Często komentowane 449 Komentarze

Mass Effect 3 – recenzja

Mass Effect 3 – recenzja
Wraz z komandorem Shepardem powstrzymał Sarena Arteriusa i Suwerena i uratował Radę Cytadeli. Pokrzyżował też plany Zbieraczy i zniszczył ich bazę. A teraz wziął udział w największej wojnie, jaką widziała galaktyka. Piotrek66 zaprasza na pokład Normandii, gdzie przez ostatni tydzień zagrywał się Mass Effectem 3. Recenzja!

Mass Effect 3
Dostępne na: PC, X360, PS3
Testowano na: PC
Wersja językowa: PL (napisy)

Na początek postawmy sprawę jasno: choć EA BioWare zapewniało, że w Mass Effect 3 mogą grać także ci, którzy nie znają poprzednich części serii, to w rzeczywistości choćby pobieżne zaznajomienie się z nimi jest jednak wskazane. Dla tego, kto nie zaliczył „jedynki” i „dwójki” pewne wątki mogą okazać się niezrozumiałe (np. co dokładnie łączy ShepardaCerberusem czy też kim tak naprawdę są Zbieracze). Jednocześnie warto dodać, że choć gra nawiązuje do książek osadzonych w świecie Mass Effect, to ich znajomość nie jest w ogóle potrzebna – choć oczywiście ci, którzy je przeczytali, będą w stanie odnaleźć pewne smaczki.

Masa efektów

Początek fabuły był już przez BioWare „opowiadany” przy wcześniejszych zapowiedziach gry, więc teraz o nim krótko. Żniwiarze – rasa potężnych maszyn, które nawiedzają galaktykę co kilkadziesiąt tysięcy lat, by oczyścić ją z istot organicznych zamykając tym samym kolejny kosmiczny cykl – zabierają się za swoją ponurą robotę, a za swój pierwszy cel obejmują Ziemię: ojczystą planetę komandor(a) Shepard(a). Szanse na pokonanie tego zagrożenia są nikłe – wygraną przynieść może tylko zebranie gigantycznej floty złożonej z sił zbrojnych wszystkich rozumnych ras galaktyki, a także skonstruowanie i użycie Tygla – broni, której schematy zostały ukryte przez protean na Marsie. We wszystko wplątuje się jednak Człowiek Iluzja wraz ze swoją organizacją Cerberus – ma własne plany związane ze Żniwiarzami, niekoniecznie zbieżne z tymi, jakie ma cała reszta galaktyki.

Taka fabuła to idealna wymówka dla BioWare, by po raz kolejny zastosować schematy znane z innych produkcji studia – schematy, od których nie udało się odejść Kanadyjczykom także w Mass Effect 3. Podobnie, jak choćby w Dragon Age: Początek, główne zadanie bohatera sprowadza się do jednego: zebrania armii poprzez nawiązywanie sojuszy z najważniejszymi rasami (tam Fereldenu, tu galaktyki). Wiąże się to z wykonywaniem zadań zlecanych przez ich przedstawicieli. Trzeba jednak przyznać, że mimo tej dość standardowej konstrukcji fabuła Mass Effecta 3 odpowiada na większość pytań nurtujących fanów. Nie chcę powoływać się na konkretne przykłady, bo mógłbym popsuć komuś zabawę (a byłaby to zbrodnia!), ale w trakcie gry wyjaśniane zostają niemal wszystkie wątki rozpoczęte w poprzednich częściach serii.

Na szczęście – choć każdy weteran „gier RPG od BioWare” – szybko te schematy wypatrzy, nie przeszkadzają one w grze. A to dlatego, że wszystko jest tutaj „epickie do kwadratu” – na każdym kroku czuć, że robimy rzeczy niezwykłej wagi, od których zależy los miliardów istnień. Jak na przykład w misji na księżycu Palavenu, w której Shepard pomaga turianom w walce ze Żniwiarzami pośród wojennej zawieruchy – jesteśmy tu nie tylko my i nasza kompania, wokół toczy się bowiem regularna wojna. A wszystko dzieje się na tle płonącego w oddali Palavenu… Coś niesamowitego! Albo w misji na Tuchance, gdzie Shepard w widowiskowy sposób pokonuje gigantycznego Żniwiarza. A to tylko ułamek tego, co nas czeka w grze. W czasie poszukiwania sojuszników do walki ze Żniwiarzami wraz z Shepardem zwiedzimy kilkanaście planet. Więcej czasu niż w „dwójce” spędzimy też na Cytadeli, która została teraz podzielona na sześć mniejszych lokacji.

„Epicki” charakter całej przygody potęgowany jest przez skrypty, które w wielkim stylu pojawiają się w Mass Effect 3. Nie jest to może (na szczęście!) poziom Call of Duty czy Battlefielda, ale rozwiązanie to pozytywnie podkręca tempo akcji. Przekonać się o tym można już w pierwszej misji, gdy Shepard ucieka z zaatakowanej przez Żniwiarzy Ziemi: przemy do przodu, a wokół wszystko się wali. Dosłownie! Albo w zadaniu na rodzinnej planecie asari, gdzie Shepard wraz ze swoją ekipą stara się przedrzeć do celu, pod ostrzałem ciężkiej artylerii. Najbardziej wytrawni gracze RPG mogą kręcić na to nosem, ale takie oskryptowanie akcji wcale nie przeszkadza – wręcz przeciwnie. Po zwieńczeniu tak wyjątkowej trylogii spodziewałem się wielkiego tupnięcia. I nie zawiodłem się – m.in. właśnie dzięki skryptom.

Same misje – zarówno główne, jak i poboczne – są skonstruowane całkiem ciekawie. Przyznaję – duża ich część sprowadza się do walki (w coraz to nowych lokacjach), ale poza zadaniami zbudowanymi na schemacie poleć-pokonaj wszystkich-wróć jest tu wystarczająco dużo wyzwań, które czymś zaskakują i nie pozwalają nawet na chwilę nudy, Choćby misja, w której Shepard przenoszony jest… do rzeczywistości wirtualnej, gdzie musi rozprawić się z serwerem gethów – fragment ten budzi skojarzenia z Portalem lub zadaniami z Animusa Assassin’s Creed: Revelations. Inną ciekawą odskocznią od normalnej rozgrywki są sekwencje senne, w których komandor słyszy głosy postaci, które pojawiały się we wcześniejszych częściach serii. Uzupełnieniem tradycyjnego podziału na questy głównie i poboczne są dwa kolejne rodzaje misji: „dostawcze” (polegają na dostarczeniu pewnych przedmiotów zleceniodawcom, nie wymagają nawet rozpoczęcia rozmowy, po prostu przechadzając się po Cytadeli Shepard usłyszy, że ktoś potrzebuje np. jakiegoś artefaktu) oraz takie, w których na zlecenie dowództwa Przymierza odbijamy z rąk Cerberusa konkretne planetarne bazy (te questy są o tyle ważne, że dzięki nim odblokowujemy mapy do co-opa).

Shepard i spółka

Jedną z największych zalet cyklu Mass Effect od początku była konstrukcja postaci – zapadających w pamięć, wyposażonych w bogatą osobowość. W Mass Effect 3 scenarzyści postanowili jeszcze bardziej przybliżyć nam znanych już, wydawałoby się, że dość dobrze, bohaterów. W trójce widzimy jednak, jakie piętno odcisnęła na nich wojna ze Żniwiarzami. Niektórzy nie wytrzymują ciążącej na nich presji albo świadomości tego, iż towarzyszą Shepardowi, podczas gdy ich rodzinne światy są niszczone i – na przykład – sięgają po alkohol. BioWare nie boi się też – co zresztą nie jest chyba zaskoczeniem – uśmiercać postaci, do których na przestrzeni dwóch poprzednich odsłon gracze zdążyli się przywiązać. Wojna wymaga ofiar i nie oszczędza nikogo…

W sumie na ekranie przewiną się niemal wszyscy bohaterowie z poprzednich części (zarówno pierwszo, drugo, jak i trzecioplanowe), a część z nich zasili szeregi ekipy Sheparda. Sama drużyna zmniejszyła się do sześciu osób, a jednym z nowych jej członków jest James Vega – pewny siebie i arogancki facet, początkowo niechętny komandorowi. Szkoda jednak, że ograniczono interakcje z towarzyszami: teraz przypomina to trochę sytuację z Zaedem i Kasumi z „dwójki” (postaciami z DLC), a więc rozmawiać z nimi możemy tylko w wybranych przez twórców momentach. Podobnie jest z większością NPC-ów w grze – zapomnijcie o pierwszej części, gdzie chodząc po Cytadeli można było porozmawiać z niemal każdą napotkaną postacią dowiadując się od niej czegoś ciekawego (gwoli uczciwości trzeba jednak dodać, że NPC dużo mówią „na głos” po prostu gdy obok nich przechodzimy). Tutaj rozmawiać można tylko z ważnymi dla fabuły bohaterami.

Jeśli już jesteśmy przy dialogach – wiadomo, że nad scenariuszem gry pracował cały zespół osób, ale zdaje się, że było w nim jakieś „najsłabsze ogniwo”, bowiem autora kilku rozmów powinno się oddać Żniwiarzom na mielonkę. Rozumiem, że Shepard, jako jedyna nadzieja galaktyki, ma prawo czuć się jak Bruce Willis w początkach swojej kariery, ale nie usprawiedliwia to niektórych jego odzywek, niezwykle kiczowatych i tandetnych. Jak chociażby rzucony w pewnym momencie przez komandora żart, że „Żniwiarze nie będą czekać i nie zrobią sobie przerwy na kawkę” (cytat niedosłowny). Facepalm. Na szczęście tego typu kwestie pojawiają się na tyle rzadko, że gubią się wśród innych, wyraźnie lepiej napisanych linii dialogowych.

Brzemię wyborów

Podczas gry Shepard musi często podejmować dwuznacznie moralne decyzje, od których zależy życie nie tylko towarzyszy komandora, ale także większych grup, nawet całych ras. Od tego, jak będziemy postępować, zależeć będzie nasza moralność, wahająca się między postawami „idealisty” lub „renegata”. Do znanego z poprzednich części schematu BioWare dorzuciło jednak coś jeszcze – neutralny pasek reputacji.

Jego punkty zdobywamy prowadząc rozmowy z mieszkańcami galaktyki i pomagając potrzebującym. Im jest on wyższy, tym większym szacunkiem darzą Sheparda napotkane postaci, co odblokowuje dodatkowe linie dialogowe. Nie trzeba więc być aniołkiem lub totalnym badassem, żeby uzyskać dostęp do dobrych i złych odpowiedzi, choć bycie skrajnym idealistą lub renegatem nagradzane jest pewnymi bonusami. Działa to bardzo sprawnie, aczkolwiek moim zdaniem jest nieco za bardzo „ukryte” – dopiero po kilku godzinach gry zauważyłem, że taki system rzeczywiście w grze funkcjonuje. Z drugiej strony twórcy mogli pewnie uznać, że w grach „role playing” powinno się rzeczywiście „wczuwać w rolę”, a nie sprawdzać co chwilę, jak zmienia się ten czy inny wskaźnik.

Na ostateczny kształt fabuły mają jednak wpływy nie tylko bieżące wybory, ważne są bowiem także decyzje z poprzednich części. A także – romanse. Może nawet za bardzo: w pewnych momentach można odnieść wrażenie, że gramy nie w grę action-RPG, a oglądamy jakiś kosmiczny melodramat. Przy okazji dodam, że rozwiązanie jednego z tego typu wątków może was bardzo, ale to bardzo zaskoczyć…

Żeby ogarnąć wszystkie możliwe warianty i wpływ podejmowanych decyzji, trzeba oczywiście przejść wszystkie (nie tylko trzecią) części serii kilkukrotnie, co jest świetną motywacją, by powrócić do przygód Sheparda jeszcze raz za jakiś czas – tym bardziej, że wiele wątków zdaje się mieć naprawdę interesujące, dobrze przemyślane alternatywy.

Galaktyka na barykady

Żeby wygrać ze Żniwiarzami potrzebne są nie tylko celne oko i zgrana drużyna towarzyszy – tym razem wyzwanie jest tak wielkie, że Shepard i jego ekipa potrzebuje wsparcia całej galaktyki. Stan tego wsparcia reprezentuje ilość tzw, zasobów wojennych. W ich skład wchodzą m.in. dane wywiadowcze, ludzie pracujący przy Tyglu (broni protean) oraz – najważniejsze – floty innych ras. Gromadzimy je wykonując zadania główne i poboczne, skanując planety w poszukiwaniu materiałów, grając w co-opie oraz zbierając dane w grze Mass Effect: Infiltrator (niestety w wersji, którą dostałem do recenzji dwie ostatnie opcje były zablokowane). Cały system bardzo fajnie wpisuje się w pomysł wielkiej galaktycznej wojny, a dzięki niezłemu zobrazowaniu ilości posiadanych aktualnie zasobów (podgląda się je w jednym z pomieszczeń Normandii) od razu wiemy, jakie mamy szanse w ostatecznym starciu. No i najważniejsze – do zebrania odpowiedniej siły militarnej wystarczy grać tylko w „singlu”. Nie ma więc mowy o takiej sytuacji, w której nie powstrzymamy Żniwiarzy, bo nie graliśmy w co-opa lub na iUrządzeniu. Będą to tylko alternatywne drogi do pozyskania odpowiednich środków, jeśli nie chcemy wykonywać questów pobocznych.

Również „w klimacie” zmieniono jedną z najbardziej irytujących rzeczy z „dwójki”, czyli mini-grę polegającą na skanowaniu planet. W Mass Effect 3 ta aktywność powraca, ale w znacznie przyjemniejszej dla gracza formie. Tym razem nie trzeba odwiedzać każdej planety w nadziei na pozyskanie przydatnych surowców, zamiast tego wysyłamy po prostu sygnał, który wykrywa, czy na danym świecie jest coś ciekawego. Jeśli tak – wysyłamy na niego sondę. Trzeba tylko uważać – naszą wzmożoną aktywność mogą wykryć Żniwiarze, a wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak uciekać przed nimi, manewrując odpowiednio Normandią w oddzielnej mini-grze. A skoro już mowa o mini-grach- zrezygnowano z hakowania, łamania zabezpieczeń i otwierania zamków – teraz dzieje się to automatycznie. Trochę szkoda, bo było to miłe urozmaicenie rozgrywki.

Strzelaj… RPG-owo

Wielu graczy zarzucało BioWare, że jeśli chodzi o serię Mass Effect w nazwie gatunku „action-RPG” większy nacisk stawia na „action” niż RPG. W „trójce” miało być inaczej i rzeczywiście jest.

Powraca oczywiście znany już podział na klasy – Shepard (i jego towarzysze) może należeć do jednej z sześciu profesji (m.in. żołnierz, czy biotyk). Ponownie każdy z bohaterów posiada kilka umiejętności, które może rozwinąć do maksymalnie szóstego poziomu. Na czwartym musimy zdecydować się na jeden z dwóch wariantów danej mocy, znacząco się od siebie różniących. Najważniejsze jednak, że różnice pomiędzy kolejnymi levelami rozwijanych skilli są rzeczywiście widoczne i mają spory wpływ na przebieg starć.

W walkach nie wystarczy przeć przed siebie – tutaj metoda „na Rambo” skończy się natychmiastową śmiercią. By przetrwać, Shepard musi chować się za osłonami, a także robić uniki przed rzucanymi przez wrogów granatami (może się turlać). Kluczowe jest też korzystanie z mocy towarzyszy – np. przeciwnika z tarczą Liara musi potraktować odkształceniem, co wystawi go na atak z broni palnej. Nowością w serii jest „wielopiętrowość” lokacji. Mapy złożone są z kilku poziomów, po których Shepard może się przemieszczać (np. po schodach lub drabince) – idealnym przykładem jest tutaj Akademia Grissoma. To także wpływa na bardziej taktyczny przebieg starć.

W grze Shepard i jego ekipa zmierzą się z dwoma grupami wrogów. Pierwszą są siły Żniwiarzy złożone głównie z „zombie” przedstawicieli różnych ras (m.in. turian i asari). Na drodze komandora staną też żołnierze Cerberusa, czasem pod celownik nawiną się też gethy. Wrogowie potrafią być bardzo sprytni – zachodzić od tyłu, flankować, rzucać granatami. Szkoda, że jednocześnie kuleje AI naszych sojuszników – czasem potrafią strzelać na ślepo lub nie reagować na obecność wroga. Mam też wrażenie, że developerzy kiepsko zbalansowali poziom trudności – czasem było zbyt łatwo, a po chwili „męczyłem się” z inną walką przez kilkanaście minut.

Przeciwników można likwidować kilkunastoma rodzajami broni, które można dodatkowo modyfikować w specjalnych terminalach porozmieszczanych w różnych punktach na mapach, a także na Normandii. Jest to jednak „ficzer”, który nie wpływa znacząco na rozgrywkę – ulepszanie posiadanych „zabawek” nie wpływa bowiem mocno na ich skuteczność. Równie dobrze można też zignorować walkę wręcz. W grze można wyprowadzać dwa ciosy – słabsze oraz mocniejsze za pomocą omni-ostrza (przytrzymując klawisz F). Tak naprawdę jednak do niczego ona się nie przydaje, poza sytuacjami, gdy jesteśmy otoczeni przez zombie – silniejsi przeciwnicy mają zazwyczaj tarcze, które trzeba przebić dwoma atakami, a do tego posiadają broń palną, z którą kontakt na bliski dystans jest zabójczy.

Piękna wojna

Pod względem graficznym po Mass Effect 3 nie spodziewałem się cudów – i nie zostałem zaskoczony. Gra hula na silniku Unreal Engine 3 i wizualnie nie różni się zbytnio od „dwójki”. Modele postaci są ładne i dosyć szczegółowe, szwankuje jednak trochę ich animacja (zwłaszcza w rozmowach, w których nie dodano żadnych nowych gestów). Można mieć też trochę uwag do niskiej rozdzielczości tekstur (szczególnie tekstury podłoży na niektórych planetach). Zdarzają się jednak czasem niczym nieuzasadnione spadki płynności (np. w Cytadeli). W grze są też pewne błędy czysto techniczne (kilka razy interfejs wybierania mocy nie odpowiadał, raz zdarzyło się, że Shepard wyleciał poza mapę…), ale zrzucę je na karb wersji, którą dostałem do testów – najprawdopodobniej zostaną one szybko naprawione.

Za soundtrack trzeciej części nie odpowiadał kompozytor poprzednich dwóch odsłon serii, Jack Wall. Jego miejsce zajął Clint Mansell, autor muzyki do takich filmów, jak „Czarny łabędź” i „Wróg publiczny”, który nadzorował prace nad ścieżką dźwiękową. Z tą zmianą wiązały się dość spore obawy fanów, ale uspokajam – tak naprawdę Mansell skomponował tylko dwa utwory, a nad resztą soundtracku czuwali Sam Hulick, Christopher Lennertz, Cris VelascoSascha Dikiciyan, którzy maczali palce w oprawie muzycznej poprzednich części. Muzyka trzyma więc poziom poprzedniczek i świetnie wpisuje się w „epickość” gry. Tam gdzie trzeba jest podniosła, zastosowano też kilka sprytnych chwytów, które powodują, że pokazywane sceny w połączeniu z muzyką chwytają za serce. Nieco inaczej jest z obsadą aktorską. Należę do tej nielicznej grupy graczy, którym pełna polonizacja drugiej części się podobała. Jako że Mass Effect 3 został spolszczony tylko kinowo, musiałem przerzucić się na oryginalne głosy. Są one oczywiście lepsze niż polski dubbing, aczkolwiek dość słabo wypada Mark Meer, aktor wcielający się w „męskiego” Sheparda.

Wojna wzywa

Mass Effect 3 to na pewno najbardziej widowiskowa część kosmicznej serii od BioWare – prawdziwe 'wielkie łupnięcie”, które naprawdę godnie kończy całą trylogię. Fabuła wgniata w fotel epickim charakterem i widowiskowymi scenami, w jakich bierzemy udział – a przy tym odpowiada na większość postawionych wcześniej pytań. Pokazuje również bohaterów z nieco innej strony, co jest wspaniałym ukłonem w stronę najwierniejszych fanów. Może nie udało się przebić fantastycznego Mass Effecta 2, ale na pewno poziom nie został zaniżony. Jeśli, zgodnie z ambicjami studia BioWare, Mass Effect ma być Gwiezdnymi Wojnami dla pokolenia graczy, Mass Effect 3 jest dokładnie „Powrotem Jedi” – nie lepszy, niż Mass Effect 2 (czyli tutejsze: „Imperium Kontratakuje”), ale nakręcony z większym rozmachem, przez ekipę która dokładnie wie, jak zrobić na fanach kosmiczne wrażenie. Nie pozostaje mi nic innego, jak wezwać was pod broń – Ziemia czeka: obrońmy ją przed Żniwiarzami!

Ocena: 9,0

—-

Plusy:

  • EPICKA fabuła
  • jest RPG-owo i taktycznie… ale z akcją
  • rzeczywisty wpływ na fabułę wyborów podjętych we wcześniejszych częściach i podejmowanych tutaj
  • powrót niemal wszystkich postaci z serii
  • AI wrogów
  • jeszcze raz: E-P-I-C-K-A
  • Minusy:

  • mimo wszystko: ogólna konstrukcja fabuły niezbyt oryginalna
  • ograniczona interakcja z bohaterami
  • część pobocznych dialogów pisana na kolanie
  • AI towarzyszy
  • animacje postaci
  • drobne problemy z optymalizacją, parę bugów
  • —-

    P.S. Proszę o nie spoilerowanie fabuły w komentarzach. Nie psujmy zabawy tym, którzy jeszcze nie grali!

    449 odpowiedzi do “Mass Effect 3 – recenzja”

    1. LucifersAngel87 6 marca 2012 o 09:46

      no to kupuję 🙂

    2. LucifersAngel87 6 marca 2012 o 09:48

      bardzo dobra wciągające recenzja 🙂 gratuluje:D

    3. Minusy dosyć istotne – obiektywnie rzecz ujmując. Ale wiedziałem, że tak będzie (ja pewnie też się na to dam złapać po zagraniu), że sentyment i dobre wspomnienia związane z postaciami wpłyną na ostateczną ocenę. Mi np. nie podoba się shooterowy styl gry (mechanika AŻ TAK dynamicznego shootera nie pasuje IMO do tego silnika), ale ponowne spotkanie tych świetnych charakterów wszystko przyćmiewa. No bo jak tu postawić 8 grze z Garrusem, Thanem, Legionem i Liarą? ;p

    4. pewnie połowa z was by mnie zlinczowała ale ME to seria która w ogóle nie trafiła do mnie… poprzednie cuda BioWare’u jak Star Wars: Knights of the Old Republic czy jade Empire (POLECAM!) wbiły mnie na lata ale ME nie… czemu… brakuje tej grze tego „czegoś” wiem wiem że uwielbiana produkcja ale każdy ma swoje zdanie. Ja za to czekam Na Max Payne’a 3, Dibalo 3 no i Assassins Creed 3… same „trójki” w tym roku

    5. Mam gdzieś tą [beeep] „recenzje” w której co drugie zdanie do cholerny spoiler!!!!!!!!!!!!!!!!! Cwaniaczek już przeszedł grę i będzie mi się pucował co się stanie w grze. Zapamiętam ci to, będę śledził w co będziesz grał i wtedy JA zdradzę ci fabułe!!!!!!!!!!

    6. Czyli nie ma możliwości, bym się rozczarował. Bomba.

    7. Dawniej gra żeby dostać notę 9 musiała spełniać więcej wymogów, mieć jeden, góra dwa minusy. Tutaj jest ich aż 6, pomimo tego i tak wysoko. Mam wrażenie, że recenzja jest mało obiektywna i pisana przez fana serii. Tłumaczenie wszystkiego epickością też jest mało przekonywujące, w końcu w co 5 grze robimy epickie rzeczy i zbawiamy świat.

    8. No to teraz tylko czekać na dzisiejszą przesyłkę i wybadać wszystko samemu :]

    9. Jak w demie przeczytałem tekst typu „….jedna żołnierka..” to normalnie padłem….

    10. @Fanatik – nie liczy się liczba minusów, a ich waga. Pojawia się ich dużo, by dać czytelnikom jak najpełniejszy obraz, ale w odbiorze całej gry nie odgrywają one większej roli. Ot, taką na odjęcie jednego punktu.

    11. @ZdeniO: mam nadzieję, że chodziło ci o ogólny koncept czy fakt aspirowania do RPG ale nie sam silnik. Gra bazuje na Unreal Engine 3 (owszem, zmienili go w jakimś stopniu, ale jednak podstawa zostaje), który do tego nadaje się idealnie. Gra nawet jest mało dynamiczna w porównaniu z takim Unreal Tournament 3

    12. Jakby nie mogli zrobić dubbingu i opcji wyboru wersji językowej… Szkoda ;/

    13. Żniwiarzom tak naprawdę nie chodzi o istoty organiczne, tylko właśnie syntetyczne. Ale tego się dowiecie na końcu.

    14. @Fanatik: tylko, że w większości gier zbawiamy JEDEN świat, a tutaj cały WSZECHŚWIAT 🙂 Znacznie to wpływa na epickość :>

    15. @Nhilius – proszę nie sypać spoilerami. Większość czytających tę recenzję zapewne jeszcze nie zagrało, a psucie im zabawy jest bardzo nieeleganckie. 🙂

    16. Problemy z optymalizacja.|Co sie dziwic, skoro to pc?

    17. U nas premiera dopiero w czwartek, na torrentach gra scrackowana od wczoraj ;D

    18. Fall-From-Grace 6 marca 2012 o 10:16

      @ZdeniO – grając biotykiem (być może technikiem także) jest mniej strzelania (ja czasami tylko i wyłącznie korzystałam z mocy, podczas gdy moi towarzysze ręcznie wykańczali wrogów, ale to na normalu). Mnie cieszy to zamykanie wątków i epickie zakończenie -właśnie na taką grę liczyłam. Sama konstrukcja fabuły jest mniej istotna dla mnie niż jej przedstawienie i odbiór. @Dariusxq to wojna, wszystkie chwyty dozwolone. ;]

    19. Zawsze się śmieję jak wychwala się i idealizuje pierwszą część. Walki tam było mnóstwo, z NPC-ami też wieloma się nie pogadało, a fabuła to zawsze była kalka czegoś co i tak wcześniej już było. Ta gra zawsze bazowała na akcji i nie spodziewam się po niej wiele więcej teraz. No ale zawsze warto pomarudzić na to co jest teraz, bo retro jest takie prawdziwe i świadczy o hardkorowości gracza… Śmiech na sali…|Grę na pewno kupię ale chyba poczekam aż trochę stanieje albo promocyja się jakaś trafi 😉

    20. RalfTriclinum 6 marca 2012 o 10:23

      gra jest epicka- z miejsca 10/10 i goty!

    21. WhichWayDidHeGo 6 marca 2012 o 10:25

      W minusach powinno jeszcze być info, że niezbędny jest najbardziej frustrujący program szpiegujący pt: Origin i jednorazowy dostęp do internetu celem aktywacji gry… 🙂 Ale może BooWare dostarczył do recenzji wersję wolną od szpiegowskiego narzędzia…

    22. Wiem, ze nie powinienem sie tutaj na ten temat wypowiadac, ale jezeli to co napisali Uzytkownik Nhilius jest prawda to prosil bym o jakiegos bana. Najlepiej dozywotniego. Rozumiem, ze ktos przez przypadek cos napisze i zapomni o spoilerze, tam gdzie moglby on byc, wiec dostaje ostrzezenie/reprymende, ale perfidne pisanie spoilerow w takim temacie, zeby na zlosc zepsuc innym zabawe to przegiecie, redakcjo, reagujcie konkretniej, bo to co sie ostatnio dzieje to lekka przesada. Ludzie maja w d*pie spoilery..

    23. Fanatik-> zobacz sobie recenzje na tej stroni recenzje Skyrima, to dopiero oburzające, zresztą sam oceń: http:www.gry-online.pl/S020.asp?ID=7892

    24. Kurde noo… Dopiero w piątek idę po odbiór w Empiku 🙁 |Sa też plusy tego , tzn w czwartek wynagrodzę dziewczynie to że przez kilka następnych dni będę raczej nieosiągalny ( co moje słonko rozumie i jej nie przeszkadza , skarb no mówię wam ) , oraz zdążę dokupić dodatki do zapasów na weekend ( napoje energetyzujące , jakieś zagryzki do chrupania , trochę alkoholu ).Ze znajomym wzięliśmy parę dni wolnego od pracy, on ma cyfrówkę zamówiona więc w ciągu dnia zdąży w multi sobie postać zrobić…

    25. @Batonik – dostałem. @Piotrek66 – to nie był żaden spiler tak naprawdę, a raczej coś co mogło by „zaostrzyć apetyt” bo stawia pytanie „dlaczego?” 🙂 Użytkownik Batonik stanowczo przesadźa…

    26. Wiec w piątek po 17 ( mam pracę wcześniej jeszcze) już hulamy wspólnie prawdopodobnie a weekend z głowy całkowicie, w razie czego jak ktoś szuka składu do zabawy w multi to niech się zgłosi pod nr gg 11133454.

    27. To tak jak bym napisał że bohaterem jest Shepard, a zaraz wszyscy krzyczą że spoiler -_-

    28. @Nhilus Dobra dobra zobaczymy niedługo, spoiler czy nie zaciekawiłeś mnie ta wypowiedzią szczerze.|Drugą sprawą która osobiście mnie ciekawi jest ten diabelny ludzki żniwiarz z dwójeczki , po diabła go robili ?

    29. Nhilus to nie tylko stawia pytanie dlaczego, ale zdradza czesc intencji glownych zlych calej sagi, sam przyznasz, ze to nie jest maly spoiler…

    30. Szacunek za to, że nie daliście 10/10 i zaznaczyliście istotne minusy, zwłaszcza dla gry, która rzekomo jest RPG-iem.|Zaczynam ponownie wierzyć w CD-Action… Chociaż w „papierowej” recenzji grę pewnie znów będzie recenzował Allor, który tych istotnych minusów oczywiście nie zauważy…

    31. @druid78 to ty mi powiedz czym jest jak nie RPG? Dla mnie seria ME to jeden z lepszych cRPG ostatnich lat.

    32. @Batonik – w uniwersum są zasadniczo 2 znaczące „gatunki” dla fabuły, czyli istoty organiczne i syntetyczne, więc stosunek zainteresowania nimi wynosi 5050% zatem każdy kto jest w stanie uzyć tej szarej galaretki umiejscowionej we wnętrzu czaszki był w stanie wywnioskować że tak może być o to juz przy okazji ME1 🙂 Żaden spoiler. Niniejszym z całego serca przepraszam Cię, jeśli poczułeś sie urażony. Wszystkich innych takze przepraszam.

    33. RalfTriclinum 6 marca 2012 o 10:46

      @Pancerny to, że jest tam rozwój postaci, nie znaczy jeszcze, ze RPG, W crysisie 2 z tego co pamiętam tez był ale jakoś nikt nie mówi, ze rpg 🙂

    34. @Pancerny – Napisałem „rzekomo”, więc nie szukaj dziury w całym. Chcesz się spierać co się składa na RPG, to się spieraj sam ze sobą – ja nie mam zamiaru. Ja mam to w pompce – ważne jest dla mnie jak w daną grę się gra, a to do jakiego gatunku należy i jaki miks reprezentuje w ogóle mnie nie obchodzi.|Nawiasem mówiąc im bardziej ktoś twierdzi, że Mass Effect jest RPG-iem z krwi i kości, tym większe znaczenie powinny mieć dla niego – istotne dla RPG-ów – minusy, które przytoczył Piotrek66…

    35. Dlaczego na metacrtiic’u średnia od użytkowników wynosi zaledwie 1,9 ?! Jeszcze wczoraj chciałem kupić tę grę w ciemno, ale widzę, że oceny prasy i użytkowników bardzo się rozmijają.

    36. @Karq jakiś przekręt, tak jak z MW3, ale i tak kupuj w ciemno . ; )

    37. @druid78 to było pytanie a nie jakaś prywatna vendetta w twoja stronę, jeżeli tak to odebrałeś to przepraszam.|@Aargh stary jeżeli kierujemy się tego typu kryteriami to nigdy nie było RPG bo nie spełniała żadna gra takiego warunku (najbliżej RPG był Fallaut 2) Do papierowych RPG zawsze daleko ale szukamy czegoś zbliżonego. I nie rozumiem dlaczego twierdzisz ze wybory nie maja żadnego znaczenia. W 3 jeszcze nie grałem, ale jak narazie wybory były bardzo istotne na przestrzeni serii.

    38. @Pancerny – Ok. Pozostawiając całkowicie na uboczu dyskusję, czy ME to RPG czy nie, wskaż, proszę, kilka przykładów wyborów z dwóch poprzednich części, kiedy to nasze wybory były bardzo istotne dla fabuły serii. Bardzo istotne, a nie takie, że zamiast jednej postaci była inna postać i… tyle.|Bo ja przypominam sobie tylko jeden taki wybór, który miał jakieś tam znaczenie (Rada-Cytadela – widoczny efekt w ME 2 po zakupieniu i zainstalowaniu DLC), ale do „bardzo-istotności” i tak było mu baaardzo daleko.

    39. Zanim zacznę płakać, dwa słowa do gościa odpowiadającego z recenzję- jesteś PRO. Jest wszystko co powinno być i jak dla mnie zero spoilerów z fabuły. Teraz pomarudzę: tylko 6 postaci? Bez jaj w ME2 było 12 i do tego z 10 można było jeszcze pogadać. Do tego te monologi w stylu Zaeeda i Kasumi- zero klimatu i możliwości zaangażowania się/zżycia z postaciami. Tez element nie jest skopany, jest zjebany. Tyle w sprawie pierwszych odczuć z mej strony.

    40. Jeżeli chodzi o wybory i ich wpływ na fabułę w grach, to BioWare – które wydało dotychczas 10 gier RPG – może buty czyścić CDP Red, które dotychczas wydało tylko 2 gry. A przecież budżet, doświadczenie, liczba pracowników itd. tych producentów są nieporównywalne.|Zresztą nie tylko jeżeli chodzi o konsekwencje wyborów CDP Red („uczeń”) już przegonił BioWare („mistrza” – tym bardziej, że swoją pierwszą grę wydali na bioware’owej Aurorze), lecz uczynił to praktycznie pod każdym względem.

    41. Wszyscy hejtują na mierne dialogi i DLC na dzień dobry. Na szczęście ja nawet w 1 nie grałem i nic mnie to nie obchodzi ;]

    42. @Kaeltas – W Mass Effect 2 może i było 12 postaci, ale dopiero po zakupieniu kilku DLC.|Możesz być pewien, że tu także kilka DLC (a tym samym nowych postaci) zostanie wydanych, o co zresztą i tak już była/jest awantura i pewnie przede wszystkim dlatego na Metacritic Mass Effect 3 zgarnia tak mizerne oceny wśród użytkowników tego serwisu.

    43. @Aargh skąd ta pewność w sprawie wyborów? WIdziałem parę video recek na ten teamt gdzie bestialsko się pastwili nad wyborami w demie, ale… to było demo. Zero wpływu paragon
      enegade, brak importu postaci i wyborów dokonanych w ME1 i 2, a po za tym w demie i tak większość contentu była wycieta. W pełniaka jeszcze nikt nie grał, a co za tym idzie nikt tych wyborów nie widźiał tak naprawdę na oczy, więc nie rozumiem czemu „ostrzegasz”. Ślepo wierzysz w to co zobaczysz na YT?

    44. temat* ^^

    45. recenzja tak ważnej gry napisana przez kolesia który w newsach nie potrafi poprawnie i bez błędu sklecić dwóch zdań? nawet nie czytałem, wybaczcie, może i jest dobra, ale szkoda mi było czasu widząc co ten chłopak wyprawia na co dzień.

    46. widział* Need for Edit 🙂

    47. @dekameron szanuję Twoje zdanie, ale człowiek nie jest istotą nieomylną, a pogubic się w takim gąszczu informacji to nic niezwykłego, po za tym błąd zawsze można poprawić, a recenzja jest niezłą. Weź też pod uwagę fakt jak wyglada pisanie newsa, a jak wyglada przygotowanie i pisanie recenzji.

    48. @Pancerny – wybory bardzo istotne na przestrzeni serii? To grałeś w jakieś inne Mass Effecty niż ja. Wybacz, nie dalej jak tydzień temu ukończyłem ME 1 i ME 2 ze wszystkimi DLC żeby mieć save gotowy na trójkę i doskonale wiem, jaki jest wpływ wyborów. Praktycznie zerowy. Ze spoilerów jasno wynika, że trójka pod tym względem nie jest ani trochę lepsza. Co do tekstu: mam nadzieję (ale nikłą), że ograniczone dialogi wynikają z tego, że Piotrek grał w trybie action.. (cdn)

    49. (cd).. bo jeśli gra w każdym trybie ma dialogi jak u Zaeda i Kasumi (najgorsi towarzysze w ME 2, po prostu zero czegokolwiek) to fail ze strony BioWare. Zresztą patrząc na wady i czytając recenzję nie rozumiem za co ta gra ma 9/10. Rozumiem, że bez nich by wyskoczyła po za skalę, bo za pierwszą wadę powinno być pół punktu w dół, za dwie kolejne punkt w dół za każdą (czyli w sumie -2.5). Głupotę towarzyszy można przeboleć, nigdy pod tym względem seria nie błyszczała, podobnie jak animacje.

    Dodaj komentarz