Nintendo Switch 2 jest takie jak dodatek do Kirby and the Forgotten Land. Robi świetne pierwsze wrażenie [RECENZJA]

Nintendo Switch 2 jest takie jak dodatek do Kirby and the Forgotten Land. Robi świetne pierwsze wrażenie [RECENZJA]
Avatar photo
Barnaba "b-side" Siegel
Od pierwszej ekscytacji do letnich opinii i oczekiwania na nowe – tak zdaje się malować krajobraz po niemal pół roku od premiery konsoli Nintendo Switch 2. Wielkich premier było niewiele, a jak z aktualizacjami do hitów z poprzedniej generacji?

Kirby and the Forgotten Land to zdecydowanie jedna z najlepszych gier ze stajni Nintendo, jakie ukazały się na pierwszego Switcha. O czym polski gracz może niespecjalnie wiedzieć, bo Kirby nigdy nie był w naszym kraju serią popularną, a różowy bohater zdaje się z daleka krzyczeć, że jest bohaterem gier dla dzieci.

Tak, na pewno od strony graficznej częściej przemówi do młodszych graczy, jak choćby do mojego syna, który w wieku siedmiu lat błyskawicznie przekonał się do Kirbasa. Ale wystarczy spędzić kwadrans z tytułem, aby przekonać się, jaki wymagające potrafią być platformówki 3D. A Forgotten Land to już niezła jazda bez trzymanki – zaczynająca się totalnie infantylnie, by w finiszu wykończyć nas wymagającymi bossami, niełatwymi opcjonalnymi zadaniami i designerskimi pomysłami rodem z mang i anime 18+. Co prawda bez krztyny brutalności, ale jednak bardzo zaskakuje poziomem intensywności graficznych i mechanicznych doznań.

Tym fajniej było usłyszeć, że wraz z premierą Switcha 2 gra wzbogaca się o dodatek. Ok, bardziej ucieszyłbym się z poszerzenia świata któregoś z Mario: Odyssey, 3D World lub Wonder (na to ostatnie poczekamy do wiosny 2026), ale przy Kirby and the Forgotten Land nie mogę narzekać na brak ekscytujących nowości.

Ciarki z wrażenia

Zacznijmy od kilku faktów. Star-Crossed World, bo tak nazywa się dodatek, to jedno z serii rozszerzeń, które z jednej strony dokonują lekkiego, wizualnego odświeżenia, a z drugiej dostarczają jasną, ale też nieprzesadnie dużą zawartość. Nie można było spodziewać się więc cudów, chociaż wiadomo, że ludzie różnie reagują na hasło: DLC z aktualizacją grafiki za 80 zł. Dla jednych to policzek (w końcu hojny next-gen patch do Wiedźmina 3 był darmowy), inni zobaczą tu cenę dwóch dużych kebabów z napojem. Ja bym jednak obstawał za tym, że za pakiet 12 nowych misji trzeba zapłacić.

Odświeżony Kirby wygląda i działa wyraźnie lepiej na Switchu 2, co niespodzianką nie jest. Od razu po odpaleniu gra sygnalizuje też, że ma dla nas nową historię. Oto na wesołą krainę stworków Waddle Dee spada meteoryt, a lokalny astronom objaśnia, że w jego środku kryje się tajemnicze zło. Trzeba pozbierać porozsypywane po krainach gwiazdkowe stworki, żeby zaklajstrować pęknięcia w kosmicznej skale i odesłać ją w niebyt. A na samym końcu – absolutnie nikt się tego nie spodziewał – jednak odbyć walkę z bossem.

Część pochwalna. Nowe poziomy, chociaż to tak naprawdę przerobione stare plansze, są naprawdę ekscytujące. A to odkrywamy nowy obszar, a to przywołujemy kryształowo-lodowe ścieżki i platformy, a to zamieniamy Kirby’ego w wielkie koło zębate, sprężynę albo sanki. Ktoś powie, że to recykling etapów świadczy o lenistwie twórców. Zgoda, chętnie zobaczyłbym rzeczy zrobione od zera, ale z drugiej strony miło jest wracać na stare śmieci.. Dużo tu wymagającego diabelskiej precyzji skakania i akcji na ekranie, a idąca z nimi w zestawie muzyką wywołuje ciarki na rękach. Miesza nowy i stare kompozycje o pełnym, instrumentalnym brzmieniu (utwór z napisów końcowych wypada fenomenalnie – na koncertach to będzie petarad).

I tu część pochwalna niestety się kończy. Starych-nowych poziomów przygotowano dwanaście, niektóre należą do dłuższych (nawet około dziesięc minut), a niedosyt pozostaje. I nie jest on jedynym problemem.

Za łatwo, za mało

Jeśli w Forgotten Land nigdy nie graliście, kupując łączony zestaw, dostaniecie po prostu znakomitą grę w poszerzonej wersji. Jeśli oryginał przeszliście, podjęliście próbę czyszczenia misji dodatkowych, skończenia wszystkich etapów koloseum i walk z bossami w bonusowej krainie, będziecie w gorszej sytuacji.

Podstawowa mechanika gry to wsysanie ustami Kirby’ego przeciwników i przejmowanie ich mocy. Zjesz ludka wymachującego mieczem czy plującego ogniem – dostaniesz oręż albo płomienną moc. Ale wraz z eksploracją świata i zdobywaniem schematów broni oraz zasobu o nazwie Rare Stones, można te moce ulepszać. A po spędzeniu masy godzin na lizaniu ścian najprawdopodobniej macie wszystko wywindowane do maksymalnego poziomu. Cóż więc z tego, że Star-Crossed World wprowadza mocniejsze wersje znanych już mobów i mid-bossów, oraz całego jednego nowego przeciwnika, jeśli większość rozwala się w trymiga?

Platformowe emocje są zatem duże, ale te związane z walką – niemal zerowe. Oczywiście pozostaje wielki finał i kilkufazowa walka z bossem, przy której trochę się napocimy, ale tu również królują w większości znane schematy ataków. Jest więc więcej tego samego. Co poza tym? Niespecjalnie potrzebny zespół w hubie startowym i jedyna rzecz, która ucieszy wymiataczy – nowy sezon w koloseum, czyli boss rush z jeszcze potężniejszymi mutacjami największych wrogów Kirby’ego. To akurat miły dodatek, choć znowu grających znanymi już nutami.

Kirby dalej głodny

Kirby and the Forgotten Land: Star-Crossed World niestety jawi mi się trochę jako symbol startu Switcha 2. Wizualne fajerwerki, dużo emocji, ale po dłuższej chwili zabawa się kończy i człowiek nie ma co robić. Nie poczułem chęci, by ponownie kończyć podstawkę, a świetne nowe poziomy raczej rozbudzają apetyt na więcej niż sycą (a kolejna gra w duchu Forgotten Land nawet nie została jeszcze zapowiedziana). Razem z nie tak fajnym, jak liczyłem, Mario Kart World oraz świetną, ale nie dorastającą w połowie do Super Mario Odyssey Bananzą, DLC wydaje się bardziej pudrowaniem całego stanu rzeczy.

Zatem – czy warto? Wrócę na koniec do kebabowej metafory, bo zbieżność jest niestety spora. Podwójna wizyta na naprawdę dobrego lawasza z kraftową wołowiną to dwa bardzo miłe, ale i bardzo krótkotrwałe uczucia. Identycznie sprawa się ma z 80 złotymi wydanymi na Star-Crossed World. Fanatycy nie powinni odpuścić. Reszta nic nie straci.

PODSUMOWANIE: Robiący smaka, ale ostatecznie mało kaloryczny dodatek do znakomitego Kirby and the Forgotten World.

Ocena: 6+

Plusy:

  • nowe poziomy są długie i ekscytujące
  • kapitalna muzyka…
  • …i świetne aranże starych utworów
  • trzy fajnie zrobione „mouthfull modes”
  • kolejny poziom walki na arenie dla hardkorowców

Minusy:

  • nowych plansz mimo wszystko jest mało…
  • …i wszystkie opierają się na starych designach
  • nowi wrogowie to żadne wyzwanie
  • finalny boss to kalka z poprzedniego