga.

[Block conversion error: rating]

Jedna odpowiedź do “Gra szyfrów – recenzja. Prosto z archiwów IPN-u”

  1. Najtrudniejszym elementem tej gry jest szukanie malutkich bezpieczników przy pomocy latarki którą główny bohater świeci jakby pomagał staremu naprawiać auto, a z zagadek to jest tylko zgadywanie co masz zrobić.

    W drugiej misji poległem zupełnie, bo nie wiedziałem, że można kucać, nie wiem czy to się zmieniło, ale w dniu premiery gra nie mówiła o tym, a klawiszologii nie da się nigdzie sprawdzić. Wyłączyć okropnego blura też nie.

Dodaj komentarz