3
około 14 godzin temuLektura na 7 minut

Mafia: The Old Country – recenzja. Powrót do źródeł, o jakim marzyłem

Choć Mafię zwykło się wrzucać do tego samego wora co GTA, seria powołana do życia przez czeskie studio Illusion Softworks nie próbowała małpować flagowej marki Rockstara. Miast być kolejną piaskownicą z milionem aktywności, stawiała na unikalny klimat i filmowo prowadzoną narrację.


Eugeniusz Siekiera

Dopiero w „trójce” próbowano zmienić ten stan rzeczy. Gdy seria trafiła pod skrzydła studia Hangar 13, Amerykanie rozwodnili rozgrywkę i napakowali singla niemiłosiernie powtarzalnymi sekwencjami, co skutkowało nudną i boleśnie rozwleczoną kampanią. Na szczęście ekipa z Kalifornii odrobiła zadanie domowe i w swej najnowszej produkcji nie popełnia tego samego błędu. Dawne strony to powrót do korzeni, i to powrót podwójny – zarówno na gruncie fabularnym, jak i samej rozgrywki, a na pierwszym planie znów błyszczy to, co w pierwszych Mafiach było wyjątkowe – angażująca historia.


Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają

To fabularny prequel – akcja rozgrywa się na Sycylii i rozpoczyna się w 1904 roku. Bohaterem jest Enzo Favara, młody chłopak, którego życie nie rozpieszcza i od małego ma pod górkę. Jako pięcioletni dzieciak został sprzedany za długi ojca i od ponad dekady haruje w kopalni siarki, narażając życie i godząc się na nieludzkie traktowanie. Koniec końców udaje mu się uciec i zupełnym przypadkiem trafia pod opiekę dona Torrisiego, głowy mafijnej rodziny. Z początku Enzo wykonuje proste prace w gospodarstwie, ale dzięki wygraniu prestiżowego wyścigu konnego zaskarbia sobie przychylność dona i dostaje poważniejsze zadania. W winnicy poznajemy również córkę szefa, której nasz protegowany wpada w oko, a to oczywiście w dalszej perspektywie zwiastuje kłopoty. 

Mafia: The Old Country
Mafia: The Old Country

Scenariusz to najsilniejszy atut gry. W tej gangsterskiej historii nie brakuje klisz, ale opowieść jest spójna i zamknięta, pełna zdrad i dramatycznych zwrotów akcji, aż do emocjonującego finału. Postacie również zostały napisane po mistrzowsku – to ludzie z krwi i kości, nieraz porywczy i brutalni, ale dbający o swoich i zdolni do największych poświęceń, gdy trzeba bronić rodziny. Świetnie wypadły także dialogi (angielski dubbing brzmi bardzo dobrze, ale zalecam wybór dialektu sycylijskiego – plus dziesięć do klimatu), a przerywniki filmowe, choć długie i czasem mocno przegadane, to w moim odczuciu absolutny światowy top. Animacje, mimika, proste gesty, spojrzenia – wszystko wygląda niezwykle naturalnie i sprawia, że Dawne strony to najbardziej filmowa Mafia ze wszystkich dotychczasowych.


Złożę mu propozycję nie do odrzucenia 

Cutscenki bazują na silniku gry (odtwarzane są w 30 klatkach, a poza nimi animacja orbitowała w przedziale 90-110 fps, więc przy rozpoczęciu każdego kolejnego przerywnika dało się zauważyć delikatne chrupnięcia), a grę napędza niełatwy do okiełznania Unreal Engine 5. Gra nie jest optymalizacyjnym koszmarem, ale warto pamiętać, że do komfortowej zabawy w najwyższych ustawieniach wymaga mocarnego sprzętu. Co oferuje w zamian? Sielskie widoki włoskiej prowincji, pełne winnic i ukwieconych łąk, rozłożystych drzew i gajów oliwnych, starożytnych ruin i urokliwych wsi, malowniczego portu oraz niezwykle klimatycznego miasteczka San Celeste. Na każdym kroku chce się przystanąć, by robić kolejne zrzuty ekranu; niemal wszystkie z powodzeniem mogłyby się znaleźć na wakacyjnych pocztówkach.

Mafia: The Old Country
Mafia: The Old Country

Trudno nie zachwycać się światem przecudnej urody, choć ma się świadomość, że to pusta dekoracja. Owszem, spotkani enpece zawsze się czymś zajmują, można podsłuchać niektórych rozmów, generalnie jednak cała dolina to wielka makieta. Zresztą iluzję życia też zarezerwowano do centralnego miasteczka, fabryk, winnic i paru pomniejszych zabudowań. Na drogach między nimi darmo szukać pieszych, a liczba samochodów w tamtych czasach była z oczywistych względów bardzo skromna.


Przyjaciół trzymaj blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów

Poza głównym scenariuszem, który wiąże nas na bardzo krótkiej smyczy (w przypadku zboczenia z wytyczonej ścieżki pojawia się nawet komunikat o zbytnim oddaleniu się od celu misji) brak tu jakichkolwiek aktywności pobocznych. Rozbijanie się po świecie pozbawione jest więc większego sensu, bo poza zbieraniem nieciekawych znajdziek (m.in. amulety, gazety i figurki lisów) nie ma tu nic do roboty. Można co prawda udać się do sklepu, by wydać kasę na ciuchy, lepszy nóż, nowego konia czy szybszy samochód, ale spokojnie da się zaliczyć grę bez upgrade’owania wyposażenia – zdobyczne klamoty i dostępne pojazdy wystarczają z nawiązką.

Gdy już dotrzemy do celu misji, z reguły mamy do czynienia z jedną z dwóch aktywności. Główną atrakcją są strzelaniny; nic ich nie wyróżnia na tle konkurencyjnych akcyjniaków, ale potrafią dać sporo frajdy. Wrogowie nie są członkami Mensy, ale z osłon korzystają skwapliwie i potrafią przycelować, zabawa polega więc na przemieszczaniu się między murkami i skrzyniami, by zdejmować kolejnych pacjentów. Korzystamy z rozmaitych pistoletów, strzelb i karabinów o różnej skuteczności, więc warto eksperymentować i zabierać broń poległych. Szczególnie w końcowych rozdziałach, gdzie walki potrafią być intensywne, wróg atakuje w dużych grupach i łatwo przeoczyć jakiegoś gagatka, który będzie próbował nas oflankować lub rzuci granat pod nogi.

Mafia: The Old Country
Mafia: The Old Country

Sekcje skradankowe wypadają nieco gorzej, bo nie ma w nich miejsca na przypadkowość, przez co są odrobinę sztuczne. Jeśli trafimy na dwóch gawędzących typów, możemy mieć niemal pewność, że po skończonej rozmowie jeden sobie pójdzie w cholerę, a drugi ustawi się względem nas plecami, byśmy mogli go bezproblemowo wyeliminować bądź minąć bokiem.

Nawet jeśli powyższy scenariusz się nie wydarzy, zawsze możemy odwrócić uwagę wroga rzuconą monetą lub butelką – każdy polezie za źródłem dźwięku i będzie stać jak cielę czekające na rzeź. Nienaturalnie wyglądają też skrzynie do chowania zwłok (na wzór tych z Hitmanów) – dziwnym trafem w nadmiarze rozstawiono je wszędzie tam, gdzie z dużym prawdopodobieństwem po cichu sprowadzimy kogoś do parteru. Bywają fragmenty, w których zaalarmowanie wroga kończy się z automatu niepowodzeniem, ale na szczęście nie zawsze gra wymusza na nas działania w ukryciu – kara w razie wpadki to zaalarmowanie wszystkich dookoła i konieczność wdania się w kolejną strzelaninę, ale te zawsze witałem z otwartymi ramionami.

Mafia: The Old Country
Mafia: The Old Country

Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna 

Tradycji stało się zadość i jak na Mafię przystało, są też wyścigi – tym razem dwa, konny i samochodowy. Emocjonujące potrafią być również pościgi, a jeden nawet pieszy, po dachach, niczym w serii Uncharted. Kuriozalnie wypadły z kolei walki na noże, będące jedyną opcją na starcia z bossami. W teorii brzmi nieźle – pojedynek jeden na jednego, pchnięcia, bloki, kontry i uniki, a w decydującym momencie banalne QTE.

Tyle, że jest tego zwyczajnie za dużo – po trzeciej identycznej walce zacząłem ziewać. Ponadtwo często te pojedynki zupełnie nie kleją się fabularnie. Bo oto masz sytuację, że na podorędziu trzymasz dwie spluwy, którymi wybiłeś tabun zbirów, a gdy koniec końców stajesz naprzeciw ich szefa, zamiast użyć broni palnej zaczynasz tańcować w kółeczku z nożem w łapie, ryzykując kosę pod żebra.

Mafia: The Old Country
Mafia: The Old Country

Zaskoczył mnie również brak minimapy. Co prawda siatka dróg na sycylijskiej prowincji jest dość uboga i w niczym nie przypomina metropolii pokroju Lost Heaven czy Empire Bay, ale pominięcie czegoś tak oczywistego wydało mi się nieco dziwne. To już jednak niepotrzebne czepialstwo, szczególnie, że w orientacji i dotarciu do celu pomagają nam wirtualne znaki pojawiające się przy każdym rozwidleniu dróg, które wskazują właściwy kierunek, nie ma więc mowy o błądzeniu.

Nowa Mafia okazała się pozytywnym zaskoczeniem i osobiście bardzo mnie cieszy, że ze średniego przyjęcia „trójki” studio Hangar 13 wyciągnęło odpowiednie wnioski. To dobrze rokuje na przyszłość i kolejne projekty ekipy. Ostatecznie nie każda sandboksowa gra akcji musi być jak GTA. Ba, nawet nie powinna!

Ocena

Złośliwcy powiedzą, że więcej w niej filmu niż gry, ale przecież nie wszystkie piaskownice muszą być napakowane atrakcjami po korek. Zamiast głupawych aktywności opcjonalnych dostajemy liniową przygodę, porywającą gangsterską epopeję i pełnokrwistych bohaterów. Bilans wychodzi na plus.

8
Ocena końcowa

Plusy

  • wirtualna Sycylia wygląda zjawiskowo
  • solidna fabuła pełna wiarygodnych postaci
  • fantastycznie wyreżyserowane przerywniki
  • staroszkolne strzelaniny dają dużo frajdy
  • przyjemny, zręcznościowy model jazdy konnej i samochodowej
  • klimatyczna muzyka i świetny dubbing
  • uczciwy stosunek jakości do ceny 

Minusy

  • zero-jedynkowe etapy skradankowe 
  • nieco kuriozalne pojedynki na noże
  • do komfortowej zabawy wymaga mocnego sprzętu
  • mapa to tylko dekoracja – poza znajdźkami nic na niej nie ma


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów146

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze