6
4.04.2022, 15:00Lektura na 10 minut

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów. Niby znów to samo, ale jest super

Nareszcie! Po kilku obsuwach i po tym, jak zdążyliśmy zapomnieć o żenującym zwieńczeniu sagi filmowej, dostaliśmy w końcu klockową Sagę Skywalkerów. Grę, która pozwala jeszcze raz prześledzić znane już ścieżki Mocy – z charakterystycznym humorem, powiewem nowej jakości i lego w roli głównej.

Nie da się ukryć, że po wszystkich tych latach formuła gier z serii Lego sprała się niczym tunika Skywalkera, a twórcy nie bardzo wiedzieli, co z tym fantem zrobić. W 2017 na rynek trafiło co prawda sandboksowe Lego Worlds, ale to, co sprawdziło się w przypadku wolnej eksploracji i budowania bez większego celu, nijak nie przystawało do produkcji stworzonej w oparciu o konkretne filmy. Potrzebne były więc zmiany – i te wprowadzono właśnie przy okazji omawianego podsumowania całej kinowej sagi „Gwiezdnych wojen”.


Niby to samo, ale lepiej

Na pierwszy rzut oka za wiele się nie zmieniło. To w dalszym ciągu platformówka będąca utrzymaną w konwencji klocków lego parodią – w tym przypadku „Gwiezdnych wojen”. Odtwarzamy kolejne sceny z filmów, pokonując przy tym nie tylko wrogów, ale i szereg różnego rodzaju zagadek: logicznych, przestrzennych, pamięciowych (a najczęściej miks tego wszystkiego). Saga Skywalkerów odróżnia się jednak od poprzednich odsłon tym, że bardziej ciąży w stronę gier akcji z widokiem z perspektywy trzeciej osoby. Nie tylko kamera jest tu zawieszona bliżej naszej postaci, ale pojawił się też cały szereg nowości związanych z „obsługą” bohaterów i świata.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
Fabuła gry wiernie podąża za tym, co znamy z kin.

To przede wszystkim talenty, które możemy wykupywać za zgromadzone podczas zabawy klocki. Są ich dwa rodzaje – pierwszy, czyli ogólny, pozwala np. podnieść liczbę punktów życia czy dopakować każdą prowadzoną przez nas postać. Wśród zdolności do odblokowania znajdziemy tu nawet „cheaty”, poprzednio wykupywane w specjalnym menu – dobrym przykładem jest tu chociażby możliwość automatycznego przyciągania klocków. Druga kategoria to talenty związane z konkretnymi klasami postaci. Dysponując niezbędnymi środkami, możemy wzmocnić wszystkich rycerzy Jedi, bohaterów, droidy, szturmowców itd. – w tym przypadku drzewka są mniej okazałe, ale jest ich zdecydowanie więcej i siłą rzeczy trzeba podjąć decyzję, komu „dosypiemy” w pierwszej kolejności. To ciekawe i przyjemne urozmaicenie – w końcu ma się większą motywację, by zbierać po drodze te wszystkie świecidełka.


Między fabułą filmu a gry

Osobną sprawą są misje. Świat ma strukturę półotwartą. Dostajemy lokacje i zamknięte (np. wnętrza statków), i całkiem otwarte – te ostatnie częstokroć są też hubami, z których możemy dostać się do innych map. Przede wszystkim jednak w tych otwartych możemy cieszyć się szeregiem dostępnych aktywności. Najłatwiej jest oczywiście śmigać szlakiem głównych misji fabularnych, które wyróżnione zostały charakterystycznymi znacznikami – to taki odpowiednik GPS-u, krok po kroku pokazujący nam, gdzie iść, żeby pchać historię do przodu. To, co będziemy robić, znamy z kina: są i strzelaniny, i pościgi, jest sporo latania, ba, zdarzają się nawet bitwy – choć siłą rzeczy w przypadku tych ostatnich najwyraźniej widać, że to tylko gra i wrażenie filmowej akcji gdzieś się gubi. Niemal karykaturalnie przycięte starcie o Naboo jest tu najlepszym, choć niejedynym przykładem. Na ogólny pozytywny obraz produkcji na szczęście rzutuje to nieznacznie.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
Bitwa o Naboo prezentuje się tak sobie. Tutaj widoczna jest jej druga faza.

Oprócz wydarzeń z głównej linii fabularnej po drodze znajdziemy również całe mnóstwo misji pobocznych, upchniętych w menu i podzielonych na różne kategorie. Możemy się za nie zabrać w każdej chwili, po prostu robiąc sobie przerwę od wątku głównego. To nie tylko klasyczne side questy, ale i zagadki czy zadania zręcznościowe – jest tego od groma i często są to rzeczy związane z eksploracją tych zakątków mapy, które normalnie byśmy ominęli. Żeby wziąć w tych zadaniach udział, należy albo pogadać z enpecem, albo odżałować trochę klocków, by aktywować danego questa od razu. Fajna sprawa! Oczywiście, jak to w Lego bywa, nie wszystko da się zrobić od razu. Niektóre aktywności wymagają posiadania konkretnej postaci i użycia jej specyficznego talentu – by zaliczyć całość, trzeba więc wracać do odwiedzanych wcześniej obszarów w trybie gry swobodnej i główkować. To dla bywalców serii żadna nowość – ot, okazja, by zgubić przy i tak niemałej produkcji kolejne godziny.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
W grze nie zabrakło humorystycznych przerywników filmowych.

Rozgrywka została podzielona na dziewięć rozdziałów – każdy odpowiada jednemu filmowi. Nie martwcie się jednak, dłużyzn tutaj nie ma. Tym razem kolejne sekcje są krótsze i jakby... dynamiczniejsze. Mam wrażenie, że twórcy pozbyli się znanych z poprzednich odsłon niepotrzebnych zapychaczy, umiejętnie równoważąc aspekty logiczne z naparzaniem się. Zresztą to ostatnie nabrało w Sadze Skywalkerów rumieńców: mamy do dyspozycji kombosy, walka na miecze świetlne jest dużo przyjemniejsza, a i różnorakie zdolności kolejnych postaci nie pozwalają się nudzić, czy to w walce, czy poza nią. Na przykład Han Solo ma coś w rodzaju sokolego wzroku i może jednym rzutem oka ocenić, gdzie strzelić, by wywołać gigantyczną na ogół eksplozję, a Rey dźwiga ze sobą cały zestaw gadżetów, dzięki którym łatwiej pokonuje przeszkody terenowe. Rzecz jasna, jest i Moc: rycerze Jedi mogą dzięki niej mącić szturmowcom we łbach i robić z nich jeszcze większych gamoni niż w filmach. Słowem – jest sympatycznie. I niezbyt trudno: w nowe Lego można grać z dzieciakiem bez cienia frustracji zarówno dla siebie, jak i dla potomka. A skoro już o co-opie mowa...


We dwójkę raźniej

W dwie osoby zagramy jedynie lokalnie, z drugim graczem siedzącym obok na kanapie. W przeciwieństwie do sporej liczby poprzednich odsłon ekran jest tu podzielony na dwie części na sztywno: linia oddzielająca widoki obydwu padodzierżców przebiega pionowo. Nie znajdziemy tu zatem dynamicznego zmieniania „okien” czy łączenia ich, gdy postacie są blisko siebie. Trzeba więc przyzwyczaić się do zabawy toczącej się w dość konserwatywny sposób. Inaczej wygląda to jednak, gdy na przykład wsiadamy do pojazdów. Wówczas ekran jest wspólny, jeden gracz odpowiada za sterowanie, a drugi za strzelanie.


Kolejna bardzo dobra gra z serii Lego.


Nie przechodziłem co prawda w ten sposób całości, ale z fragmentów, które widziałem, jasno wynika, że twórcy prawidłowo rozłożyli akcenty dla obydwu grających i nie ma tu na przykład tak idiotycznych sytuacji jak w Lego Avengers, gdzie bywało, że jedna osoba zwyczajnie się nudziła, latając bez sensu dookoła lokacji. Nowe Lego Gwiezdne Wojny to bez wątpienia przyjemny tytuł do co-opa, gdyż dostajemy całą masę odmiennych postaci, a lokacje skonstruowane są w ten sposób, że żeby pchać akcję do przodu, trzeba korzystać z ich zróżnicowanych talentów – a gracze robią to na zmianę.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
Starcia z mocniejszymi lub słabszymi bossami są tu dość częste.

Trochę technologii za magią Star Wars

Saga Skywalkerów jest do tego naprawdę nieźle dopracowana. Po takiej masie poślizgów spodziewałem się, że pod względem technicznym coś będzie mocno nie tak. W ogóle niewiele rzeczy tu wkurza. Jedną z nich jest latanie w stosunkowo ciasnych pudełkach wyznaczających dozwolony obszar gry – niebo stoi przed nami otworem... jeśli nie polecimy za daleko. Niekiedy jest to ograniczenie wynikające z fabuły, a niekiedy, cóż, arbitralnie narzucony nam kawałek przestrzeni, której opuszczenie objawia się gwałtownym i automatycznym zawróceniem statku. Raz, podczas niszczenia bazy Starkiller, wpadłem w ten sposób w pętlę i mój myśliwiec bez przerwy koziołkował tam i z powrotem. Musiałem cierpliwe poczekać, aż mnie ktoś zestrzeli, a po odrodzeniu się... latałem do góry nogami. Oczywiście sytuacja wróciła do normy, ale po wersji nextgenowej spodziewałem się jednak czegoś więcej.

Nie do końca dobrze działa również system znaczników. Charakterystyczne okręgi prowadzą nas do kolejnej misji fabularnej, pokazując kierunek marszu, tyle że... nie uwzględniają różnic wysokości i obecności kładek. Jeśli na przykład spadniemy, to gra wskaże nam nie najbliższe wejście z powrotem na górę, a punkt pod kładką. Oczywiście dla starszego odbiorcy to żaden problem – młodsi gracze mogą się jednak zgubić i tak właśnie stało się, gdy grałem z dziesięciolatkiem. Na szczęście tego rodzaju sytuacje są naprawdę rzadkie.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
Co-op jest przyjemny, żaden z graczy się nie nudzi.

Wypadałoby jeszcze omówić tryby graficzne. Na PS5 gra oferuje dwa: 30 fps-ów i 60 fps-ów. Żadnych innych informacji na ich temat nie ma, ale możemy się domyślić, że w tym pierwszym przypadku patrzymy na 4K (obraz jest ostrzejszy), w drugim zaś mamy zapewne do czynienia z rozdzielczością dynamiczną (oprawa nieco traci na szczegółowości). Rzeczone 60 klatek na sekundę dostajemy również kosztem trochę gorzej wyglądającego cieniowania – ale tu trzeba wręcz porównać screeny, żeby zobaczyć niewielki spadek jakości. Ogółem źle nie jest.


La Guerre des étoiles(*)

Z obowiązku muszę też wspomnieć o początkowym problemie, jaki miałem z rodzimą wersją językową. Saga Skywalkerów to tytuł w pełni spolszczony – mamy do dyspozycji zarówno nagrane w naszym języku dialogi, jak i napisy. Ogółem zaś w grze jest sześć wersji językowych audio i aż dziesięć tekstowych – i możemy je ze sobą dowolnie mieszać! Nie byłbym sobą, gdybym w takiej sytuacji nie sprawdził dość egzotycznej u nas francuskiej mowy z polskimi napisami. Bawiłem się świetnie! Serio, chciałbym, żeby takie podejście było standardem w grach.

Wracając zaś do rodzimej edycji – cóż, z początku... nie działała. Postacie były w olbrzymiej większości nieme, część podpisów zaś się nie pojawiała. Wystarczyło jednak włączyć i wyłączyć konsolę, by problem zniknął. Jeśli u was z początku polska wersja nie ruszy poprawnie, to nie zrażajcie się i zrestartujcie sprzęt.

Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów
Latanie jest fajne, ale łatwo odbić się od niewidzialnej ściany.

Saga Skywalkerów wygląda mniej więcej tak, jak wyobrażałem ją sobie, czytając zapowiedzi. Innymi słowy: jestem zadowolony. To kolejna gra, do której na pewno wrócę jeszcze nie raz, łapiąc za pada rodzinnie i bawiąc się na podzielonym ekranie z bliskimi. Czy to jednak najlepsze, co do zaoferowania ma seria Lego?  Aż tak optymistycznie nastawiony do najnowszego wcielenia klockowych Star Warsów jednak nie jestem. Gdyby ktoś mi kazał wybierać ciekawszą grę spośród Lego City: Undercover a opisywaną tu Sagą Skywalkerów, to pewnie wciąż wybrałbym tę pierwszą – ale najnowsze Gwiezdne Wojny są tak czy inaczej naprawdę udanym tytułem. Moim zdaniem dla fanów cyklu – czy to Lego, czy Star Wars – to pozycja obowiązkowa.

(*) Tak we Francji nazywały się „Gwiezdne wojny”, gdy film ten pojawił się w kinach w 1977 roku po raz pierwszy. Oryginalny tytuł „Star Wars” zaczęto stosować dopiero od 1981 roku.

W Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów graliśmy na PS5.

Ocena

Czekaliśmy długo, ale było warto. Sporo akcji, wiele łamigłówek i bogaty świat to niewątpliwe zalety Lego Gwiezdnych Wojen: Sagi Skywalkerów. To niby wciąż stara konwencja, ale umiejętnie podlana nowymi pomysłami i odpowiednio rozbudowana, do tego w kompletnej polskojęzycznej wersji. 

8+
Ocena końcowa

Plusy

  • świetny klimat dziewięciu filmów
  • dużo humoru
  •  całość jest zaskakująco dynamiczna i nie nudzi
  • rozwój postaci, szereg dodatkowych misji
  • całkiem ładnie udaje otwarty, żyjący świat Gwiezdnych Wojen
  • pełne, bardzo dobre spolszczenie
  • przyjemny tytuł do co-opa, nie tylko z dzieckiem

Minusy

  • dające się we znaki ograniczenia związane z lataniem
  • drobne problemy z działaniem „nawigacji” w grze
  • początkowo usterki z polską wersją językową
  • w niektórych misjach, a szczególnie w bitwach, rozmach filmów gdzieś jednak się gubi


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów633

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze