5
24.02.2023, 15:47Lektura na 8 minut

Like a Dragon: Ishin – recenzja. Najlepsza Yakuza na start

Like a Dragon: Ishin to wirtualny odpowiednik wesela. Jest tu honor, śpiew, śmiech, płacz, taniec, zdrady, pojedynki i oczywiście suto zastawiony stół. Jeżeli szukacie przygody wypełnionej atrakcjami po brzegi, to jesteście w dobrym miejscu.

Ryu Ga Gotoku Studio to ekipa, która przez lata tworzenia serii Yakuza – przemianowanej na Like a Dragon – wypracowała własny podgatunek gry. Jest nim specyficzny miks chodzonej bijatyki, erpega i symulatora najsilniejszego na świecie człowieka o sercu tak czystym, że zawstydziłby świętych. Ten człowiek to Kazuma Kiryu, który w Like a Dragon: Ishin, podobnie jak inne kultowe postacie z cyklu, przybiera zupełnie inne imię i rolę. Ishin jest bowiem osadzone w XIX-wiecznej Japonii, gdzie zmierzymy się z przemianami społecznymi i niesprawiedliwościami, jakie niesie za sobą system oparty na kastach. Fani kostiumowych dramatów i osoby głodne samurajskich opowieści zatopią się w tym wszystkim jak słomka w bubble tea.

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Jako Sakamoto Ryoma wracamy do swej wioski po roku pobierania nauk w Edo, największym mieście w kraju. Miało nam to pomóc w nabraniu ogłady i podniesieniu umiejętności wymachiwania kataną (spoiler: i pomogło). Tuż po zejściu na brzeg okazuje się, że Japonia u kresu nowych wyzwań nie radzi sobie z rozdarciem pomiędzy osobami chcącymi jak najszybciej wkroczyć w nową erę a tymi, które kurczowo trzymają się tradycji. Kwestie walki o lepsze życie, odmienienia swojego losu i wydostania się z impasu, jaki tworzy podział na pospólstwo, szlachtę oraz samurajów, jest powracającym motywem większości questów pobocznych, których – jak zwykle – mamy tutaj zatrzęsienie. Zanim jednak Ryoma będzie mógł się nimi zająć, sam wplącze się w wyjątkowe tarapaty – wkraczając na drogę zemsty, zacznie szukać zabójcy swego ojca tak wytrwale, że wszystkie inne aspekty życia zepchnie na drugi plan.


Yakuza, ale jednak nie

Jest 1860 rok, zanurzeni w momencie zmiany polityki Japonii z izolacji na otwarcie się na świat przemierzamy kolejne ulice w poszukiwaniu pewnego zamaskowanego mistrza miecza, który posługuje się wyjątkowym stylem walki. Podążając za tym śladem, Ryuma dostaje się do organizacji Shinsengumi, czyli specjalnej rządowej policji, często brutalnie zwalczającej wrogów siogunatu. Akcja gry toczy się pomiędzy rodzinnym Tosa bohatera i Kyo, czyli ówczesną stolicą Japonii, a dzisiejszym Kioto.

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Mimo iż autorzy przenieśli nas do bardzo starannie odwzorowanych realiów historycznych, sam sposób zabawy przypomina to, co znamy z odsłon Yakuzy osadzonych w czasach współczesnych. Główny wątek to wielkie pojedynki na śmierć i życie oraz walka o honor i sprawiedliwość, napędzane reżyserią mieszającą efektowne kino akcji z melodramatem. Wiele scen nie spieszy się z tym, by od razu przejść do sedna problemu, pozwalając bohaterom rozwijać swoje myśli, swobodnie rozmawiać i budować swój wizerunek. Pod tym względem jest bardzo barokowo i choć może to być w oczach wielu osób zarzut, to właśnie połączenie niezwykle rozbudowanego scenariusza z ogromną dawką mordobicia stanowi znak rozpoznawczy serii Yakuza. Na pewno żaden fan nie chciałby, żeby coś się w tej kwestii zmieniło.

Jednakże, ku pamięci, należy odnotować, że Ishin tak naprawdę nie jest nową grą. To remaster produkcji z 2014 roku, która ukazała się na PlayStation 3 i jako tytuł startowy na PlayStation 4. Niestety w tamtym czasie Yakuza była cyklem mocno niszowym, więc nie zdecydowano się na przeniesienie jeszcze bardziej niszowego spin-offa na Zachód. Zła moneta na szczęście się odwróciła i możemy już doświadczyć tej przygody – upływ czasu niesie za sobą jednak pewien bagaż minionej epoki.

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Sam szkielet gry jest oczywiście wzorowy i jak najbardziej grywalny, choć kilka archaizmów może razić w oczy osoby, które od Ishin zaczną swą przygodę z Kazumą/Ryomą. Przede wszystkim modele mniej ważnych postaci wyraźnie odstają od tych kluczowych dla fabuły, linie dialogowe niedotyczące głównego wątku nie mają dubbingu, a grafika potrafi być mocno nierówna. Są momenty, gdy piękny zachód słońca czy gwieździsta noc zmieniają tę grę w prawdziwą pocztówkę, są i takie, gdy czujemy się, jakbyśmy chodzili po brudnym korytarzu niezdarnie przemalowanym na historyczną Japonię. Istnieje także duża różnica między modelami postaci w scenkach przerywnikowych i tymi, które obserwujemy podczas rozgrywki. Nie wszystkie akcje i menusy możemy też przeklikać tak szybko i intuicyjnie, jak zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale… to już właściwie wszystkie wady tej gry.


Na cztery wiatry

Opisanie wszystkiego, co można robić w jakiejkolwiek odsłonie serii Like a Dragon, to zadanie karkołomne. W dużym skrócie: Ishin dodaje rozbudowaną mechanikę oczyszczania okolicy z bandytów w misjach przypominających dungeon crawlera... wzbogaconego kartami, które obdarzają nas nowymi umiejętnościami dającymi się ulepszać. Jest też hodowanie ogrodu połączone z prowadzeniem całego gospodarstwa i wątkiem pomocy pewnej dziewczynie (Haruka!) w wychodzeniu z długów. Mamy tu specjalne pokoje wyzwań, tańczymy z wachlarzem, gramy w siogi, śpiewamy tradycyjne japońskie pieśni, gotujemy, rąbiemy drewno, przecinamy lecące w naszą stronę kule armatnie… a to nawet nie połowa dodatkowych aktywności.

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Like a Dragon: Ishin zgodnie z tradycją jest grą z przepotężną zawartością, jednak pozwala się skończyć w „sensownym czasie”. Osoby zainteresowane wyłącznie fabułą, okazjonalnie tylko sprawdzające poboczne misje, dotrą do finału w około 30 godzin. Dla tych, którzy chcą być bardziej aktywnym mieszkańcem Kyo i eksplorować jego okolice, czas ten wzrośnie trzy- lub czterokrotnie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę można te dodatkowe rzeczy ominąć, a wielu z nich nawet nigdy nie zobaczyć, i nadal się świetnie bawić. To od gracza zależy, jak bardzo zanurzy się w życiu samuraja.

Naszym głównym zadaniem będzie oczywiście rozwiązywanie problemów siłą. Sakamoto Ryoma, podobnie jak Kazuma Kiryu, ma wspaniałą właściwość znajdowania się w miejscach, w których niegodziwi chcą wykorzystać słabość poczciwych i biednych. Dlatego wkraczamy do akcji, wkładając ludziom do głów dobre uczynki za pomocą ciosów łamiących szczęki. Zgodnie z poetyką i aurą naszego bohatera to, że ma w ręce pistolet i miecz, niczego nie zmienia – na końcu walki wszyscy żyją i są gotowi na odebranie lekcji pokory, która zmieni ich życie na lepsze (brzmi komicznie, ale nie da się tego uroku nie kochać).

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Podczas starć dysponujemy czterema przełączanymi w locie stylami walki – każdy z nich ma osobne drzewko rozwoju i doświadczenia. Podstawowym jest oczywiście posługiwanie się samą kataną, ale możemy też wybrać gołe ręce (wtedy łatwiej przechwytujemy ataki przeciwników), pistolet (do walki na dystans) oraz najbardziej widowiskowy styl ofensywny, w którym w jednej ręce dzierżymy ostrze, a w drugiej gnata i kręcimy się z nimi dookoła wrogów. Podczas pojedynków da się korzystać z dodatkowych przedmiotów, z czasem pojawiają się też specjalne umiejętności, a także „heat actions” – potężne ataki będące znakiem rozpoznawczym serii Yakuza. Po naładowaniu paska możemy je wykonać, odpalając wyjątkowo pomysłowe i brutalne animacje finisherów, które różnią się zależnie od tego, w jakim miejscu i sytuacji je wykonamy. Obserwowanie ich i odkrywanie kolejnych to znakomity dodatek do reszty gry.


Bushido

Zwykle podaje się Yakuzę 0 jako dobry tytuł na rozpoczęcie przygody z grami Ryu Ga Gotoku Studio. Like a Dragon: Ishin w zremasterowanej wersji może pełnić identyczną funkcję wprowadzającą. To wspaniały cykl, który, mimo iż unowocześnia się w bardzo powolny sposób, wynagradza spędzony z nim czas wyśmienitą zabawą oraz niepowtarzalnymi postaciami i historiami, którymi można byłoby obdarzyć kilkanaście innych tytułów. Słowo klucz w rozmowie o Yakuzach to „content” – bo to rozbudowaną zawartością zawsze ociekały gry z tej serii, dając dziesiątki godzin radości swoim fanom. Ishin, przenosząc to wszystko do epoki samurajów korzystających z pistoletów, podnosi frajdę na kolejny poziom. Nie dość, że jest to osobna, zamknięta historia, to jeszcze pozwala zanurzyć się w niesamowicie malowniczej, romantycznej epoce. Udało się tu połączyć rozrywkę z odrobiną historii i udowodnić – co jest niesamowicie odświeżające – że gry, w których bohater macha mieczem, nie muszą od razu opowiadać o walce z ogromnymi pająkami i smokami.

Like a Dragon: Ishin
Like a Dragon: Ishin

Poza kwestiami wynikającymi z tego, że to odnowienie dziewięcioletniej produkcji, trudno doszukać się tutaj wyraźnych wad. Like a Dragon: Ishin to czarująca gra o wojowniku, który zawsze znajdzie wolne 15 godzin, żeby na chwilę porzucić poszukiwanie swego celu i wyskoczyć na ryby, zjeść coś w restauracji, pomodlić się w świątyni, przekopać grządkę, ugotować obiad, pomóc komuś napisać list miłosny czy wytłumaczyć dzieciom, czym jest globus i gdzie na nim przedstawiono Japonię. Ryouma ma wielkie złote serce, o czym trzeba przekonać się osobiście. Rzecz jasna wciąż znajdzie się grupa graczy, którym „przegadanie” Like a Dragon będzie przeszkadzać i nie pozwoli im od razu wskoczyć do akcji, ale… to już tak musi być. To seria, która właśnie na tym polega, że bezwstydnie podkreśla swoje przywiązanie do teatralności i nostalgii, by potem wrzucić nas w wir szalenie brutalnych potyczek. Jeżeli lubicie łączenie ognia z wodą, musicie spróbować Ishin; fani gier samurajskich i Yakuzy już pewnie grają. Ich nie trzeba przekonywać.

W Like a Dragon: Ishin! graliśmy na PC.

Ocena

Kostiumowy dramat w kształcie gry wideo pełnej pojedynków na miecze. Zatopiony nie tylko w ogromnym kociołku z zawartością, ale też w rozwiązaniach rodem z przeszłości. Świetny zarówno dla tych, co znają serię Like a Dragon, jak i dla osób, które jeszcze się z nią nie zetknęły.

9
Ocena końcowa

Plusy

  • wybitnie napisane wątki i postacie
  • romantyczny klimat XIX-wiecznej Japonii
  • ogromna dawka gry w grze – dodatkowych mechanizmów, zadań, wyzwań
  • mieszanie wątków poważnych i humorystycznych
  • system walki i rozwoju postaci

Minusy

  • archaizmy: nie wszystkie dialogi są czytane, tempo gry często nie jest płynne


Czytaj dalej

Redaktor
Arkadiusz „Cascad” Ogończyk

Szukam serca w najbardziej niszowych i przegapionych grach oraz pęknięć w pomnikach wielkich hitów. Życie tak dobre, że mam wyrzuty sumienia. Publikuję w CDA od 2020.

Profil
Wpisów22

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze