28.03.2025, 15:30Lektura na 5 minut

Karma: The Dark World – recenzja. Hideo Kojima, David Lynch i Christopher Nolan nigdy nie byli tak nudni

Matko Bosko Lynchowsko – za jakie grzechy? Karma miała być horrorem tudzież thrillerem psychologicznym inspirowanym twórczością niedawno zmarłego Davida Lyncha, filmami Christophera Nolana oraz grami Hideo Kojimy. I faktycznie było dziwnie. Tyle tylko że przede wszystkim bardzo nudno.


Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

Jednym z pierwszych grzechów Karmy jest jej dosłowność – gra nie nawiązuje do swoich inspiracji w sposób subtelny. Zamiast tego wali po oczach symboliką, czego najlepszy przykład stanowi umiejscowienie akcji w roku… 1984. I chyba nikogo nie zaskoczę, pisząc, że wydarzenia rozgrywają się w dystopijnym świecie, w którym społeczeństwo na każdym kroku jest kontrolowane. George Orwell odhaczony.

Kojima? Tego jest więcej, ale dość powiedzieć, że już w intrze, gdy rozbrzmiewają pierwsze nuty piosenki, na ekranie – niczym w Death Stranding – pojawia się jej nazwa i wykonawca. Z Lynchem i Nolanem wygląda to podobnie. Nawiązań tu dużo, a całość przypomina różnokolorowe kawałki plasteliny, lecz te – po wymieszaniu ze sobą – zmieniają się w szarą, bezkształtną masę. Dlatego, choć elementy składowe są znajome, cierpią na niedobór magii, którą wydobyć z nich potrafili ich oryginalni twórcy. A co gorsza, sprawia to, że Karmie brakuje własnej tożsamości.

Karma: The Dark World
Karma: The Dark World

Biuro myśli

Wcielamy się w Daniela McGoverna – agenta Biura Myśli i obywatela klasy C, czyli takiego, co może całkiem sporo, ale do najwyższych sfer nieco mu jeszcze brakuje. Pracuje dla wszechobecnej korporacji Leviatan, sprawującej niepodzielną władzę nad Niemcami Wschodnimi w tej alternatywnej wersji 1984 roku. Zadaniem mężczyzny jest rozwiązywanie większych i mniejszych spraw kryminalnych, a także przesłuchiwanie oskarżonych czy podejrzanych. Do tego celu wykorzystuje technologię firmy, pozwalającą na wchodzenie do umysłów innych ludzi i odtwarzanie ich wspomnień. I właśnie jedno – z pozoru rutynowe – śledztwo gracz prowadzi razem z Danielem.

Zawiązanie akcji i świat przedstawiony są jednymi z mocniejszych elementów produkcji. Problem w tym, że i tak cierpią na te same problemy co cała reszta. Brakuje im wyjątkowości – oczywiście, że zaciekawiają odbiorcę, jednak nie ma tu niczego, czego nie widzielibyśmy już wielokrotnie. Fundamenty społeczne w tej odsłonie „1984” zostają zarysowane w poprawny sposób, estetyka alternatywnej, zaawansowanej technologii korporacji Leviatan jest poprawna, poprawne jest też wszystko inne.

Karma: The Dark World
Karma: The Dark World

Gra niczym się nie wyróżnia, niczym nie zaskakuje. Sili się na dziwność pod wieloma względami, ale żaden z elementów nie sprawił, że potrzebowałem chwili, by zatrzymać się i podziwiać pomysłowość developerów. Paradoksalnie wspomniana dziwność wypada tu w dość zwyczajny sposób. Nie ma lokacji, która powodowałaby opad szczęki, niczym Plaża w Death Stranding czy Labirynt Popielniczki w Control. Oczywiście Karma to zdecydowanie mniejsza gra, jednak nawet w mikroskali można było stworzyć coś bardziej zaskakującego.


(Nie)interaktywnie i nudno

Co więcej, oprawa audiowizualna, która, swoją drogą, trzyma poprawny (a jakże!) poziom, to właściwie jedna z niewielu kwestii mogących wywołać jakiekolwiek emocje w odbiorcy. Drugą jest fabuła – o tyle istotniejsza, że Karma to w zasadzie symulator chodzenia, wysiłek gameplayowy sprowadza się tu do wychylania lewej gałki do przodu, wykonywania prostych czynności, rozwiązywania łatwych zagadek i czytania notatek. W dodatku wszystko to bardzo często przerywają cutscenki, podczas których odkładamy – i tak już średnio potrzebnego w trakcie rozgrywki – pada.

Karma: The Dark World
Karma: The Dark World

Takie przeżycie może okazać się zajmujące – nie przeczę – ale musi zostać poparte świetnym scenariuszem. W Karmie, jak pewnie się domyślacie, napisano go… poprawnie. Wszystkie elementy znajdowały się na swoim miejscu, inteligencji odbiorcy nie obrażano, nie trzeba było zawieszać niewiary, aby zaakceptować kolejne wydarzenia. Problem w tym, że całość nie wciągała i nie poniosła reszty gry w kierunku wartościowego doznania. Choć tytuł bez pośpiechu można ukończyć w pięć godzin, wynudziłem się w trakcie rozgrywki okropnie.

Nie pomogło w tym – zajmujące gros czasu – wnikanie w ludzkie umysły, w których nie brakowało najróżniejszych dziwów. Niewielka interaktywność sprawiła bowiem, że wydawały się one sztuką dla sztuki. Nie czułem w tym wszystkim spójności i celu – The Talos Principle czy Superliminal też pokusiły się o nietypowe settingi, jednak stał za nimi pomysł na mechanikę. W przypadku Karmy całość sprowadzała się do przemierzania kolejnych lokacji, w których mieliśmy nieduże możliwości interakcji z otoczeniem. To natomiast nie było jednocześnie na tyle pokręcone, by samo w sobie zachwycało i pozostawało w pamięci po jego zmianie.

Karma: The Dark World
Karma: The Dark World

Poprawność

O Karmie też zdążę zapomnieć do końca miesiąca, gdy zaś przyjdzie czas na podsumowanie 2025, będę musiał przejrzeć zrecenzowane przeze mnie gry, by przypomnieć sobie o jej istnieniu… a następnie nie wrzucić jej na żadną listę – ani najlepszych, ani najgorszych produkcji tego roku. Jest ona bowiem – już wiecie, do czego zmierzam – poprawna.

Również pod względem technicznym – na PS5 działa bez zarzutu, ale np. niektóre prompty wskazujące na interaktywność danego przedmiotu są nieczytelne, a wiele notatek zostało zapisanych białym fontem z minimalnym obrysem na… białym tle. Można przywyknąć, lecz nie sposób przymknąć oko, bo bywa to nużące. Podobnie zresztą sprawa się ma z całą produkcją Pollard Studio: zwyczajną w swojej dziwności, dosłowną w nawiązaniach, nieinteraktywną w sferze gameplayowej i nieangażującą od strony narracyjnej.

Karma: The Dark World
Karma: The Dark World

Nie ma żadnego aspektu, który pozwoliłby mi polecić Karmę komukolwiek. Ani fanom horroru, bo to w najlepszym razie thriller nieprzesadnie trzymający w napięciu, ani miłośnikom Lyncha czy Kojimy, bo żaden zapożyczony element nie dorasta do pięt pierwowzorom, ani też osobom lubiącym interaktywną zabawę, bo gry w tej grze zbyt wiele nie uświadczyłem.

Ocena

„Poprawna” to słowo najlepiej określające Karmę. Mógłbym jeszcze użyć wyrazu „nijaka”, bo i on nieźle oddaje wrażenie, jakie stwarza ta produkcja. Do bólu dosłowna w zapożyczeniach, pozbawiona klimatu, pełna dziwów, które nie dziwią, a fabularnie po prostu porządna.

5
Ocena końcowa

Plusy

  • ciekawy setting
  • technicznie poprawna
  • obiecujące zawiązanie akcji

Minusy

  • wszechobecna nuda
  • zwyczajne dziwy
  • mało gry w grze
  • drobne błędy w interfejsie użytkownika
  • wszystko już gdzieś widzieliśmy


Czytaj dalej

Redaktor
Tomasz „Ninho” Lubczyński-Wojtasz

W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.

Profil
Wpisów736

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze