Grand Theft Auto V ? recenzja cdaction.pl

Grand Theft Auto V
Dostępne na: PS3, X360
Grałem na: PS3
Wersja językowa: polska
Zdałem sobie sprawę, że nowe Grand Theft Auto to wyjątek w moim recenzenckim dorobku. Na biurko nie wjechała dotąd gra o tak silnych tradycjach, które zacząłem poznawać jeszcze zanim dobrzy rodzice sprezentowali mi pierwszego peceta. Sprawdzian, wyzwanie? Nie, moje drogie GTA, nie będzie hymnu i bicia czołem w ziemię. Sprawdziłem cię tak, jak należało.
Michael. Jak pięknie ujął to jeden z bohaterów gry – wypalony kasiarz z problemami emocjonalnymi, który nie ma po co żyć. Niegdyś zapalony złodziej, dziś odlicza dni emerytury w wypasionym domu, danym przez rządowy program ochrony świadków. Ma rozwiązłą żonę, zbuntowaną córkę i zblazowanego, leniwego syna-beztalencie. Rodzinka, jakich mało – codziennie ma jej coraz bardziej dość. Z wzajemnością.
Franklin. Dorabia w firmie, którą w skrócie można nazwać paserstwem samochodów opartym na wyłudzeniach. Wieczne dziecko kumplujące się z czarnoskórymi gośćmi, którzy zapomnieli, że czasy potęgi ulicznych gangów w lowriderach minęły – choć wizyta na Grove Street wskazuje, że Ballasi radzą sobie nieźle po upadku GSF. Mieszka z ciotką-nimfomanką, nie wie co zrobić z życiem.
Trevor… ach, to dopiero gigant. W swojej przyczepie przejada kasę „ugotowaną” na metaamfetaminie, lubi upić się bimbrem i naćpać benzyną. Koneser kuchni – szczególnie docenia sałatkę z ludzkich powiek. Postrzelony w głowę (w przenośni, może też dosłownie, kto wie?) pilot-amator.
Po kilku odsłonach przedstawiających bohatera w nowym środowisku, dążącego do podbicia miasta i zawiązania mafiozom supłów na nosie, przyszedł czas na zmiany. Przypomnijmy sobie „czwórkę” – Nico Bellic uosabiał historię o niespełnionych i zniszczonych marzeniach, poznając mniej i bardziej dziwnych ludzi i zmagając się z trudnościami silniejszymi od niego. W tym samym czasie oglądał głupie kreskówki, pił „moczowe” piwo (Pisswasser wiecznie żywy) i tonął w odmętach żartów składających się w jeden wielki easter egg.
Z jednej strony grę można było chwalić za podejmowaną problematykę (sama jej obecność jest rzadkością), z drugiej ganić za brak tożsamości – w końcu poważni jesteśmy czy niepoważni? Grand Theft Auto V ucieka od tego dylematu i odrzuca pretensjonalność. Rozprawa z tradycją jest zresztą wyrażona bezpośrednio. Próżno szukać bohaterów poprzedniczek, a jedynego, Johnniego Klebitza, Trevor zabija w mało bohaterski sposób we wczesnej fazie historii. Ogółem: nie brakuje poważniejszych nut w fabule, ale do nadęcia jest daleko, bo GTA V to przede wszystkim lekka historia o trzech awanturnikach, których drogi spotkały się w Los Santos. Poznajemy ich w pełni życia – czystą kartę chcą mieć na sam koniec, kiedy już… ale może bez spoilerów.
Nie jest więc do końca tak, jak zapowiadano. Faktycznie wśród niespełna siedemdziesięciu misji fabularnych co jakiś czas przychodzi pora na większy skok. Jest ich mało, ale nie za mało – to najciekawsze zadania w grze. Najpierw decydujemy się na jedną z dwóch opcji wejścia. Przykładowo – pierwszy raz napadamy na sklep jubilerski i mamy wybór wejścia smoka z karabinem lub uśpienia obsługi gazem i wyniesienia błyskotek po cichu. Dobieramy później ekipę, która życzy sobie tym większej części łupów, im większe umiejętności prezentuje. Warto czasem zainwestować np. w lepszego kierowcę – słabszy jest tani, ale może ześliznąć się z trasy i dostać kulkę, gubiąc bezpowrotnie część łupu. Następny etap to przygotowanie techniczne, czyli pojazdy, przebrania i wszystko to, bez czego napad nie miałby sensu. W końcu przystępujemy do właściwego zadania – wchodzimy, bierzemy co trzeba i wiejemy, póki gliny nie staną na naszej drodze do bogactwa. Brzmi statycznie, ale jak po raz pierwszy raz pójdzie wam coś nie tak, gdy plany zaczną się sypać… oj, zwroty akcji potrafią nadać scenom rumieńców.
W misjach głównego wątku – nie tylko w skokach – często bierze udział dwójka lub trójka głównych bohaterów. Na pierwszych gameplayach przełączanie się między nimi w zależności od potrzeb i zadań wyglądało znakomicie, ale rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna. Misje są silnie oskryptowane, dzięki czemu widzimy najbardziej widowiskowy i zróżnicowany główny wątek w serii, ale jak zawsze minusem są ograniczenia – zmieniamy postać wtedy i tylko wtedy, kiedy gra na to pozwala. Lub inaczej – nakaże. Pełną dowolność (oprócz swobodnej jazdy między misjami) mamy praktycznie tylko podczas walk z dziesiątkami wrogów. Więcej jest scen typu „na dole horyzont czysty, Trevor, wlatuj!”, po czym sterujemy helikopterem, a po załadunku kontenera na ciężarówkę odjeżdżamy nią w dal jako Franklin – przykład wymyślony, nie bijcie, jeśli nie w pełni prawdziwy. Te wszystkie momenty cieszą, ale różnica między rozgrywką a zapowiedziami jest ogromna. Przecież to był niemal najbardziej promowany bajer, reklamowany akurat przez dwie z niewielu misji, gdzie gra się „we trzech”! Szkoda – zwłaszcza, kiedy wspólnie jadąc samochodem nie możemy nawet „oddać” kierownicy, by w spokoju słuchać dialogów.
No właśnie – dialogów. Rockstar powinien zacząć prowadzić warsztaty dla growych scenarzystów. Produkcje mieniące się grami fabularnymi często obfitują w pozbawione gestykulacji wymiany monologów, w czym mistrzostwo osiągnęli twórcy z BioWare. Postacie w GTA V po prostu – tylko i aż, jak się okazuje – rozmawiają i choć są to dialogi dość proste w treści, wiele gier może im zazdrościć dynamiki i rytmu. Pewnie, nie każdego stać na dużą grupę aktorów i tak dopracowane animacje. Nie ma jednak wątpliwości, że Rockstar ten kawałek budżetu ulokował trafnie, uzyskując znakomite efekty i nie zapominając o narracji w tak marginalnych miejscach, jak najpoboczniejsze z pobocznych podwożenie autostopowiczów czy ucieczka z roztrzęsionym facetem w siną dal przed gniewem byłej już kobiety.
Zadania poboczne rozpostarto na całej powierzchni Los Santos i okolic. Pod tym względem GTA V jest jak tampon z dowcipu o trzech świeżych więźniach – można pływać, latać samolotem, nurkować, ścigać się na skuterach… w mieście i poza nim jest tego wszystkiego od zatrzęsienia. Problem w tym, że związek golfa i triatlonu z rozgrywką nie istnieje. Wprawdzie pojawia się na początku mecz tenisowy Michaela z żoną czy później świetna misja z żółtą łodzią podwodną, ale kończy się na jednym wyskoku, zakończonym „jakby coś, to tam masz więcej”. Poza osobistą satysfakcją korzyść jest żadna, a zabawa wątpliwa, bo sporty znacznie lepiej wyglądają w grach sportowych, a wyścigi w wyścigowych. Misji pobocznych, które są naprawdę ciekawe – jak polowanie na ujęcia z nadgorliwym paparazzo – jest niestety stosunkowo niewiele.
Świat GTA V jest zatem wielką i piękną, ale jednak wydmuszką. Los Santos, pustynie na obrzeżach, lasy i górskie potoki to jedna z najbardziej urozmaiconych i zjawiskowych przestrzeni, nad jaką pracował Rockstar. Los Santos ze slumsami, korpocentrum i Vinewood prezentuje się znacznie ciekawiej od silnie zurbanizowanego Liberty City, a bardziej dziewicze tereny zdają się stworzone przez naturę, nie projektantów. Bogactwo detali powala – od przydrożnych targów, przez rozmowy przechodniów po billboardy i wizualną identyfikację firm w wewnętrznym internecie czy radiostacjach. Ponadto w przeciwieństwie do poprzednich odsłon Rockstar nie rozlicza się już z popkulturą przeszłości, nawiązuje za to do zjawisk znanych współcześnie – wspomnę choćby wścibskie media społecznościowe, natrętny product placement czy antyfreegański strajk bezdomnych – i tworząc krzywe zwierciadło, w którym wreszcie możemy przejrzeć się bez oglądania Scarface i Życia Carlita. Brzmi pięknie i jest pięknie – szkoda, że nie ma po co tej przestrzeni poznawać. Wszystkie sporty, wyścigi i inne aktywności po prostu są, a skoro nie ma po co tego wszystkiego robić (jeśli nie myślimy o maksowaniu gry i jego niewspółmiernych korzyściach), to szybko zaprzyjaźniamy się z taksówkami i pomijaniem podróży. Na tym piękne Los Santos dużo traci.
No, może nie przesadzajmy z tym pięknem – w wielu miejscach widać, że kończy nam się generacja. Tekstury budynków doczytujące się po zbliżeniu lunety, powierzchnie w niskiej rozdzielczości, wieczna mgła czy cała ulica identycznych samochodów przypomina o sprzętowych ograniczeniach. Graficy, modelerzy i animatorzy starali się jak mogli, poprawiając modele twarzy, motion capture, ładniej psujące się samochody i oświetlenie doskonale maskujące niedoskonałości. Nie da się jednak ukryć, że pewnych barier na sprzęcie sprzed epoki pokonać się nie da.
Przy okazji wyciągnięto kilka dobrych wniosków w kwestii maleńkich detali, które razem dobrze wpłynęły na grywalność. Mnie do gustu przypadła możliwość pominięcia po trzeciej wpadce etapu misji i opcja przejścia do kolejnego checkpointa, wybór broni z coraz bardziej popularnego koła oraz podkreślająca nastrój akcji muzyka tła, którą po kilkunastu latach wreszcie wyjęto z samochodowych odbiorników na zewnątrz. Tu i ówdzie jednak coś zgrzyta i pokazuje, że na następnej generacji będzie nad czym popracować. Otóż – jak mawiał klasyk – taka sytuacja. Spotykam w ramach pobocznego zadania gościa, który każe mi przejechać po dzielnicy, zniszczyć tablice przed X domami i wrócić. Gdzie indziej znajduję kartkę, po czym czytam informację, że pozostało jeszcze tylko czterdzieści dziewięć. Nie. To nie jest era PlayStation 2, a ja wyrosłem z szukania dla szukania.
Największa, najdroższa, najważniejsza, ale nie idealna. Rekordowy budżet i pokaźny sztab ludzi mogą dążyć do perfekcji, ale harmonogramy i oczekiwania graczy nie pozwolą jej osiągnąć. Grand Theft Auto V pokazało, co oznacza pogoń za mistrzostwem w swojej skali i klasie. Doskonałość niektórych elementów obnażyła kalectwo innych. Niestety, oberwało się także tym kluczowym – na nowych konsolach Rockstar być może przywali dziełem prawdziwie przełomowym. GTA V jest póki co solidnym, acz nieco wybrakowanym zwiastunem zbawienia. Oby Watykan nie musiał reagować, bo nie dość, że nadejście Mesjasza, to jeszcze idące pod niebiosa budżety…
Ocena: 5-/6
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
729 odpowiedzi do “Grand Theft Auto V ? recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@RalfTriclinum – LOL! Zabawie sie teraz w ciebie i tobie podobnych (:D ) i napisze, żeś fanboy CDA, bo na każdą krytykę twojego ukochanego pisma/portalu reagujesz agresją w stosunku do krytykującego.
Czy wy kretyni czytacie recenzje czy patrzycie na ocenę. Powtarzam: W RECENZJI JEST WSZYSTKO WYJAŚNIONE A MINUSY NIE BIORĄ SIĘ Z [beeep].
Aktywności są EWIDENTNĄ wadą gry? Ograniczenia konsoli to EWIDENTNA wada gry? Ciekawe zadania pozwalające odkrywać świat gry to EWIDENTNA wada gry? Na przełączanie bohaterów, można by ponarzekać, ale Rockstar nigdzie nie zapowiedział, że będzie to „przełom”. To akurat wymyślili gracze, przed premierą, którzy spodziewali się nie wiadomo czego. I jak tu nie mówić, że „są wyssane z palca” jak są?
@Piciox|”bo sporty znacznie lepiej wyglądają w grach sportowych, a wyścigi w wyścigowych” To ma być niby uzasadnienie aktywności że są złe??? Mogę się założyć że gdyby ich nie było to byłby minus za brak jakiś dodatkowych aktywności. Nie rozumiem chyba lepiej mieć więcej rzeczy do robienia niż mieć mniej co nie? nawet jak kogoś nie interesują to nie jesteś sam na tej planecie i te aktywności mogą interesować innych graczy, a Ty je możesz sobie normalnie omijać. Ta recenzja i jej argumenty są żenujące.
Zato Adzior się na pewno zna, na 100% lepiej od tych wszystkich serwisów i użytkowników. Dla Adziora minusami gry są:-dużo DODATKOWYCH aktywności,-wyobrażanie sobie czegoś czego R* nie zapowiadał,-nie ma zadań jak w SR co się strzela laserami, z kosmitami walczy i innymi takimi,-no i że GTA V wyszło na PS3 i X360. Dziękuję do widzenia.
Dobra, nie wiem o co wam chodzi z minusami. Dla mnie są całkowicie zasadne. Nic nie zachęca do poświęcenia czasu większości aktywności. W Saints Row IV jakieś nagrody się dostaje, w Sleeping Dogs jest pasek twarzy, którego bez aktywności się nie zapełni, a w Red Dead Redemption jest honor. Nawet jednego podobnego paska zabrakło w nowym GTA, więc ten minus jest zasadny. Reszta to po prostu gust autora.
Przypominam, wadą nie są same aktywności. Wadą jest brak zachęty. Aktywności po prostu są i tyle.
RdR pokazalo, ze da się zrobic dobrego sandboxa, w ktorym dodatkowe aktywnosci nie są nudne/beznadziejnie wykonane i jest sens w nich uczestniczyć. Gra dziala plynniej i nie atakują mnie tekstury, ktore nie wczytują sie na czas albo nawet wcale. Da się zrobić mimo ograniczen konsoli? Da się. Gta 5 nie dalo rady. Koniec kropka, jeśli wolicie tenisa czy plywanie zamiast Vigilante missions to wiele tlumaczy
@Koyuki|Jaki brak zachęty? 😀 Przecież te aktywności polepszają statystyki bohaterów!
„jeśli wolicie tenisa czy plywanie zamiast Vigilante missions to wiele tlumaczy” – tzn. co to tlumaczy?
@RalfTriclinum|W Red Dead Redemption nie było aut i tylu „przechodniów”. Konsola mogła się tam wyrobić. Ludzie i tak narzekają na puste ulice, ale niech pojadą na autostradę Los Santos! Tam dopiero jest ruch! (ładne karambole można zrobić)
@polskipolski Nie tylko aktywności. Jeździsz połowę gry, przez drugą biegasz z gnatem w dłoni, tłuc się możesz z kim chcesz, skradanie masz w misjach, może tylko strzelnica daje naprawdę mocną zachętę poprzez zniżkę. Aktywności to najwyżej nieco inna forma polepszania zdolności.
@polskipolski|Wszystko w grze polepsza zdolności, nie tylko aktywności, więc poza strzelnicą nie wydaje mi się, by jakakolwiek naprawdę zachęcała gracza. Fakt, karambole ładne.
Fajnie, pierwszy post mi się nie pojawił, myślałem, że błąd. Dlatego Bóg wymyślił edycję postów. Dlaczego jej tu nie ma, bezbożnicy?!
Brak waszej znajomosci serii na przyklad. Misje te byly swietne, klimatyczne i byly wyzwaniem. Zastąpiono je kiepskimi minigrami sportowymi niezbyt związanymi z grą o KRYMINALISTACH!
Drugi LOL. W GTA zacząłem grać wtedy kiedy ty pewnie nie wiedziałeś co to klawiatura. W zasadzie przeszedłem wszystkie czesci gta razem z tymi z PSP i pamiętam, że misje policyjne mnie czesto drażniły swoim niedopracowaniem. Drażniły zwłaszcza jak chciało sie gry przechodzić na 100% (tak jak ja).
@Koyuki|Ale przecież się jeździ, strzela i skrada, aby wykonać misję i dostać kasę? Tak? A po za tym Adzior wspomina w recenzji o takich aktywnościach jak „sporty” i”wyścigi”, więc nie chodzi tu o główny wątek gry. Jedyne o czym wspomina to, że gracze będą szybko korzystać z taksówek. Ja się do nich nie zaliczam. Wolę pojechać na miejsce docelowe i podziwiać grafikę, które według recenzującego jest nie powalająca, bo konsole odchodzą już do lamusa. Dla mnie jest przepiękna, bo nie grywam na PC i widzę…
… ile udało im się wycisnąć z tych staroci! 😉
@polskipolski ano widzisz, czyli da się. To jakby wozem bonda w nowej części był polonez. DA się zrobić taki film ale sceny pościgu będą wyglądały żałośnie. I tu właśnie wyłazi to co GTA się nie udało, chcieli ugryźć za dużo sprzętem, który się do tego nie nadaje. Wolałbym gdyby gra miała gorszą grafikę i mniejszą mapę ale działała płynnie (bo 18- 23 fps to trochę maławo) bez lewitujących w oddali drzew czy budynków bo teren się nie zdążył wczytać. Gram na x360 i podobno na ps3 jest lepiej z tym ale jednak.
@polskipolsi Sam bym wstawił grafikę jako plus, choć są inne gry dużo wyciskające z takiej konsoli (np. Wiedźmin). Do zwiedzania mapy w GTA nie potrzeba aktywności i nie potrzeba aktywności by ćwiczyć umiejętności, więc zaprawdę powiadam wam – poboczne zajęcia w tej grze po prostu SĄ i to można odebrać jako wadę.|Czekam na nowe Red Dead, bo dla mnie Red Dead Redemption to najlepsza gra obecnej generacji. GTAV mi się bardzo podoba, ale wstawiłbym 5/6.
@RalfTriclinum|Może zainstalowałeś drugą płytę? Na PS3, coś się tam wczyta i to dosyć blisko, ale i tak jest zdecydowanie lepiej niż w innych grach. (nic mi nie lewituje w każdym razie 😀 )
@smd87 ale BYLY i pasowały do klimatu serii. Bo zamiast tenisa mogli tu wstawić taniec synchroniczny byle dawał statystyki. A nawet i to mogli wykożystać np dając nam misję w stylu „killerów dwóch” gdzie zamiast piłki posyłamy bombę w jakiegośtam mafiosa. Mozna? Można zamiast takiej zapchajdziury zrobić coś ciekawego i w klimacie.
Tenis według mnie pasuje o wiele bardziej do słonecznego Los Santos niż… taniec synchroniczny? o_O Tak samo jak kręgle pasują do GTA IV, (bo Liberty City to jak wiadomo, parodia Nowego Jorku i tym samym USA pełną gębą), tak samo tenis pasuje do Los Santos, które jest parodią południowej Kalifornii. (a korty tenisowe też tam są)
@polskipolski Specjalnie przesadziłem żeby uwypuklić ten kłopot. Może i pasuje równie dobrze mogłoby go nie być a nikt by łzy nie uronił. Zamiast tych minigierek mogli dać możliwość planowania własnych napadów(bo są wyczepiste!) a nie tylko w ramach misji fabularnych. Mniej sportu, więcej GTA poproszę!
@RalfTriclinum|Akurat od kiedy w GTA priorytetem są napady? Oczywiście, na pewno byłoby fajnie gdyby Rockstar dał taką możliwość, ale po pewnym czasie graczom by się to znudziło. Po napadnięciu na wszystkie sklepy w Los Santos, nie byłoby już nic do roboty (nawet jeśli byłoby to wszystko bardzo zróżnicowane) I może zwiększyłoby to grywalność na jakiś czas, ale po co? Przecież 1 października pojawi się GTA Online, które będzie stale rozwijane przez Rockstar i graczy. Na pewno nie będziemy się nudzić.
Ej, ale ze względu na to, że część czytających to kobiety, zaś części potencjalnych graczy płci męskiej ze względu na posiadanie matek, sióstr, przyjaciółek i córek może to nie odpowiadać, może byście wspomnieli o takim małym szczególiku, że gra jest skrajnie mizoginistyczna? I chodzi tu o sam świat gry (w radiu mówi się o „używaniu kobiet jako toalet”, reklamy odnoszą się do kobiet jako do dz**ek itp.), a nie tylko to, że mamy jakieś tam opcjonalne możliwości molestowania striptizerek.
moje kolezanki to toalety spłukiwaczki na sperme : P
Trzeba wesprzeć tą świetną gre – http:www.indiegogo.com/projects/in-verbis-virtus
@polskipolski tyle, że owe heist missions były jednym z głównych „ficzerów” nowego gta razem z 3 postaciami. Z drugiej strony te wszystkie triatlony znudziły mi się po pierwszym razie.
@Tzimisce jakby jakiekolwiek inne gta miało inne podejście 🙂
@RalfTriclinum ale inne GTA nie miały tak agresywnej reklamy, że nawet w środku Katowic wisiał wielki banner (a przynajmniej ja tego nie kojarzę), więc nie każdy potencjalny nowy gracz musi być zaznajomiony z tą serią. Swoją drogą na Gejmstopie recenzentka wspomniała o tym aspekcie, i oh, jak się na nią rzucili za wzmiankę o tym, że przez mizoginię w grze czuła się niekomfortowo (co ciekawe, dowodząc, że istnieje problem, bo, a jakże, dostało się jej od „dz**ek i tym podobnych określeń).
@RalfTriclinum|Ale, jak już napisałem nie będziemy się nudzić, bo 1 października pojawi się GTA Online. A ze znajomymi wszystko nabierze smaku.
Ano, nie mogę się doczekać@ Tzimisce robią z igły widły. Przy okazji każdego GTa są kontrowersje i tym podobne. Rozumiem, że tortury i masowe mordowanie ludzi nie sprawiły, że nie czuła się niekomfortowo.
A może recenzentka nie pomyślała, że gra krytykuje w ten sposób traktowanie kobiet jako dz**ek? 🙂 |W końcu cała produkcja jest jedną wielką parodią współczesnych Stanów Zjednoczonych (i nie tylko) Gra według mnie, jest kontrowersyjna i dobrze. Bo zwraca czasem uwagę na prawdziwe problemy współczesnego świata.
@RalfTriclinum dobrze widzę – irytuje cię to, że kobieta śmiała zwrócić uwagę na mizoginię (z którym to zarzutem po prostu nie da się dyskutować, vide „używanie kobiet jako toalet” itd.), ale nie na to, że horda pryszczersów zwyzywała ją za to od dz**ek?
@polskipolski nom ja widziałem i takie sposoby obrony, tyle że całym argumentem mającym to potwierdzić jest „bo to zbyt hardkorowe by traktować poważnie”. Jednak wydaje mi się, że gdyby Rockstarowi rzeczywiście zależało na satyrycznym przedstawieniu mizoginii, zamieściliby też znaczące postaci kobiece (już nie mówiąc o grywalnych), i pokazali jak ta mizoginia na nie wpływa, tak że gracz mógłby poczuć empatię. Tymczasem gra kuleje koszmarnie jeśli chodzi o postaci kobiet.
@polskipolski – no i gdyby to była satyra na mizoginię, to chyba sami mizogini by to załapali, że gra niby ma się śmiać tak naprawdę z nich? Tymczasem jak widać na internetach, mają na niej niezłe fapanie, wspólnie i z osobna.
@Tzimisce słowo klucz: hipokryzja. Jeśli potraktowanie kobiety jak dziwka jest dla niej czymś gorszym niż brutalne tortury to ta kobiecina chyba nie powinna grać w GTA a co dopiero recenzować.
Recenzentom i recenzentkom może się nie podobać sposób ukazania kobiet w grze, głupie i idiotyczne jest gnojenie ich za taki pogląd. W grze torturuje się piksele, propaganda (nie mogłem znaleźć innego określenia) to już zupełnie inna sprawa.
W grze widzę, jak na razie fajne kobiece postacie. Takie z typu „nie dam sobie w kaszę dmuchać”. Wiecie o co mi chodzi. 🙂
@Koyuki obraża się też piksele. Zresztą wszelkie jojczenie na temat kobiet w grach kompletnie ignoruję bo feministki robią „gównoburzę” o byle co. Przykładem jest zwiastun Dzikiego Gonu gdzie próbowały wtrącić swoje trzy grosze jaki to cpdr jest niesprawiedliwy dla kobiet ehhh…
Osobiście dla mnie GTA skończyło się na SA, zresztą GTA nie było nigdy „wybitną grą”. Ona przeszła do historii za swą kontrowersyjnośc i możliwość zrobienia roz… w ciuszkach gangstera. Więc wolę SR, przynajmniej tam od poczatku chodziło o zabawę.
Niesamowite, że Andzior postawił Saints Row 4 szóstkę, a gta 5 piątkę z minusem. Grałem w obie gry, wiem, że to subiektywna opinia i tak dalej. No ale bez jaj, w gta nawet misje poboczne są ciekawsze od głównego wątku w SR. Nie licząc tego, że mapa z sra jest praktycznie identyczna jak ta z trójki, to samo tyczy się grafiki. No ale spoko, jego opinia, jak głupia i niezrozumiała by nie była, nie będę człowieka przez to obrażał, jak panowie na dole.
@Tukan|Czemu ?|To nbie jest prywatny blog Adziora, niech sobie pisze takie faramzony na swoim tumblerze a nie na cda. Tutaj reprezentuje pismo, musi pod uwage wziasc jak inne gry sa oceniane przez inncyh redaktorow. Inaczej takie chloptasie jak berlin i adzior calkiem udupia to pismo, obydwoje sobei jaja robia w recenzjachi ocenach.
Reprezentują stronę internetową a nie pismo. Nawet w tytule recenzji masz to podkreślone. Takie farmazony jak w swoim poście to pisz w swoim zeszycie a nie pod recenzją. „Wziąść” to powinieneś słownik 🙂
Ralf, jak już go poprawiasz, to sam chociaż poprawnie pisz. ,,,,,, – przecinki dla ciebie
Hahahaha jak was czytam w głowie mam coś takiego XDhttp:www.youtube.com/watch?v=wPmRzOzxbpMCDA, nie fochać się. To tylko żart 🙂
Użytkownik chronokles ma rację w gta nie chodzi o wybitność bo wybitność polegająca na zabijaniu wszystkiego to żadna wybitność.Autor recenzji zrecenzował produkt tak jak powinien zagrał,podsumował,napisał i podał plusy i minusy,nie ma o co się rzucać,jak ja czekam na jakąś grę i widzę po recenzji że autor niezbyt dobrze ocenił grę to nie obrażam czy oburzam się na recenzenta,tylko czekam na grę patrzę na filmiki od innych graczy jak grają i sam decyduję o kupnie ale obrażanie i rzucanie się nie ma sensu.
Mam nadzieje ze CDA sie nie ugnie i nie wystawi tej grze maksymalnej oceny albo nawet 9/10 bo bedzie to kolejny precedens typu Mass Effect gdzie autorzy postanowili gre „Poprawic” bo sie graczom nie podobala (mi tez zakonczenie nie pasowalo ale bez przesady). Dlaczego mowie ze nawet na 9/10 nie zasluguje? Chociazby tylko dlatego ze przeczytalem tutaj komentarz w ktorym bylo cos w stylu to co teraz w pismie wystawicie jej 8 ? i z taka zlosci ze jak mozna bardzo dobrej grze jak gta 8 wystawic….
Mysle ze najlepsza forma recenzji nad ktora CDA powinno sie zastanowic to Gameplay na plycie z lub bez komentarza autora gameplayu a psimo 120 stron reklam. Ktos sie oburza gdy sie ocenia gre po zdjeciach, opisach, gameplayach a ja twierdze ze wiecej sie dowiesz z gameplayu niz z najlepszej recenzji.Wilk syty i owca cala.