3
15.09.2023, 16:02Lektura na 9 minut

Recenzja Lies of P. Kopiowanie jest najwyższą formą uznania

Pinokio w świecie Bloodborne’a? Cóż, po pierwszych zapowiedziach i udostępnionym demie raczej nikt nie powinien mieć wątpliwości, że koreańskie Neowiz Games i Round8 Studio dość mocno inspirowały się dziełami FromSoftware. Po kilkudziesięciu godzinach z grą mogę powiedzieć, że Lies of P wręcz kopiuje, momentami jeden do jednego, większość elementów znanych z produkcji japońskiego studia. Na dobre i na złe.


Paweł Kicman

I nie, nie przesadzam. Interpretująca klasyczną powieść gra tak mocno zapatrzona jest w Soulsy czy Sekiro, iż mogłoby się wydawać, że to po prostu kolejna produkcja Hidetaki Miyazakiego. Nie trzeba jednak wiele czasu, aby to wrażenie się ulotniło, bo choć Lies of P wszystko robi dobrze, niczego nie robi tak dobrze, jak FromSoftware.


Pinokio

W Lies of P wcielamy się w robotyczną lalkę imieniem Pinokio. (Nie)prawdziwy chłopiec będzie przedzierał się przez ulice i okolice miasta Krat, które padło ofiarą buntu maszyn. Mechaniczne kukły, dotąd wiernie służące ludziom, wszczęły przewrót, mordując większość mieszkańców. Dlaczego? Co się stało? Skąd się wzięły tutaj zombie? Jaką rolę odgrywa w tym galimatiasie Gepetto? Odpowiedzi na te pytania poznamy, składając historię do kupy z opisów przedmiotów, elementów w środowisku i dialogów. Niestety łowcy i łowczynie lore muszą się obejść smakiem. Fabuła jest dość banalna i przedstawiona bez subtelności czy niejednoznaczności znanej z Soulsów. Cóż, nie trzeba będzie oglądać dziesiątek godzin wideoesejów, żeby pojąć, co się właściwie stało, co z jednej strony cieszy, z drugiej pokazuje, że to jednak nie ten kaliber narracji, co w przypadku dzieł Miyazakiego.

Lies of P
Lies of P

Za to, identycznie jak w Soulsach, chwile wytchnienia między siekaniem i tłuczeniem znajdziemy w hubie – hotelu Krat – zamieszkałym przez w większości przyjaznych enpeców oraz tajemniczą, efemeryczną Sofię, u której będziemy zdobywać kolejne poziomy. W hotelu ulepszymy też broń i nasze ramię (Legion) czy za pomocą kwarcu dodamy do swojego repertuaru nowe umiejętności. To oczywiście nie wszystko, co kryje to miejsce, z czasem przybędzie bowiem zarówno gości, jak i możliwości kupowania przedmiotów i rozwijania bohatera. Z pozostałą plejadą postaci pobocznych będziemy mogli porozmawiać też poza bezpieczną przystanią, niekiedy korzystając w tym celu z mechaniki kłamstwa. Niestety łganie czy mówienie prawdy nie zmienia zbyt wiele w rozgrywce, ma za to wpływ na to, jakie zakończenie otrzymamy. Zmarnowano potencjał na rosnący nos albo chociaż wydłużające się ostrze miecza…

Z hotelu udamy się między ciasne uliczki miasta, zwiedzimy fabrykę, kaplicę czy tereny poza Kratem, czasem odpoczywając przy ogni… tfu, przy stargazerach, jak nazwano tutejsze punkty kontrolne. Wszystkie lokacje są bardzo korytarzowe, a do tego połączone ze sobą (znowu jak w Soulsach), przez co trudno się zgubić, ale jednocześnie warto zapuścić się w boczne ścieżki, by odblokować skróty lub znaleźć rzadkie przedmioty. Część z tych obszarów wyraźnie czerpie z klasyków. I tak przedrzemy się przez wariację na temat Sen’s Fortress z pierwszego Dark Souls, skąpiemy się w toksycznych bagnach czy pospadamy z wąskich belek wprost w objęcia śmierci. W tym temacie Lies of P niespecjalnie stara się zrewolucjonizować gatunek, a raczej sięga po utarte motywy czy po prostu wzoruje się na tym, jak do projektu poziomów podchodzi FromSoftware. Mówi się, że nie ma sensu naprawiać tego, co się nie zepsuło, ale choć lokacje naprawdę są dopracowane i przemyślane, zabrakło mi jakiegoś powiewu świeżości, czegoś zaskakującego i odważnego.

Lies of P
Lies of P

Dzielny ołowiany żołnierzyk

Pochylmy się jednak nad tym, co chyba najważniejsze w tym gatunku – walką. Oczywiście podstawą są ataki szybki oraz silny, przełamanie gardy i finishery (te czasem też zza pleców). Jak widać, standard. Trzeba jednak zaznaczyć, że zespół developerski starał się upichcić coś swojego, wrzucając do gara dwa dobrze znane elementy mechaniki. Z jednej strony dostajemy zrzynkę z Bloodborne’a, czyli krótką chwilę po otrzymaniu obrażeń, w której możemy odzyskać trochę zdrowia, atakując. Z drugiej – żywcem wyjęty z Sekiro system sprowadzający się do tego, że albo nauczymy się idealnie blokować, albo mamy przechlapane. Z tym że w Lies of P nie tracimy wytrzymałości albo gardy, gdy wykonamy jedynie „zwykły” blok, lecz zmniejsza nam się pasek życia.

Co więcej, uniki są powolne i pokraczne, niekiedy kompletnie bezużyteczne. Musimy więc idealnie blokować, a jeśli już nam się palec omsknie – przejść do kontry. W teorii brzmi świetnie, w praktyce niektórzy bossowie nie zostawiają nam czasu na jakąkolwiek reakcję, więc i tak wszystko sprowadza się do tego, czy umiemy wykonać perfekcyjny blok, czy nie. Reszta, czyli nasz build, schodzi wtedy na drugi plan. Cierpi na tym balans rozgrywki i nieraz pojawia się frustracja. No cóż, git gud, jak to mówią, git gud.

Lies of P
Lies of P

Skoro o buildzie mowa, wspomnę, że mnogość broni, możliwość montowania własnej, a także dodatkowe zdolności naszego Legionu pozwalają rozwijać różnorodne strategie. Taka zabawa ma jednak zastosowanie głównie przy walce z szeregowymi wrogami. Bossowie, swoją drogą bardzo dobrze zaprojektowani, często wymagają niezwykle precyzyjnego podejścia – najczęściej jednego konkretnego. Brakuje mi tego, co często wprowadza FromSoftware, czyli ukrytych słabości, które można wykorzystać. Za to każdy poważniejszy przeciwnik jest unikalny w tym, jak zachowuje się na polu walki, i nie ma tutaj mowy o pójściu na łatwiznę. Potwory rodem z koszmarów, gigantyczne maszyny czy zwinni zabójcy – monotonii, jeśli chodzi o bossów, w Lies of P nie doświadczymy. Starcia z częścią wrogów podzielono na kilka faz, inni występują w duetach, a czasami dostają kolejny pasek zdrowia po wyzerowaniu pierwszego. Klasyka, ale odtworzona naprawdę solidnie.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Paweł Kicman

Za dnia projektuję gry tabletop RPG, w nocy zajmuję się dziennikarstwem popkulturowym (m.in. dla CD-Action, Nowa Fantastyka, Pismo, dwutygodnik). Uwielbiam grać w koszykówkę, poznawać lore Soulsów i pić mleko waniliowe.

Profil
Wpisów30

Obserwujących1

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze