McPixel 3. Najniebezpieczniejsza gra roku

Człowiek mniej obeznany w politycznych i socjologicznych podtekstach mógłby uznać nową produkcję Sosowskiego za całkowicie nieszkodliwą. Ot, dynamiczna wariacja na temat gry przygodowej, w której jako tytułowy bohater uczestniczymy w serii humorystycznych scenek, mając zazwyczaj po kilkadziesiąt sekund na zapobieżenie eksplozji bomby. Jeśli poniesiemy klęskę, scenka będzie się powtarzała, dopóki nie uratujemy świata (a jeżeli zdecydujemy się daną sekwencję odegrać ponownie, to zakończymy ją dopiero w momencie, gdy odkryjemy wszystkie ukryte przez twórcę żarty). Czyli mamy do czynienia z krótką (przejście całości zajmie nam mniej niż 10 godzin) i prześmieszną grą, którą odpala się dla kilku minut szalonej zabawy. A raczej takie pozory próbuje zachować Sos Sosowski.

McPixel i toksyczna męskość
Z McPixelem sprawa jest bowiem o wiele bardziej skomplikowana. Zacznijmy od samego bohatera: chudego, rudego, z fryzurą na czeskiego hokeistę, noszącego czerwone swetry. Innymi słowy, w problematyczny sposób ucieleśnia on klasyczny wizerunek macho i męską brutalność. Znajduje to wyraz w podejmowanych przez niego działaniach. Jestem pewien, że kwestia ta zostanie jeszcze dogłębnie zbadana i zweryfikowana, ale na podstawie wstępnych obserwacji mogę stwierdzić, że ok. 90% łamigłówek, przed jakimi stawia nas Sosowski, rozwiązujemy przemocą, najczęściej objawiającą się poprzez rozdawanie postronnym osobom kopniaków w tyłek.
Ba, nawet w sytuacji, gdy gra kompletnie zmienia swe mechanizmy (bo trzeba dodać, że oprócz modelu „ekstremalnej przygodówki” McPixel 3 serwuje nam wiele zręcznościowych minigier), nadal obserwujemy w niej niepokojącą pochwałę agresywnej fizyczności. Przyznam, że szczególnie szokująca była dla mnie apoteoza kultury fizycznej w swej skrajnej postaci, najlepiej zilustrowana scenką, w której tytułowy bohater, podczas rywalizacji w skoku w dal, obraca się do góry tyłkiem i używa nóg w roli śmigieł helikoptera, wytwarzając w ten sposób siłę nośną i pokonując innych sportowców.

McPixel i schyłkowy kapitalizm
Ale dla zrozumienia pełni problemów z nową produkcją Sosowskiego istotne jest nie tylko przedstawienie toksycznych działań samego bohatera, ale również zrozumienie kontekstu kulturowego, w jaki te działania zostały wpisane. McPixel 3 przenosi nas do miasta będącego swoistym „hubem” dla odblokowania kolejnych szalonych przygód. „W jaki sposób je odblokowujemy?”, zapytacie pewnie. Otóż robimy to poprzez wydawanie złotych monet zbieranych za odkrywanie wszystkich żarcików, jakimi raczy nas gra. Utrzymanie sztucznie generowanego popytu na środki płatnicze stanowi dobitny – choć nie jedyny – dowód na to, jak głęboko zakorzeniony jest McPixel w paradygmacie gospodarki schyłkowego kapitalizmu.
Zresztą pochwała dzikiej gospodarki rynkowej jest też w tym tytule obecna w postaci lumpeksu, w którym możemy zakupić nowe skórki dla głównego bohatera. Mnie najbardziej skusił oczywiście wonsz. Jakże to symboliczne!

McPixel i amerykański interwencjonizm
A to przecież dopiero początek politycznych konotacji gry. Obraz McPixela spadającego z nieba i lądującego w centrum miasta wywołuje oczywiste skojarzenia z opisanym przez George’a Friedmana w książce „America’s Secret War” zrzuceniem w przededniu operacji Enduring Freedom agentów CIA z łapówkami dla afgańskich przywódców plemiennych. Zakładam, że sam autor musiał być świadom podobieństwa tych scen (z pewnymi odstępstwami – agenci CIA mieli spadochrony). W końcu głównym tematem gry jest terroryzm.

I tu dochodzimy do sedna problemu McPixela 3, czyli stanowiska, które tytuł ten zajmuje w transatlantyckim sporze o pożądany kształt stosunków międzynarodowych. Gra wpisuje się w dominującą w pierwszej dekadzie XXI wieku narrację o wszechobecnym zagrożeniu terrorystycznym. McPixel 3 warunkuje odbiorcę do dostrzegania bomb w każdym możliwym miejscu: w pociągach, samochodach, biurowcach czy nawet we własnych jelitach. Sos polemizuje tu z Francisem Fukuyamą, który w rozpowszechnieniu demokracji liberalnej widział koniec historii i wielkich konfliktów. „Nie”, mówi nam McPixel. „Zagrożenie czyha na każdym kroku, należy być wiecznie czujnym, by rozbroić metaforyczne, ale też prawdziwe bomby”. I trzeba przyznać, że Sosowski sprzedaje tę wizję świata w sposób niezwykle atrakcyjny, zwłaszcza dla młodych odbiorców. Liczne nawiązania do ikon popkultury takich jak Tom i Jerry, sitcomów z lat 80. czy gier na Atari 2600 wskazują, że twórca trzyma rękę na pulsie aktualnych zainteresowań młodzieży.

McPixel i krążenie elit
Dlatego McPixel 3 to tytuł groźny. Ale pomimo tej krytyki przynajmniej z jednej rzeczy muszę twórcę gry rozgrzeszyć. Niemałym echem odbiła się jedna ze scenek przedstawiająca okultystyczną ceremonię, podczas której przywoływane są demony. Wielu odczytało to jako wyraz aprobaty Sosowskiego wobec zdobywających popularność w internecie szalonych teorii spiskowych. Ja widzę w tym rodzaj metaforycznej, kubrickowskiej krytyki elit, pewien bezsilny krzyk na niesprawiedliwość świata – a jednocześnie krzyk wnoszący powiew świeżości w produkcji, która, jak już wcześniej ustaliliśmy, wpisuje się raczej w neokonserwatywną wizję świata.

W mojej opinii za taką interpretacją przemawia również to, iż cała scenka ma miejsce podczas jednej z sekwencji, w których następuje zmiana bohatera. Nie kierujemy już McPixelem, ale Steve’em, szarym człowiekiem mierzącym się z takimi samymi problemami jak każdy z nas – a to lewitującą pralką, a to znów robakami strzelającymi do niego z bazooki. Sądzę, że sekwencje te są głosem – może podświadomym – za pomocą którego Sosowski zauważa, iż teoria krążenia elit sformułowana przez Vilfreda Pareto nie funkcjonuje prawidłowo i że społeczeństwo potrzebuje zmian. Nie potrzebujemy übermenscha McPixela. Potrzebujemy Steve’a!
I to właśnie cały obraz jednej z najbardziej politycznych, a zarazem niebezpiecznych gier tego roku. No, prawie cały, bo do produkcji mam też pewne uwagi techniczne. Przykładowo nie wiem, dlaczego Sosowski nie zdecydował się na implementację ray tracingu. Szybki benchmark wskazał, że McPixel 3 działa na moim komputerze z prędkością ok. dwóch tysięcy klatek na sekundę, więc istniała przestrzeń do wprowadzenia paru udoskonaleń wizualnych bez straty płynności rozgrywki.

Nie mam natomiast takich zastrzeżeń wobec warstwy audio, przeciwnie – uważam, iż ścieżka dźwiękowa jest wyśmienita, a krótki dżingiel wieńczący pomyślne ukończenie misji, z charakterystyczną eksklamacją „Oh yeah!”, towarzyszy mi teraz nieustannie. Nawet we śnie. I to chyba największe spośród zagrożeń, jakie wiążą się z graniem w McPixela 3. Więc doradzam ostrożność. Uruchamiacie grę na własną odpowiedzialność!
W McPixel 3 graliśmy na PC.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
5 odpowiedzi do “McPixel 3. Najniebezpieczniejsza gra roku”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Aż się ciśnie na usta… LOL 😀
Trzeba w to w końcu zagrać, zaczynając od części pierwszej – oprawa audio-wizualna nie mogła się bardzo zestarzeć 😉
Nie mogła się zestarzeć, jeśli od samego początku była stara.
Jedynka jest tańsza niż barszcz teraz.
Jedynka tańsza, to fakt, ale jednak trójka bardziej przyjazna dla początkujących. Mnie w każdym razie łatwiej było się wciągnąć niż w jedynkę.
Największe piksele na rynku.
O takie recenzje w CDA nic nie robiłem! :clap: