13
3.02.2025, 16:00Lektura na 19 minut

Kingdom Come: Deliverance 2 – recenzja. Gra roku prawdopodobnie przyszła do nas już w lutym

Rzucanie takich deklaracji na początku lutego zakrawa na herezję, ale co mi tam – jestem absolutnie przekonany, że w grudniu Kingdom Come: Deliverance 2 zostanie obwołane erpegiem roku, a jego nominacja w tej najważniejszej kategorii, choćby na The Game Awards, nikogo nie zaskoczy.


Krystian „UV” Smoszna

Czeskie studio Warhorse spełniło pokładane w nim nadzieje i nie tylko skonstruowało lepszy, bardziej dopracowany i poukładany sequel, ale też dokonało w nim takich zmian, by spróbować przekonać do siebie tych, których niegdyś zniechęciła dość toporna pod wieloma względami „jedynka”. Nie porzuciło przy tym swojej filozofii i nadal stawia na hardkorowe doznania w kwestii rozgrywki, nie bojąc się wziąć za bary z tematami, jakie inni developerzy mogliby uznać za niewygodne.

Kingdom Come: Deliverance 2 to sequel zaskakujący niemal pod każdym względem. Dobrze napisaną historią, świetnymi dialogami zostawiającymi w tyle wiele innych firm tworzących produkty dla wszystkich, czyli dla nikogo, a także czytelnymi, uczciwymi mechanikami rozgrywki, wymagającymi od grającego uwagi i odpowiedniego zaangażowania. To dzieło będzie ustawiane w jednym szeregu z największymi tuzami gatunku, o ile jego autorom uda się wyeliminować niedoróbki techniczne, bo tak naprawdę tylko one powstrzymują mnie przed wbiciem KCD2 pieczątki z numerem 10.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Ciąg dalszy nastąpił

O szczegółach fabuły rozpisywać się zanadto nie zamierzam i wcale nie dlatego, że nie ma o czym. Zwyczajnie nie chcę zdradzać czegokolwiek, co zepsułoby wam to fantastyczne doznanie, jakim jest obcowanie z głównym wątkiem. Wystarczy jedynie przypomnieć, że nowa przygoda rozpoczyna się kilkadziesiąt godzin po zakończeniu pierwszej odsłony serii, kiedy Henryk wraz z Janem Ptaszkiem i paroma wojakami z zamku w Ratajach jadą do Trosk, by dostarczyć przekazany im w epilogu „jedynki” list do pana Ottona von Bergowa. Prosta na papierze misja szybko się komplikuje, co sprowadza się do konieczności ponownego budowania potęgi naszego bohatera, tym razem jednak z daleka od domu, na nieznanej ziemi.

Osoby nieznające „jedynki” stracą sporo. Owszem, można bez żadnego problemu wejść w tę przygodę, nie wiedząc absolutnie nic, bo gra mnóstwo rzeczy tłumaczy od podstaw, ale liczy się też ogrom smaczków, których „kingdomowi” neofici zwyczajnie nie wychwycą. Mam np. obawy, czy nowi gracze wyrobią sobie odpowiednio negatywny stosunek do trzech głównych antagonistów: Eryka, Istvana Totha oraz Markwarta z Ulic. Niezrozumiałe mogą okazać się też dla nich zaskakujące interakcje z częścią Kumanów, którzy w „dwójce” się pojawiają, ale w zdecydowanie mniejszym zakresie i w nieco innej roli niż wcześniej.

Warto przy tym dodać, że wiele nawiązań do wydarzeń z przeszłości jest tu wrzucanych wprost bez wcześniejszego budowania tła, co ważne, nierzadko jako kanon, a więc bez możliwości wybrania odpowiedzi zgodnej z tym, czego sami niegdyś dokonaliśmy (import sejwa nie istnieje). Dowiecie się zatem, czy Henryk faktycznie wygłosił słynne kazanie w Użycach, jak wygląda kwestia odbudowy Przybysławic i jakie decyzje nasz podopieczny podjął w innych kluczowych momentach.

Ogólnie rzecz biorąc, fabuła, a także przygotowane przez twórców dialogi są bardzo mocnymi punktami tej gry. Opowieść świetnie poprowadzono, nie poczujemy już, że pod koniec przyspiesza tylko dlatego, iż developerzy nie mieli czasu jej uzbroić. Sam finał wydaje się cholernie satysfakcjonujący, niemal do zera czyści wszystkie rozpoczęte dawno temu wątki i ustawia nas w znakomitej pozycji wyjściowej do kolejnej produkcji, o ile ta kiedykolwiek powstanie. Jeśli na tym przygody Henryka się zakończą, też problemu nie będzie, bo mamy tu prawie pełne zamknięcie. Prawie, gdyż kilka malutkich furtek otwarto, ale równie dobrze można te rzeczy ogarnąć w zapowiedzianych już dodatkach. Osobiście na to liczę.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Jest co robić

Tym, czym „dwójka” mocno wyróżnia się spośród konkurencyjnych tytułów, jest wysoka jakość zadań. Owszem, nie udało się zupełnie wyplenić typowej dla gier z otwartym światem „fedeksowej” drobnicy, ale na tle reszty i tak nie ma ona znaczenia. Klasyczne side questy to w większości całkiem rozbudowane misje, które mogą rozpocząć się jakąś trywialną prośbą w stylu „wykuj mi, proszę, dwie podkowy”, by potem przerodzić się w trwającą pół godziny miniopowieść. Co ważne, historyjki te potrafią w wielu miejscach zaskoczyć, zarówno tematyką, jak i dokonywanymi po drodze wyborami moralnymi. Jeżeli wydaje się wam, że szczytem oryginalności było zamknięcie Henryka w murach klasztoru w Sazawie, to wiedzcie, iż Kingdom Come: Deliverance 2 trzyma w rękawie lepsze asy.

Oczywiście gra błyszczy również w aspektach eksploracyjnych, bo choć „fabularyzowane” misje kuszą najmocniej (wliczając w to krótsze, proste zlecenia, jest ich ponad 120), to jednak warto poświęcić też cenny czas na zwiedzanie obu regionów. Developerzy powtykali w różne zakamarki map sporo interesujących lokacji, a także ludzi, do których nie kierują nas żadne znaczniki. Dla przykładu, pod mostem natrafimy na lokalnego cwaniaczka – zbiera on fanty wypadające z kieszeni pijanych mieszkańców wsi, wracających zygzakiem do domów z położonej nieopodal gospody. Z racji tego, że tacy ludzie nie są w żaden sposób oznaczeni ikoną, sequel wielokrotnie zaskakuje.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Dobrze też zatrzymywać się przy przemierzających szlak podróżnikach, nie tylko podczas szybkiej podróży, ale też w trakcie swobodnej jazdy konno. Może bowiem się okazać, iż taka postać rozpocznie zadanie, którego w żaden inny sposób nie bylibyśmy w stanie wywołać, a że naprawdę warto to robić, przekonacie się sami, kiedy przyjdzie wam zwiedzać okolice Kuttenbergu.


Szkolenie od nowa

Kingdom Come stoi jednak przede wszystkim gameplayem i to jemu trzeba poświęcić najwięcej miejsca. Z wcześniejszych przekazów zapewne wiecie już, że Czesi zaimplementowali zupełnie nową mechanikę rozgrywki, związaną z kowalstwem, i wprowadzili rozmaite korekty do znanych z „jedynki” rozwiązań. Warto od razu nadmienić, że nie wycięto tu absolutnie niczego, więc sequel nadal wyróżnia się swoistą hardkorowością na tle podobnych tytułów. Nie oznacza to jednak, że pewnych uproszczeń nie ma, choć wynikają one z dwóch różnych kwestii.

Pierwsza wiąże się bezpośrednio z umiejętnościami Henryka. W „jedynce” syn kowala niczego nie potrafił na starcie rozgrywki, dlatego nawet najprostsze czynności sprawiały mu ogromny problem. Było to oczywiście odzwierciedlone w statystykach postaci, gdzie wiele zdolności miało na początku przygody wbite zero i to od naszych starań zależało, jak szybko dany atrybut zostanie napompowany. Kiedy grę kończyliśmy, bohater mógł się pochwalić nie lada doświadczeniem.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Siłą rzeczy w sequelu należało jakoś uporać się z tym problemem. Zrobiono to możliwie najprościej, czyli poprzez brutalne obniżenie współczynników. Zabieg ten jednak nie sprawia, że Henryk w magiczny sposób znów uczy się wszystkiego od zera, wręcz przeciwnie. Po ukończeniu prologu okaże się, że każda zdolność ma minimum pięć punktów w 30-stopniowej skali, a to z kolei oznacza, iż jesteśmy lepiej przygotowani do podejmowania działań niż w „jedynce”.

Druga kwestia tyczy się wspomnianych już uproszczeń, choć nie jest to do końca adekwatne określenie, bo jedyne zmiany ułatwiające żywot zaszły tak naprawdę w starciach z przeciwnikami. Modyfikując bazowe mechaniki rozgrywki, projektanci wygładzili niektóre toporne rozwiązania, inne przebudowali, wprowadzając korekty mające na celu zwiększyć jakość obsługi gry.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Walka z walką

Zaserwowana nam w pierwszej części walka budziła sporo emocji, więc to właśnie ona doczekała się największych zmian. Przede wszystkim zmniejszono liczbę kierunków na wyświetlanej w chwili rozpoczęcia potyczki rozecie, co znacząco ułatwia kontrolowanie tego, jak do ataku ustawia się nie tylko przeciwnik, ale też my sami. W przypadku mieczy mamy teraz cztery opcje zadania ciosu, a jeśli do rąk weźmiemy broń ciężką – trzy.

Ludzie mający problem z pokonaniem rywali w „jedynce” od razu mogą skoncentrować się wyłącznie na toporach i buzdyganach, zmniejszając opcje uderzeń do absolutnego minimum. W kwestii obrony do dyspozycji gracza oddano doskonały blok, a także mistrzowski cios, będący zarówno szybkim kontratakiem, jak i finisherem, gdy energia życiowa niemilca zbliża się do zera. Oczywiście przygotowano też kombosy, ale tym razem nie uczymy się ich z drzewka umiejętności. Wiedzę o nich pobieramy bezpośrednio od trenerów, nierzadko za opłatą.

Starcia są płynniejsze, szybsze i przynajmniej z mojej perspektywy łatwiejsze. Tradycyjnie już poziom trudności rośnie wraz z liczbą wrogów, ale nie wszyscy przeciwnicy na placu boju zadają ciosy jednocześnie, więc łatwiej kontrolować tłum. Zwolennicy bardziej finezyjnych akcji mogą skupić się wyłącznie na przełamywaniu obrony rywala i stosowaniu spektakularnych zagrań. Te jednak są głównie zarezerwowane dla broni siecznej, choć i w innych typach starć znajdziemy kombinacje, nawet w walce wręcz.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Wyrzucenie kombosów do oddzielnej „szufladki” pozwoliło twórcom na przeprojektowanie perków dotyczących konkretnego oręża. Miecze nadal mają swoją osobną kategorię atutów, ale już topory i buzdygany zbito w jedną grupę. Totalną nowością jest możliwość rozwijania sztuki walki za pomocą broni drzewcowej – ta może przypaść do gustu ludziom, którzy wolą nie zbliżać się zanadto do rywali. Zlikwidowano też opcję szkolenia się w obsłudze łuku, wrzucając go do ogólniejszej kategorii strzelectwa. W tym samym worze kryją się perki dotyczące kusz i petrynałów – hakownicy i piszczela.

Łuk nadal pozostaje najuniwersalniejszym środkiem zagłady z dużych odległości, choć równie kuszące są kusze ze względu na znacznie większe obrażenia zadawane przez bełty. Istnieje kilka typów tych zabawek, które różnią się przede wszystkim mocą, jednak im cięższe narzędzie mordu, tym dłużej się przeładowuje, mamy więc tu klasyczne „coś za coś”. Jeśli chodzi o broń palną, należy ją traktować raczej jako ciekawostkę. Owszem, porządna hakownica potrafi położyć zakutego w pancerz rycerza razem z koniem, ale po jednym strzale trzeba albo natychmiast sięgnąć po kolejną pukawkę tego typu w menu szybkiego wyboru, albo posiłkować się mieczem. Samo odpalenie petrynałów trwa stosunkowo długo, a co dopiero ich przeładowanie.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Rzemiosło stosowane

Zamieszano też nieco w alchemii. Przede wszystkim wprowadzono możliwość regulowania wysokości kociołka nad paleniskiem, co ułatwia kontrolowanie temperatury mikstury. Ważniejszą zmianą jest wywalenie automatycznego gotowania i dorzucenie (przy odpowiednim układzie perków) opcji tworzenia większej liczby napojów z tej samej porcji składników. Kingdom Come: Deliverance 2 niejako zmusza nas do warzenia tradycyjną metodą, ale za to pozwala mniej cierpliwym graczom na szybsze zdobycie pokaźniejszej puli eliksirów. Ma to oczywiście przełożenie na zarządzanie zbawiennymi sznapsami, które – niespodzianka! – nadal są podstawowym sposobem na zapisywanie naszych dokonań w dowolnym momencie zmagań, choć rzecz jasna niejedynym. Napoje sejwujące można też kupić w dużych ilościach, bo ich cena wyraźnie spadła w porównaniu z „jedynką”.

Jeśli chodzi o same mikstury, to nowością w „dwójce” okazuje się też opcja tworzenia napojów różnej jakości. W zależności od tego, jak precyzyjnie dany płyn warzymy, otrzymany produkt może charakteryzować się dodatkowymi efektami. Istnieją aż trzy bazowe poziomy każdego eliksiru, a po włączeniu mistrzowskiego perka – cztery. Mamy tu więc spore pole do popisu.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Skoro o gotowaniu mowa, jeszcze kilka słów o składnikach. Przechowywane w ekwipunku rośliny, podobnie jak np. mięso, w sequelu z czasem się psują. W zachowaniu ich użyteczności pomaga proces suszenia, który odbywa się natychmiast za pośrednictwem gęsto rozlokowanych w świecie gry suszarni. To rozwinięcie pomysłu wprowadzonego niegdyś przez przybysławickie DLC do „jedynki”. Minus tej operacji? Najlepsze napoje da się uwarzyć wyłącznie ze świeżego zielska. Same suszarnie potrafią być jednak piekielnie użyteczne, bo można do nich wrzucać pożywienie, które po tym zabiegu już nigdy nie ulegnie degradacji.


Henryk Kowalczyk

Totalną nowością w Kingdom Come: Deliverance 2 jest kowalstwo, które z oczywistych względów idealnie pasuje do naszego podopiecznego. Mamy więc drugą minigrę polegającą na wyrabianiu przedmiotów, choć tutaj proces sprowadza się do umiejętnego uderzenia młotem w rozgrzane żelastwo. Podobnie jak w alchemii, produkty opracowujemy w oparciu o schematy. Te trzeba najpierw zdobyć, ale zaletą procesu jest to, że można w ten sposób stworzyć znacznie lepsze odpowiedniki standardowego oręża niż ten dostępny w sklepach.

Co prawda praca w kuźni nie okazała się dla mnie na tyle atrakcyjna, aby poświęcić się jej w większym zakresie, np. zarobkowym, ale doceniam, że moduł został w ogóle dodany. Niewątpliwie wpływa on pozytywnie na samą immersję, no i poszerza przecież niemały już zakres aktywności bohatera. Kowalstwo pozwala też tworzyć broń unikatową (nazwijmy ją umownie legendarną), choć mowa tu wyłącznie o mieczach i toporach.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Wytworzone przedmioty można oczywiście sprzedawać, choć autorzy trochę zmarginalizowali w sequelu znaczenie samego handlu, i to na poziomie ogólnym. Powód? W pierwszej części dało się szybko i skutecznie pompować majątek kupców poprzez wrzucanie im nadmiernej ilości towaru, co ułatwiało potem sprzedaż kolejnych rzeczy lub – w przypadku złodziei – kradzież pieniędzy bezpośrednio ze skrzyni. Teraz kupcy i paserzy dysponują niewielkimi, odnawialnymi z czasem kwotami bazowymi, więc nigdy nie są w stanie dźwignąć zakupu za gotówkę, gdy oferujemy im bardziej ekskluzywny sprzęt. W rezultacie mocno wzrosła rola barteru, zwłaszcza w przypadku najlepszych elementów zbroi, wartych kilka tysięcy groszy.


Jakość życia

Podobnych drobnych zmian znajdzie się w tej grze tak dużo, że szczegółowe ich opisanie zajęłoby dwa razy tyle miejsca. Praktycznie każdy aspekt rozgrywki został w jakiś sposób zmodyfikowany. Wspomnę choćby o nowym systemie wykrywania przestępstw, który uwzględnia nie tylko bezpośrednie zauważenie naszych podejrzanych działań, ale też przyjęcie przez enpeców założenia, że to my możemy stać za jakimś występkiem, jeśli zarejestrują wcześniej naszą wizytę w okolicy. Bohaterowie niezależni sprawdzają teraz zawartość swoich kufrów, wymieniają zamki w skrzyniach i drzwiach po stracie kluczy, a nawet rozpoznają ubrania i kosztowności, jeżeli będziemy paradować w skradzionych ciuchach w ich obecności.

Nie można pominąć w tej wyliczance nowego podejścia do kar, które o korekty prosiły się od dawna, bo w „jedynce” za najcięższe przestępstwa mogliśmy maksymalnie odbębnić 10 dni odosobnienia w lochu. Teraz więzienia będziemy zwiedzać co najwyżej w fabule, ponieważ w otwartym świecie funkcjonują nowe zasady. Najmniejszy wyrok to zakucie w gąsiorze i wystawienie na widok publiczny, ten nieco poważniejszy to chłosta, która skutkuje przy okazji nieuniknionymi obrażeniami.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Jak już ewidentnie zaleziemy miejscowym stróżom prawa za skórę, to zostaniemy napiętnowani tak skutecznie, że handlarze i rzemieślnicy odmówią nam swoich usług. A po kontakcie z rozgrzanym żelastwem czeka nas już tylko stryczek, który kończy przygody Henryka raz a dobrze. Oczywiście wszystkie kary wiążą się z natychmiastową utratą reputacji, ale tę z kolei można podreperować poprzez uczestnictwo w pielgrzymce pokutnej. Do załatwienia u każdego duchownego w okolicy.

Żeby dłużej nie przynudzać, wymienię jeszcze kilka wprowadzonych zmian w rodzaju „quality of life”. Zlikwidowano „pancerne” krzaki i kompletnie przebudowano główny ekran ekwipunku, nie tylko wrzucając graty do podległych im grup, ale też wywalając informacje o samym przedmiocie do osobnego okienka, które w końcu nie zasłania listy. Henryk może teraz dobywać broni i pić eliksiry z paska szybkiego wyboru, a liczba slotów uzależniona jest od jakości pasów i sakw. Da się wreszcie przygotować trzy zestawy ubrań na dowolną okazję, które w panelu zmienia się natychmiast jednym przyciskiem.

Nasz podopieczny może śledzić innych bohaterów w questach, jeśli ci każą nam za sobą podążać, i rozmawiać z nimi podczas jazdy konnej. Dodano nawet tak użyteczną rzecz jak opcja szybkiego wyboru ekranu handlu i napraw u kupców i rzemieślników, bez konieczności odpalania całego modułu dialogowego. Jak się zapewne domyślacie, to zaledwie część tego typu poprawek, które znacznie podnoszą jakość doznania i sprawiają, że KCD2 staje się z automatu dużo lepszą grą niż pamiętna „jedynka”.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Kupa błędów…

Niestety na tym diamencie są również rysy. Znów kiepsko prezentują się duże bitwy w fabule, w których uczestniczyć może co najwyżej kilkanaście osób. Świadomi problemu developerzy próbują stworzyć ułudę czegoś większego, zamykając nas w tunelach (kręta ścieżka w lesie, ulice miasta), ale w otwartych przestrzeniach wygląda to zwyczajnie słabo. Gra też kompletnie nie radzi sobie z akcją podczas oblężeń. Przy blankach panuje ogromny chaos, przeciwnicy wchodzący do twierdz wpadają nie tylko na obrońców, ale też na swoich kolegów, pokracznie szukając wolnej przestrzeni. Psuje się tu lockowanie na przeciwnikach, co prowadzi do niepotrzebnych nerwów w podbramkowej sytuacji. Oblężnicze minigry, takie jak zrzucanie kamieni na znajdujących się niżej rywali czy odsuwanie drabin, również pozostawiają wiele do życzenia, a nierzadko przestają działać, kiedy w pobliżu kręcą się inni ludzie.

Ogromnym problemem są też rozmaite mankamenty techniczne. O ile do samego działania gry przez długi czas nie miałem żadnych zastrzeżeń, o tyle sporo w tej kwestii zmieniło się po wejściu na drugą, większą mapę. Nie dość, że drastycznie wydłużył się proces wczytywania sejwa, to na dodatek wyraźnie zwolnił zegar mierzący upływ czasu w trakcie odpoczynku i snu. Zadyszki dostał również moduł szybkiej podróży, gdzie obserwujemy postać zmierzającą do wyznaczonego wcześniej celu. Jeśli do pokonania jest spory dystans, to ten proces trwa wyraźnie dłużej niż w Czeskim Raju. Najbardziej jednak irytują uciążliwe przycinki w samym Kuttenbergu, nawet w trybie wydajności. Trudno powiedzieć, gdzie leży problem. Bywa, że możemy biec na złamanie karku pomiędzy budynkami i absolutnie nic się nie dzieje, innym znów razem gra potrafi co kilka sekund nieprzyjemnie chrupnąć, negatywnie wpływając na odbiór całości.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Kolejną przypadłością sequela są znane już z „jedynki” błędy w skryptach. Zadanie potrafi wysypać się tylko dlatego, że potrzebne do jego zaliczenia postacie przestają robić zaplanowane przez autorów czynności, co automatycznie blokuje jakąkolwiek interakcję z nimi. Przykładowo: jeden z bohaterów nie został trwale usunięty z mapy, mimo że chwilę wcześniej skazałem go na wygnanie i nawet otrzymałem potwierdzenie w dialogu, iż wyrok już wykonano. Do części ludzi oferujących zadania poboczne w ogóle nie da się zagadać, przez co na mapie do samego końca zmagań widnieją bezużyteczne ikony. Zirytował mnie też fakt, że z niewiadomych względów cykliczny turniej w Kuttenbergu przestał nagle działać i człowiek, który regularnie przyjmował zapisy na cotygodniowe walki, został w pewnym momencie pozbawiony linii dialogowej uruchamiającej te potyczki.

Są tu również obecne bugi związane z zamknięciem aplikacji bez żadnego ostrzeżenia. O jednym wspomniałem już w poprzednim tekście – po wykonaniu mało znaczącego side questa każde skierowanie wzroku na dowolną zamkniętą skrzynię natychmiast wywalało grę. Później miałem też kuriozalny błąd dotyczący samej listy zadań. Ilekroć najeżdżałem kursorem na jedną z misji w dzienniku, gra wysypywała się w ekspresowym tempie. Tutaj pomogło wykonanie tego zlecenia w pierwszej kolejności, jednak niesmak pozostał.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

…ale jest nadzieja

Wszystkie te problemy dotyczyły wersji na bazowe PlayStation 5 i jest to bardzo ważna uwaga, bo pierwszy duży patch ta edycja otrzymała dopiero przedostatniego dnia stycznia, niemal tydzień po łacie oddanej użytkownikom Steama. Developerzy tłumaczyli opóźnienie uciążliwszymi procedurami akceptacji poprawek i początkowo mówili, że konsole dostaną większą aktualizację tuż przed debiutem gry na rynku. Przypomina to, niestety, sytuację, z którą mieliśmy do czynienia już w 2018 roku. Wtedy również pecetowcy byli uprzywilejowani i na blaszaki wrzucano łaty szybciej niż na pozostałe platformy. Można więc spodziewać się, że podobny scenariusz czeka nas po premierze „dwójki”.

Sam patch ukazał się w chwili, kiedy miałem już wbite ponad 190 godzin gry, ale postanowiłem go jednak porządnie sprawdzić, bo istniała spora szansa, że część mankamentów zostanie wyeliminowana. I tak po części było. Mogłem wreszcie odpalić jedno nieaktywne zadanie ze znacznika, które doprowadziło mnie do dwóch kolejnych. Miło. Nie spotkałem się również z sytuacją zamrożenia w animacji jakiegoś enpeca, no i gra przestała się wywalać w najmniej oczekiwanym momencie. Przycinki w Kuttenbergu dalej jednak doskwierały, na mapie nadal obecne są znaczniki niepozwalające odpalić kilku questów, nic też nie zmieniło się w kwestii zarówno spowolnionego zegara, jak i ekranu szybkiej podróży. Turniej zaczął działać, ale tylko pozornie, bo choć dało się go odpalić, to przeciwnicy przestali wychodzić na arenę. Tak więc wyglądała sytuacja za pięć dwunasta.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Chcę jednak podkreślić, że nawet mimo tych wyraźnych uchybień grało mi się w sequel zdecydowanie przyjemniej niż w pierwsze KCD zaraz po starcie, a także w Stalkera 2, łatanego w ciągu siedmiu dni przed premierą trzema olbrzymimi patchami. Nie uświadczyłem ponadto żadnego game breaking buga, który nie pozwoliłby mi przygód Henryka ukończyć, czego nie mogę powiedzieć o produkcie studia GSC Game World. Błędy okazały się więc na tyle istotne, że z obowiązku wspomnieć o nich trzeba, niemniej zanim dotrzecie do miasta, mogą one już zostać usunięte. Mogą, ale nie muszą.


Werdykt

Wypadałoby to wszystko teraz krótko podsumować, więc napiszę to samo, co podejrzewałem od dawna – Kingdom Come: Deliverance 2 to na ten moment mój główny kandydat w wyścigu o miano najlepszej gry 2025 roku. Owszem, zaliczam się do grona fanów „jedynki”, więc sequel miał ułatwione zadanie już na starcie, ale w przypadku tak olbrzymiej napinki łatwiej też o potencjalne rozczarowanie. Tego powiedzieć jednak o produkcie firmy Warhorse nie mogę. Dostałem nie tylko to wszystko, czego oczekiwałem, lecz także dużo, dużo więcej.

Nowe przygody Henryka ze Skalicy to gra, w którą każdy wyznawca „jedynki” zagrać musi. Jest to dzieło niemal kompletne, nieidące na skróty, odpowiednio obfite w kwestii zawartości i oferujące satysfakcjonujące, wyczerpujące zakończenie. Zapewne nie wszystkim purystom przypadną do gustu rozmaite uproszczenia, ale nawet mimo licznych korekt w kwestii mechanik rozgrywki nadal umieściłbym sequel w grupie gier hardkorowych.

Kingdom Come: Deliverance 2
Kingdom Come: Deliverance 2

Czesi nie ugięli się i nie zmienili drastycznie wypracowanej przy okazji „jedynki” koncepcji, ale jednocześnie uczynili ją zjadliwszą dla ludzi wychowanych na wzbogaconych o elementy RPG prostych produkcjach z otwartym światem. Myślę, że to szybko przełoży się na zachwyty tych osób, które od pierwszej części zwyczajnie się odbiły, lecz czy tak będzie w istocie, przekonamy się dopiero po premierze. Oczywiście ewentualne dobre opinie mogą zostać skorygowane pod wpływem natłoku błędów, ale istnieje szansa, że zanim wspomniane w tekście mankamenty zaczną wam mocniej przeszkadzać, Warhorse zdoła ja wyeliminować.

W każdym razie zagrajcie w to. Warhorse po raz kolejny pokazało, że chce tworzyć swoje erpegi według innych standardów niż reszta stawki, zdecydowanie pod prąd panujących trendów. W rzeczywistości pełnej bezpiecznych i nijakich hamburgerów nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ten proces został przerwany. Po prostu nie.

W Kingdom Come: Deliverance 2 graliśmy na PS5.

Ocena

Fenomenalny sequel, który w satysfakcjonujący sposób zamyka przygody Henryka ze Skalicy. Odważna, klimatyczna, świetnie napisana gra po brzegi wyładowana zawartością. Jedynym jej problemem na ten moment są błędy, więc zwyczajnie trzeba trzymać kciuki, aby zostały z czasem wyeliminowane.

9
Ocena końcowa

Plusy

  • mimo małych uproszczeń wciąż hardkorowa
  • fabuła zamykająca większość wątków
  • świetne, czasem nietypowe i oryginalne misje
  • satysfakcjonująca eksploracja, ukryte zadania
  • bardzo dobre dialogi
  • w większości dobrze napisane postacie
  • masa usprawnień w mechanikach rozgrywki
  • sporo nowości: kowalstwo, broń palna, kusze
  • zmiany poprawiające jakość obsługi
  • sielski klimat
  • muzyka

Minusy

  • słabe potyczki podczas oblężeń
  • błędy różnej maści
  • irytujące przycinki w Kuttenbergu


Czytaj dalej

Redaktor
Krystian „UV” Smoszna

Gram od 1985 roku i nadal mi się nie znudziło. Miałem być informatykiem, skończyłem jako pismak. Gram w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzę indyki. W branży od 1997 roku.

Profil
Wpisów15

Obserwujących10

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze