Grand Theft Auto V ? recenzja cdaction.pl

Grand Theft Auto V
Dostępne na: PS3, X360
Grałem na: PS3
Wersja językowa: polska
Zdałem sobie sprawę, że nowe Grand Theft Auto to wyjątek w moim recenzenckim dorobku. Na biurko nie wjechała dotąd gra o tak silnych tradycjach, które zacząłem poznawać jeszcze zanim dobrzy rodzice sprezentowali mi pierwszego peceta. Sprawdzian, wyzwanie? Nie, moje drogie GTA, nie będzie hymnu i bicia czołem w ziemię. Sprawdziłem cię tak, jak należało.
Michael. Jak pięknie ujął to jeden z bohaterów gry – wypalony kasiarz z problemami emocjonalnymi, który nie ma po co żyć. Niegdyś zapalony złodziej, dziś odlicza dni emerytury w wypasionym domu, danym przez rządowy program ochrony świadków. Ma rozwiązłą żonę, zbuntowaną córkę i zblazowanego, leniwego syna-beztalencie. Rodzinka, jakich mało – codziennie ma jej coraz bardziej dość. Z wzajemnością.
Franklin. Dorabia w firmie, którą w skrócie można nazwać paserstwem samochodów opartym na wyłudzeniach. Wieczne dziecko kumplujące się z czarnoskórymi gośćmi, którzy zapomnieli, że czasy potęgi ulicznych gangów w lowriderach minęły – choć wizyta na Grove Street wskazuje, że Ballasi radzą sobie nieźle po upadku GSF. Mieszka z ciotką-nimfomanką, nie wie co zrobić z życiem.
Trevor… ach, to dopiero gigant. W swojej przyczepie przejada kasę „ugotowaną” na metaamfetaminie, lubi upić się bimbrem i naćpać benzyną. Koneser kuchni – szczególnie docenia sałatkę z ludzkich powiek. Postrzelony w głowę (w przenośni, może też dosłownie, kto wie?) pilot-amator.
Po kilku odsłonach przedstawiających bohatera w nowym środowisku, dążącego do podbicia miasta i zawiązania mafiozom supłów na nosie, przyszedł czas na zmiany. Przypomnijmy sobie „czwórkę” – Nico Bellic uosabiał historię o niespełnionych i zniszczonych marzeniach, poznając mniej i bardziej dziwnych ludzi i zmagając się z trudnościami silniejszymi od niego. W tym samym czasie oglądał głupie kreskówki, pił „moczowe” piwo (Pisswasser wiecznie żywy) i tonął w odmętach żartów składających się w jeden wielki easter egg.
Z jednej strony grę można było chwalić za podejmowaną problematykę (sama jej obecność jest rzadkością), z drugiej ganić za brak tożsamości – w końcu poważni jesteśmy czy niepoważni? Grand Theft Auto V ucieka od tego dylematu i odrzuca pretensjonalność. Rozprawa z tradycją jest zresztą wyrażona bezpośrednio. Próżno szukać bohaterów poprzedniczek, a jedynego, Johnniego Klebitza, Trevor zabija w mało bohaterski sposób we wczesnej fazie historii. Ogółem: nie brakuje poważniejszych nut w fabule, ale do nadęcia jest daleko, bo GTA V to przede wszystkim lekka historia o trzech awanturnikach, których drogi spotkały się w Los Santos. Poznajemy ich w pełni życia – czystą kartę chcą mieć na sam koniec, kiedy już… ale może bez spoilerów.
Nie jest więc do końca tak, jak zapowiadano. Faktycznie wśród niespełna siedemdziesięciu misji fabularnych co jakiś czas przychodzi pora na większy skok. Jest ich mało, ale nie za mało – to najciekawsze zadania w grze. Najpierw decydujemy się na jedną z dwóch opcji wejścia. Przykładowo – pierwszy raz napadamy na sklep jubilerski i mamy wybór wejścia smoka z karabinem lub uśpienia obsługi gazem i wyniesienia błyskotek po cichu. Dobieramy później ekipę, która życzy sobie tym większej części łupów, im większe umiejętności prezentuje. Warto czasem zainwestować np. w lepszego kierowcę – słabszy jest tani, ale może ześliznąć się z trasy i dostać kulkę, gubiąc bezpowrotnie część łupu. Następny etap to przygotowanie techniczne, czyli pojazdy, przebrania i wszystko to, bez czego napad nie miałby sensu. W końcu przystępujemy do właściwego zadania – wchodzimy, bierzemy co trzeba i wiejemy, póki gliny nie staną na naszej drodze do bogactwa. Brzmi statycznie, ale jak po raz pierwszy raz pójdzie wam coś nie tak, gdy plany zaczną się sypać… oj, zwroty akcji potrafią nadać scenom rumieńców.
W misjach głównego wątku – nie tylko w skokach – często bierze udział dwójka lub trójka głównych bohaterów. Na pierwszych gameplayach przełączanie się między nimi w zależności od potrzeb i zadań wyglądało znakomicie, ale rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna. Misje są silnie oskryptowane, dzięki czemu widzimy najbardziej widowiskowy i zróżnicowany główny wątek w serii, ale jak zawsze minusem są ograniczenia – zmieniamy postać wtedy i tylko wtedy, kiedy gra na to pozwala. Lub inaczej – nakaże. Pełną dowolność (oprócz swobodnej jazdy między misjami) mamy praktycznie tylko podczas walk z dziesiątkami wrogów. Więcej jest scen typu „na dole horyzont czysty, Trevor, wlatuj!”, po czym sterujemy helikopterem, a po załadunku kontenera na ciężarówkę odjeżdżamy nią w dal jako Franklin – przykład wymyślony, nie bijcie, jeśli nie w pełni prawdziwy. Te wszystkie momenty cieszą, ale różnica między rozgrywką a zapowiedziami jest ogromna. Przecież to był niemal najbardziej promowany bajer, reklamowany akurat przez dwie z niewielu misji, gdzie gra się „we trzech”! Szkoda – zwłaszcza, kiedy wspólnie jadąc samochodem nie możemy nawet „oddać” kierownicy, by w spokoju słuchać dialogów.
No właśnie – dialogów. Rockstar powinien zacząć prowadzić warsztaty dla growych scenarzystów. Produkcje mieniące się grami fabularnymi często obfitują w pozbawione gestykulacji wymiany monologów, w czym mistrzostwo osiągnęli twórcy z BioWare. Postacie w GTA V po prostu – tylko i aż, jak się okazuje – rozmawiają i choć są to dialogi dość proste w treści, wiele gier może im zazdrościć dynamiki i rytmu. Pewnie, nie każdego stać na dużą grupę aktorów i tak dopracowane animacje. Nie ma jednak wątpliwości, że Rockstar ten kawałek budżetu ulokował trafnie, uzyskując znakomite efekty i nie zapominając o narracji w tak marginalnych miejscach, jak najpoboczniejsze z pobocznych podwożenie autostopowiczów czy ucieczka z roztrzęsionym facetem w siną dal przed gniewem byłej już kobiety.
Zadania poboczne rozpostarto na całej powierzchni Los Santos i okolic. Pod tym względem GTA V jest jak tampon z dowcipu o trzech świeżych więźniach – można pływać, latać samolotem, nurkować, ścigać się na skuterach… w mieście i poza nim jest tego wszystkiego od zatrzęsienia. Problem w tym, że związek golfa i triatlonu z rozgrywką nie istnieje. Wprawdzie pojawia się na początku mecz tenisowy Michaela z żoną czy później świetna misja z żółtą łodzią podwodną, ale kończy się na jednym wyskoku, zakończonym „jakby coś, to tam masz więcej”. Poza osobistą satysfakcją korzyść jest żadna, a zabawa wątpliwa, bo sporty znacznie lepiej wyglądają w grach sportowych, a wyścigi w wyścigowych. Misji pobocznych, które są naprawdę ciekawe – jak polowanie na ujęcia z nadgorliwym paparazzo – jest niestety stosunkowo niewiele.
Świat GTA V jest zatem wielką i piękną, ale jednak wydmuszką. Los Santos, pustynie na obrzeżach, lasy i górskie potoki to jedna z najbardziej urozmaiconych i zjawiskowych przestrzeni, nad jaką pracował Rockstar. Los Santos ze slumsami, korpocentrum i Vinewood prezentuje się znacznie ciekawiej od silnie zurbanizowanego Liberty City, a bardziej dziewicze tereny zdają się stworzone przez naturę, nie projektantów. Bogactwo detali powala – od przydrożnych targów, przez rozmowy przechodniów po billboardy i wizualną identyfikację firm w wewnętrznym internecie czy radiostacjach. Ponadto w przeciwieństwie do poprzednich odsłon Rockstar nie rozlicza się już z popkulturą przeszłości, nawiązuje za to do zjawisk znanych współcześnie – wspomnę choćby wścibskie media społecznościowe, natrętny product placement czy antyfreegański strajk bezdomnych – i tworząc krzywe zwierciadło, w którym wreszcie możemy przejrzeć się bez oglądania Scarface i Życia Carlita. Brzmi pięknie i jest pięknie – szkoda, że nie ma po co tej przestrzeni poznawać. Wszystkie sporty, wyścigi i inne aktywności po prostu są, a skoro nie ma po co tego wszystkiego robić (jeśli nie myślimy o maksowaniu gry i jego niewspółmiernych korzyściach), to szybko zaprzyjaźniamy się z taksówkami i pomijaniem podróży. Na tym piękne Los Santos dużo traci.
No, może nie przesadzajmy z tym pięknem – w wielu miejscach widać, że kończy nam się generacja. Tekstury budynków doczytujące się po zbliżeniu lunety, powierzchnie w niskiej rozdzielczości, wieczna mgła czy cała ulica identycznych samochodów przypomina o sprzętowych ograniczeniach. Graficy, modelerzy i animatorzy starali się jak mogli, poprawiając modele twarzy, motion capture, ładniej psujące się samochody i oświetlenie doskonale maskujące niedoskonałości. Nie da się jednak ukryć, że pewnych barier na sprzęcie sprzed epoki pokonać się nie da.
Przy okazji wyciągnięto kilka dobrych wniosków w kwestii maleńkich detali, które razem dobrze wpłynęły na grywalność. Mnie do gustu przypadła możliwość pominięcia po trzeciej wpadce etapu misji i opcja przejścia do kolejnego checkpointa, wybór broni z coraz bardziej popularnego koła oraz podkreślająca nastrój akcji muzyka tła, którą po kilkunastu latach wreszcie wyjęto z samochodowych odbiorników na zewnątrz. Tu i ówdzie jednak coś zgrzyta i pokazuje, że na następnej generacji będzie nad czym popracować. Otóż – jak mawiał klasyk – taka sytuacja. Spotykam w ramach pobocznego zadania gościa, który każe mi przejechać po dzielnicy, zniszczyć tablice przed X domami i wrócić. Gdzie indziej znajduję kartkę, po czym czytam informację, że pozostało jeszcze tylko czterdzieści dziewięć. Nie. To nie jest era PlayStation 2, a ja wyrosłem z szukania dla szukania.
Największa, najdroższa, najważniejsza, ale nie idealna. Rekordowy budżet i pokaźny sztab ludzi mogą dążyć do perfekcji, ale harmonogramy i oczekiwania graczy nie pozwolą jej osiągnąć. Grand Theft Auto V pokazało, co oznacza pogoń za mistrzostwem w swojej skali i klasie. Doskonałość niektórych elementów obnażyła kalectwo innych. Niestety, oberwało się także tym kluczowym – na nowych konsolach Rockstar być może przywali dziełem prawdziwie przełomowym. GTA V jest póki co solidnym, acz nieco wybrakowanym zwiastunem zbawienia. Oby Watykan nie musiał reagować, bo nie dość, że nadejście Mesjasza, to jeszcze idące pod niebiosa budżety…
Ocena: 5-/6
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
729 odpowiedzi do “Grand Theft Auto V ? recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Mamo, tato dostałem tylko 5-. Masz szlaban!” 😀 Najistotniejsze, że nowa gra od Rockstar jest świętem całej branży. Może się nie podobać, ale nie możesz przejść obok niej obojętnie. Dzięki takim produkcjom ludzie zwracają uwagę na gry w ogóle (kampania promocyjna). Adzior podkreślił istotny problem. Niestety sporo obecnych gier to „szwedzki stół” (samochodówki, modyfikowane bronie i wiele innych.) Jeśli tworzysz dużą grę to poprowadź scenariusz tak żeby gracz mógł wykorzystać wszystkie jej elementy.
@Rejzer|Hajp na GTA + każuale z internetem – i tyle w temacie.
@gutol12 Wydaje mi się że nikt nie wie. Ostatnio w modzie jest pisanie o czymś ale nie wiadomo o czym.
@Selekt|Cóż, chodziło mi o to że łatwo wypisać tylko największe zmiany i napisać „tylko tyle żal”.
@gutol12 Fanboy SaintsRow? Tak wynika z twoich komentarzy, a jeśli dla ciebie różnica między SRIII, a SRIV jest ogromna, a do GTA względem poprzedniczek dodali tylko pare minigierek względem poprzedniej częśći to pozdrawiam Cie serdecznie. Tak jak mówiłem recenzja jest dobra, bo oddaje rzeczywistość, tylko skala ocen jest dziwna, a SR użyłem tylko jako porównania, rozumiem ludzi, którzy lubią tę grę, ale taki jest mój odbiór tego.
@gutol12|Ale ja nie podałem średniej ocen userów, tylko średnie oceny serwisów tj. Machinima, IGN itp.
@Roberto171|Kolejny nie rozumie… Mój poprzedni post ci wytłumaczy czemu tak napisałem. To aż tak trudno załapać? Będę starał się pisać wprost…
@gutol12 Tak samo jak był Hajp na The Last of Us który wieszczyli PC’towi eksperci od gajmingu. Gra nie dość że ma najwyższe noty recenzentów to i od graczy. Ale nie… to Hajp. Powinniśmy słuchać ciebie o wielki guru niekażolowany. Załóż własny gamesajt będziesz zarabiał miliony… centów.
@Rejzer|Na początku recenzenci na MetaCritic też dawali 100, a z tego co widzę to powinni dać ok 90 jak chcą być rzetelni. Hajp nikogo nie omija, nawet recenzentów.
Dobra pierdole te oceny, gra jest grą roku na bank
@Selekt|Z tego co wiem to gra ma błędy i nie powinna mieć max, szczególnie jak ma się 100 pkt do dania, a nie jak np. w CDA 10 i + lub -.
@gutol12|To chcesz mi powiedzieć że tyle wielkich i znanych portali się myli bo mają wielkiego hajpa, a taki mały serwisek jak CD-A jest nieomylny, 100% rzetelny i profesjonalny? no proszę cię.
Upewniacie mnie, że nie potraficie napisać porządnej recenzji.
W pełni zgadzam się z recenzją. Wolę stare dobre GTA tak jak Vice City a nie The Sims: GTA.
@Rejzer|Pewno ktoś jeszcze nie lubi, ale piszą tak z jeszcze 1 przyczyni – fanboje. Jak gra nie dostanie max oceny (jak np. tutaj) to od razu rzucają się, bo jak tak można, przecież to best gejm ewer i gra tysiąclecia. A im na ludzi odwiedzających ich stronę zależy, więc dają te 10 zamiast np. 9 (co również jest dobrą oceną przecież).
@gutol12, zgadnij dlaczego się rzucają do tej recenzji? Bo minusy są wyssane z palca
Najlepsze GTA w jakie grałem/gram. Tyle powiem.
Moim zdaniem ostatni minus bez sensu… bo co to ich wina że obecne konsole to już gruchoty i mieli olać tych wszystkich ludzi i nie wydawać to na ps3/x360 ? Moim zdaniem gra wygląda pięknie i wyciska ostatnie soki z konsol a to raczej powinno być plusem
@Lowi|Może 2 ostatnie są faktycznie trochę głupie (ale nie kompletnie bez sensu), ale 2 pierwsze mają sens wg mnie. Jak wg recenzenta aktywności są słabe to powinen być minus.
@gutol12|Wiesz tutaj chodzi o przedstawienie recenzji i danej gry. Andzior SRIV przedstawił jako mega grę i czego ona tam nie ma i dał 6/6, ale na innych serwisach oceny były gorsze. GTA V Andzior jakby na siłę dawał te minusy tylko po to aby gra miała mniejszą ocenę i tutaj tak samo jak w przypadku SRIV inne serwisy mają odmienne zdanie i dają większe oceny. Rozumiem jakby 1,2,3 serwisy miały odmienne zdanie od Andziora, ale żeby aż tyle? wychodzi na to że ktoś inny powinien na CD-A pisać recenzję.
znam osoby, które kupiły dla GTA 5 playstation i nie żałują, bo gra jest po prostu genialna. Zresztą na ps3 jest wiele innych świetnych exclusiv’ów, w które warto zagrać. Last of Us, trylogia Uncharted, seria God of War, Killzone, Infamous, no i Heavy Rain. Do tego Red Dead Redemption kolejne dziełko Rockstara, które nie zawitało na PC.
@gutol12 Gdybym myślał tak jak ty seria Assassin’s Creed skończyła by się na 1 części. Ta gra nic nie oferuje poza żmudnym wykonywaniem tych samych zadań. Ale mimo to jestem jednym z niewielu którzy zebrali wszystkie flagi i przeszli grę w 100%. Ty w ogóle nie masz pojęcia o co chodzi w recenzowaniu gier.
@Rejzer|A może Adzior ma inny gust? Recenzja nigdy nie będzie obiektywna, mimo że recenzent zawsze się stara by tak była. Jak wg. ciebie Adzor ma inne gusta to nie czytaj jego recenzji proste.|@Selekt|Autor nie napisał że nie zebrał wszystkich, napisał tylko że nie ma po co.
Wydaje mi się że recenzent specjalnie obrał taktyke „skupmy się na minusach i szukajmy jak najwięcej błędów” tylko po to aby rozpętać burze.Dla mnie gra zasługuje na na 6 ponieważ oferuje super zabawę, a co do tego że twórcy naobiecywali Bóg wie co to wydaje mi się że większość gier obiecuje bardzo dużo, a jest jak jest, więc kwestia przyzwyczajenia
@Rejzer Jakby wszystkie recenzje były aż tak zbliżone do siebie, to nie było by sensu pisać więcej niż trzech na grę. A A(N)dzior widocznie lubi wystawać z tłumu i nie boi się pisać o tym co mu się nie podoba 🙂
Mam podobne uczucia.GTA V Saints Rowa IV nie pobije.Pozdrawiam
tak to jest dać polakowi czytać po chińsku . najlepiej to same 6 wystawiać tandetnym mass effectom , bo tak . nie jarają recenzenta takie gry ? to nie pisz o nich i nie zniżaj średniej na metacriticu.
Bez sensu, minusy z [beeep] wzięte. Ocenia przez pryzmat niewydanego PS4 i X0. -.-’
gdyby tych aktywności nie było byłby minus ze „dużo miejsca ale, w ogóle nie jest wykorzystane”. Dlaczego minusujecie grę za to, że konsole są już stare i po prostu nie da rady lepszej grafiki wyciągnąć ? gra jest otwarta bardziej niż można marzyć, żadnych doczytywań. Może będziemy minusować porshce bo nie może nim pojechać 10 osób ?
„w wielu miejscach widać, że kończy nam się generacja.” Tutaj zabrzmiałeś trochę jak Bobby Kotick dla którego obecna generacja powinna „umrzeć” dobre 3 lata temu. W tym wypadku (jak i w wielu innych nawet na początku ery x360/PS3) jest to wina braku szlifów w optymalizacji na którą w napiętych planach wydawniczych zwyczajnie nie ma czasu.
@SkyMan1200 Hahaha, śmiechłem 😀 Crap Row nie ma nawet startu do GTA V. Pozdrawiam.
@Adzior|Ugryzło cię coś? Minusujesz grę za to, że wyszła na aktualną generację konsol?
@Ludwess|De gustibus non est disputandum…
@Ludwess opinia jest opinią, więc takie SR4 może się recenzentowi bardziej podobać. Jednak te minusy świadczą o tym, że powyższego tekstu recenzją nie można nazwać. Raczej na szybko napisaną opinią. Ponieważ wymienione wady są plusami GTA 5. A ostatni minusowy podpunkt to jakiś kiepski żart. Tak czy siak GTA 5 jest grą nie tylko roku, ale trafia moim zdaniem do czołówki gier 10lecia. Postawić ją można spokojnie obok Bioshock: Infinite, Skyrima, czy Mass Effect 3.
Adzior, gratuluje Ci odwagi i mam nadzieje, ze starczy Ci recznikow na wycieranie sie z tych wylewanych na Ciebie wiader jadu teraz. W koncu jak to mozliwe, zeby gra, na ktorej marketing wydano wiecej kasy niz na sama jej kilkuletnia produkcje, nie dostala przynajmniej 6-/6? 😉
Autor recenzji minusuje fakt że pomimo licznych aktywności w grze są one niepotrzebnie. A gdyby ich nie było, to narzekalby iż powinny być. Rozumiem że lepiej wywalić 9/10 misji dodatkowych bo niby nie wnoszą one nic poza tym że przedłużaja nam rozrywkę? To chyba i to chodzi, nie? Z recenzją się w wielu miejscach nie zgadzam. Grałem w GTA V (gram od dnia premiery i spędziłem przy niej ponad 50 h) oraz Saints Row 4 i oceny tych gier powinny zostać zamienione – wyższa nota należy się GTA!
To jest jakiś żart? Jak można powiedzieć, że jakieś dodatkowe zajęcia w grze są zbędne? I czepiać się, że nie są tak dopracowane, jak w grach tylko i wyłącznie o tej jednej aktywności (jak tenis)? Ok, przełączanie się między bohaterami nie jest takie, jak wielu by chciało, ale szczerze, to nigdzie nie widziałem zapowiedzi R*, że będzie się dało przełączyć na kogo się chce i kiedy się chce, a jedynie, że będzie można oglądać misję z kilku różnych stron (co się w 100% zgadza).
Opinia jest jak [beeep], każdy ma swoją, więc zawrzeć twarze i dać ludziom wygłaszać własne zdanie. Jak tak bardzo wam się nie podoba ta recenzja to ją zignorujcie, albo napiszcie własną.
Zbieranie różnych głupot nigdy mnie nie interesowało dla tego nigdy tego nie robiłem (a skoro nie dawało to żadnych profitów, to nie byłem zmuszany do robienia czegoś czego nie lubię), więc nie wiem, czemu minusem są kolejne aktywności dla zainteresowanych takimi zabawami?|I do cholery, jak można opisać grę minusem za to, że autorzy się na starali, by wykrzesać ze starego sprzętu coś więcej? I to w momencie, gdy nawet nie ma jeszcze nowej generacji?
@Tesu Widząc tak nierzetelną recenzję, zakończoną litanią absurdalnych minusów, ty jeszcze przyklaskujesz? Pomyśl nad tym.
Widzę, że większość ma problem. Gra jest wg większości idealna – 10/10, 6/6 itd itp. Skoro tak to po co robić kolejne wersje, po co Tworzyć nowe konsole jak na ps3 można zrobić ideał. Brakuje wam obiektywizmu. Kreatywność, ogromny rozmiar – to jest takie wspaniałe w tej grze? Mapa GTA przy Minecrafcie to najwyżej kuweta w porównaniu do pustyni. Gra jest dobra, twórcy świadomie wybrali obecną generacje konsol, i każdy widzi ograniczenia gry – a Wy udajecie że ich nie ma.
faktycznie, jak można GTA ocenić nizej niz SR4, jak czytalem recenzje sr4 i zobaczylem ta ocene to sie zastanawialem jaka ocene bedzie mialo gta, myslalem ze moze 10, zobaczymy ile bedzie miala w pismie, wiadomo kazdy ma inny gust ale samo to ze sr4 jjest kopia gta nie zasluguje na to zeby miec lepsza ocene, wiadomo(czasami kopia moze byc lepsza od orginalu ale ni w tym przypadku na pewno)
@Tesu – Czytałeś to w ogóle, czy od razu zjechałeś na komentarze i stwierdzasz, że autor jest odważny tak robiąc? Nie, z odwagą nic wspólnego to nie ma.|@Piotr777 – Otóż, autor tego artykułu dostał pewien przywilej publikowania swojej opinii w bardzo popularnym miejscu, więc powinien trzymać poziom. Z takimi recenzjami papierowe CDA skończyłoby tak samo jak wszystkie czasopisma o grach w Polsce
Najlepiej nie czytajcie tej recenzji bo trochę bzdur tutaj wypisano, lepiej zagrać samemu i przekonać się jak GTA V zaje… jest.
@wernetto|W gre jeszcze nie gralem, nie moge wiec porownac tego co napisal Adzior do wlasnego odbioru gry i zgodzic sie lub nie zgodzic sie z wymienionymi przez autora plusami i minusami. Zauwaz, ze NIGDZIE nie napisalem, czy recenzja jest dobra, czy nie. Przyklaskuje tylko odwadze, bo oceniajac najbardziej wyczekiwana gre 2013 roku, w srodku calego tego hype, oczywistym jest, ze wystawienie czegokolwiek poza najwyzsza ocena spotka sie z fala hejtu… Pomysl nad tym.
Już myślałem, że tylko ja będę narzekać na te absurdalne minusy…
Zreszta kontrowersyjna ocena takiej gry = wiecej goracych komentarzy (a wiec i odslon newsa) = wiecej klikow = reklamodawcy sa szczesliwi. 😀
@LoveFist|Tak SR to kopia GTA, tak samo jak Borderlands czy Team Fortress 2 to kopia Call Of Duty. Też się strzela, co nie? Te same gry. Te gry są kompletnie inne więc cicho i nie porównujcie 2 zupełnie inncyh gier podobnych tylko tym, że jest otwarty świat i że można tam strzelać.
@wernetto|Się robi nieciekawie, to że tobie nie podoba się recenzja nie znaczy, że jest zła każdy ma prawo do własnej opini i nie wszywcy muszą cisnąć żółcią, bo akurat jest dzień opluwania adziora. Problem recenzji polega na tym, że nie jest ona podana na dłoni trzeba trochę pomyśleć, by zrozumieć o co chodzi z punktem o konsolach. To, że ci nie podoba się recenzja nie znaczy, że tesu nie ma prawa się z nią zgadzać. Ogarnicie się ludzie, nie jesteście w centrum świata i może jeszcze tego nie zauważyliście,
Nie jesteście w centrum świata, a te wasze „błyskotliwe” komentarze przepadną, jak tylko recka zejdzie z głównej. Nie.rozumiem skąd u ludzi te.poczucie, że zmienią treść recenzji swoim hejtem…