9
10.02.2024, 16:02Lektura na 7 minut

Granblue Fantasy: Relink – recenzja. Najlepiej spędzone 20 godzin w tym roku!

W krainie Sky Realm podniebni awanturnicy walczą z sektą, której istnienie zagraża światu. Bohaterowie podróżują zeppelinem i noszą stroje wojowniczych księżniczek. W oczekiwaniu na Final Fantasy VII: Rebirth warto zainteresować się Granblue Fantasy, bo to tytuł wręcz zaskakująco przyjemny.


Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Nie trzeba znać gier mobilnych z serii Granblue Fantasy. Ewentualne nawiązania czy historie bohaterów dostępne są w menu pod postacią krótkich opowiastek czytanych głosem poszczególnych postaci. I to w zupełności wystarcza, bo nie musimy nawet pamiętać ich imion.

Fabuła jest bowiem prościuteńka, pozbawiona pobocznych wątków meandrujących między wydarzeniami z głównej historii. Ile razy ratowaliśmy świat przed kultystami, którym przewodzi, o ironio, tajemnicza kobieta o imieniu Lilith? Ile razy dziewczyna o nieznanym pochodzeniu posiadała magiczne moce i dziwną więź z protagonistą? Japoński erpeg bez podniebnych statków to rzadkość, więc oczywiście podstawowy środek transportu w Granblue stanowią sterowce.

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

Zwroty akcji są umowne, a dramatyczne sytuacje nie służą wyciskaniu łez, lecz zmianie temperatury emocji. Nawet w dialogach mamy do wyboru kwestie praktycznie niczym się od siebie nieróżniące. To nie tytuł, z którego gracze wyniosą cytaty i złote myśli. Na szczęście jednak rozmowy nie drażnią tak jak w przypadku Immortals of Aveum ani nie dłużą się niepotrzebnie. Szkoda tylko, że fabuła służy najwyraźniej jedynie temu, bo jakoś uzasadnić przejście do kolejnej wyspy. Przez to raczej prędko o przedstawionej w grze historii zapomnę.

Z kolei cała reszta wyryje się w mej pamięci na długo jako kolejny wartościowy przykład wciągającego action RPG, w które po prostu chce się grać. Nie dla dramatów rodzących się pomiędzy postaciami, lecz z czystej ciekawości, co nowego wymyślili developerzy.

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

Zacznijmy od tego, że jest tu pięknie

Lokacje wypadają świetnie. Każda wyspa jest wprawdzie klasyką gatunku, bo mamy lasy, sielskie łąki z wioskami, parę kolorowych jak rajskie ptaki miast, ale też obowiązkową mroźną krainę czy pustynię, jednak nawet najbardziej korytarzowe z nich zawierają charakterystyczne budynki i konstrukcje. Zaraz po ich ujrzeniu przypomniał mi się polski tytuł z zeszłego roku, Evil West, które również odznaczało się niezwykle ciekawymi i dopracowanymi poziomami. Nie są ani za małe, ani za duże, zapomnijcie zatem o ciągnących się w nieskończoność podziemiach czy koszmarnych kanałach (żywię organiczną niechęć wobec tego typu lokacji).

Wygląd postaci nazwałabym nie tyle fantazyjnym, co absurdalnym – bohaterowie noszą fikuśne ubrania stanowiące wariację na temat francuskiego baroku i stroju pokojówki z baru dla pełnoletnich. Mangowa kreska raczej nie odstaje od innych gier przedstawionych w podobnym tonie, ale tym, co wyróżnia Granblue Fantasy, jest połączenie stylu komiksowego (rysy twarzy i wyraźne kontury) i realistycznego z łagodną, akwarelową kolorystyką. Sprawia to ogólnie bardzo przyjemne wrażenie, zresztą tak samo jak ścieżka dźwiękowa (chociaż motywy muzyczne mogłyby akurat brzmieć ciekawiej).

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

A jak ów miły dla oka styl graficzny świetnie się ogląda, gdy zostaje puszczony w ruch! Gra jest niezwykle dynamiczna i cały czas prezentuje się tak jak na zrzutach ekranu (a do recenzji i tak wybrałam te najwyraźniejsze). Walka to spektakl efektów wizualnych, w którym nie ma co szukać sensu – jedno machnięcie mieczem wywołuje błyski niczym najpotężniejsze zaklęcie z „Harry’ego Pottera”. Zadziwia mnie, że wiedziałam, w co i kiedy mam uderzać.


Moi cyfrowi przyjaciele

Tym, co wyszło twórcom Granblue Fantasy idealnie, jest AI towarzyszy. Grałam w trybie solo, ale nieraz miałam wrażenie, że w moich cyfrowych kompanów wcielili się prawdziwi ludzie (można zresztą zdecydować się na zabawę w trybie kooperacyjnym). Szybko reagowali na to, co dzieje się na polu bitwy, unikając ciosów lub je blokując, wykonując ataki specjalne oraz podnosząc mnie, gdy padałam. I na sekundę nie przestając przy tym gadać.

Wprawdzie zdarzało im się wleźć prosto w pole rażenia przeciwnika (trochę nie uważali na zaznaczone na podłożu AoE), ale na szczęście Granblue Fantasy nie należy do grona taktycznych erpegów jak Baldur’s Gate, w którym da się zginąć na każdym kroku. Przeważnie do zwycięstwa wystarczy kombinacja dwóch przycisków – ataku i mocniejszego ataku – okazjonalnie wspomagana umiejętnościami specjalnymi. Poza tym mamy blok i unik, a te, użyte w odpowiednim czasie, dają chwilową nietykalność. Na początkowym etapie tworzenia gry do produkcji zaangażowano PlatinumGames i dam sobie głowę uciąć, że płynna dynamika starć to zasługa autorów Bayonetty.

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

Współpraca drużyny to istotny element walki, ponieważ wykonanie najpotężniejszego, przypominającego wybuch bomby supermegaciosu jest możliwe dopiero wtedy, gdy uda się skoordynować naładowane ataki pozostałych członków drużyny. Sprawia to ogromną frajdę, mimo że nieczytelność wydarzeń na ekranie rośnie wprost proporcjonalnie do liczby efektów specjalnych. Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo bohaterów widać, dzięki obrysom, wystarczająco dobrze. A jeśli znudzi nam się walka prostymi wojownikami, możemy zawsze przełączyć się na inne postacie  – warto spróbować ich unikalnych umiejętności.


Kolosalne rozmiary i kolosalna frajda

Potyczki z bossami przeniosły mnie do czasów, gdy grałam w MMO i brałam udział we flashpointach w Star Wars: The Old Republic. Starcia są  niezwykle pomysłowe, różnorodne i dzielą się na kilka stadiów. Część maszkar trzeba ganiać po mapie. Nie zapomnę ognistego smokowęża przemieszczającego się przez jeziora lawy i generującego fale płomieni. Albo ogromnego golema, do którego musiałam strzelać z rozstawionych na pustyni działek. Walki okazały się naprawdę ciekawe, emocjonujące i nawet te najbardziej wymagające nie wywoływały frustracji, co częściowo może wynikać z niezbyt wysokiego poziomu trudności.

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

Do recenzji ustawiłam poziom na średni, ponieważ jest on najwierniejszy założeniom projektantów, jeśli jednak potrzebujecie wyzwania, zalecam rozpoczęcie gry na najwyższym. Wtedy konieczne może się okazać zwrócenie uwagi na mechanizm arts level, określający efektywność ataków oraz sprawne zarządzanie tzw. sigilami, które dają postaciom dodatkowe umiejętności.


Proszę zrobić mi więcej takich gier

W redakcji nabijaliśmy się wiele razy ze zwrotu „a mi się w to fajnie gra”, ale muszę przyznać, że w przypadku Granblue Fantasy właśnie takie zdanie ciśnie się na usta. To wzorcowa produkcja z rodzaju „dobrych”. Jednocześnie nie jest to tytuł przełamujący założenia gatunku. Nie próbuje w żadnym momencie wyjść przed szereg i forsować nowych rozwiązań. Z tego też powodu uznaję ją za idealną grę dla osób, które chciałyby zobaczyć, co to jest jRPG i z czym to się je.

Granblue Fantasy: Relink
Granblue Fantasy: Relink

Każda składowa produkcji jest dobrze skrojona, nieprzeładowana zawartością. Walka miejscami przypomina slashery takie jak Devil May Cry czy Bayonetta, ale zapomnijcie o dziesiątkach kombosów. Żonglowanie sigilami przypomina zabawę z materiami w serii FF, ale w stosunku do gier Square Enix nie jest nawet w połowie tak skomplikowane.

Nawet jeśli macie w tym roku zagrać w jedną grę, którą najprawdopodobniej będzie Final Fantasy VII Rebirth, przypomnę, że nadal zostało wam około dwóch tygodni na przejście Granblue Fantasy. To w zupełności wystarczy, bo poznanie głównego wątku zajmuje jakieś 20 godzin, które można wydłużyć o kolejne 10 dodatkowymi misjami. Gwarantuję, że bardzo miło spędzicie ten czas.

W Granblue Fantasy: Relink graliśmy na PS5.

Ocena

To action RPG z pięknie zaprojektowaną, dynamiczną walką w świecie pełnym latających wysp i zeppelinów. Choć fabuła nie jest najwyższych lotów, fantastyczne potyczki z bossami i ciekawe projekty poziomów całkowicie to rekompensują.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • świetna, dynamiczna walka
  • intuicyjny rozwój postaci i broni
  • przyjemna dla oka, nieprzeładowana detalami grafika
  • ciekawe potyczki z bossami
  • interesujące lokacje

Minusy

  • pretekstowa fabuła


Czytaj dalej

Redaktor
Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.

Profil
Wpisów111

Obserwujących29

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze