Hellblade 2 – recenzja. Najlepiej wyglądająca i brzmiąca gra w historii

Hellblade 2 – recenzja. Najlepiej wyglądająca i brzmiąca gra w historii
"Karol Laska"
Zastanawia mnie paradoks Hellblade’a 2. Tak wyglądać i brzmieć, a przy tym być tak ograniczonym gameplayowo. Mieć tak znakomicie zrealizowane elementy mechaniki, ale przeplatać je źle zbalansowanymi zagadkami środowiskowymi. Posiadać tak poszatkowany scenariusz, a jednak tak mocno uderzać emocjonalnie i psychologicznie. Kolejny koronny przykład na to, że dzieła wybitne są zwykle dziełami ze skazą.

Nie polubiłeś się z pierwszym Hellblade’em? To w drugim też raczej nie masz czego szukać. Piszę to już na starcie, aby nie tworzyć zbędnego złudzenia, że Ninja Theory postawiło na totalną zmianę założeń rozgrywki w sequelu. Bo to nadal ta sama psychologiczna (acz liniowa) podróż bohaterki z mięsistą, ale prostą walką, specyficznymi łamigłówkami po drodze i toną dialogów/monologów wewnętrznych. Całość rzecz jasna osadzona została w konwencji surrealistycznego posthorroru i odbywa się przy akompaniamencie neofolkowych nut.

Oczywiście kontynuacja, jak to kontynuacje mają w zwyczaju, na kilku polach radzi sobie lepiej. Bo brzmi jeszcze intensywniej, wygląda jak nie z tego świata, a animacjami ruchów postaci zawstydziłaby niejednego aktora czy kaskadera. Ponadto odrzuca kameralność historii z części pierwszej na rzecz opowieści o nieco większej skali, rzec by można nordycko-celtyckiej epopei. Niezależnie jednak od swoich cech technicznych, mechanicznych i narracyjnych Hellblade 2 jest przede wszystkim, na tle społeczno-kulturowym, przytłaczającym symulatorem psychozy i brutalną wiwisekcją ludzkich traum. A raczej zbiorowej, ponadczasowej traumy zwanej niepozornie… daddy issues.

Senua's Saga: Hellblade 2

„Każdy potwór był kiedyś człowiekiem”

Senua zdążyła się już pogodzić z utratą ukochanego, Dilliona. Powoli też zaczyna panować nad chaotycznymi głosami w głowie – choć te dalej uprzykrzają jej życie, nauczyła się albo je ignorować, albo wsłuchiwać w ich co trafniejsze uwagi. W sercu dźwiga również ciężar śmierci matki, ale ów dramat napędza ją do dalszych działań. Bohaterka powraca bowiem w poszukiwaniu swojego ludu, który niegdyś opuściła, niejako pozostawiając mieszkańców bezbronnymi wobec wikińskiej rzezi. Chce odkupić winy i stać się odpowiedzialną przewodniczką zrzeszającą wszystkich cierpiących tego świata.

Po drodze pojawiają się jednak dwa duże problemy. Powiedziałbym nawet, że gigantyczne. Jednym są olbrzymy pustoszące okoliczne ziemie i żądające ludzkich ofiar. Drugim z kolei powracający Cień, z którym Senua uporać się nie zdołała. Ten oczywiście nie tylko uosabia jej przemocowego ojca, lecz także stanowi uniwersalny archetyp występujący w wielu współczesnych i przeszłych rodzinach. Osobista mentalna walka przeplata się tu z mitologiczną odyseją. Nie mord i przelewanie krwi stoją jednak na pierwszym miejscu, ale próba zrozumienia demonicznej natury świata i wyciągnięcie z niej humanistycznego pierwiastka. Poza skrajnymi obrazami brutalności i bestialstwa spodziewajcie się zatem nietypowych, pacyfistycznych starć z bossami i scen niejako tłumaczących nam istotę zła – po trosze dziedziczną, po trosze… tragiczną.

Senua's Saga: Hellblade 2

Hellblade 2 wzorowo opowiada o bólu i jego korzeniach, w bardzo subtelny sposób zarysowując nie tylko aktualny profil psychologiczny protagonistki, ale też jej kompanów przeżywających własne umysłowe katusze. Zwłaszcza Thórgestr, przedstawiony początkowo jako bezwzględny łowca niewolników, z czasem pokazuje swoje prawdziwe, smutne oblicze człowieka podporządkowanego systemowej tyranii. I choć scenariusz, mimo że starcza na niecałe sześć godzin fabuły, miewa odczuwalne problemy z tempem oraz balansem wątków, to ostatecznie podziałał na moją wrażliwość, a i dopiął historię Senuy satysfakcjonującą klamrą. I to taką, po której nie potrzebuję nawet trzeciej części.

„Co, kiedy spojrzysz w ciemność, a ta okaże się mieć ludzkie oczy?”

Owa saga nie miałaby jednak takiej siły przekazu, gdyby nie sposób jej wizualnej oraz audialnej prezentacji. I choć staram się unikać mocnych, wiążących twierdzeń, tak parę dni po ukończeniu Hellblade’a 2 nie boję się nazwać go najlepiej wyglądającą i brzmiąca grą, jaka kiedykolwiek powstała. Jasne, ukazują się dziś choćby symulatory lotnicze, które wznoszą fotorealizm na absolutne wyżyny, na rynku znajdzie się również masa odjechanych stylistycznie tytułów wyróżniających się z tłumu. Ninja Theory udało się jednak połączyć graficzne możliwości Unreal Engine’u 5 i opanowaną do perfekcji technikę motion capture z eksperymentalną zabawą światłami, perspektywą i obrazem rodem z filmów Nicolasa Windinga Refna czy twórczości Remedy Entertainment.

Senua's Saga: Hellblade 2

Oczy cieszy zatem i możliwość zobaczenia pojedynczych mięśni, zadrapań, kropel potu czy najdrobniejszych włosków na twarzy Senui (pozdrawiam fanów Aloy), i doświadczanie magicznych scen urzeczywistniających koszmary oraz lęki głównej bohaterki. Z kolei eksplorowane lokacje wzorowane na islandzkich krajobrazach potrafią wprawić w osłupienie nie tylko wtedy, gdy spojrzymy na malowniczą (górzystą bądź lesistą) linię horyzontu, ale też w trakcie wspinania się po skalnej ścianie. Bo tu nawet zwykłe kamulce imponują w detalu. A kiedy jeszcze rozpęta się wichura i rozpocznie ulewa, to różnorakich efektów i cząsteczek na ekranie zaczyna się mnożyć i w pewnym momencie człowiek już nie do końca wie, czy dalej znajduje się wewnątrz gry. Parokrotnie złapałem się na tym, że nie sterowałem protagonistką, myśląc, iż nadal trwa cutscenka. Różnica graficzna pomiędzy przerywnikami a gameplayem okazuje się więc znikoma.

Sensoryczny szok potęgowany jest oczywiście sound designem – wypalającym i kojącym zmysł słuchu jednocześnie. Hellblade’a 2 trzeba ogrywać w słuchawkach, bo brytyjscy developerzy znów postawili na dźwięk trójwymiarowy. Rozmaite głosy i odgłosy dochodzą do innych części ucha, a mózg różnie je odbiera. Mówię tu zarówno o Furiach, czyli wyimaginowanych towarzyszkach Senui, jak i narracji z offu, efektach atmosferycznych oraz wszelkich innych sygnałach akustycznych. Skorzystanie z możliwości techniki binauralnej ma zresztą pomóc odbiorcy w zrozumieniu stanów, z jakimi na co dzień zmaga się osoba doświadczająca psychozy. A niediegetyczna muzyka z bębnami, plemiennym wokalem i industrialnym zacięciem wprowadza równolegle w hipnotyczny stan.

Senua's Saga: Hellblade 2

Nie boję się, gdy ciemno jest…

Można ową synergię obrazu i dźwięku nazwać albo kakofonią, albo harmonią – w każdym razie dzięki zastosowanym przez twórców sztuczkom osiągnąłem stan pełnej immersji, a do niego wielu z nas dąży, grając w gry. Sęk w tym, że drugiemu Hellblade’owi bliżej pewnie do interaktywnego doznania audiowizualnego aniżeli pełnoprawnego akcyjniaka. Co prawda nie mówimy o symulatorze chodzenia, ale łażenia jest sporo, i to w powolnym tempie. Senua rzadko kiedy sprintuje, zwykle się wlecze lub drepta, a dużą część przygody stanowią wspomniane już przerywniki filmowe.

Podobnie jak w poprzedniku, możemy tu trochę powywijać mieczem z wykorzystaniem klasycznego zestawu ruchów, czyli lekkiego ataku, mocniejszego zamachnięcia oraz uniku. I system walki działa naprawdę dobrze, nawet lepiej niż w „jedynce”. Każde skrzyżowanie kling czy zanurzenie stali w ciele wrogiego draugra lub barbarzyńcy rzeczywiście się czuje, a broń ma wymierny ciężar.

Senua's Saga: Hellblade 2

Zabójstwa wieńczone zostają zresztą spektakularnymi, krwawymi animacjami, choć czasem się powtarzającymi, to i tak za każdym razem robiącymi wrażenie. Starcia – wyraźnie oddzielone od reszty rozgrywki – toczymy na przeznaczonych do tego płaskich terenach. Typów przeciwników jest niewiele, ale każdy z nich stanowi inne wyzwanie. Dla przykładu, przy plujących ogniem szamanach należy jak najszybciej skracać dystans, a prymitywów z dwuręcznym toporem najlepiej wyczekać, gdyż ich nadmierna agresja nie wiąże się z nadmierną inteligencją.

Zagadek z runami znanych z pierwszej części jest w „dwójce” dużo mniej, bo zaledwie kilka. Polegają one ponownie na znalezieniu odpowiedniej perspektywy postrzegania otoczenia – tak aby konkretne jego elementy składały się na charakterystyczny nordycki znak. Twórcy postarali się o jedno dodatkowe udziwnienie łamigłówek, czyli przemielony już w ostatnich latach motyw przełączania się pomiędzy dwoma światami. Wchodząc w interakcję z mistycznymi kulami, zmieniamy ukształtowanie terenu wokół nas, dzięki czemu możemy wspiąć się na niedostępne wcześniej wzniesienia itp. Nic wielce skomplikowanego, ale ów mechanizm znalazł się tutaj, gdyż dualizm rzeczywistości to jeden z objawów psychozy. Raz jeszcze przyłożono zatem do siebie element narracji i gameplayu.

Senua's Saga: Hellblade 2

…ale nikt nie prowadzi mnie za rękę

Czy za mało w Senua’s Saga świeżości? Względem „jedynki” – być może. Tylko że dalej mówimy o grze unikalnej i podejmującej ważne tematy w sposób niespotykany w cyfrowym medium zarówno na płaszczyźnie narracyjnej, jak i realizacyjnej. To znakomite dopełnienie historii, która dopełnienia na papierze nie potrzebowała. Zwiększenie stawki i przeniesienie akcentu z jednostkowości na zbiorowość okazały się spójnymi decyzjami scenariuszowymi, a cała seria Hellblade powinna natychmiastowo trafić do kanonu gier kulturowo ważnych i społecznie zaangażowanych.

Senua's Saga: Hellblade 2

I choć w pełni rozumiem, że dla wielu dalej będzie zwykłą wydmuszką bez wystarczającego podłoża gameplayowego, do tego zbyt drogą (nieco ponad dwie stówy), jak na grę oferującą zaledwie kilkugodzinne doznanie, to uważam, że pieniądze wyłożone na proces produkcyjny nie zostały przez Ninja Theory wyrzucone w błoto. Czy się zwróci, a przyszłość studia maluje się w różowych barwach? Tego się akurat najbardziej obawiam. Wiem jednak, że lata pracy nie poszły na marne pod kątem artystycznym, bo mówimy o wysokobudżetowej i technicznie doskonałej perle o iście autorskim zacięciu. Ostatnim takim dziełem był Alan Wake 2, obyśmy nie czekali zbyt długo na kolejny odważny głos w branży, której odwaga kończy się tam, gdzie zaczynają się excelowe słupki.

W Senua’s Saga: Hellblade 2 graliśmy na Xboksie Series X.

[Block conversion error: rating]

{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2024/05/20/829a4653-375a-47d7-927e-ffcf7cc07522.jpeg”, „/wp-content/uploads/2024/05/20/9d28a187-1aa8-451a-94d1-2b86ec7b69ad.jpeg”, „/wp-content/uploads/2024/05/20/73a40367-d88c-4d5b-ab30-24238eb39a57.jpeg”], „isStretched” => false}

47 odpowiedzi do “Hellblade 2 – recenzja. Najlepiej wyglądająca i brzmiąca gra w historii”

  1. O cholibka, tak wysoka ocena dla gry Xboksa, która miała się nie udać? Wait, idę po popcorn…

    • Tutaj może i wysoka, ale średnia 81/100 wygląda już zdecydowanie mniej okazale jak na duży (w sensie budżetu) tytuł ekskluzywny. To nie jest zarzut pod adresem Ninja Theory, które z pewnością zrobiło tę grę najlepiej jak potrafiło, niemniej podupadający Xbox potrzebuje system sellerów – co do tego chyba wszyscy się zgodzimy, prawda? Hellblade 2 w tym kontekście należy więc oceniać jako kolejną zmarnowaną szansę, nawet, jeśli o porażce, przynajmniej artystycznej, nie ma tu mowy.

    • Ale czy ktokolwiek traktował Hellblade 2 jako potencjalny system seller, skoro jedynka była wyjątkowym doświadczeniem dla w sumie wąskiego grona? Każdy zwiastun czy strzępek informacji zapowiadał tylko i aż ewolucję dotychczasowego pomysłu na tę miniserię. Chwała M$ za to, że sypnęli groszem i pozwolili Ninja Theory ukończyć swoje magnum opus w takiej formie, jaką sobie obmyślili, ale raczej nikt na górze nie zacierał rąk na myśl, że z dniem premiery H2 lawinowo posypią się nowe zamówienia Xboxów czy nowe subskrypcje GamePassa.

      Kwestia oceny też jest w sumie zupełnie zrozumiała – o ile ogólnej jakości nie można Hellblade’owi odmówić, to już kwestia zawartości gry w grze powoduje sporą polaryzację recenzentów, wg mnie 81/100 to zacny wynik dla tak unikalnego konceptu

  2. To nadal gra dla fetyszystów uzębienia?

  3. O tej grze było ostatnio podejrzanie cicho, a jednak się udała? Muszę przyznać, że wciąż nie mogę się do końca wyzbyć wątpliwości, których nabrałem po tym, jak się kiedyś skupili na przechwalaniu jakie to cuda graficzne szykują, chociaż jedynka fabułą błyszczała. Będę musiał jeszcze parę recenzji zobaczyć, ale jak dali radę w warstwie fabularno-psychologicznej, to trzeba będzie ograć raczej prędzej niż później.

  4. Idealna gra do obejrzenia na Youtube.

  5. Coztapolska 21 maja 2024 o 09:43

    Powinni zakazać takich gier-filmów. Do tego trwających niecałe 5 godzin. To nie jest gra!

    • Powinni zakazać zakazywania takim, co chcą zakazywać tylko dlatego, że im się nie podoba.

    • Coztapolska 23 maja 2024 o 07:44

      To był skót myślowy 😀 Ale to jest zarabianie na głupich ludziach. To nie jest gra, to jest kurła Dragon’s Lair w 2024 roku

    • Jak najbardziej jest to gra i nie zmieni tego fakt, że ty nie uznajesz gier poniżej kilkudziesięciu godzin. Jakiekolwiek oszustwo to by było, gdyby obiecywali dziesiątki godzin zabawy, a tymczasem oni od początku mówili, że planują zrobić grę podobną do jedynki i zanadto nie rozciągać.

      Chcesz, kupuj;; nie chcesz, nie kupuj. Proste.

    • Proponuję zakazać filmów dłuższych niż 2,5 godziny (niektórym pewnie ciężko wysiedzieć w kinie), miniseriali (sezon to przecież min. 10 odcinków), piosenek dłuższych niż 5 min (kto by tyle słuchał jednego utworu), książek dłuższych niż 300 stron (nie ma na to czasu). Znajdźmy dla wszystkiego zdrowe kompromisy by wszyscy byli szczęśliwi! 😉

    • AnnoyedKittyCat 5 czerwca 2024 o 17:57

      oj, zawialo czasami slusznie minionymi, ale co oczekiwac po jakims konfederuskim „coztapolska” – nic, zmienia sie, jak caly swiat 🙂

  6. Polemizowałbym.
    Pograłem godzine i jest ladnie, ale tam jest niemal pustkowie.
    Juz 9 letni Uncharted 4 na full detalach na PC jest ladniejszy i tam w scenie sa nawet miasta, a nie krzaczki i piach.

  7. Aktywiszcze 21 maja 2024 o 10:22

    Od razu zaznaczam, nie grałem, widziałem na razie gameplay 4k u Kaftana.
    Czy tylko mnie, te nacierające fale na bohaterkę wyglądają okrutnie plastikowo? Odnoszę wrażenie, że woda po skałach się prześlizguje przy bardzo słabej kolizji obiektów. Gra wygląda olśniewająco, ale w tym wypadku akurat bardzo rzuca się to w oczy niczym rozmyte tekstury w FF VII.

    • Pamiętam jak w GameWalkerze przy okazji recenzji Bioshocka, a więc gry na swoje czasy zjawiskowo przepięknej, Mac Abra narzekał, że kropelki wody pojawiające się chwilowo na ekranie po np. przejściu pod tryskającą wodą byly zbyt regularne 😉 polecam obejrzeć cudowny efekt wody na jeziorze podczas etapu poszukiwania Ukrytych Ludzi, szczególnie moment rozwiązania ostatniej zagadki

  8. Ufff…dobre wieści.

  9. Solidne 5/10, warto ograc w game passie.

  10. 9 to niestety nie jest, dla fanów jedynki jak będzie na steam sale

  11. Dopiero zacząłem, ale jeśli cała rozgrywka będzie tak ograniczona, to pod tym względem rzeczywiście pół kroku w tył. Niemniej spektakl jest niesamowity, wiec dla mnie mocna pozycja.

  12. Za cenę tej gry można pójść na minimum 3 dobre seanse kinowe (albo kupić masę VOD), które dostarczą wrażeń audiowizualnych na dłużej niż 5 godzin.

    • Tylko po co w ogóle bulić, skoro można ograć na youtube?

    • Albo w GP gdzie są też inne gry także jak ta się nie spodoba to można zagrać w coś innego. GP na konsoli kosztuje 43 złote na miesiąc, ale można ogarnąć taniej.

  13. Poważnie? Stellar blade 8 a to gówno 9?

    • Skandal, dwie kompletnie różne gry recenzowane przez różnych ludzi dostały bardzo wysokie oceny? #zahutupad

    • Wciąż nie jest to PPE, które dało Baldurowi 9/10, a Scamfieldowi 10/10.

    • Ktoś, kto dał Starfieldowi 10/10 powinien zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu recenzenta. Przecież tego nie da się nazwać inaczej jak jawnym działaniem na szkodę graczy.

    • Jedyna słuszna rzecz jaką można zrobić z PPE, to usunąć z odwiedzanych. Rzetelność tego portalu to plotka. Szkoda strzępić języka.

    • A czy o tym portalu można powiedzieć coś lepszego? Ja tu wchodzę tylko oglądać jak odklejeni są ci ludzie i jak upadamy jako gracze 😀

    • AnnoyedKittyCat 5 czerwca 2024 o 17:55

      nie bronie, ale akurat |prawo do wykonywania” z lekka yee…les jak lysy o kraweznik 🙂

  14. Doskonale wiedziałem, że ta gra będzie rozwinięciem części pierwszej. Od momentu ogłoszenia tytułu ludzie zaangażowani w projekt to powtarzali. Dziwi mnie zatem, że ludzie na to narzekają – jeżeli gra nie jest dla was to nie znaczy, że gra jest słaba, po prostu nie jesteście grupą docelową, powiem więcej, świat nie kręci się wokół was.
    Ci sami ludzie narzekają na długość gry – ta gra jest zaprojektowana w taki sposób, aby doświadczenia był intensywne, a nie rozwleczone w czasie. Gdyby gra miała >10h to mogę się założyć, że ludzie by narzekali, że przesyt. A już szczytem idiotyzmu jest przeliczanie czasu gry na złotówki, serio? W sklepie przeliczacie cenę jedzenia na kalorie? Czy jednak patrzycie na produkty, które lubicie?
    Generalnie to wygląda jakby fani piłki nożnej narzekali, że gra o koszykówce nie jest zaprojektowana i zrobiona dla nich.
    Ludziom się nie dogodzi, zbyt pojebany to gatunek, żeby w ogóle próbować.
    Osobiście mam nadzieję, że takich gier będzie jak najwięcej: o niesamowitej oprawie audio-wideo, grającej na emocjach, innej niż gry kopiuj/wklej Ubi czy innego EA.

    • Kolego, a co ty się tak uruchomiłeś? Ja też nie lubię, gdy ktoś krytykuje coś, co mi się podoba, ale musisz zrozumieć, że bez względu na twe osobiste przekonania kwestia stosunku ceny do długości gry była, jest i z pewnością będzie ważna dla naprawdę wielu z nas. Duża część społeczności traktuje zakup gry jako swoistą „inwestycję” w rozgrywkę, stąd o wiele łatwiej wydać 200 zł na tytuł oferujący kilkadziesiąt godzin zabawy, niż na taki, który można ukończyć w dosłownie jeden wieczór, a przy tym jest doświadczeniem właściwie „jednorazowym”. Sam należę do jeszcze innej grupy: nie mam problemu z wydaniem 200, czy nawet 300 zł na dowolną interesującą mnie produkcję, ale tylko wówczas, gdy chodzi o edycję fizyczną. Jeśli więc Microsoft kolejny raz zażartował sobie ze mnie i myśli, że wyłożę pieniądze na „cyfrę”, która z definicji nie ma dla mnie żadnej wartości, albo, co gorsza, „wypożyczę” ją sobie w ramach abonamentu, to jedynie stracił kolejnego klienta. Gratuluję?
      A tak swoją drogą, to jak ta cała krytyka społeczności ma się do faktu, że jeszcze w tym samym komentarzu sprowadziłeś potężny dorobek intelektualny ogromnych firm deweloperskich do pogardliwego sformułowania „gry kopiuj/wlej”. Trochę to trąci hipokryzją, nie uważasz?

    • Gra na 5h przy jej cenie od razu ją skreśla dla mnie. Kupię ją jak będzie na dużej przecenie albo ewentualnie obejrzę na youtubie. Problem jest taki, że 5h to po prostu za mało, parę godzin więcej i liczba ludzi zainteresowanych znacznie by wzrosła bo inaczej to się nie kalkuluje. Jeśli miałaby 10h+ to powinna być też zaprojektowana by graczom się nie nudziło zbyt wcześnie. Porównanie do zakupów nietrafione bo może ludzie nie liczą kalorii ale znaczna większość przelicza cenę do zawartości i robi to praktycznie cały czas. Nie wypowiem się o jakości gry bo w nią nie grałem ale każdy ma prawo oceniać grę jak chce(oczywiście w granicach rozsądku). Przy dzisiejszym dostępie do informacji, liczba ludzi którzy rzucają się na grę nie wiedząc o niej nic i potem będąc niezadowolonch bo np jest fanami strategii a tutaj jest nie otrzymali jest bardzo mała. Ja mam nadzieję że gier tego typu nie będzie zbyt dużo bo jednak gry zawsze w pierwszej kolejności stoją gameplayem i tak powinno zostać. Odpalenie sobie takie doświadczenia od czasu do czasu jest spoko ale im więcej tego a zaczeniemy się ocierać o poziom CoD-ów którzy obiecywali krótkie a intensywne kampanie a skończyło się na niezbyt dobrych i bardzo krótkich.

  15. KarolDybkowski 23 maja 2024 o 11:44

    Czytając recenzje w necie widzę, że mamy do czynienia z tym samym co w pierwszej części. Przeciętna gra ale z fantastycznymi mechanikami. Na pewno niedługo ogram.

  16. Dobrze, że wyszła z tego bardzo dobra gra i godna kontynuacja. Gorzej, że zdaje się jakby Microsoft nie w wierzył w jej sukces, oby nie wpadli na pomysł kolejnego „cięcia kosztów”.

  17. Rozgrywka całościowo raczej się nie broni 9/10. Ktoś osobno wystawia oceny i pisze plusy i minusy chyba :D.

  18. Arkadikuss was dobrze podsumował xD
    (I nie tylko was)

  19. Czyli teraz gry sie oglada, a nie gra? Rozumiem, że grafika jest wazna, ale wiele innych walking simow ma lepsze zagadki i gameplay.

  20. Grę skończyłem, dla mnie to 8/10. Czy mogłaby być dłuższa? Max 1-2h. Do tego jakby dali więcej zagadek i więcej walki, to byłoby dla mnie 10/10.

    Po komentarz (nie tylko tutaj) widzę, że ludzie mają problem z tym, że gra może nie być adresowana do nich. I jest to typowe dla ograniczonych umysłowo, takich którzy stawiają siebie w centrum wszechświata. Radzę się obudzić, dla wszechświata jesteście nic nie znaczącym pyłem 🙂

    Wracając do „zdupnej” argumentacji święcie oburzonych, że to symulator chodzenia i gra jest krótka. Równie dobrze mógłbym wejść na jakiekolwiek forum i pisać, że RDR2 to: „nudne gówno, gdzie nic się nie dzieje” i krzyczeć, że gra jest rozwleczona w czasie, byleby godziny gry się zgadzały w statystykach i ocenić max 5/10, a poza tym recenzenci się sprzedali. Czy miałbym rację? Częściowo – bo generalnie RDR2 to bardzo powolna w swoim tempie gra, gdzie 90% czasu to jazda konna z punktu A do punktu B. Czyli symulator chodzenia 🙂

    Każdy od gry oczekuje czegoś innego. Nie podobał się Hellblade? Ok, luz, Twoja sprawa nikt nie zmusza do grania/kupowania. Sensu natomiast nie widzę w wylewaniu żalu w internecie, że oceny są kupione, bo gra nie trafiła w czyjś gust. Dlatego kluczowe jest CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM recenzji. Przecież autor recenzji wyraźnie napisał co mu się podobało, a co nie i opisał jak wygląda rozgrywka, więc każdy o IQ>80 powinien wywnioskować czy dla gra jest przeznaczona dla niego. Nie podobała się 1 część? To po cholerę siadasz do 2, skoro WSZYSCY pisali, że gameplay 2 jest w zasadzie taki sam xD

    Podsumowując, więcej luzu, mniej zaciskania zwieraczy, na świecie jest dość miejsca dla wszystkich 🙂

    • Jak się komuś nie podoba to może o tym napisać czy zabraniasz?

    • AnnoyedKittyCat 5 czerwca 2024 o 17:52

      oiiii to ze ktos woli cos innego nie robi z niego ograniczonej umyslowo osoby, troche kultury chamie. I mowie to jak fan tej produkcji.

    • Widzę sensu wypowiedzi nie załapałeś. Polecam naukę czytania ze zrozumieniem, pozdrawiam 🙂

  21. Wspaniała gra, grafika obłędna ale prawdziwa moc to walka. Gameplayowo prosta, natomiast emocjonalnie najpotężniejsza. Senua naprawdę walczy, wyraz twarzy jej, wrogów, krzyki. To jest naprawdę mocne.
    Sekwencja z synchroniczną muzyką w połowie gry to perełka.
    Jak ktoś potrafi czerpać przyjemność z filmu czy serialu, to czemu miałby narzekać na twór, w którym jest dodatkowo interaktywność? Dla purystów zostają szachy, tylko fabuła tam taka sobie.

  22. 30 minut temu obejrzałem napisy końcowe. Nie wiem jak ubrać w słowa to, co przeżyłem z Senuą. Nie będę obiektywny, ponieważ pierwsza część to dla mnie fenomen i jedna z najlepiej napisanych growych historii wszechczasów.

    Na pewno przeżyłem najpiękniejszy audio-wizualny spektakl, jaki do tej pory miałem możliwość podziwiać w ramach tego medium. Grafika powala na kolana – co do tego nie ma wątpliwości. Nie tylko ostre jak żyleta tekstury i fotorealistyczne modele postaci robią wrażenie – kierunek artystyczny dosłownie przenosi nas na daleką północ. To jakby wziąć do kupy Northmana Roberta Eggersa i Valhalla Rising Refna i pomnożyć to razy 10.

    Gdy oczy już się nacieszą, prawdziwy fenomen czeka na nasze uszy – nie ma drugiego dzieła w świecie rozrywki, które serwuje choć zbliżone jakością do Hellblade 2 dźwięki. Muzyka, odgłosy natury, otoczenia, wrzaski i westchnięcia towarzyszące każdej pokonywanej przeszkodzie, każdej wygranej lub przegranej walce podkreślają perfekcyjnie trudności, jakie na swojej drodze napotykamy z Senuą, ale nie to jest najlepsze. Voice acting w tej grze wyznacza standardy na przyszłe lata. Dawno nie podziwiałem tak dobrze dobranych do swoich ról aktorów – głos Drutha motywował mnie do lizania ścian w poszukiwaniu kolejnych fragmentów jego opowieści; Zynbel przemawia doskonale demonicznym, niskim growlem podobnie jak w części pierwszej; Ukryci Ludzie jednocześnie mnie fascynowali i przerażali, a ich opowieści o losach gigantów, w połączeniu ze spektaklem jaki temu towarzyszył, to jedne z najlepiej zrealizowanych sekwencji jakie w życiu widziałem.

    Fabularnie, bez zaskoczenia, Hellblade 2 serwuje po raz kolejny najwyższą jakość, opowiadając równie dojrzałą i przejmującą historię co poprzednio, otwierając się poza umysł i demony Senui na świat zewnętrzny, oraz traumy innych, napotkanych postaci.

    Pisząc to wszystko zdaję sobie sprawę z ograniczeń, jakie twórcy narzucili swojemu arcydziełu. Nie ma tu miejsca na znane wszystkim growe naleciałości – nie kolekcjonujemy i nie wymieniamy ekwipunku, nie rozwijamy postaci, nie zbieramy doświadczenia, nie mamy opcji dialogowych, rozwidlonych dróg, mnogich zakończeń, nie czyścimy map ze znaków zapytania. Rozgrywka nie przeciąga się do 50-100 godzin, a zamyka się w raptem 6-7. Otrzymujemy „jedynie” wybitną opowieść, ubraną w fenomenalne szaty audio-wizualne, dającą od czasu do czasu możliwość potrenowania zręczności i wyczucia tempa podczas walki, lub potrenowania spostrzegawczości w ramach kilku zagadek przestrzennych. Kończąc grę mozemy najwyżej odblokować modyfikator do New Game+ polegający na zmianie głosu narratora. Tylko tyle i aż tyle.

    Znając wszystkie te ograniczenia i zastanawiając się, czy ten cudowny twór będzie dla mnie odpowiedni, pozostaje zadać sobie pytanie – czego szukam w grach? Czy chodzi o ciągły dopływ dopaminy wynikający z ustawicznej gratyfikacji, np. związanej ze zdobywaniem fragów, lootu albo odhaczaniu setnego questa z listy? A może chodzi o satysfakcję płynącą z rozwiązania trudnej zagadki w grze logicznej, albo z pokonania przeszkody w zręcznościówce? Żadnej z tych rzeczy tu nie znajdziecie. Co więc Hellblade 2 może wam zaoferować?

    Mi osobiście arcydzieło Ninja Theory dało to, czego oczekuję najbardziej od mojego ukochanego medium i co znalazłem do tej pory w może 4-5 grach – dojrzałej fabuły, która pozostawiła mnie w fotelu z uczuciem zarówno spełnienia, jak i emocjonalnej pustki, bo oto nigdy już nie nadejdzie ta chwila, gdy ogram je po raz pierwszy w życiu

Dodaj komentarz